Góra Różańcowa

Niezależna Gazeta Obywatelska

Czym dla ziem polskich i litewskich są Jasna Góra i Ostra Brama, tym dla katolickiej Rusi była Góra Różańcowa położona na wyżynie wołyńskiej u stóp miasteczka Podkamień. Patrząc dziś na zaniedbaną i prowincjonalną miejscowość, trudno doprawdy uwierzyć, że niegdyś było to jedno z najważniejszych miejsc świętych na terenach dawnej Rzeczypospolitej, do którego obok tysięcy zwykłych wiernych pielgrzymowały najpotężniejsze magnackie rody, a król Jan III Sobieski dokładał wszelkich starań, by je uczynić drugą Częstochową. Dziś, jedynie górujące nad okolicą potężne mury kościoła i klasztoru są niemymi świadkami dawnej świetności.

Początki narodzin kultu maryjnego na Rusi Czerwonej wiążą się z historią zakonu dominikanów, którzy szczególną czcią otaczali Najświętszą Bożą Rodzicielkę i zasłynęli z propagowania modlitwy różańcowej. Według tradycji – niestety niepotwierdzonej źródłowo – w latach czterdziestych XIII wieku do obecnego Podkamienia przybyli pierwsi dominikańscy bracia, wysłani tam przez św. Jacka, by szerzyć na Rusi wiarę katolicką wśród pogan i schizmatyków. Zamieszkali wśród lasów, na szczycie góry służącej niegdyś kultom pogańskim, którą poświęciwszy Matce Bożej, nazwali Górą Różańcową. Niedługo trwała ich misja na tych ziemiach. Hordy tatarskie dążące tędy w kierunku Polski i Węgier zniszczyły placówkę misyjną, zakonników zaś wymordowały.

Dla dobra i pokoju Rzeczypospolitej

W dwa wieki później, 15 lipca 1464 roku, ówczesny właściciel Podkamienia, Piotr Cebrowski z Żabokruk wystawił w obecności arcybiskupa lwowskiego Grzegorza z Sanoka akt fundacji klasztoru, przekazując zakonowi kaznodziejskiemu, wraz z okolicznymi wsiami, wzniesiony już wcześniej kościół p.w. Najświętszej Marii Panny, Krzyża Świętego, Apostołów Piotra i Pawła i Wszystkich Świętych.

Ofiarodawca zobowiązywał braci do głoszenia nieustającej chwały Imienia Najświętszej Panny, Rodzicielki Syna Bożego oraz odprawiania trzy razy w tygodniu ofiary na cześć Boga i Matki Najświętszej, dla dobra i pokoju Rzeczypospolitej Polskiej, dla zachowania i utrzymania Królestwa Polskiego w jak najlepszym stanie, dla wywyższenia dostojności królewskiej, dla szczęśliwej pomyślności książąt i panów polskich, jako też za dusze w czyśćcu zostające, dodając za nie kompletę i Salve Regina.

Życzenie Maryi

Dynamiczny rozwój ośrodka religijnego, jakim dzięki dominikanom stał się Podkamień, przerwał w roku 1519 najazd Tatarów, którzy splądrowali kościół i klasztor. W tym też czasie okoliczne ziemie nabył Marcin Kamieniecki – zwolennik reformacji. Zagarnął on bezprawnie dobra klasztorne, a akt fundacyjny i liczne przywileje ukrył w swoim archiwum. Jego synowie także nie mieli zamiaru oddać dominikanom Góry Różańcowej, a tymczasem ruiny dawnego konwentu zaczęły zarastać lasem. Wówczas to o swoją własność upomniała się sama Najświętsza Panna, objawiając się okolicznym mieszkańcom i w objawieniach tych domagając się odbudowy klasztoru. Na dowód swej obecności Maryja pozostawiła na kamieniu ślady stóp.

W roku 1607 nowy właściciel Podkamienia Baltazar Cetner skierował do ówczesnego prowincjała dominikańskiego, ojca Tomasza Barlamachiusza, prośbę o powrót dominikanów do Podkamienia. Przybyli na miejsce zakonnicy przystąpili do odbudowy kościoła i klasztoru, tymczasowo odprawiając nabożeństwa w drewnianej kapliczce, wzniesionej przez okoliczną ludność na miejscu objawień.

Ojcowie przywieźli ze sobą obraz namalowany we Lwowie przez zakonnego artystę, wzorowany na rzymskim wizerunku Matki Boskiej Śnieżnej (Salus Populi Romani). Przedstawiał on Maryję z Dzieciątkiem na ręku, widoczną do kolan, ujętą frontalnie w postawie stojącej. Nimb wokół głowy Najświętszej Dziewicy tworzyło dwanaście gwiazd. Obraz zasłynął wkrótce wieloma łaskami – w zapiskach klasztornych prowadzonych od roku 1635 odnotowano liczne uzdrowienia, cudowne nawrócenia, przypadki uratowania z niebezpieczeństwa, a nawet przywrócenia życia.

Wichry, schizma i herezja

21 lipca 1647 roku ówczesny biskup łucki Andrzej Gębicki, po powołaniu komisji, która przebadała blisko dwieście zdarzeń, wydał dekret uznający prawdziwość cudów zdziałanych za przyczyną Najświętszej Maryi Panny czczonej w podkamienieckim obrazie i zalecił, aby cześć Boską między wiernymi od dnia do dnia z pożytkiem bardziej a bardziej wzmacniała się, aby szczególnie tam, gdzie wichry, schizma i herezja, nabożeństwo ku Bogurodzicy świeciło, kwitło i utrzymywało się, i wśród kacerskiej zarazy, jaką jest uporczywość schizmy i bezbożność ariańska, wierni Chrystusowi, zapatrując się na Wszechobecność Boską, przez tyleż cudów okazaną, w wierze i miłości świętej byli utwierdzani i wzmocnieni.

Rozbudowę kościoła i klasztoru oraz rozwijający się ruch pielgrzymkowy brutalnie przerwała rebelia kozacka roku 1648 oraz kolejne następujące po sobie wojny. Jednakże w chwilach największych zagrożeń zakonnikom zawsze udawało się uchronić cudowny obraz przed zniszczeniem.

Wskutek wojennej zawieruchy odbudowę świątyni zakończono dopiero w latach dziewięćdziesiątych XVII wieku, notabene przy znacznym wsparciu finansowym króla Jana III Sobieskiego. Uroczysta konsekracja odbyła się 15 maja 1695 roku.

W następnych latach kontynuowano prace. W roku 1718 wojewoda wołyński Stanisław Ledóchowski wystawił na przykościelnym cmentarzu kolumnę z figurą Matki Boskiej jako wotum za wycofanie się wojsk saskich i rosyjskich z ziem polskich.

Potężne mury obronne otaczające świątynię i budynki konwentu, które ostatecznie uzyskały kształt gwiazdy, wznoszono etapami, począwszy od lat siedemdziesiątych XVII wieku, aż po lata sześćdziesiąte następnego stulecia. Warto wspomnieć, że jeden z architektów pracujących przy ich budowie – luteranin – nawrócił się i przyjął katolicyzm.

W tym czasie wzniesiono też zespół barokowych kaplic: Stóp Matki Boskiej (w miejscu Jej objawienia) oraz Św. Judy Tadeusza, Św. Rocha, Św. Wincentego Ferreriusza a także kaplicę cmentarną. W obrębie murów klasztornych wystawiono ponadto budynek alumnatu szlacheckiego i szpital oraz kaplicę św. Jana Nepomucena. W latach sześćdziesiątych XVIII wieku wzniesiono też ogromną, górującą nad okolicą czterokondygnacyjną wieżę.

Sama świątynia została zbudowana z kamienia i cegły jako trójnawowa beztranseptowa bazylika o krzyżowo‑kolebkowych sklepieniach, z dwoma bliźniaczymi kaplicami kopułowymi, poświęconymi św. Jackowi i św. Dominikowi, zamykającymi nawy boczne. Nad wystrojem wnętrza kościoła pracowali między innymi tak wybitni artyści, jak: ks. Paweł Giżycki, autor projektu oratorium i zwieńczenia wieży, Giovanni Battista Falconi, twórca dekoracji sztukatorskiej w kaplicy św. Dominika, Piotr Polejowski, znakomity architekt i rzeźbiarz, który zaprojektował ołtarz główny, czy Sebastian Fesinger, autor rzeźb w tymże ołtarzu.

Ściany kościoła pokryte zostały malowidłami: prezbiterium ozdobiły wspaniałe iluzjonistyczne freski z drugiej połowy XVIII wieku – dzieło Stanisława Stroińskiego – przedstawiające sceny z życia Maryi oraz wizerunki dominikańskich świętych w medalionach. Cudowny obraz Matki Bożej umieszczono w głównym ołtarzu kościoła.

Koronacja z cudem w tle

15 sierpnia 1727 roku odbyła się koronacja cudownego obrazu złotymi koronami poświęconymi przez papieża Benedykta XIII. Wspaniałe uroczystości z udziałem biskupów, rzeszy duchowieństwa oraz przedstawicieli wszystkich stanów trwały przez kilka dni, w którym to czasie – jak podają kroniki klasztorne – odprawiono w sumie cztery tysiące Mszy Świętych, a przeszło dwieście tysięcy osób przystąpiło do Komunii Świętej. Licznie zgromadzeni wierni byli też świadkami cudu – 17 sierpnia na niebie ponad klasztorem pojawiła się olbrzymia korona.

Miejsce naznaczone cierpieniem

Poważne zagrożenie dla istnienia sanktuarium nastąpiło wraz z utratą przez Polskę niepodległości. W ramach tzw. reform józefińskich planowano likwidację konwentu, do czego na szczęście nie doszło. Za to w czasie pierwszej wojny światowej kościół i klasztor poważnie ucierpiały. W wyniku ostrzału artyleryjskiego, a także z powodu niedbalstwa stacjonujących tam żołnierzy, którzy zaprószyli ogień, zawaliła się górna część wieży i zarysowało się sklepienie. Spalił się też dach kościoła oraz górne piętro wschodniego skrzydła klasztoru wraz ze wspaniałą biblioteką, archiwum, skarbcem i galerią obrazów w klasztornych korytarzach.

W roku 1920 żołnierze sowieccy z okrytej złą sławą armii Siemiona Budionnego splądrowali podziemia kościoła, niszcząc zabytkowe trumny i profanując zwłoki. Największe nieszczęścia przyniosły jednak dopiero czasy drugiej wojny światowej. W marcu 1944 roku formacje SS‑Galizien i pomagające im bojówki Ukraińskiej Powstańczej Armii dokonały rzezi ukrywającej się na terenie klasztoru ludności polskiej. W maju tego samego roku w wyniku artyleryjskiego ostrzału we wnętrzu kościoła wybuchł pożar, który zniszczył organy.

Tuż po wojnie, w roku 1946, władze sowieckie wygnały zakonników, a w świątyni urządziły więzienie (by po jego likwidacji w latach pięćdziesiątych urządzić w budynkach klasztornych funkcjonujący do czasów obecnych szpital psychiatryczny, w kościele zaś – najpierw stajnię, a potem garaż). Przetrzymywani w nieogrzewanych budynkach więźniowie spalili wszystkie ołtarze, rzeźby i obrazy. Z całego wyposażenia ocalały jedynie: cudowny obraz Matki Boskiej Podkamienieckiej, który udało się wcześniej wywieźć (obecnie znajduje się w kościele św. Wojciecha we Wrocławiu) oraz krucyfiks z refektarza również cieszący się opinią cudownego. Z tego krzyża miał bowiem przemówić do zakonników Chrystus. Słowami Silentium fratrem upomniał ich, kiedy prowadzili zbyt długie rozmowy przeciągające się do późnej nocy. Krucyfiks został przerzucony przez mury i ukryty przez miejscową ludność.

W postsowieckiej rzeczywistości

Kiedy w roku 1997 kościół przekazano greckokatolickiemu zakonowi studytów, ci w odnowionym przez siebie oratorium urządzili cerkiew p.w. Świętego Krzyża jako sanktuarium dla cudownie ocalonego wizerunku Zbawiciela. W roku 2007 dwie kopie cudownego obrazu Maryi zostały ofiarowane Podkamieniowi przez mieszkańca Wrocławia Zbigniewa Półtoraka, który za przyczyną Najświętszej Panny czczonej w podkamienieckim wizerunku został uleczony ze śmiertelnej choroby.

Obecny wygląd kościoła pozostawia wiele do życzenia. Prace remontowe posuwają się bardzo powoli. Ponadto w lutym bieżącego roku wskutek burzy i silnego wiatru, a także z powodu niedbalstwa ekipy remontowej zawaliła się część rusztowania niszcząc znajdujące się na wieży barokowe figury świętych.

Obserwując wydarzenia ostatnich dziesięcioleci, można odnieść wrażenie, że siły ciemności uczyniły wszystko, by zniszczyć to święte miejsce. Wojny, ludobójstwo i czerwony terror, jak również polityka obecnych ukraińskich władz nie sprzyjają odbudowie sanktuarium i rekatolicyzacji tych terenów. Trzeba jednak mieć pewność, że szatan, podobnie jak tyle razy w przeszłości, i teraz zostanie pokonany przez Maryję, a ostateczne słowo zawsze należy do Boga.

Autor: Beata Górecka,

Artykuł udostępniony za zgodą redakacji  dwumiesięcznika „Polonia Christiana”, nr 22, wrzesień-październik 2011 r.

Komentarze są zamknięte