Na beczce prochu

Niezależna Gazeta Obywatelska8

„Ślązacy powracali do swych domów z doświadczeniami wojennymi, które nabyli w obcych krajach (…)  Wzrosła świadomość, że nadszedł czas sprzyjający, aby skorzystać z chwilowej niemocy i rozstroju społecznego Niemiec i pomyśleć o możliwości oderwania się od Niemiec.”- wspomina Filip Copik z Lipin, uczestnik trzech  Powstań Śląskich.

Już 28 XI 1918r. dekretami Naczelnika Państwa, Józefa Piłsudskiego rozpisano  wybory do Sejmu Ustawodawczego niepodległej RP. Termin wyznaczono na 26 stycznia 1919 r. Miała obowiązywać demokratyczna – pięcioprzymiotnikowa ordynacja. Przewidziano w niej wybory w całej Polsce i nie tylko w zaborze pruskim ale też rejencji opolskiej, części wrocławskiej i na Mazurach. Tereny te podzielono na 11 okręgów – łącznie  126 mandatów  – na ogólną liczbę 524 posłów na Sejm Rzeczpospolitej Polskiej. Cztery okręgi śląskie – Opole (pow. kluczborski, oleski, opolski, kozielski, prudnicki, głubczycki, namysłowski i sycowski), Nysa ( pow. grodkowski, niemodliński, nyski), Bytom (pow. toszecko-gliwicki, lubliniecki, bytomski, tarnogórski  i miasto Królewska Huta) oraz Katowice (pow. katowicki, zabrski, pszczyński, rybnicki i raciborski) –  miały wyłonić w sumie 36 posłów.

Rząd niemiecki powołując się na brak rozstrzygnięć Konferencji Pokojowej w Paryżu, złożył w Warszawie notę protestacyjną. Nie przejął się nią Naczelnik Państwa Józef  Piłsudski. Niemcy wydali przepisy paraliżujące polską akcję wyborczą. Branie udziału w wyborach do polskiego sejmu i paraliżowanie do niemieckiego uznawali za zdradę stanu. Były to zarządzenia Walthera von Miquela prezydenta rejencji opolskiej i Ottona Hörsinga przewodniczącego Centralnej Rady Robotniczo – Żołnierskiej na Śląsku.

Mieszkańcy Wielkopolski, Pomorza, Warmii i Mazur  wybrali swoją reprezentację  do polskiego Parlamentu na Sejmie Dzielnicowym w Poznaniu (3-5 XII 1918r.). Ponieważ nie zdołano wybrać posłów do polskiej Konstytuanty, J. Piłsudski dekretem z 7 II 1919r. uznał, że „Polacy, którzy w roku 1918 posiadali mandat poselski do parlamentu Rzeszy Niemieckiej, są uprawnieni do udziału w obradach Sejmu Ustawodawczego na równych prawach z posłami wybranymi do tego sejmu, jako przedstawiciele  Polaków zaboru pruskiego.”  Dotyczyło to 18-tu Polaków – posłów do Reichstagu.  Zawirowania trwały aż do czerwca 1919 r., kiedy po zwycięskim powstaniu przeprowadzono w Wielkopolsce wybory 42 posłów. Mieszkańcy Śląska i Mazur pozostali nadal bez właściwej reprezentacji w pierwszym Sejmie niepodległej Polski.

Józef Piłsudski dotrzymywał przyrzeczenia danego Ślązakom – wspierał tworzenie Polskiej Organizacji Wojskowej (P.O.W.) G. Śl.  – odkomenderował do tych działań swoich najlepszych ludzi, niektórych towarzyszy broni jeszcze  z czasów organizacji bojowej PPS, późniejszych „peowiaków”.

Już od listopada 1918 r., na rozkaz Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego,  Oddział II Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego zaczął penetrować obszar Śląska. Poprzez swych emisariuszy wspierał prace nad budową tajnej organizacji wojskowej.

Kazimierz Kierzkowski był nie tylko świetnym znawcą problematyki śląskiej ale też całym sercem oddany sprawie. Zyta Zarzycka w swojej książce „Polskie działania specjalne na Górnym Śląsku  1919-1921”,  tak charakteryzuje  Kierzkowskiego: „O jego stosunku  do problemu przynależności państwowej Górnego Śląska najdobitniej świadczy fakt, że będąc w maju 1919r. skierowany do Wyższej Szkoły Wojennej, studiów nie rozpoczął, argumentując to nierozwiązaniem sprawy śląskiej”. Warto przypomnieć, że Kazimierz Kierzkowski podczas rewolucji 1905-1907 brał udział w walce o polską szkołę. Był członkiem organizacji „Per- Przyszłość” i „Zarzewie” oraz  inicjatorem pierwszych drużyn skautowych (harcerskich) w Zagłębiu Dąbrowskim.

Na teren Górnego Śląska trafił też szef ekspozytury wywiadowczej w Częstochowie Władysław Malski. Jako były komendant P.O.W. w okręgu częstochowskim, był nie tylko specjalistą w zakresie budowy tajnych organizacji wojskowych ale też znał leżący za miedzą Górny Śląsk. Kierzkowski oddelegował do działań konspiracyjnych na śląskich posterunkach informacyjnych swoich podkomendnych z P.O.W. Zagłębia Dąbrowskiego: pchor. Mariana Skorupę – ps.”Skibiński”, pchor. Józefa Stanisława Delingera i pchor. Stanisława Jezierskiego.

Profil Niezależna Gazeta Obywatelska na Facebooku ma 240 fanów. Plus jeden? »

W okręgu przemysłowym podstawy konspiracji wojskowej tworzył pchor. Józef Plebanek ps. „Orlicz”. Był to doświadczony działacz „Strzelecki” i „Sokoli” z Zagłębia Dąbrowskiego a od  grudnia 1915 r. w I Brygadzie Legionów pod komendą Józefa Piłsudskiego. Po szkole podoficerskiej w Zagórzu k/ Sosnowca został komendantem P.O.W. w Sosnowcu.

Po utworzeniu P.O.W. Górnego Śląska, ekspozytura wywiadu przekazała jej Dowództwu Głównemu wszelkie struktury tworzonej organizacji wojskowej. Władysław Malski organizował nadal tzw. lotne grupy bojowe złożone ze Ślązaków. Były one przerzucane z okolic Praszki na teren Górnego Śląska. Nie miały one na początku charakteru dywersyjnego a ich akcje polegały jedynie na zastraszaniu Niemców.

„Niemcy domyślali się, że coś się dzieje, ponieważ Polacy poczuwając się panami tej ziemi podnosili głowy i organizowali zebrania, manifestując polskość Śląska.  Niemcy zaś zamierzali pokazać, że to oni są panami na Śląsku, urządzali pochody, które przyszli powstańcy likwidowali tak skutecznie, że strach oblał niemieckich „patriotów” i odebrał chęć do takich manifestacji. Akcja likwidacji ” uczuć niemieckich”  musiała być dobrze zorganizowana, błyskawicznie działająca i skuteczna, a  członkowie tej akcji nie rozpoznawani, dlatego posługiwano się bojownikami z innej miejscowości.”- relacjonuje w swoich zapiskach Filip Copik.

Niezwykle aktywną działalność w tym czasie rozpoczęło Towarzystwo Oświaty im. Św. Jacka. Sekretarz tej organizacji ks. Emil Szramek z Mikołowa założył kółka oświatowe we wszystkich większych miejscowościach. Jemu też, jako sekretarzowi Towarzystwa  zaczęła podlegać redakcja „Głosy z nad Odry”. Pierwszy numer tego czasopisma  w 1919r. wyszedł w nakładzie 8 tys. egzemplarzy.

Coraz większa aktywność Polaków zarówno na Śląsku jak i arenie międzynarodowej sprawiała, że Niemcy próbowali przeciwdziałać tworząc podobne do Polaków aparaty propagandowe. Już w pierwszych dniach stycznia 1919r. założyli w Opolu organizację „Freie Vereinigung zum Schutze Oberschlesiens”. Jej główny cel – to uniemożliwienie przyłączenia Śląska do Polski. Olbrzymie środki finansowe i niespotykana u Niemców ruchliwość sprawiła, że szkoły były wręcz zasypywane ulotkami. Każda polska rodzina miała kontakt z tymi drukami. Nie tylko agitacją walczyli Niemcy. Już w styczniu zaczęli ściągać na Śląsk kolejne oddziały wojskowe „Grenzschutzu” i tzw. „Heimatschutzu” – organizacji wojskowej. „Heimatschutz” rabował i dewastował –  postępował wyjątkowo brutalnie. To właśnie „Heimatschutz”  w dniach od 3-5 lutego 1919 r. ograbił w Lublińcu polskie składy kupieckie.

 „Zamek w Piaśnikach był takim punktem na ważnym skrzyżowaniu Lipiny –  Królewska Huta (Chorzów) – Świętochłowice – Bytom, skąd miało promieniować bezpieczeństwo i dodawać otuchy Niemcom, że ich obrońcy stoją na straży. Ciągłe pogotowie i ćwiczenia tych obrońców nie zastraszyły Polaków i nie przeszkadzały tajnej organizacji w pracy. Niemcy zaś wielce niezadowoleni z tego, że wojsko nie miało zamiaru najechać na miejscowość aby poskromić zuchwalców, pochowali się do swoich nor, lamentując w ukryciu a policjanci aby się nie narażać trzymali pewien dystans i należnym respektem odnosili się do krytycznej sprawy.

Bardzo ważnym zagadnieniem i trudnością było zdobywanie i gromadzenie broni. Uszkodzoną trzeba było naprawiać i uzupełniać częściami innej broni. Ten arsenał chowany był pod hałdami, w zasypanych kanałach starych hut, w miejscach, w których nasi przodkowie kiedyś pracowali ocierając zroszone potem czoła. Np. u nas w Lipinach hałdy leżące za miejscowością nie mogły być odkryte i tylko wtajemniczeni wiedzieli, gdzie ukryta jest broń.”- pisze w swoich wspomnieniach Filip Copik.

Władze niemieckie na Śląsku zaostrzyły terror wobec Polaków. Dowódca 117 dywizji gen. Höfer stacjonujący w Bytomiu ogłosił 18 stycznia 1919 r. stan wojenny – stan oblężenia, który następnie z Bytomia i powiatu bytomskiego rozciągnął się na cały Górny Śląsk. Na terror Polacy odpowiedzieli aktywniejszymi przygotowaniami do powstania. Prowadzono małą dywersję np. uszkadzano sieć telekomunikacyjną. Pokazywano Niemcom, że to oni są intruzami na tej ziemi i rdzeni mieszkańcy ich sobie nie życzą.

26 lutego 1919r. w wielkiej hali starego sądu ludowego w Bytomiu Niemcy zwołali wiec. „Gdy Radca szkolny Rzesnitzek zaczął przemawiać po niemiecku, z galerii zagrzmiał protest, żądano, by przemawiał po polsku. Ten odruch polski Niemcy usiłowali zgnieść gromkiem odśpiewaniem pieśni „Deutschland, Deutschland, über alles”. W odpowiedzi na hymn niemiecki, który Polacy wysłuchali w spokoju, rozległ się równie potężnie Mazurek Dąbrowskiego: „Jeszcze Polska nie zginęła” – czytamy we wspomnieniach Józefa Grzegorzka. 

 Do więzień trafiali polscy patrioci. Mikołaj i Józef Witczakowie przeszło 2 miesiące spędzili w areszcie. Prezydent rejencji opolskiej wydał okólnik, w którym czytamy: „Każdemu, który poda nazwiska przywódców polskich oraz świadków, tak, że sądownie ukaranie winnych może nastąpić, zaręczam nagrodę 4 000 marek”.   Od tej pory posterunki niemieckie otworzyły drzwi dla wszystkich donosicieli. Polscy spiskowcy musieli się mieć na baczności. Kapitan Józef Kwasigroch z Mysłowic na polecenie Komitetu Wykonawczego P.O.W. G. Śl.  zajmował się zdobywaniem dużej ilości broni i większego sprzętu w garnizonie w Gliwicach i Brzegu. „Został on aresztowany, ponieważ zdradził go renegat nazwiskiem J. Ujma. Kwasigroch przebył 10 miesięcy w więzieniu sądowem w Gliwicach  wśród ciężkich warunków.”- odnotował komendant P.O.W.  J. Grzegorzek.

 Donosy sąsiedzkie czasami na szczęście trafiały w próżnię a potencjalni werbowani kapusie zgłaszali się do organizacji polskich, by siać następnie w szeregach niemieckich dezinformację. Tak się stało w Tychach. Niemcy podejrzewali Franciszka Kozyrę o członkostwo w polskiej organizacji. Postanowili zrobić z niego konfidenta. Obiecali sowitą zapłatę za plany polskich spiskowców. Kozyra się zgodził i zawiadomił komendę powiatową P.O.W. w Pszczynie. Postanowiono wykorzystać sytuację. Dyrektor Banku Ludowego – Jan Kędzior i komendant powiatowy P.O.W. Stanisław Krzyżowski oraz Józef Loska z Glinki i Brunon Gorol z Tych, sporządzili plik podrobionych dokumentów. Opisali jakie straszne represje spadną na Niemców za dokuczanie Polakom. Kilka dni później Kozyra  dostarczył falsyfikaty na umówione miejsce w tyskim browarze. Kierownik miejscowego niemieckiego wywiadu a zarazem naczelnik poczty Gawelka, nauczyciel Kotlorz i urzędnik z browaru Seifert uznali, że tak ważne dokumenty należy dostarczyć na posterunek policji w Mikołowie. W zapiskach z tamtych lat czytamy: „Komisarz Gentz od razu zabrał się do czytania i wnet trząsł się ze śmiechu – bo poznał cały manewr. (…) „Oddaj te kilka tysięcy marek, które za te bezwartościowe szmaty otrzymałeś” – krzyczał naczelnik poczty Gawelka”. Kozyra nie miał żadnych pieniędzy, bo wszystko co dostał przekazał na konto Polskiego Czerwonego Krzyża.  Tym razem,  nie tylko nie udało się prowokatorom kogoś aresztować ale  i pieniądze przeznaczone dla konfidentów, zostały przez Polaków przechwycone.

„Podkomisarz Kazimierz Czapla (adwokat- przyp. red) walczył przeciw bezprawiom władz niemieckich śmiało i zręcznie, lecz mógł to czynić tylko w formie publicznych protestów i enuncjacyj. Rychło też okazało się, że prowadził walkę  z wiatrakami, albowiem niemieckie władze cywilne i wojskowe robiły swoje, nie zważając bynajmniej na to, jakie pojęcia jurystyczne ma o niemieckiej robocie polski adwokat Czapla” – zapisał w swoich wspomnieniach Józef Grzegorzek.

Wielu Ślązaków, a zwłaszcza nieliczna inteligencja, nadal jednak wierzyło, iż obędzie się bez walki a zwycięska koalicja nałoży pęta na pruski militaryzm i przyłączenie Śląska do Polski będzie czymś zupełnie oczywistym. Z dnia na dzień ten entuzjazm gasł.

Autor: Jadwiga Chmielowska

  1. svatopluk
    | ID: f6a42c1c | #1

    „J. Piłsudski dekretem z 7 II 1919r. uznał, że „Polacy, którzy w roku 1918 posiadali mandat poselski do parlamentu Rzeszy Niemieckiej, są uprawnieni do udziału w obradach Sejmu Ustawodawczego na równych prawach z posłami wybranymi do tego sejmu, jako przedstawiciele Polaków zaboru pruskiego.” Dotyczyło to 18-tu Polaków – posłów do Reichstagu. Zawirowania trwały aż do czerwca 1919 r., kiedy po zwycięskim powstaniu przeprowadzono w Wielkopolsce wybory 42 posłów. Mieszkańcy Śląska i Mazur pozostali nadal bez właściwej reprezentacji w pierwszym Sejmie niepodległej Polski.”

    bo Śląsk nie był pod zaborem wiec ich ten dekret nie dotyczył.

  2. svatopluk
    | ID: f6a42c1c | #2

    „Kierownik miejscowego niemieckiego wywiadu a zarazem naczelnik poczty Gawelka, nauczyciel Kotlorz i urzędnik z browaru Seifert uznali, że tak ważne dokumenty należy dostarczyć na posterunek policji w Mikołowie.”

    nie każdy kto nosił słowiańskie nazwisko sprzyjał sprawie polskiej.

  3. svatopluk
    | ID: f6a42c1c | #3

    suma sumarum: bez polskiej agentury może by wcale nie doszło do „powstań” albo wyglądały by one całkiem inaczej.

    a szkole nadal uczą że był to zryw ludności polskiej i Polska w tym nie pomagała.

  4. Rogala
    | ID: b431eb87 | #4

    @svatopluk
    A co byłoby, gdyby Haller nie pomógł Wielkopolsce? Takie chore dywagacje można prowadzić wprost do wniosku, że Polski nie powinno być na mapie Europy.

  5. Rogala
    | ID: b431eb87 | #5

    Gdzie są takie szkoły, w których uczą, że Polska nie pomagała? To komuniści i popaprany K. Kuc twierdza, że Polska przedwojenna, to taki burżuazyjny bękart, który zaniedbywał swoich obywateli, a zwłaszcza ŚLąsk, który pozostawiony został w okresie powstań bez polskiej pomocy. Wróćmy do rzeczywistości!

  6. svatopluk
    | ID: f6a42c1c | #6

    jaki podręcznik szkolny mówi o pomocy (ludzie i sprzęt) i o agenturze, która to przygotowała?
    nie znam żadnego.

    poza tym temat ten jest w szkołach traktowany po macoszemu.

    K.K. jest „korfanciorzym” i dlatego nie przepada za sanacją i Grażyńskim.

  7. silus
    | ID: fc550a6e | #7

    Czy pani Chmielowska nie pochodzi tak czasem z Sosnowca?

  8. svatopluk
    | ID: d58fcc64 | #8

    to pewnie ma „powstańców śląskich” w rodzinie:)

Komentarze są zamknięte