Koniec Unii Europejskiej?

Niezależna Gazeta Obywatelska

Niedawna wspólna deklaracja Niemiec i Francji o budowanie nowej federacji na podstawie 17 państw UE, które wprowadziły euro pokazuje słabość i brak pomysłu krajów starej Unii na zażegnanie kryzysu gospodarczego. Pomoc finansowa, która miała ratować Grecję przed bankructwem w zasadzenie dokapitalizowała część banków francuskich i niemieckich, które nieroztropnie inwestowały w greckie obligacje. Dziś prof. Karol Modzelewski mówi w prywatnej telewizji, cyt. „To koniec Europy, do której wstępowaliśmy. Ona już nigdy nie będzie taka sama. (…)”.  Historyk podkreślił w TVN 24, że nie jest w stanie przewidzieć jaka przyszłość czeka Europę i świat. Zaznaczył jednak, że w obliczu trwającego kryzysu wolałby spróbować drogi wyjścia z niego właśnie przez Europę, bo ona mogłaby być pewnego rodzaju odpowiedzią na globalizację i jej zagrożenia. – „Nie wiemy, czy Europa nas zbawi” – dodał.

 Nowy traktat i podział Unii na „UE euro” i „UE bez euro” ….?

Dosyć niedawno, bo we wrześniu przed szczytem Partnerstwa Wschodniego UE w Warszawie, przedstawiłem propozycję adresowaną m.in. do ministra Radosława Sikorskiego, by rozważyć wzmocnienie instytucjonalne i finansowe dla dziś konsultacyjnej Grupy Wyszehradzkiej, cyt. „W sytuacji kryzysu gospodarczego w większości krajów Unii Europejskiej ale i tendencji do jej rozsadzenia (część polityków angielskich) lub przywrócenia granic (np. kontrole na granicach w Danii) uważam, że czas na zreformowanie (sformalizowanie) i wzmocnienie tzw. Grupy / Trójkąta Wyszehradzkiego (tzw. V4) kosztem niewydolnego Trójkąta Weimarskiego.  V4 to realizacja fragmentu koncepcji „Międzymorza” proponowanego w czasie II RP przez Marszałka Józefa Piłsudskiego, a w czasach bardziej współczesnych przez Konfederację …

 Grupa Wyszehradzka (tzw. V4), państwa grupy wyszehradzkiej – nieformalne określenie stosowane od 1991 r. w stosunku do trzech państw środkowoeuropejskich: Czechosłowacji, Polski i Węgier – Trójkąt Wyszehradzki. W późniejszym czasie, wskutek rozpadu Czechosłowacji (1 stycznia 1993 r.), członkami Trójkąta Wyszehradzkiego stały się Czechy i Słowacja, dlatego zmienił on nazwę na Grupa Wyszehradzka. Głównym celem Grupy była współpraca z Unią Europejską i NATO w kwestii przystąpienia ich do struktur tych organizacji. Jedyną instytucją Grupy jest Międzynarodowy Fundusz Wyszehradzki (International Visegrad Fund).

Konfederacja uważa, że na bazie forum konsultacji (dziś rola V4) należy stworzyć szerszą formułę opartą na ścisłej współpracy politycznej i gospodarczej krajów członkowskich V4 w ramach struktur UE kosztem zaangażowania w tzw. Trójkąt Weimarski. Instytucja Międzynarodowego Funduszu Wyszehradzkiego musi posiadać wyższy budżet  i stać się forum ścisłej współpracy banków centralnych nowej, sformalizowanej Inicjatywy Wyszehradzkiej”.

 11 lat temu doprowadziłem do przyjęcia przez Sejm RP uchwały, w której Sejm RP zobowiązał rząd J. Buzka do przedstawienia bilansu korzyści oraz wydatków związanych z integracją Polski ze strukturami Unii Europejskiej. W debacie sejmowej 16 lutego 2000 r. szeroko przedstawiłem ocenę KPN-OP kwestii integracji z UE.

 III  kadencja, 71 posiedzenie, 1 dzień (16.02.2000):

 „Sprawa bezpieczeństwa jest oczywiście sprawą polskiej racji stanu, ale Polska ten problem, wielki i historyczny, ma za sobą. Ma gwarancje bezpieczeństwa przynajmniej w zakresie zagrożenia rosyjskiego. Natomiast zagrożenie niemieckie nie przejawia się w takiej ekspansji, jaką uprawia Rosja, militarnej. Jeśli chodzi o stronę niemiecką, to raczej mamy tutaj do czynienia z agresją ekonomiczną. I ani Unia Europejska, ani NATO nas przed tym nie chronią. Doświadczenia wewnętrzne w Unii Europejskiej i w NATO co do państw członkowskich są zupełnie inne.

Co zatem może dać członkostwo w Unii Europejskiej? O czym w ogóle jest debata? Debata jest o dwóch kwestiach: Po pierwsze, czy Polska zyska na tym, czy Polacy zyskają, czy będą szanse następnych pokoleń na lepsze życie, na pracę godniejszą, na rozwój cywilizacyjny. To jest podstawowe wezwanie. Czy nam się to opłaca? To jest sprawa zupełnie prosta. To jest ten bilans korzyści i kosztów. Od 8 lat systematycznie Konfederacja we wszystkich debatach wnosi, a również dzisiaj po raz kolejny taką poprawkę wnoszę do uchwały, o sporządzenie przez rząd Rzeczypospolitej takiego bilansu korzyści i kosztów. Tutaj przedstawiciel SLD lał krokodyle łzy, że to należy zrobić. Jak pamiętam, za rządów SLD też już to zgłaszaliśmy i SLD też tego bilansu nie sporządził. Przykre to dosyć. No, ale może lepiej późno niż wcale o oczywistych rzeczach i obowiązkach władzy i urzędników publicznych sobie przypomnieć.

 Otóż, żeby poważnie tę debatę prowadzić, trzeba mieć po prostu taki bilans zysków i strat i wtedy będziemy mogli powiedzieć, czy warto wchodzić do Unii Europejskiej, czy nie warto? I druga sprawa, o której trzeba powiedzieć, jest to, że ewentualne wejście do Unii Europejskiej – przecież nie z miłości, bo Unia Europejska od kilku lat nas nie chce, my wypełniliśmy standardy Unii Europejskiej około roku 1997 i od 3 lat Unia Europejska podejmuje polityczną decyzję o tym, żeby Polski do Unii nie wprowadzać. Zresztą opóźnia to jak widać coraz bardziej, bo nie chce finansować polskiego przemysłu, restrukturyzacji przemysłu zbrojeniowego, hutnictwa, przemysłu stoczniowego, rolnictwa itd., woli to przerzucić na nasze barki, a później się zobaczy. Takie jest stanowisko Unii, tego nie ukrywamy.

  Zatem debata o Unii to jest debata o korzyściach i stratach. Jeżeli nie ma takiej rzetelnej informacji… Według naszych ekspertów Polska jest pierwszym krajem, który negocjuje wejście do Unii Europejskiej tracąc na tym okresie dostosowawczym. Wszystkie poprzednie kraje zyskiwały, my około 4 mld dolarów rocznie dokładamy do tego procesu. To jest bardzo korzystne szczególnie dla Niemiec, bo pobieramy od nich bezrobocie, pobieramy towary. Oczywiste, że dla Unii jest to korzystne, pytanie tylko, czy dla Polski jest to korzystne? Czy to Polakom będzie się opłacać? Na pewno wejście do Unii było bardzo opłacalne do roku 1997, 1998 na dotychczasowych zasadach. Ale już wiemy, że my nie wejdziemy do Unii Europejskiej na zasadach, jakie dzisiaj obowiązują. Przecież Unia Europejska po roku 2003, a to jest najwcześniejszy termin, o którym można dywagować, choć naprawdę pewnie później, będzie zupełnie inna. Unia nie ukrywa, że przechodzi restrukturyzację i Polska wejdzie do niej na zupełnie innych zasadach i Unia będzie funkcjonować na innych zasadach niż dzisiaj. Nie tylko chodzi o dotacje. To jest oczywiście bardzo ważne dla nas, dla rolnictwa, dla regionów słabszych ekonomicznie, dla dużej części społeczeństwa. Powiedzmy, 15-20% jest zadowolonych i będzie zawsze za, ale dla sporej części społeczeństwa to jest poważna kwestia. Ale wejście do Unii na nowych warunkach to jest też pytanie o liczbę komisarzy, siłę głosów Polski, również o to, czy niektóre decyzje nie będą mogły być przegłosowywane przeciwko naszym interesom narodowym.

 Tutaj dzisiaj pan premier Buzek powiedział rzecz zupełnie absurdalną, bo z jednej strony powiedział, że opowiadamy się za zwiększeniem ilości decyzji podejmowanych w Unii Europejskiej większością głosów, czyli za ograniczeniem suwerenności ewentualnie państwa polskiego, gdyby w referendum Polacy chcieli do Unii przystąpić, a z drugiej strony mówi: ale z zagwarantowaniem interesów narodowych. No, nie można mieć rybki i jej zjeść. Albo – albo. Albo będzie decyzja Unii Europejskiej – zresztą niestety podjęta bez naszego udziału – że się ograniczy suwerenność państw członkowskich, albo też zachowa się prawa ingerencji w sprawach żywotnych, narodowych, dla danych krajów członkowskich. To są sprawy zupełnie kluczowe. Ale też tej wiedzy dzisiaj nie mamy. Ani nie mamy wiedzy o bilansie kosztów i strat, ani nie mamy, z drugiej strony, wiedzy o tym, jaka będzie Unia Europejska, do której możemy ewentualnie wejść – jeśli nas zechcą, bo, jak mówię, to nie jest małżeństwo z miłości, może będzie z rozsądku, o ile ten rozsądek będzie rzeczywiście poważny, o ile będzie jakaś wiedza merytoryczna.

 I na koniec. Kwestia Unii Europejskiej jest oczywiście już dzisiaj w Polsce widoczna na przykładzie konkretnych spraw. Chodzi o sprawę Deutsche Banku (…).

Sprawa Deutsche Banku, czyli wrogiego przejęcia BIG Banku Gdańskiego przez niemiecki bank, który notabene jeszcze się nie rozliczył z finansowania obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau i oddziałów Waffen SS. Ma to jakiś wymiar etyczny, ale przede wszystkim ekonomiczny. Poza wiedzą parlamentu, przy jakimś dziwnym zachowaniu rządu, przy braku zagwarantowania interesów skarbu państwa firma z Unii Europejskiej, bardzo istotny bank, wchodzi na nasz rynek w sposób bezprawny. W Niemczech takie rzeczy kończyły się reakcją służb specjalnych i bardzo stanowczą reakcją rządu. A tutaj? Mamy oczywiście reakcję zainteresowanych, czyli SLD, bo mieli tam duże pieniądze, media trochę to podchwyciły, po czym sprawa ucicha. Okazuje się, że instytucje Unii Europejskiej już wchodzą na nasz rynek, my z tego niewiele mamy, oddajemy rynek, tak jak oddaliśmy rynek mediów, jeśli chodzi o prasę (ponad 70% rynku gazet to są już tylko gazety polskojęzyczne, z reguły gazety niemieckie). Za chwilę grozi nam to w odniesieniu do banków. Jakie będą narzędzia państwa polskiego po wejściu do Unii Europejskiej, żeby zabezpieczać nasze interesy, dbać o infrastrukturę, szkolnictwo, służbę zdrowia? Czy to wszystko mamy sprywatyzować? Rozumiem, zlikwidować huty, stocznie, kopalnie, sprzedać banki, wszystko sprzedać, ale z czego będą podatki, z czego będzie się finansować realizację podstawowych obowiązków państwa? Muszę powiedzieć, że ta polityka jest zupełnie nieroztropna.

(…) Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Niewiele miesięcy minęło, po raz kolejny debatujemy o sprawie ważnej, o sprawie integracji Polski z Unią Europejską. Powodem tej debaty jest informacja premiera, informacja rządu, iż rząd planuje zasypać parlament ustawami zajmującymi się dostosowaniem polskiego prawa do standardów Unii Europejskiej, do wymogów Unii Europejskiej, i że proporcja będzie odwrotna niż dotychczas. Dotychczas było niewiele takich ustaw. W tej chwili rząd zapowiada, że 80%, może więcej, takich ustaw Sejm będzie w trybie pilnym rozpatrywał i znacznie mniej będzie, znikoma ilość, ustaw dotyczących spraw wewnętrznych, niezwiązanych z integracją z Unią Europejską. To jest faktyczny powód tej debaty i zwrócenia uwagi Wysokiej Izby na sprawy Unii. Myślę, że ten prawdziwy powód jest wysoce niebezpieczny, gdyby miała się zrealizować koncepcja rządu nadganiania własnych opóźnień kosztem ustaw ważnych dla wewnętrznych spraw Polski. Przed referendum o ewentualnym przystąpieniu do Unii Europejskiej byłoby to samo w sobie niezwykle niebezpieczne.

 Pomówmy merytorycznie o zagadnieniu. Po pierwsze, występujący przedstawiciele rządu, premier, Unii Wolności, co zrozumiałe, ale i SLD, twierdzili zgodnie, iż z punktu widzenia ich formacji politycznych wejście do Unii Europejskiej jest celem… Podkreślam bardzo wyraźnie, to mówili: pan Oleksy, pan Mazowiecki, pan Buzek i pan Styczeń z AWS, że celem ich formacji politycznych, celem ich działalności jest wejście Polski, Trzeciej Rzeczypospolitej, do Unii Europejskiej. To jest zasadnicze pole sporu, jakie od ośmiu lat polskiej niepodległości konfederacja toczy z euroentuzjastami. Otóż z naszego punktu widzenia – traktowania polityki jako służby dla dobra publicznego, dla obywateli – wszelkie działania państwa, elit politycznych, to są wyłącznie działania, które powinny być nacechowane troską o przyszłość Polaków, Polski, i dla nas to jest kryterium najważniejsze. Nie może nim być cel instrumentalny, wejście w jakąś strukturę gospodarczą. Myślę, że to jest zasadniczy powód, bardzo jasno widoczny, tak dobitnie, różnicy między naszym podejściem a podejściem środowisk kosmopolitycznych czy internacjonalistycznych, jak w przypadku SLD. I to jest bardzo łatwe i dobitne rozróżnienie dwóch postaw.

 Sprawa bardzo ważna, którą poruszył premier Buzek. Jak echo wraca teza sprzed kilku lat, kiedy przyjmowała tutaj Wysoka Izba układ stowarzyszeniowy z Unią Europejską. Mówiło się, i dzisiaj znowu to echo powróciło, że wejście do Unii Europejskiej jest dla Polski gwarantem bezpieczeństwa, że da Polsce bezpieczeństwo. To jest jakieś całkowite znowu nieporozumienie. Bezpieczeństwo Polsce, Rzeczpospolitej, dało wejście do NATO. Sojusz Północnoatlantycki, związanie się gwarancjami militarnymi ze strony Stanów Zjednoczonych dało Polsce gwarancje bezpieczeństwa, przynajmniej w zakresie zagrożenia rosyjskiego, podstawowego zagrożenia geopolitycznego, i w zakresie polskiej racji stanu. Oczywiście najważniejszą sprawą było wejście do NATO. Jesteśmy w NATO i opowieści o tym, że potrzebujemy gwarancji bezpieczeństwa i że Unia Europejska nam je da… W przypadku Rosji nie widać, by Unia Europejska zachowywała się specjalnie roztropnie (…)”.

 Tyle historii. Dziś, gdy komisarz Janusz Lewandowski przyznaje, że 300 mld zł obiecane przez PO w kampanii to tylko reklama, trzeba realnie wrócić na ziemię i przyjrzeć się UE z perspektywy dobrego albo złego biznesu. To, że wszyscy czekają na koniec grudnia i sztucznie utrzymują kurs euro do innych walut narodowych w celu korzystnego przeliczenia dotacji nie zwalnia polskiego rządu z szukania innych dróg dla rozwoju, np. realizacji naszego postulatu Inicjatywy Wyszehradzkiej zamiast klepania się z niemieckimi i francuskimi politykami po plecach.

 Autor: Adam Słomka

Komentarze są zamknięte