Operacja „Lawina” – prowokacja UB: Zbrodnia bez kary – część V /koniec cyklu/

Niezależna Gazeta Obywatelska

Przebieg transportów oraz bezpośrednie okoliczności zabójstwa członków zgrupowania „Bartka” nadal pozostają nieznane. Pewny jest jedynie fakt, że na Śląsku Opolskim doszło do zamordowania, według szacunkowych danych, co najmniej stu osób. Dotychczasowe ustalenia wskazują na dwa domniemane miejsca masowych mordów żołnierzy „Bartka”, znajdujące się na Opolszczyźnie: okolice tzw. zameczku Hubertus, położonego między miejscowościami Dąbrówka i Barut (obecnie na granicy powiatów gliwickiego i strzeleckiego) oraz okolice Łambinowic (obecnie powiat nyski)[1].

Nie można wykluczyć, że tych miejsc mogło być jednak więcej. Na przykład w okolicach Dąbrówki w okolicach Toszka, gdzie w pobliskim lesie był barak, do którego organa bezpieczeństwa miały samochodami przywieźć dwa transporty żołnierzy w polskich mundurach. Wiadomo, że jeden z transportów pochodził z kierunku Bielska. Kiedy barak został zapełniony ludźmi, miano go wysadzić w powietrze. Za tym faktem przemawia, okoliczność że „Bartek” po amnestii, wiosną 1947 roku, jeździł w rejon Toszka poszukując informacji na temat zaginionych żołnierzach z VII Okręgu NSZ, którymi dowodził[2].

W pobliżu zameczku Hubertus okoliczni mieszkańcy zauważyli nadjeżdżające w nocy 25 na 26 września 1946 roku auta, a rano ogromny wybuch. Słychać było strzały i krzyki, ale teren był otoczony przez siły bezpieczeństwa kilka dni. Gdy obstawa wyjechała, odnajdywali w tym miejscu strzępy ciał. Gajowym był tu znajomy „Bartka” z okolic Bielska i to on go zawiadomił o zdarzeniu. Henryk Flame przyjechał do Hubertusa po amnestii w 1947 roku. Jak relacjonowała Anna Czorny-Szwede „Anuszka”, która mu towarzyszyła, „Bartek” poszedł z gajowym w głąb lasu i nie było go kilkadziesiąt minut. Gdy wrócił, był wstrząśnięty.

Za w pełni wiarygodne informacje nie mogą uchodzić zeznania jednego z funkcjonariuszy UB Jana Fryderyka Zielińskiego, w 1946 r. referenta PUBP w Cieszynie, który miał być bezpośrednim, chociaż jak twierdził w późniejszych zeznaniach, biernym obserwatorem eksterminacji żołnierzy, dokonanej rzekomo przez grupę UB i kilkudziesięciu Rosjan. Nieznany jest żaden dokument władz bezpieczeństwa opisujący faktyczny przebieg akcji.

Z zeznań przez niego złożonych wynika, że był świadkiem egzekucji około 69 członków NSZ ze zgrupowania „Bartka”, których przywieziono z terenów Podbeskidzia dwoma samochodami Ministerstwa Górnictwa w okolice Łambinowic (woj. opolskie) w pobliże znajdującego się tam wówczas poniemieckiego lotniska wojskowego. Przywiezionych ludzi „Bartka” umieszczono w bliżej nieustalonym budynku (określanym przez świadka jako budynek z nieotynkowanej cegły) na terenie posiadłości ziemskiej. Przed przyjazdem samochodów lekarz z polikliniki na etacie UB wstrzykiwał do butelek z wódką środek odurzający. Następnie tak przygotowany alkohol podano przywiezionym członkom NSZ, po czym następnego dnia rano do budynku, w którym oni spali wrzucono granaty ogłuszające. Następnie ogłuszonych członków NSZ rozbierano, prowadzono nad wykopany wcześniej dół i tam, w okrutny sposób, strzałem w tył głowy pozbawiano ich życia.

W dalszej kolejności do dołów ze zwłokami zastrzelonych wrzucono tabliczki identyfikacyjne żołnierzy radzieckich i polskich w ilości odpowiadającej ilości ciał. Egzekucji mieli dokonywać Rosjanie, a będący na miejscu funkcjonariusze UB stanowili jedynie obstawę terenu. Ponadto z treści zeznań J. Zielińskiego wynika, iż z opowiadań kolegów dowiedział się, że następna grupa żołnierzy NSZ ze zgrupowania „Bartka” została zamordowana w ten sposób, iż umieszczono ich w uprzednio zaminowanym baraku, który wysadzono w powietrze.

Z wszystkich transportów prawdopodobnie ocalał zaledwie jeden członek zgrupowania, Andrzej Bujak ps. „Jędrek”. Według jego relacji uczestnicy wyjazdu na punkcie przeładunkowym umieszczeni zostali w jakimś budynku (myśliwskim zameczku lub poniemieckiej szkole) w pobliżu lasu nad jeziorem. Atak nastąpił w nocy, po kolacji suto zakrapianej alkoholem. Do pomieszczeń najpierw wrzucono granaty, następnie wywiązała się strzelanina, podczas której dobito rannych. W ten sposób mógł być wymordowany jeden z trzech transportów[3].

W ten mniej więcej sposób został unicestwiony gros sił zgrupowania „Bartka”, które już do końca swojej działalności nie odzyskało sprawności bojowej z przed okresu ubeckich transportów. Od tej chwili rozpoczął się czas powolnej agonii zgrupowana „Bartka”.

 Autor: Tomasz Greniuch

Wszystkie odcinki Operacja „Lawina” tutaj



[1] Likwidacja zgrupowania NSZ Henryka Flamego „Bartka” w 1946 roku…, ss. 125-126.

[2] Na tropie „Bartka” i  jego ludzi…

[3] Likwidacja zgrupowania NSZ Henryka Flamego „Bartka” w 1946 roku…, ss. 125-128.

 

Komentarze są zamknięte