Generał broni Tadeusz Jordan Rozwadowski (1866-1928) – z armii Habsburgów do Polskiego Wojska*

Niezależna Gazeta Obywatelska1

Tadeusz Jordan Rozwadowski był jednym z najwybitniejszych generałów w dziejach Polski. Z uwagi na nieprzeciętny talent strategiczny, czasami zestawiano go z gen. Ignacym Prądzyńskim, natomiast mistrzowskie dowodzenie artylerią w wielu bitwach skłaniało do porównań z gen. Józefem Bemem. Rozwadowski przyszedł na świat 20 maja 1866 r. w Babinie pod Kałuszem, w ziemiańskiej rodzinie o tradycjach patriotycznych i powstańczych. Jego ojciec Tomisław był oficerem armii austriackiej i powstańcem styczniowym.

W kolejnych insurekcjach narodowych brali udział także jego dalsi przodkowie. Dziad Wiktor Leander uczestniczył w Powstaniu Listopadowym, pradziad płk Kazimierz Rozwadowski – współorganizator słynnego 8. Pułku Ułanów – walczył natomiast w Powstaniu Kościuszkowskim i w wojnach okresu Księstwa Warszawskiego.  W kolejnych powstaniach oraz wojnach o niepodległość i granice Polski przedstawiciele tego rodu, rzecz bez precedensu, trzynaście razy odznaczani byli orderem Virtuti Militari.

Zgodnie z ziemiańska tradycją Rozwadowski rozpoczął naukę szkolną od prywatnych lekcji w rodzinnym dworze w Honiatyniu. Później, w latach 1878 – 1880,  uczęszczał do prywatnego gimnazjum we Lwowie. W tym czasie mieszkał wraz z matką Melanią Rozwadowską i braćmi Wiktorem oraz Samuelem w mieście nad Pełtwią w domu przy ul. Pańskiej 19.

Po ukończeniu gimnazjum, w zgodzie z rodzinną tradycją, młody Rozwadowski został wysłany do szkół wojskowych. O wyboru szkoły zadecydował Tomisław Rozwadowski, który, pod wpływem doświadczeń z Powstania Styczniowego, uważał że wykształceni oficerowie mogą kiedyś przydać się Polsce. Liberalne stosunki panujące w habsburskiej monarchii umożliwiły przyszłemu organizatorowi polskiego sztabu zdobycie wykształcenia wojskowego na najwyższym ówczesnym poziomie. Szansę tę wykorzystał Rozwadowski w stu procentach. Jego zdolności zostały dość wcześnie zauważone przez przełożonych, toteż młody oficer, obok praktyki liniowej, został wyznaczony do zadań dyplomatycznych m.in. jako attaché wojskowy w Bukareszcie.

Związany przez wiele lat z obcą formacją, przebywający z dala od rodzinnych stron, nie uległ Rozwadowski germanizacji. Przyczyniło się do tego zarówno patriotyczne wychowanie wyniesione z domu, jak i silne więzi łączące go z rodziną zamieszkała w Małopolsce. Tutaj także w 1894 r. Tadeusz ożenił się z Marią hrabianką Komorowską (1867-1940) – córką Franciszka i Eleonory z Rulikowskich.  Ślub odbył się 29 września w kaplicy arcybiskupiej we Lwowie, natomiast wesele w pałacu należącym do krewnych panny młodej w miejscowości Glinna. Warto wspomnieć, że, w pobliskim majątku Chorobrów na świat przyszedł Tadeusz Komorowski – siostrzeniec Rozwadowskiego. Za radą wuja – wówczas już generała armii austriackiej – Komorowski został posłany także do szkół wojskowych, a zwieńczeniem jego kariery po latach była funkcja komendanta Armii Krajowej, którą objął jako gen. „Bór”.

Systematyczne wizyty Rozwadowskiego w Małopolsce spowodowane były także jego działalnością w rodzinnej organizacji. W 1897 r. powstał Związek Rodziny Jordan-Rozwadowskich założony przez najwybitniejszych przedstawicieli rodu w celu podtrzymania więzi rodzinnych oraz wzajemnej pomocy finansowej. Na czele Związku stanęli Tadeusz Rozwadowski oraz jego brat stryjeczny dr Jan Emanuel Rozwadowski (w późniejszym czasie współpracownik Romana Dmowskiego i sekretarz Komitetu Narodowego Polskiego we Francji). Szczególnym powodzeniem cieszyły się zwłaszcza wielkie zjazdy urządzane przez Związek na Trzech Króli, które z reguły organizowano we Lwowie. Po obradach Walnego Zgromadzenia urządzano wówczas w kasynie narodowym składkowe kolacje, w których uczestniczyli także liczni goście spoza organizacji. Uczty te, zakrapiane szlachetnymi trunkami, kończyły się zazwyczaj brydżem, w którego grano „do późnej nocy lub do ostatniego pociągu” – jak zanotował w swym diariuszu uczestnik biesiad i kuzyn generała – płk Adam Jordan Rozwadowski.

W 1907 r. płk Rozwadowski powrócił do Galicji gdzie dowodził początkowo pułkiem artylerii w Stanisławowie, a od 1912 r. 12. brygady artylerii w Krakowie. W następnym roku Rozwadowski został mianowany generałem brygady (Generalmajor) i najprawdopodobniej był jedynym w tym czasie generałem – Polakiem w służbie austriackiej, który współpracował z ruchem strzeleckim, starając się wspierać przyszłych legionistów w zakresie wyszkolenia i uzbrojenia. W tym czasie generał utrzymywał kontakty m.in. z Władysławem Studnickim, Władysławem Sikorskim, Marianem Żegota-Januszajtisem, Józefem Hallerem oraz Józefem Piłsudskim.

Po wybuchu I wojny światowej gen. Rozwadowski dowodził kolejno: austriacką 12. Brygadą Artylerii Polowej, 12. Dywizją Piechoty, 43. Dywizją Piechoty oraz, przejściowo, grupą armii. Za czyny wojenne (akcję bojową pod Opolem Lubelskim) został odznaczony Orderem Wojskowym Marii Teresy – najwyższym odznaczeniem nadawanym w armii Habsburgów. W swych pamiętnikach wspominał jednak z największą dumą sukces z jakim zakończyła się operacja odbicia Lwowa z rąk rosyjskich 22 czerwca 1915 r. O powodzeniu tej akcji zadecydowało uderzenie, zorganizowanego przez niego, specjalnego oddziału samochodowego, który zajął dworzec Podzamcze. Moment ten gen. Rozwadowski zanotował w swych pamiętnikach z wielkim wzruszeniem, wszak to był: „kochany Lwów, ostoja polskości na kresach, umiłowana przeze mnie od dzieciństwa stolica (…) rodzinnej ziemi wschodnio-małopolskiej, do której powracałem teraz z radością i tęsknotą…”.

Mimo tych sukcesów Rozwadowski opuścił, w końcu 1915 r., szeregi wojska austriackiego, gdyż nie mógł się pogodzić ze złym traktowaniem ludności kresowej zarówno Polaków jak i Ukraińców, przez austriackie władze wojskowe. Po przejściu na wymuszoną emeryturę przebywał na przemian we Lwowie (mieszkanie przy ul. Badenich 5) i Krakowie ściśle współpracując ze środowiskami dążącymi do rozbudowy Legionów Polskich. Stały kontakt utrzymywał z prezesem Naczelnego Komitetu Narodowego – prof. Władysławem Jaworskim oraz rezydującym w Piotrkowie szefem Departamentu Wojskowego NKN – płk. Władysławem Sikorskim.

Od 1917 r. generał związany był z Radą Regencyjną, z polecenia której objął, w październiku 1918 r., stanowisko szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Jako pierwszy szef sztabu, odegrał wielką i niedocenioną rolę, kładąc podwaliny pod budowę centralnych władz wojskowych, a także organizując zalążki poszczególnych rodzajów broni. W pracy tej mógł liczyć na pomoc tak wybitnych dowódców jak ppłk Włodzimierz Ostoja Zagórski, płk Jan Wroczyński oraz płk Henryk Minkiewicz.

Po zajęciu Lwowa przez Ukraińców 1 listopada 1918 r. był też pierwszym organizatorem odsieczy dla kresowego grodu. W pierwszych dniach listopada gen. Rozwadowski opracował plan pomocy dla kresowego miasta. Odsiecz dla walczących lwowian miała przyjść z dwóch stron: z północy, od strony Lublina przez Rawę Ruską i z zachodu od Krakowa przez Przemyśl. Ze względów politycznych do Lwowa dotarły, w wyznaczonym terminie, jedynie oddziały z Małopolski Zachodniej zorganizowane przez gen. Bolesława Roję.

Po powrocie Komendanta Józefa Piłsudskiego z Magdeburga Rozwadowski zrezygnował z zajmowanego stanowiska i przyjął, 17 listopada 1918 r., dowództwo nad tworzoną Armią „Wschód” – walczącą z Ukraińcami o Lwów i Małopolskę Wschodnią. Działalność generała na tym terenie miała szczególny charakter. Początkowo głównodowodzący Armią „Wschód” musiał przekształcić niezdyscyplinowane i nierówne pod względem liczebnym oddziały ochotnicze w jednostki regularnego wojska. W tym celu oddziały tworzące linię obrony Lwowa, pod dowództwem ppłk. Czesława Mączyńskiego, podzielono na odcinki posiadające własną rezerwę; zaś jednostki odsieczy, pod dowództwem ppłk. Karaszewicza-Tokarzewskiego, pozostawiono jako odwód Dowództwa „Wschód”. Jednocześnie generał osobiście nadzorował szkolenie i organizację oddziałów Armii „Wschód”, rozlokowanych w terenie.

W pracy tej stopniowo odciążali go dowódcy mianowani na poszczególne fronty: gen. Józef Leśniewski (Lwów), gen. Zygmunt Zieliński (Przemyśl) i płk. Henryk Minkiewicz (Chyrów). Oficerowie ci podjęli aktywną działalność bojową, dokonując jednocześnie podziału na odcinki oraz reorganizując obsady poszczególnych jednostek. Należy dodać, że proces ten nie był jednorazowy, gdyż napływające drobne uzupełnienia składały się przeważnie z niewyszkolonego rekruta.

Ponieważ siły polskie były zbyt słabe aby pokonać wojska przeciwnika generał skupił się przede wszystkim na obronie samego Lwowa i ochronie linii kolejowej łączącej stolicę Galicji z Przemyślem. W wojnie tej wybitną rolę odegrały też pociągi pancerne, ochraniające szlaki kolejowe, z najbardziej zagrożoną linią Przemyśl-Lwów, oraz konwojujące pociągi towarowe i sanitarne. Pewnym novum było użycie przez gen. Rozwadowskiego pociągów pancernych w akcjach zaczepnych, w głąb pozycji nieprzyjacielskich. Szczególnym zaskoczeniem dla Ukraińców był wypad polskiego pociągu ze Lwowa w kierunku na Stryj.

Mimo wielokrotnej przewagi wroga, trudnych zimowych warunków bojowych oraz ciągłych ataków ze strony polityków, którzy zarzucali Rozwadowskiemu brak energii w walce z wrogiem, generał nie tracił optymizmu oraz wiary w ostateczne zwycięstwo starając się wytrwać do czasu przybycia odsieczy. Dowodzą tego liczne relacje, np.: przebywający wówczas we Lwowie kpt. amerykańskiego lotnictwa Merian Cooper wspominał po latach: „Chociaż sława generała Rozwadowskiego zapisaną zostanie w roczniki wojskowe za jego pracę – jako szefa w Głównym Sztabie podczas walk z bolszewikami pod Warszawą – to uważam, że zasłużył on na większą chwałę, jako obrońca Lwowa. (…) Pomimo, że wszystko było przeciwko niemu, gen. Rozwadowski nie poddał się, a nawet hańbił tych, którzy chcieli się poddać i opuścić miasto” (M. Cooper, Faunt-le-Roy i jego eskadra w Polsce. Dzieje Eskadry Kościuszki, Chicago, br., s. 59-60.). Postawa generała przyjmowana była z entuzjazmem przez lwowian, a jego publiczne pojawienia się, np.: w teatrze, powodowały spontaniczne owacje. Ppor. Göst Melin, Szwed walczący po stronie polskiej, z uznaniem natomiast wyrażał się o wizytach generała w okopach wśród prostych żołnierzy. Natomiast szef sztabu Armii „Wschód” – płk Franciszek Kleeberg (we wrześniu 1939 r. – dowódca SGO „Polesie”) wysoko oceniał intuicję wojskową bohatera artykułu wspominając po latach: „Niczym nigdy nie dał się zaskoczyć. Odgadywał myśli nieprzyjaciela, zawsze wiedział, co zrobi…”.

Dzięki postawie Rozwadowskiego oraz podległych mu żołnierzy i prostych lwowian, miasto zostało utrzymane. W marcu 1919 r. do Lwowa dotarły oddziały odsieczy dowodzone przez gen. Wacława Iwaszkiewicza. Zwycięstwo to miało nieoczekiwane skutki dla głównodowodzącego wojskami galicyjskimi. W Gródku gen. Rozwadowski otrzymał z rąk dowódcy odsieczy rozkaz przeniesienia na stanowisko szefa Polskiej Misji Wojskowej w Paryżu – wynik zakulisowych działań niechętnych mu polityków. Poleceniu temu niezwłocznie się podporządkował, zdając swą komendę. W raporcie do Piłsudskiego generał pisał natomiast, że opuszcza swe stanowisko „w czasie, gdy nadeszłe wydatne posiłki podjęcie korzystniejszej akcji naszej umożliwić powinny, to znów pociesza mnie przeświadczenie, że wytrzymując do ostatka, tak nad Wereszycą, jak i pod Lwowem, miałem możność ponownego szczęśliwego zażegnania już trudnej nadzwyczaj sytuacji. Pełniłem wedle sił i możności moje zadanie w tak specjalnie trudnych warunkach, że nie mogłem wszystkich zadowolić i dlatego wiele skarg na siebie ściągnąć musiałem”. W ręce nowego dowódcy Rozwadowski przekazał sformowane przez siebie oddziały liczące: 42 baony piechoty, 14 szwadronów kawalerii oraz 34 baterie artylerii.

Odchodzący dowódca był owacyjnie żegnany przez mieszkańców Lwowa i żołnierzy swej armii. Prof. Kazimierz Twardowski komentował ten fakt w swym dzienniku: „Odchodzi stąd w nim człowiek ogromnych dla Lwowa i tej części kraju tutaj zasług, przez ogół, zdaje się, niedocenianych. Dokazywał cudów, broniąc Lwowa od 25 XI 1918 w najcięższych warunkach, nie mając przez długi czas należytego poparcia z Warszawy. Kto wie, czy jego odejście nie jest przykładem tego, co się nazywa promeveatur ut amoveatur…” (K. Twardowski, Dzienniki, t. I, Warszawa-Toruń 1997, s. 93)

W następnych miesiącach generał pełnił funkcję szefa Polskiej Misji Wojskowej w Paryżu. Samodzielnym jego projektem był wówczas pomysł utworzenia Legionu Amerykańskiego przy polskiej armii. W wyniku częściowej realizacji tych zamierzeń sformowano, z pomocą Meriana Coopera, symboliczną polsko-amerykańską Eskadrę im. Kościuszki. Eskadra ta przyczyniła się do odparcia bolszewickich wojsk Frontu Południowo, których zamiarem było zajęcie Lwowa w 1920 r. Należy wspomnieć, iż wdzięczni Polacy ufundowali pomnik ku czci poległych lotników amerykańskich, który do II wojny światowej stał na Cmentarzu Obrońców Lwowa.

W krytycznym momencie wojny polsko – bolszewickiej Rozwadowski ponownie stanął na czele Sztabu Generalnego (od 22 lipca 1920 r. do 31 marca 1921 r.). W tym czasie był głównym architektem planów bitwy warszawskiej, oraz dowódcą wojsk walczących w obronie Warszawy i na północy Polski. Wbrew radom francuskiego doradcy – gen. Maxime’a Weyganda, który proponował skrócenie frontu i wycofanie sił polskich z Małopolski Wschodniej, Rozwadowski nie dopuścił do oddania bolszewikom Lwowa, gdyż uważał, iż pozostawione tam wojska polskie zwiążą siły sowieckiego Frontu Południowo-Zachodniego.

Po zakończeniu wojny polsko-bolszewickiej gen. Tadeusz Rozwadowski objął stanowisko Generalnego Inspektora Jazdy. Jego głównym zadaniem, któremu poświęcił się z wielkim oddaniem było podnoszenie sprawności  polskiej kawalerii oraz kształceniu kadry dowódczej tej broni. W 1924 r. współtworzył też wielką reformę zmieniającą strukturę oraz modernizującą uzbrojenie kawalerii. W tym względzie ściśle współpracował z gen. Władysławem Sikorskim, gen. Stanisławem Hallerem i gen. Stanisławem Szeptyckim. Warto wspomnieć, że I oficerem sztabu w Generalnym Inspektoracie Jazdy był płk Władysław Anders.

Generał nie zapomniał także o swych byłych podkomendnych, którzy zasłużyli się w obronie Lwowa, uparcie też domagał się wskrzeszenia starego polskiego odznaczenia jakim był order Virtuti Militari. W kwietniu 1921 r. Naczelny Wódz przyznał gen. Rozwadowskiemu, za kampanię lwowską, 10 orderów Virtuti Militari do rozdzielenia między jego żołnierzy, natomiast gen. Iwaszkiewicz, również za walki na froncie ukraińskim, otrzymał 14 orderów. 17 kwietnia 1920 r. we Lwowie pod pomnikiem Mickiewicza odbyła się uroczystość, podczas której Rozwadowski udekorował kawalerów Virtuti Militari. Na początku generała odczytał nazwiska tych odznaczonych, którzy polegli: Kazimierza Boguckiego, Iwa Skałkowskiego, Józefa Mazanowskiego, Henryka Dobranickiego, Stanisława Grabskiego, Wiktora Kamieńskiego, Andrzeja Battaglię, Henryka Plater-Zyberga, Michała Dziewanowskiego, Franciszka Grzybowskiego oraz Wilhelma Wyrwińskiego. Następnie były dowódca Armii „Wschód” przystąpił do dekoracji obrońców Lwowa, którzy przeżyli. Wśród odznaczonych znaleźli się: bryg. Czesław Mączyński, płk Walery Maryański, płk Izydor Modelski, płk Michał Tokarzewski-Karaszewicz, gen. Stanisław Haller, płk Władysław Rozwadowski, płk Zarzycki, Michał Cieński, Adam Bieńkowski, Roman Rogoziński, Konstanty Dzieduszycki i Teofil Wiszniewski. W tym dniu gen. Rozwadowski odznaczył ponadto Krzyżem Walecznych około tysiąca żołnierzy i oficerów. W następnym miesiącu Generalny Inspektor Jazdy, z rozkazu marsz. Piłsudskiego, objął kierownictwo specjalnej komisji zajmującej się dodatkowym doborem kandydatów do VM spośród obrońców Lwowa. Tym razem komisja podlegająca generałowi miała wytypować 120 dalszych kawalerów tego orderu.

Obok działalności wojskowej Rozwadowski był aktywny także na polu gospodarczym. Czynnie wspierał rozbudowę przemysłu soli potasowych w Małopolsce Wschodniej (kopalnie w Kałuszu i Stebniku) oraz zabiegał, aby przedsiębiorstwo Towarzystwa Eksploatacji Soli Potasowych nie zostało wykupione przez obcy kapitał. Działalność tę uważał za przedłużenie walki o niepodległość Polski, zwłaszcza w sytuacji wojny gospodarczej z Niemcami.

Wrażliwy na los zdemobilizowanych żołnierzy, pragnął Rozwadowski zapewnić im byt, organizując spółdzielnię wojskową „Zrzeszenie Pracy”, w co zaangażował własny kapitał. Niestety, na tym polu poniósł najdotkliwszą klęskę, tracąc cały majątek. Powodem takiego obrotu spraw była niesprzyjająca koniunktura gospodarcza oraz nieuczciwość wspólników, którym generał, zdaniem współczesnych, nie powinien był zaufać.

Z armii austriackiej wyniósł Rozwadowski takie cnoty wojskowe jak karność oraz wierność złożonej przysiędze, a ponadto legalizm i przywiązanie do demokratycznych norm, jakie panowały w habsburskiej monarchii. Z tych powodów był wierny zasadzie apolityczności wojska i przeciwnikiem uprzywilejowania jakiejkolwiek grupy oficerów niezależnie czy byli to legioniści, czy też żołnierze pochodzący z armii zaborców. Z tych samych względów generał stronił od tworzenia upolitycznionych związków kombatanckich, jakimi otaczali się: Józef Piłsudski, Józef Haller oraz Józef Dowbor-Muśnicki.

W maju 1926 r. gen. Rozwadowski, wierny złożonej przysiędze, stanął na czele wojsk rządowych walczących przeciw oddziałom marsz. Piłsudskiego. Po zamachu majowym był niewinnie więziony, do maja 1927 r., pod zarzutami nadużyć finansowych, których władze nigdy nie udowodniły. Ponad roczne więzienie, a być może także trucizna, zrujnowały zdrowie generała i przyczyniły się do śmiertelnej choroby. Ostatnie miesiące życia spędził w szpitalu wojskowym we Lwowie oraz lecząc się nad morzem w swej willi w Jastrzębiej Górze. Zmarł 18 października 1928 r. o godzinie pierwszej minut 40 po południu, w lecznicy św. Józefa przy ul. Hożej w Warszawie. Zgodnie ze swą wolą generał został pochowany na Cmentarzu Obrońców Lwowa pośród mogił swych żołnierzy.

Uroczystości pogrzebowe we Lwowie rozpoczęły się w poniedziałek 22 października o 10 rano. Termin poranny został wymuszony przez władze państwowe, w ten sposób chciano utrudnić udział w pogrzebie wszystkim pracującym. Nabożeństwo żałobne odprawił w kościele o.o. Bernardynów, ks. abp metropolita Bolesław Twardowski, po czym trumna generała spoczęła na lawecie armatniej. O godzinie 11 wyruszył kondukt żałobny prowadzony przez księży arcybiskupów Teodorowicza i  Twardowskiego oraz biskupa sufragana Franciszka Lisowskiego w otoczeniu duchowieństwa. Za trumną postępowali bliscy generała z żoną Marią na czele. Dalej szli nieliczni, zważywszy na rangę i zasługi zmarłego, oficjalni przedstawiciele władz wojskowych: inspektor armii gen. Mieczysław Norwid-Neugebauer i dowódca OK nr VI – gen. Bolesław Popowicz. Zabrakło obecnego w takich chwilach ministra spraw wojskowych i szefa Sztabu Generalnego. Dowódcom towarzyszyła orkiestra 14. pułku ułanów. Olbrzymi kondukt utworzony przez delegacje weteranów oraz związki cywilne, w tym hallerczyków, członków Związku Obrońców Lwowa, kapitułę „Orląt” oraz zwykłych lwowian podążył ulicą Kochanowskiego i Piłsudskiego na cmentarz Obrońców Lwowa. Nastrój powagi potęgował fakt zbliżających się obchodów 10 rocznicy listopadowej odsieczy Lwowa. Od wrót lwowskiego panteonu aż po miejsce ostatecznego spoczynku trumnę na swych barkach ponieśli usunięci z armii generałowie: Stanisław Haller, Roman Żaba, Robert Lamezan de Salinis, Walery Maryański, Franciszek Meraviglia-Crivelli oraz Filip Siarkiewicz.

Nad grobem zmarłego wstrząsającą mowę wygłosił kapelan legionowy – ks. Józef Panaś. „Był to prawdziwie chrześcijański, wielki Wódz, który umiał zwyciężać bez podniesienia się w pychę i bez pastwienia się nad pokonanym przeciwnikiem, a gdy poniósł klęskę, poniósł ją nie tylko bez upodlenia się, ale nawet bez chęci zemsty i nienawiści do chwilowego zwycięzcy” – głosił ksiądz legionista. Jego słowa docierały jednak do nielicznych, bowiem – jak wspomina Felicja Brochwicz Żeromska – „Na cmentarzu również: przedstawiciele władzy (Policji? dwójki?) krzątali się pilnie, ogłaszając, że do grobu ma dostęp tylko rodzina”. Obok kapelana Legionów przemawiali również: wiceprezydent Lwowa Zdzisław Stahl oraz Aleksander Skrzyński. Doczesne szczątki dowódcy Armii „Wschód” spoczęły obok grobu jego podkomendnego gen. Thullie, bowiem na cmentarzu nie ukończono jeszcze katakumb.

W czasie pogrzebu doszło do bulwersującego incydentu. W imieniu Związku Obrońców Lwowa miał również wygłosić mowę prezes dr Antoni Nowak-Przygodzki, do czego jednak nie doszło. Działający bez porozumienia z rodziną Zdzisław Stahl powiadomił dr. Nowaka, że krewni nie życzą sobie jego wystąpienia. Fakt ten szeroko komentowano w prasie, a u jego podstaw leżały względy polityczne, prezes ZOL był bowiem uważany za sympatyka ówczesnych władz państwowych. Akt ten był sprzeczny z poglądami zmarłego, który wielokrotnie wzywał, by nie czynić z jego sprawy terenu akcji politycznych.

Już w parę tygodni po śmierci gen. Rozwadowskiego powstała myśl uczczenia jego pamięci poprzez wydanie swoistej księgi pamiątkowej. Cel ten zmaterializował się już w rok później w postaci zbiorowej publikacji pt.: „Generał Rozwadowski”. Na fali tego sukcesu podjęto z kolei inicjatywę wzniesienia pomnika upamiętniającego czyny pierwszego szefa sztabu. W tym celu zawiązano Centralny Komitet Wykonawczy Budowy Pomnika gen. Tadeusza Rozwadowskiego w Krakowie z gen. Franciszkiem Latinikiem na czele. Podobny komitet, początkowo pod przewodnictwem dr. Adama Głażewskiego, powstał także we Lwowie.

Kryzys gospodarczy lat trzydziestych i przeszkody czynione przez sanację oraz spory w łonie samych komitetów ciągle odsuwały termin budowy monumentu. Ostatecznie akcja pomnikowa zakończyła się w podwawelskim grodzie połowicznym sukcesem. W 1937 r. odsłonięto jedynie epitafium ku czci generała w kościele O.O. Kapucynów. Miejsce to wybrano ze względu na sprzeciw władz konserwatorskich, które pod naciskiem wojewody, nie zgodziły się na wmurowanie pamiątkowej płaskorzeźby w ścianę Kościoła Mariackiego.

Znacznie więcej energii w tym względzie wykazali, wdzięczni generałowi, lwowianie na czele z gen. Walerym Maryańskim i prof. Adamem Sołowijem (słynny lwowski ginekolog zamordowany w 1941 r. przez Niemców). W 1935 r. komitet lwowski, doprowadził do odsłonięcia pomnika gen. Rozwadowskiego na Cmentarzu Obrońców Lwowa. Sukcesem zakończyły się także starania komitetu o nazwanie części ul. Zielonej imieniem generała. Stosowną uchwałę w tej sprawie przyjął 21 listopada 1938 r., w 20 rocznicę odsieczy Lwowa, prezydent miasta Stanisław Ostrowski. Warto wspomnieć, że prezydent Ostrowski, chcąc zneutralizować ewentualne protesty władz państwowych, użył sprytnego wybiegu i tą samą decyzją nazwał inną lwowską ulicę imieniem Ignacego Mościckiego.

Pamięć o generale uczczono także otwierając na trzecim piętrze Muzeum Historycznego Miasta Lwowa osobną wystawę związaną z obroną Lwowa. W muzeum tym, jak pisał prof. Adam Sołowij „najpiękniejsze miejsce i najładniej z wszystkich ozdobione różnymi prawdziwie pięknymi przedmiotami” poświęcono gen. Tadeuszowi Rozwadowskiemu. Zgromadzone po generale pamiątki zostały podarowane miastu przez krewnych i znajomych zmarłego; niestety, we wrześniu 1939 r., eksponaty te zostały zrabowane przez żołnierzy Armii Czerwonej.

Nowe, komunistyczne władze, rządzące Polską po II wojnie światowej, także były negatywnie nastawione do postaci generała. Wprawdzie jego konflikt z marszałkiem Piłsudskim próbowano rozgrywać propagandowo, ale udział Rozwadowskiego w zmaganiach o Lwów, a następnie w wojnie polsko – bolszewickiej, dyskwalifikował go jako kandydata na bohatera narodowego. Z tych samych powodów imię generała zostało wymazane ze szkolnych podręczników, a jego nazwiska próżno by szukać wśród patronów ulic okresu Polski Ludowej. Stan ten zaczął się bardzo powoli zmieniać dopiero po 1989 r.

Dziś nazwisko Rozwadowskiego stopniowo powraca na karty książek historycznych; a w nielicznych miastach, głównie na południu Polski, pojawiają się ulice, których patronem jest pierwszy szef Sztabu Generalnego odrodzonego w 1918 r. Wojska Polskiego. W stolicy postać generała uczczono natomiast w miejscu szczególnym – poświęcone mu epitafium wmurowano w ścianę Kościoła Świętego Ciała pod wezwaniem Matki Boskiej Zwycięskiej na Kamionku – świątyni, która powstała jako wotum po zwycięstwie 1920 r. Płaskorzeźbę  ufundowało Stowarzyszenie Rodziny Jordan Rozwadowskich, a uroczystościom patronował osobiście śp. ks. bp Zbigniew Kraszewski – kapelan AK. W odsłonięciu epitafium w 1994 r. uczestniczyły liczne delegacje, na czele z przedstawicielami Światowego Związku Armii Krajowej oraz ostatnimi weteranami wojny polsko-bolszewickiej. W uroczystościach, podobnie jak w roku 1928, zabrało przedstawicieli władz państwowych oraz najwyższych władz wojskowych…

Autor: dr Mariusz Patelski, Uniwersytet Opolski

*Tekst ukazał się w zbiorze: Twórcy Polski Niepodległej, oprac. Jan Engelgard, Andrzej Stawarz, Wiesław L. Ząbek. – Warszawa : Muzeum Niepodległości w Warszawie, 2008

Komentarze są zamknięte