Grecja i Polska, czyli rząd miliarda złotych

Niezależna Gazeta Obywatelska2

Unia Europejska podjęła decyzję, że raz rzucone koło ratunkowe zostanie rzucone po raz drugi. Chodzi oczywiście o plan ratunkowy dla Grecji i udzielenie jej drugiej pożyczki. Grecy już dawno przestali wierzyć, że ich losy nie są rozstrzygane na Olimpie, ale w kuluarach swojego parlamentu. Jednak Donald Tusk nie zrozumiał jeszcze, że pompowanie pieniędzy w Grecję jest w rzeczywistości pompowaniem pieniędzy w kilka banków europejskich, w większości niemieckich i francuskich. W zamian za uśmiech, poklepanie po plecach i ładny wygląd w obiektywie kamery, zamierza wyrzucić miliard złotych tam, skąd owe pieniądze nie wrócą.

Pierwszy plan ratunkowy (bagatela mniejszy o 30 mld euro) nie pomógł. Dziś istnieje na greckich ulicach większe prawdopodobieństwo niż przed rokiem oberwania bankomatem w głowę. Nie ma się co dziwić, ponieważ udzielane Grecji pożyczki w rzeczywistości są pieniędzmi nie do odzyskania, a ponad 60 mld euro z nowej zbiórki pójdzie prosto do kieszeni niemieckich i francuskich banków, które zainwestowały w greckie obligacje bez pokrycia. Tym sposobem społeczność Unii Europejskiej i wszyscy podatnicy robią jedną wielką zrzutkę by ratować krezusów bez głowy (albo jednak z głową).

Istnieją jednak wyjątki w postaci Wielkiej Brytanii, która nie będąc członkiem strefy euro mówi stanowczo „nie” i wycofuje się z planów dofinansowania upadającej gospodarki. Z kolei Polska – jak powszechnie wiadomo kraj mlekiem i miodem płynący, zielona wyspa gdzie obywatele mają kieszenie wypchane banknotami – która również do tej strefy nie należy, zamierza dosłownie wyrzucić sporą sumę rękami Donalda Tuska.

Polska, która uczestniczyła także w pierwszym planie ratowania greckiej gospodarki (jesteśmy członkiem MFW, który finansował część pomocy) powinna już się czegoś nauczyć. Grecja jest dziurą bez dna, która tak naprawdę ma być ciągle niezasypana. Nie rozchodzi się tutaj o ratowanie obywateli tego kraju i o ich dostatnie życie, ale obrócenie tej finansowej katastrofy w taką formę, by stała się źródłem dochodu dla tych, którzy mają pieniądze. Każda kolejna pożyczka będzie jedynie odwlekać całkowite bankructwo Grecji o kilka miesięcy, ale żadna z nich nie zapobiegnie temu procesowi. Albo teraz, albo za kilkanaście miesięcy Grecja dosłownie utonie w długu. Cel?

Jest dosyć prosty – utrzymać u władzy obecny rząd, który już został poddany na tyle mocnemu naciskowi, że postanowił sprywatyzować wszystko co tylko się da (ten scenariusz znamy już dobrze w Polsce, choć jeszcze nie wyszło na jaw, że toniemy). Prywatyzacja elementów dosłownie każdej dziedziny gospodarki jest na tyle niebezpieczna, że pozwoli przejąć zagranicznym inwestorom kontrolę nad prawie całą Grecją. Plan prywatyzacyjny, z którego rząd chce uzyskać ok. 50 mld euro jest niczym w porównaniu do długu tego państwa opiewającego już na ponad 330 mld euro. Jest natomiast wyśmienitą szansą dla inwestorów z Niemiec, Francji czy Chin, którzy na prywatyzacji dobrze zarobią. A do kupienia będzie sporo, od wodociągów, przez koleje, sieci telekomunikacyjne, po porty morskie, przez które do Europy wpływa masa towarów z Azji. Na te ostatnie chrapkę mają podobno Chińczycy. Tak czy inaczej, wielu już ostrzy zęby.

A co może wykupić Polska w tej sytuacji z długiem sięgającym 800 mld złotych? Praktycznie nic, dlatego jest to kolejny dowód na bezsensowność kroków jakie zamierza poczynić rząd Tuska. Nie dość, że wyłożymy Nasze pieniądze, których nie dostaniemy z powrotem, to w dodatku nie będziemy mieli okazji zainwestowania w greckie dobra, ponieważ nie będzie Nas na to stać. Będziemy po prostu gołodupcami.

Problem zacznie się w momencie, gdy tego miliarda złotych zabraknie w kraju nad Wisłą, a to może stać się już niebawem. Wówczas rząd będzie musiał skądś pozyskać te pieniądze i znając jego praktyki, sięgnie do kieszeni obywateli. Wszak Platforma Obywatelska dała się już poznać jako Ci, którzy nie mają problemu z nazywaniem siebie samych liberałami przy jednoczesnym podnoszeniu podatków.

Z kolei otwierając atlas i mapę Europy zobaczymy kraje, które już ustawiły się w kolejce za opisywanym bankrutem. Portugalia (już istnieje plan pożyczki na prawie 80 mld euro), Hiszpania, Irlandia. To kolejni chętni do zastrzyków gotówki, choć jeszcze nie tak bardzo zdesperowani. Czy im także, my Polacy, będziemy musieli rzucić groszem z Naszych zasobnych kieszeni, bo taką decyzję podejmie miłościwie Nam panująca Platforma Obywatelska? W Hiszpanii (ale nie tylko tam) istnieje tzw. pokolenie 1000 euro, czyli pokolenie ludzi zarabiających mniej więcej taką sumę w krajach strefy euro. To pokolenie charakteryzuje się tym, że na niewiele ich stać, ponieważ owe 1000 euro wystarcza im jedynie na bieżące potrzeby, przy założeniu iż kupować będą tylko najtańsze produkty i nic nie odłożą do skarpetki. Czyli w przełożeniu na nasze – życie od pierwszego do pierwszego.

Z tej okazji ja także wymyślę pewne określenie – rząd 1 miliarda złotych. Czyli rząd, który potrafi stworzyć plan całkowicie bez sensu, a który opiewa na taką właśnie kwotę. W ramach okrągłych sum możemy wyróżnić takie projekty jak pomoc finansowa dla Grecji (1 mld) czy laptop dla pierwszoklasisty, który już ma uczyć się obsługi komputera kiedy jeszcze nie potrafi dobrze czytać i pisać (także 1 mld). Do tego dorzucić można jeszcze stratę Skarbu Państwa, któremu duże firmy hazardowe dzięki tzw. jednorękim bandytom, nie płaciły podatków i w sumie orżnęły go na miliard złotych. Oczywiście już po antyhazardowej ofensywie Donalda Tuska.

Tak więc pierwszą plakietkę z napisem rząd 1 miliarda złotych przyznaję rządowi Platformy Obywatelskiej – ekipie, przy której prawie najszybciej rośnie dług publiczny, ale prawie najwolniej wprowadzane są reformy.

Autor: Marcin Rol

Komentarze są zamknięte