Na stadionach: „społeczeństwu oczy mydlicie – wszystkiemu winni kibice”

Niezależna Gazeta Obywatelska7

Wydarzenia z ostatniego finału Pucharu Polski, który odbywał się w Bydgoszczy między Legią i Lechem odbiły się szerokim echem w kraju. W mediach rozpowszechniono informację o kolejnym akcie stadionowego bandytyzmu, a głos zabrał sam premier, który zapowiedział, że trzeba zaostrzyć walkę ze stadionowym chuligaństwem. Co może pomyśleć przeciętny obywatel? Pomyśli, że stało się coś strasznego i oburzającego, a premier musi kolejny raz ratować kraj. (zdjęcia tutaj)

Niestety zagłębiając się w szczegóły tej sytuacji staje się jasne, że nie jest ona wcale taka prosta. W mediach pokazano jedynie końcowy epizod wydarzeń w Bydgoszczy wypaczając oczywiście ich sens oraz nadając jedynie negatywny obraz. Oglądałem cały mecz w telewizji i nawet z tej perspektywy fakty wyglądają zupełnie inaczej niż je potem przedstawiono. Zresztą, co do transmisji telewizyjnej, to już sam fakt, że transmitowano je na kanałach TVP Sport i TVN Turbo jest zastanawiający, gdyż są to kanały iście konspiracyjne – dostępne tylko dla niewielkiej rzeszy odbiorców posiadających odpowiednie platformy cyfrowe. Czyżby ktoś wiedział, że coś się szykuje, że nie zdecydowano się na puszczenie meczu w pasmach otwartych? – zeszłoroczny finał Jagiellonia – Pogoń transmitowano np. w ogólnodostępnej TVP Info.

Miałem to szczęście lub raczej nieszczęście, że oglądałem mecz na TVN Turbo. Komentatorzy tej stacji, których nazwiska wolę pominąć, już od samego początku transmisji kreowali nieprzychylny wizerunek zgromadzonych na stadionie kibiców. Przed rozpoczęciem odegrano hymn narodowy, odśpiewany wspólnie przez obie strony, co komentator TVN skwitował, że pewnie jest to jedyny moment jedności obu grup. Słowa te bardzo szybko stały się nieprawdą, gdyż tuż po rozpoczęciu meczu kibice tak Legii jak i Lecha rozpoczęli protest, o którym próżno szukać informacji w oficjalnych mediach. Był on kontynuacją ogólnopolskiej akcji grup kibicowskich przeciwko postępowaniu rządu i mediów, które trudną sytuację w kraju usiłują przykryć tematem zastępczym – walką z rzekomym bandytyzmem na stadionach.

 Forma protestu na finale Pucharu Polski była bardzo wymowna i trudna do ukrycia przed opinią publiczną. Zaraz po rozpoczęciu meczu kibice po prostu wyszli ze stadionu pozostawiając na pustych trybunach antyrządowe napisy. Komentator TVN półgębkiem wymamrotał, coś o jakimś proteście po czym panowie prowadzili dalej komentarz jakby nic się nie stało. A puste trybuny i cisza, na jeszcze przed chwilą bardzo głośnym stadionie, naprawdę robiła wrażenie. To w połączeniu z treścią napisów nie pozostawiało złudzeń, co kibice myślą o obecnej władzy i „Gazecie Wyborczej”. Wywieszono transparenty: „DONALD – PREMIER WYBIÓRCZEJ CZY OBYWATELI?” i „SPOŁECZEŃSTWU OCZY MYDLICIE – WSZYSTKIEMU WINNI KIBICE” i kilka innych. Kibice po ok. 10 minutach wrócili na swoje miejsca i do dopingowania swoim drużynom.

I tu dochodzimy do sedna sprawy, którym z taką gorliwością zajmują się media. Legia zdobyła puchar po serii rzutów karnych, a szczęśliwi kibice tej drużyny wbiegli na murawę. Nie była to zadyma tylko czysta forma radości, która była może naruszeniem stadionowych przepisów, ale nikomu nie szkodziła. W telewizji było dobrze widać, że cała zadyma zaczęła się kiedy kibice Legii powracali na swoje miejsca, a zamieszki wywoła niepotrzebna interwencja ochrony, która próbowała to przyśpieszyć i za pomocą siły zagonić kibiców Legii powrotem na trybuny. Tyle Legia. Po chwili demolka zaczęła się po drugiej stronie stadionu. Kibice Lecha zaatakowali policję, która rozgoniła ich strzelając między innymi gumowymi kulami. Oberwało się też jednemu reporterowi lub kamerzyście, który podszedł za blisko.

Zastanawiający jest fakt, że nikogo z prowodyrów tych zamieszek nie aresztowano, co przecież zawsze ma miejsce przy tego rodzaju sytuacjach. Na niezależnych portalach jak np. Niepoprawni.pl już pojawiły się komentarze, że przecież „swoich” – czyli prowokatorów władza aresztować nie będzie, a wywoływanie takich sytuacji na stadionach jest przecież „wodą na młyn” dla rządu, który ma świetny pretekst po to, by zaostrzać stadionowe przepisy, które mają sprawić wrażenie, że władza działa w dla dobra i bezpieczeństwa „porządnych” obywateli.

Autor: Grzegorz Bieniarz

  1. Latarnik z Kanady
    | ID: 435a313c | #1

    To było już dosyć dawno. Ruscy bali się grać w piłkę nożną z Polakami w Polsce. Publiczność była „stronnicza”

  2. silus
    | ID: b97ababb | #2

    Tą akcja kierował napewno Gorzelik lub posłowie mniejszości niemieckiej))))))))))

    Bo jak też inaczej

    1. balcerek
      | ID: e3056ab7 | #3

      Kolejny frustrat z RAŚ, który w bezsilnej złości, krytykuje z zasady wszystko co napisze NGO.

  3. | ID: e3056ab7 | #4

    Artykuł był pisany jeszcze przed ogłoszeniem decyzji o zamknięciu stadionów Lecha i Legii. G.B

  4. Seba
    | ID: d0df2872 | #5

    Wstyd, żenada! Jak możecie bronić stadionowej chuliganerii? To ma być „prawica”? Nie lubię Tuska ale w tej sprawie akurat ma rację.

    1. NR
      | ID: 578f582b | #6

      Seba skoro tak piszesz tzn. że nic nie wiesz o życiu i o tym co się działo w Bydgoszczy

  5. silus
    | ID: e73e9b7b | #7

    Kolory na tym stadionie są przepiękne, żółto-niebieskie)))))))

Komentarze są zamknięte