Świadek ze szkolnej ławy

Niezależna Gazeta Obywatelska1
Nigdy nie za wiele refleksji na temat niedawno beatyfikowanego Jana Pawła II. Z licznych książek i filmów można zgłębiać myśli i poznawać szczegóły życia tego wielkiego Polaka. Jednak zawsze niezastąpiony pozostanie kontakt z żywym świadkiem. Tu, na Śląsku posiadamy cenny skarb. Jest nim pan Eugeniusz Mróz – jeden z trzech żyjących kolegów szkolnych Jana Pawła II.

 

W 1938 roku maturę w wadowickim gimnazjum zdawało razem z Karolem Wojtyłą 42 uczniów. Pozostało ich tylko trzech – mieszkający od wojny w Opolu pan Eugeniusz Mróz, Stanisław Jura z Kętów i Jerzy Kluger – mieszkaniec Rzymu. Panowie ci utrzymują ze sobą stały kontakt. Są trzema ostatnimi świadkami szkolnego, a więc ważnego, okresu życia Karola Wojtyły. To właśnie w gimnazjum, pod troskliwą opieką pedagogów gruntował się filar jego dorosłego i świętego życia. Pan Eugeniusz, rówieśnik Papieża, mimo swoich 91 lat nadal chętnie dzieli się wspomnieniami związanymi ze sławnym kolegą. Niewielu mieszkańców Opola wie, że w ich mieście, nieopodal katedry żyje bliski świadek życia wyniesionego na ołtarze Błogosławionego Papieża. Ci nieliczni, co go znają, zapraszają go na różne spotkania. Ostatnie, miało miejsce na początku czerwca.

Pan Mróz podzielił się ze słuchaczami refleksjami z dnia beatyfikacji Jana Pawła II. Dzień 1 maja i dzień poprzedzający to wydarzenie, spędził w Wadowicach zaproszony przez władze miasta. Wybrał to miasto, mimo że miał zaproszenie na oficjalne uroczystości beatyfikacyjne w Rzymie. Wadowice zawsze przyjmują go z honorami. Mówił, że nie mógł opędzić się od dziennikarzy polskich i zagranicznych. Pokazywał dom, w którym kiedyś zamieszkiwał obok Karola Wojtyły. Żelazne poręcze schodów, po których zbiegali do szkoły stanowią świadectwo tamtych dni. Pan Eugeniusz z zainteresowaniem śledzi rozbudowę tej kamienicy, która stała się muzeum pamięci Ojca Świętego. Pan E. Mróz zawsze podkreśla, jak wielki wpływ na jego życie i wielu jego kolegów gimnazjalnych wywarła znajomość z Janem Pawłem II. Podkreśla duchowy wymiar tego wpływu i złości się, gdy pytania dotyczą błahych spraw, choćby przereklamowanych kremówek. Z ciast, Karol najbardziej lubił sernik, a nie kremówki. Opole, w którym pan E. Mróz mieszka i pracował jako radca prawny, zapomniało o swoim mieszkańcu. Na „uroczystości papieskie” zorganizowane w dniu 1 maja w ratuszu i w kościele zarówno władze miasta, jak i władze kościelne nie zaprosiły pana Eugeniusza. Nie uznano, żeby ten skromny emeryt mógł uświetnić te uroczystości.

Wadowickie Gimnazjum

Pan E. Mróz w opowieściach swoich zawsze dużo uwagi poświęca roli, jaką w wychowaniu jego pokolenia pełniła szkoła. Gimnazjum w Wadowicach ma wieloletnie tradycje. Zostało założone w 1866 r. W latach 1872-1880 uczniem tej szkoły był późniejszy abp Józef Bilczewski – beatyfikowany przez Jana Pawła II w 2001 r. i kanonizowany w 2005 r. przez Benedykta XVI. To jego staraniem papież Pius X w 1910 r. ustanowił Maryję Królową Korony Polskiej. Dopiero po I wojnie światowej patronem szkoły został jej założyciel – Marcin Wadowita – urodzony w XVII wieku w Wadowicach doktor Akademii Krakowskiej. Miał więc Karol Wojtyła zacnych poprzedników. W latach 30-tych trzykondygnacyjny gmach szkoły, choć wyglądał reprezentacyjnie, nie posiadał wielu wygód. Nie było w nim instalacji wodno–kanalizacyjnej. Wodę czerpano ze studni w podwórzu, a sale ogrzewano piecami kaflowymi. W każdej sali na podium stała katedra. Klasy były bardzo liczne – dochodziły nawet do 50 uczniów w jednej klasie. W tych warunkach Karol Wojtyła pobierał naukę przez 8 lat. Nasz rozmówca – pan

E. Mróz chodził do tej klasy przez cztery ostatnie lata po przeprowadzce z Limanowej, gdzie się urodził. Każdego dnia nauka rozpoczynała się modlitwą o godz. 8. Rok szkolny dzielił się nie na dwa, lecz na cztery okresy klasyfikacyjne, a skala ocen była odwrotna niż obecnie. Jedynka była najwyższą oceną.

Do szkoły chodziło się w mundurkach. Mundurek stanowiła granatowa dwurzędowa bluza ze srebrnymi guzikami z wyłożonym kołnierzykiem, biała koszula i grantowy krawat. W tym samym kolorze były spodnie i czapka „maciejówka”. Na prawym przedramieniu naszyta była tarcza. Dystynkcje poszczególnych klas były naszyte na patkach kołnierza. Mundurek ten uzupełniał dwurzędowy płaszcz. W niedziele miejscowi uczniowie uczęszczali na msze święte szkolne wspólnie ze swoimi wychowawcami. Po lewej stronie stały całymi klasami koleżanki z gimnazjum żeńskiego, a po prawej stronie chłopcy. Obowiązywał zwyczaj, żeby idąc do i ze szkoły wstąpić do kościoła. Żaden uczeń nie miał prawa szwendać się po ulicach po godzinie 21. O przestrzeganie regulaminu szkolnego dbali dyżurujący na ulicach profesorowie szkoły. Uczniowie sami dyscyplinowali się wiedząc, że za brak postępów w nauce i niepoprawne zachowanie czeka ich wyrzucenie ze szkoły.

Ważnym elementem wychowawczym były organizowane przez gimnazjum wycieczki turystyczno-krajoznawcze. W ramach nich chłopcy poznawali i przeszłość – m.in. zabytki Krakowa, i przyszłość np. na wycieczce do Soliny, gdzie w 1937 r. rozpoczęła się budowa zapory na Sole. Istotnym elementem wychowania były ćwiczenia i obozy w ramach tzw. przysposobienia wojskowego. Ćwiczenia prowadzone były przez kadrę stacjonującego w Wadowicach 12 Pułku Piechoty. Na pewno umiejętności , które nabyli w trakcie tych zajęć przydały się parę lat później, w czasie II wojny światowej. W wojnie obronnej we wrześniu 1939 r. brało udział dwudziestu dwóch szkolnych kolegów Karola Wojtyły. A w trakcie całej wojny poległo ich aż 10.

Trzej ostatni szkolni koledzy

Wadowice w latach 30-tych, czyli w okresie nauki Karola Wojtyły, były małym miasteczkiem liczącym ok. 8 tysięcy ludzi. Stacjonowała tu jednostka wojskowa i funkcjonowało aż 200 obiektów handlowo-usługowo-produkcyjnych. Miasto miało charakter urzędniczo-wojskowy. Obecność wojska kształtowała charakter dorosłych mieszkańców, a postawy młodzieży kształtowała szkoła. Większość uczniów była dziećmi inteligencji. Karol Wojtyła był synem emerytowanego oficera, pan Mróz – synem urzędnika, pan Jura – synem kupca, a pan Kluger był synem adwokata – przewodniczącego gminy żydowskiej. Łączyło ich umiłowanie Ojczyzny, choć każdy służył jej inaczej. Karol Wojtyła był aktorem konspiracyjnego Teatru Rapsodycznego, który działał w ramach konspiracyjnej organizacji narodowo-katolickiej „Unii”. E. Mróz walczył w AK niedaleko Mielca. Pan St. Jura należał do Samodzielnej Brygady Strzelców Podhalańskich. Walczył pod Tobrukiem. Później jako pilot służył w RAF. J. Kluger walczył w Armii Andersa i wziął udział w bitwie pod Monte Cassino.

To tylko mały rys z życiorysów szkolnych kolegów. Pan Eugeniusz wspomina, że każdy z uczniów był indywidualnością. Jednak „najlepszym z najlepszych” był „Lolek” – Karol Wojtyła. Był lingwistą, filozofem i artystą. Nasz rozmówca był mistrzem w grze na harmonijce ustnej – do tej pory świetnie sobie radzi na tym instrumencie. Pan Stanisław Jura uchodził w klasie za eleganta, a pan Jerzy Kluger wspomagał biedniejszych kolegów śniadaniem z teczki pełnej „żarcia”. Pan Eugeniusz zaznacza, że na każdym wspólnym zjeździe koleżeńskim, a odbywały się one najpierw co dziesięć lat, potem co pięć lat, Karol Wojtyła chętnie i z rozbawieniem wspominał szczegóły z gimnazjalnych lat. Wydarzenia szkolne i osobiste Karola Wojtyły ułożyły się w ciekawy ciąg dat. W 1938 r. była matura. W 1948 r. K. Wojtyła ukończył studia teologiczne w Rzymie uzyskując stopień doktora. W 1958 r. – został biskupem pomocniczym Archidiecezji Krakowskiej, a w 40. rocznicę zdania matury w 1978 r. Opatrzność powierzyła mu funkcję Głowy Kościoła.

Umieć pielęgnować i naśladować wzorce

Przy wejściu do wadowickiego gimnazjum wisiała inskrypcja rzymskiego poety Albiusa Tibullusa” będąca zachętą do nauki i dobrego życia: „To co czyste podoba się Najwyższemu, przybywajcie z szatą czystą i rękoma czystymi, czerpcie wodę ze źródła”. Oczywiście były to słowa napisane po łacinie, którą w tej szkole poznawał każdy uczeń. Obserwując upadek polskiej szkoły, serce ściska, bo niewiele szkół chce naśladować dobre i sprawdzone wzorce. Niewiele z nich ma szanse stać się wylęgarnią patriotów i geniuszów na wzór przedwojennych szkół – choćby gimnazjum w Wadowicach, czy liceum w Krzemieńcu. Wadowice dały dwóch świętych kapłanów, a Krzemieniec dał mistrzów słowa – Juliusza Słowackiego i Józefa Korzeniowskiego. Polskie szkoły nie mają ambicji kształcić i wychowywać żołnierzy dla polskości. Produkują najemników. Czy zatem należy już organizować tajne komplety?

Autor: Marcin Keller

Komentarze są zamknięte