Wacław Grzybowski: O jedności Kościoła, czyli „… z tego, co boli”

Niezależna Gazeta Obywatelska2

1. Apologia

Nie jest prawdą, że współczesnym hierarchom nie mieści się w głowie stara prawda „Chrystus Królem,” jak twierdzi p. „Marianna” w swoim artykule zamieszczonym na stronach opolskiej internetowej Niezależnej Gazecie Obywatelskiej (z 27.04.2011). Podejmuję tę polemikę nie po to, by kreować się na domorosły autorytet teologiczny, ale z powodu tego, co boli. A tą bolesną raną jest brak wzajemnego zrozumienia w łonie wspólnoty katolickiej w Polsce, również w naszej diecezji. Komunikacja i zrozumienie są ważnymi składnikami jedności Kościoła. Jak inaczej możemy dawać świadectwo wobec świata, jak nie przez jedność? Przecież nie przez zawody w tym, kto z nas jest mądrzejszy.

Na pierwszy rzut oka oświadczenie polskich Biskupów (z sierpnia tego roku) wydaje się potwierdzać tezę Pani „Marianny.” Ale wczytajmy się uważnie w jej treść:

„Wśród ważnych propozycji troski o Kościół i o Polskę oraz jej przyszłość są i takie, które budzą uzasadniony niepokój. Biskupi doceniają znaczenie uroczystości Jezusa Chrystusa, Króla Wszechświata, ustanowionej w 1925 r. przez papieża Piusa XI. Od tego momentu wszyscy mamy wspaniałe możliwości ofiarowania swojego życia, życia polskich rodzin oraz całej naszej Ojczyzny Chrystusowi, Królowi Wszechświata. Czynimy to co roku, szczególnie w przededniu Adwentu. Nie ma więc potrzeby szukania nowych, niezgodnych z zamysłem Kościoła, form nabożeństw do Chrystusa Króla. Niepokojące są działania podejmowane poza Kościołem diecezjalnym i wbrew biskupowi miejsca. Posłuszeństwo Kościołowi i troska o Jego jedność są głównymi kryteriami oceny wiarygodności religijnych inicjatyw. Każdy, kto uporczywie uczestniczy w takich pozakościelnych ruchach i grupach, traci jedność ze wspólnotą Kościoła. Biskupi solidaryzują się z Metropolitą Krakowskim i podjętymi przez niego działaniami.” (http://www.episkopat.pl/?a=dokumentyKEP&doc=2011826_0)

Zatem odrzucenie kultu Chrystusa Króla Polski jest poprzedzone stwierdzeniem, iż cześć oddawana Synowi Bożemu jako Królowi wszechświata otwiera możliwość zawierzania Jemu naszej Ojczyzny i rodzin. Dopiero potem następuje krytyka przede wszystkim inicjatywy Ks. Natanka. Można zatem wnioskować, że Nauczycielski Urząd Kościoła, reprezentowany przez Kolegium Biskupów, akceptuje tradycyjną formę kultu Chrystusa Króla, w którą można wpisać poddanie Jego panowaniu naszego narodu, rodzin i każdej osoby, w formie nabożeństwa, adoracji, modlitwy różańcowej w tej właśnie intencji, takiej jak Jasnogórska Różańcowa Krucjata za Ojczyznę. Intronizacja Chrystusa jako Króla Polski jest powieleniem tego kultu, które kłóci się z jednoznacznością ortodoksji. Można również wnioskować, że nie jest z nią sprzeczna propozycja Intronizacji Najświętszego Serca Pana Jezusa sformułowana przez O. Jana Mikruta i Ks. Janusza Królikowskiego. Albo co najmniej, że ten projekt jest wciąż rozeznawany.

Uznanie wspólnotowej (eklezjalnej) interpretacji takich prawd wiary, jak prawda o królewskiej godności Syna Bożego jest tym, co odróżnia katolicką ortodoksję od protestantyzmu, który kładzie nacisk indywidualną rozumienie prawd objawionych. W istocie indywidualna interpretacja jest w zasadzie niemożliwa, ponieważ nawet protestancka zasada „sola Scriptura,” „tylko Pismo Święte,” nieświadomie zakłada przyjęcie jakichś pojęć i interpretacji wspólnych dla tradycji biblijnej, przynajmniej tych, które kształtowały się w staro-hebrajskiej wspólnocie judaizmu, a potem w wspólnocie pierwszych chrześcijan. Prowadzone Bożym natchnieniem, miały one jednocześnie swoją historię nierozerwalnie związaną ze wspólnotą opartą na wierze w Tego, „który Jest,” i na swej tradycji. Troska o jedność wspólnoty chrześcijańskiej wiąże się z takim właśnie podejściem do prawd wiary, pośród których istotne miejsce zajmuje ewangeliczne przykazanie miłości wzajemnej na wzór Jezusa jako Jego własne wezwanie skierowane do Jego  uczniów (J 15:12-13), ponieważ jest to podstawowy sposób głoszenia Dobrej Nowiny ludziom zagubionym pośród chaosu tego świata: „… aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty mnie posłał.” (J 17:21) Taka jest waga jedności wspólnoty katolickiej. W niej realizuje się mesjańska misja Kościoła tzn. kontynuacja objawienia Boga zrealizowanego przez Chrystusa. Księga Objawienia biblijnego została zamknięta w ostatnich słowach Apokalipsy św. Jana. Ale zarazem otwarła się Księga objawienia Chrystusa w historii wspólnoty wierzących w Niego.

Wskazanie przez Sekretarza Episkopatu Polski na „obraz Chrystusa sługi,” (w prasowej wypowiedzi z czerwca tego roku) jako właściwego przedstawienia najgłębszej postawy Syna Bożego, nie przeczy jego godności królewskiej. Nauczanie bł. Jana Pawła II wskazuje na prostą prawdę, iż królować w znaczeniu Jezusowym znaczy służyć. Chrystus jest Królem dlatego, iż jest Sługą. Ten, który pochyla się najniżej i służy wszystkim, jest jednocześnie wszechmocny w swoim miłosierdziu. Pokorą ogarnia największą wspólnotę osób w ich wszystkich wymiarach, również tych bolesnych i trudnych. Jak uczą dokumenty II Soboru Watykańskiego, przez swoje Wcielenie Syn Boży utożsamia się z każdym człowiekiem łącznie z jego cierpieniem i niedoskonałością.  Tym bardziej czyni to przez swoją śmierć na Krzyżu i swoje Zmartwychwstanie. Królowanie Jezusa oznacza życie według miłości służebnej. Jak naucza św. Tomasz z Akwinu, Chrystus jest głową całej ludzkości, również tej części ludzkiej rodziny, która jego nie zna, a nawet nie przyjmuje.

Jeśli nasz opolski Pasterz, Biskup Andrzej, krytykuje „ideologizację wiary” (w wywiadzie dla Rzeczpospolitej z 23. 04. 2011), to czyni to również dlatego, by uchronić prawdę o godności Jezusa jako Króla Miłosierdzia. Chrystus znaczy Namaszczony na Króla Izraela. Jednak, Jego królestwo nie jest tożsame z władzą polityczną czy ideologiczną. Nacisk położony na aktywność społeczną czy ideową może zaciemnić tę prawdę, iż rdzeniem Ewangelii jest głęboka przemiana wewnętrzna wierzącego na wzór Serca Jezusowego, czyli wejście w postawę ufnej pokory, aż do duchowego zjednoczenia z Bogiem przez wytrwałą wiarę i doskonałą miłość. W swoich wywiadach w lokalnej prasie katolickiej (zebranych w zbiorze W trosce o Kościół wydawnictwo Świętego Krzyża, Opole 2011) nasz Biskup daje wyraz tej trosce o duchowe zakorzenienie wspólnoty diecezjalnej, a zwłaszcza tej najgłębszej rodzinnej, w prawdzie żywej ortodoksji, dlatego również w prawdzie o królowaniu Chrystusa w życiu wierzących. Za swoje największe wezwanie uznaje rozbicie śląskich rodzin przez emigrację za pieniądzem, czyli jako wielki problem, a nawet tragedię, uznaje on uderzenie w rodzinę, czyli we wspólnotową i „psychologiczną” podstawę katolicyzmu na Śląsku opolskim. To właśnie ona nadaje naszej wierze i miłości wzajemnej, również w sferze społecznej, autentyczności dalekiej od sztywnej ideologii. Oto praktyczny rdzeń ortodoksji.

2. Kontrowersja

Fragmenty papieskich encyklik poświęconych teologii królestwa Chrystusowego, przytaczane przez p. „Mariannę,” są niezwykle cenne. Jednak nasi hierarchowie, jak można wnioskować z sierpniowego oświadczenia, są przekonani, iż nauczanie w nich zawarte zostało już zrealizowane przez Kościół w postaci ustanowienia Święta Chrystusa Króla Wszechświata, a w historii polskiego Kościoła, w postaci aktu poświęcania naszej Ojczyzny Najświętszemu Sercu Jezusa, w roku 1848, przez Sługę Bożego Kardynała Hlonda, który w owym czasie przychylił się do cichego apelu kierownika duchowego nikomu nie znanej pielęgniarki, Rozalii Celakówny, dzisiaj również Bożej Służebnicy, której proces beatyfikacyjny trwa. Fakt, iż  jest ona kandydatką na ołtarze jest znakiem pozytywnego stosunku Kościoła, i jego hierarchów, do duchowości osobistego i narodowego poświęcenia się Najświętszemu Sercu Jezusa. Ale po co, zatem, kolejny publiczny akt, tym razem, Intronizacji Chrystusa jako Króla Polski, np. w interpretacji Ks. Tadeusza Kiersztyna i Ks. Stanisława Małkowskiego (którzy, jak się zdaje, bardziej poddają się dyscyplinie eklezjalnej), lub jak nauczają Ks. Janusz Królikowski i O. Jan Mikrut CSSR, Intronizacja Najświętszego Serca Pana Jezusa? Odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa, ale możliwa. Wymaga jednak osobnego artykułu.

Dodam tylko, że zarzutu wobec teologii Intronizacji Najświętszego Serca Pana Jezusa jako rzekomo modernistycznej, są chybione. Dlatego, iż modernizm, jako pogląd potępiony przez Piusa X, oznaczał próbę podporządkowania wiary pozytywistycznemu kultowi nauk przyrodniczych i technicznych, który w zasadzi stał się utopią nowego, politycznego „zbawienia” ludzkości. Pochodną tej „wiary” jest zarówno marksizm jak i liberalizm. Odpowiedzią na modernizm było m.in. odnowienie duchowości zgłębiającej tajemnicę Serca Jezusa.

Częścią wzrastania do miłości doskonałej jest miłość do Ojczyzny, ponieważ Ojczyzna to również naród, a wspólnota narodu to konkretni ludzie, których nie da się miłować bez akceptacji ich kultury, tradycji, mentalności i przewodnich idei, które wcale nie są tym samym co ideologia. Dlatego nie mogę zgodzić się ze słowami naszego Pasterza, iż „przykładem ideologizacji są niektóre wypowiedzi w ‘Rozmowach niedokończonych’ (w programie Radia Maryja), … ale również i to, co się działo pod krzyżem, zawłaszczanym przez jedną i drugą stronę konfliktu.” (Zostawiliśmy ewangelię i wybraliśmy emocje. Z Biskupem opolskim Andrzejem Czają rozmawia Ewa K. Czaczkowska, http://www.nasza-wiara.pl/Bp+Andrzej+Czaja) Jestem stałym słuchaczem Radia Maryja i „Rozmów niedokończonych,” i nie pamiętam abym natknął się na jakieś przykłady ideologizacji ze strony dyskutantów. Zwłaszcza w rozmowach poświęconych życiu duchowemu, nauczaniu bł. Jana Pawła II, Benedykta XVI, Kardynała Wyszyńskiego, i ogólnie misji Kościoła, te najgłębsze prawdy ortodoksji ciągle powracają. Samo Radio Maryja nie mogłoby istnieć i rozwijać się bez zakorzenienia w ciągłym powracaniu jego twórców do rachunku sumienia i kontemplacji Słowa Wcielonego. Owszem czasem ci, którzy dzwonią do Radia, wypowiadają słowa pochopne, zdradzające brak wiedzy czy doświadczenia, ale  moderatorzy tych dyskusji bezpośrednio korygują takie wypowiedzi. Należałoby zatem wskazać konkretne wypowiedzi, bo dla słuchaczy Radia Maryja taki osąd jest bardzo krzywdzący. Ufam, że nie było to intencją naszego Biskupa, ale jeśli opinia taka jest nieumotywowana, boleśnie godzi w poczucie solidarności między katolikami w Polsce. (Liczę na to, że niedzielne katechezy „Wierzę w Kościół,” nadawane przez Radio Plus, zagoją tę ranę. Ale na razie nie mam do nich dostępu z powodów technicznych.)

Trzeba by przytoczyć tu przynajmniej fragment historycznego już listu skierowanego do twórców Radia Maryja i do całego środowiska skupionego wokół niego z okazji jego niedawnego jubileuszu 20-lecia. Podkreślając zawierzanie owego dzieła Maryi, Kardynał Bertone wyrażając intencje samego Benedykta XVI pisze, iż: „W duchu tego zawierzenia i przy nieugiętej woli wierności Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła i jego Pasterzom, Radio Maryja mogło, mimo trudności, owocnie rozwinąć swą działalność w kraju i zagranicą, zasiewając ziarno słowa w sercach ludzkich. Po dwudziestu latach nieprzerwanej działalności na wielu płaszczyznach, można przyznać, że plon tego zasiewu jest obfity.” (http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=1140628) „Zawierzenie” i „nieugięta wola wierności Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła” jest osią ortodoksji. A zarazem jest tym co wyklucza ideologizację.

Dlatego też proszę naszych duszpasterzy, którzy być może nie mają zbyt wiele czasu na słuchanie tej rozgłośni, o większe miłosierdzie wobec nas, krnąbrnych, wątpiących Tomaszów. My, słuchacze Radia Maryja, czciciele Chrystusa Króla, obrońcy krzyża przed Pałacem Prezydenckim, jakoś przypominamy niepokornego Tomasza Apostoła, który chce powrotu Jezusa, ale nie uwierzy bez znaków, chce namacalnych znaków jego Zmartwychwstania. Tak i my chcemy namacalnych znaków bezkompromisowości Kościoła. Jednak, bezkompromisowość oznacza dla nas również wyzwolenie naszej kultury, tym bardziej naszej religijności od ideologizacji. W Radiu Maryja, na portalach czcicieli Chrystusa Króla (nawet jeśli nie są to projekty wyrażające w pełni dojrzałą wiarę), w filmach „Solidarni 2010” i „Krzyż,” ta konieczność jest jasno wyrażona. Dlaczego zatem Intronizacja jest ideologizacją?

Owszem, pojawiają się grupy wyznawców Chrystusa Króla, jak np. w czasie pielgrzymki Benedykta XVI do Niemiec (o których wspominał nasz Biskup w czasie tegorocznego spotkania ze świeckimi w Winowie), które deklarują, iż Kościół po Soborze Watykańskim II, w tym Bł. Jan Paweł II, nie są dla nich autorytetem. Jednak te głosy są obce wszystkim znanym w Polsce ruchom intronizacyjnym. Wszystkie wspólnoty intronizacyjne, łącznie nawet z ruchem moderowanym przez Ks. Natanka, powołują się na nauczanie Bł. Jana Pawła II. Charakterystyczne jest to, że owi wyznawcy Intronizacji Chrystusa, których spotkał nasz Biskup Andrzej w Berlinie w czasie wizyty Benedykta XVI, używają argumentów zaczerpniętych z portali sedewakantystów (łac. „sede vacante” – pusty tron, w domyśle papieski), czyli tego odłamu katolicyzmu, który nie uznaje legalności papieży wybranych po Soborze Watykańskim II. Na przykład twierdzili oni, jak mówił Biskup Andrzej w czasie spotkania ruchów świeckich w Winowie, że niewiernością Jana Pawła II wobec wiary był jego udział w spotkaniach z przedstawicielami innych religii w Asyżu, i we wspólnej z nimi modlitwie. Są oni zatem albo ultramontanistami, w zasadzie pozostającymi poza Kościołem, albo są przez ich argumentację inspirowani, czyli zbliżają się do granicy, poza którą przekonania religijne nie są już katolickimi.

3. Krzyż na Krakowskim Przedmieściu

Odnośnie krytyki obrońców krzyża przed Prezydenckim Pałacem w Warszawie: jeśli obrona owego symbolu narodowej żałoby, symbolu modlitwy za ofiary katastrofy smoleńskiej i za ojczyznę, jest ideologizacją, albo uzurpacją znaku Chrystusowego Krzyża, to w takim razie taką uzurpacją i ideologizacją, na skalę masową, jest również litewska Góra Krzyży (w pobliżu Szawle), gdzie od upadku Powstania Styczniowego stawiane są krzyże ku czci ofiar politycznych represji i wojen, aż po czasy współczesne. Taką uzurpacją jest każdy przydrożny krzyż upamiętniający ofiary wypadków drogowych. A jednak nikt w tych krzyżach nie widzi uzurpacji. Inicjatywa harcerzy i w zasadzie całego społeczeństwa, ponieważ zrazu nikt tego gestu nie zakwestionował, jest, w takiej niewyobrażalnej sytuacji, czymś normalnym. Jest ludzkim gestem solidarności, współczucia, szacunku dla wagi owych dramatów i dla osób w nich uczestniczących, dla tych, którzy nas wyprzedzili w doświadczeniu odchodzenia z tego świata ku domu Ojca. Wolno nam było postawić ten krzyż i upierać się, by został przekształcony w pomnik, ponieważ nie ma w tym żadnego przestępstwa, ponieważ jest to nasze obywatelskie prawo. Dziwnym i nienormalnym jest natomiast zachowanie wszystkich, którzy post factum zmierzali do tego, by go usunąć. Dlaczego im przeszkadzał ten znak szacunku dla Pary Prezydenckiej i towarzyszących jej osób, ten znak troski o Polskę i modlitwy za nią?

4. Zamiast konkluzji

Jako konkluzję, chciałbym przytoczyć cytat z „Listu Ojca Świętego do Biskupów w sprawie zdjęcia ekskomuniki z czterech Biskupów konsekrowanych przez Abpa Lefebvre’a” z 10 marca 2009 (http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/benedykt_xvi/listy/bpi_lefebvre_10032009.html). Cytuję go ponieważ dotyka on naszego problemu jedności i wzajemnego zrozumienia pomiędzy nami wierzącymi w Chrystusa. Również dlatego, że jest wzorem wysokiej kultury dialogu. Kieruję go po pierwsze do samego siebie, jako upomnienie i naukę, do której powinienem wracać. A potem do wszystkich, którzy zechcą przeczytać powyższy, nieco przydługi, tekst:

„Od dłuższego czasu, a potem znów przy tej konkretnej okazji, pojawiało się na ustach przedstawicieli tej wspólnoty (tzw. Lefebvrystów) wiele rzeczy niestosownych — pycha i zarozumiałość, obsesyjna jednostronność itp.. Miłość do prawdy każe mi dodać, że otrzymałem również szereg wzruszających dowodów wdzięczności, wyraźnie świadczących o otwarciu serc. A czyż wielki Kościół nie powinien pozwolić sobie również na wspaniałomyślność, ze świadomością swojego szerokiego horyzontu, ze świadomością otrzymanej obietnicy? Czyż jako dobrzy wychowawcy nie powinniśmy również zdobywać się na to, by nie zwracać uwagi na różne niedobre rzeczy i starać się wskazywać wyjście z opresji? I czy nie powinniśmy przyznać, że również w środowisku kościelnym słychać było rzeczy niestosowne? Czasem odnosi się wrażenie, że naszemu społeczeństwu potrzebna jest przynajmniej jedna grupa, której nie należy się żadna tolerancja, którą można po prostu i z nienawiścią atakować. A jeśli ktoś odważy się do niej zbliżyć — w tym wypadku Papież — on również traci prawo do tolerancji i on także może być obiektem niepohamowanej i bezwzględnej nienawiści.

Drodzy współbracia, w dniach, kiedy myślałem o napisaniu tego listu, przypadek zrządził, że w Seminarium Rzymskim przyszło mi objaśniać i komentować fragment Ga 5, 13-15. Ze zdziwieniem stwierdziłem, że te zdania w sposób bardzo bezpośredni mówią nam o chwili obecnej: «Tylko nie [bierzcie] tej wolności jako zachęty do [hołdowania] ciału, wręcz przeciwnie, miłością ożywieni służcie sobie wzajemnie. Bo całe Prawo wypełnia się w tym jednym nakazie: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego. A jeśli u was jeden drugiego kąsa i pożera, baczcie, byście się wzajemnie nie zjedli»! Wydawało mi się, że to należy do retorycznych ekscesów, które czasem spotykamy u św. Pawła. Pod pewnymi względami tak właśnie może być. Niestety, jednak owo «kąsanie i pożeranie» występuje również dzisiaj w Kościele jako wyraz źle pojmowanej wolności. Czy dziwi, że my również nie jesteśmy lepsi od Galatów? A przynajmniej, że grożą nam te same pokusy? I że wciąż na nowo musimy się uczyć prawidłowego używania wolności? Oraz że wciąż na nowo musimy się uczyć najwyższego priorytetu, którym jest miłość? W dniu, w którym mówiłem o tym w wyższym seminarium, w Rzymie było obchodzone święto Matki Bożej Ufności. Faktycznie: Maryja uczy nas ufności. Ona prowadzi nas do Syna, w którym wszyscy możemy pokładać ufność. On nas poprowadzi także w niespokojnych czasach. Chciałbym zatem z całego serca podziękować licznym biskupom, którzy w tym okresie dawali mi wzruszające dowody ufności i serdeczności, a przede wszystkim towarzyszyli mi swoją modlitwą. To podziękowanie kieruję również do wszystkich wiernych, którzy w tym okresie dali mi świadectwo niezmiennej wierności Następcy św. Piotra. Niech Pan ma nas wszystkich w swej opiece i prowadzi drogą pokoju. Takie życzenie rodzi się w moim sercu teraz, na początku Wielkiego Postu, będącego okresem liturgicznym szczególnie sprzyjającym wewnętrznemu oczyszczeniu i zachęcającym nas, byśmy z nową nadzieją wyglądali pełnego światła dnia Zmartwychwstania.”

Autor: dr Wacław Grzybowski

  1. Eleonora
    | ID: f3807e0c | #1

    Panie Wacławie!
    Proszę jeszcze raz przeczytać treść Komunikatu

    „Wśród ważnych propozycji troski o Kościół i o Polskę oraz jej przyszłość są i takie, które budzą uzasadniony niepokój. Biskupi doceniają znaczenie uroczystości Jezusa Chrystusa, Króla Wszechświata, ustanowionej w 1925 r. przez papieża Piusa XI. Od tego momentu wszyscy mamy wspaniałe możliwości ofiarowania swojego życia, życia polskich rodzin oraz całej naszej Ojczyzny Chrystusowi, Królowi Wszechświata
    Nie ma więc potrzeby szukania nowych, niezgodnych z zamysłem Kościoła, form nabożeństw do Chrystusa Króla. ”

    Czyli poprzedni Komunikat jasno wskazywał na brak potrzeby ustanawiania „nowych nabożeństw”
    Proszę porównać z ostatnim Komunikatem:
    „Komisja Nauki Wiary Episkopatu przyjrzy się głębiej ruchom intronizacyjnym Chrystusa Króla. Podczas 356. zebrania plenarnego w Przemyślu biskupi podjęli refleksję na ten temat.

    Poinformował o tym KAI stojący na jej czele bp Andrzej Czaja.

    Bp Czaja zaznaczył, że biskupi są na etapie zgłębiania treści przekazywanych przez ruchy intronizacyjne. Dodał, że nie mogą w tej sprawie bazować jedynie na informacjach przekazywanych przez media. „Chcemy podjąć dialog z przedstawicielami tego ruchu” – podkreślił biskup opolski.

    Zaznaczył, że w kwestii projektowania tego dialogu, ma się jeszcze wypowiedzieć Konferencja Episkopatu. Aby móc odnieść się do postulatów ruchu intronizacyjnego Komisja Nauki Wiary podjęła studium takich tematów jak królowanie Boga, analizując zarówno naukę biblijną jak i doktrynę Kościoła, takie tematy jak mesjanizm, jak królowanie Maryi a królowanie Chrystusa oraz znaczenia, wartości objawień prywatnych.”

    Czyżby biskupi uznali potrzebę przyjrzenia się tym Ruchom?
    W takim bądź razie wypada tylko się cieszyć!

    Co do form oddawania czci Chrystusowi poprzez rózne nabożeństwa, adoracje, jak i poprzez Krucjatę różańcową za Ojczyznę.
    Zastanawiające jest, iż Krucjata rozpoczęta przez osoby świeckie, którzy poważnie biorą nauczanie papieży ( od Piusa XII” świeccy przynależą do Kościoła, ale i sami są kościołem”) po bł. Jana Pawła II, SWII.
    Rozpoczynają modlitwę. Po czym niektóre Komunikaty Kurii Metropolitarnych bywają takie:

    http://www.archidiecezja.warszawa.pl/homepage/listy/?a=5516

    Czy tak rodzi się wzajemna współpraca i zrozumienie!?
    Co do x Natanka.
    Nie wypowiadam się jeśli idzie o sposoby Jego działania. Nie mnie to oceniać.
    Natomiast nigdy nie słyszałam by x Natanek nawoływał do obrony satanisty, jak miało to miejsce w przypadku x Bonieckiego. Do czego to doszlismy? Kapłan Kościoła publicznie broni satanisty….
    I co!? Gdzie były czytane jakieś Komunikaty, odcinające się od tego typu zachowań?!
    natomiast usłyszeliśmy to:

    http://www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/abp_muszynski_broni_ks._bonieckiego_17456

    Więc żeby nie przedłużać. Uważam, że w Kościele Polskim powstaje wielkie zamieszanie….
    Jeden Komunikat staje w sprzeczności z drugim.
    Trzeba nam więc spoglądać na Papieża.
    Oczy tylko w stronę Rzymu….
    Pozdrawiam.

  2. | ID: 71ed3c2e | #2

    Szanowna Pani. Dziękuję za uwagę i czas poświęcony mojemu za długiemu artykułowi. Zapewniam Panią, że Biskupi nawet ci, którzy nie bardzo rozumieją nas, są pierwszymi, którzy patrzą w stronę Rzymu. Nawet Abp Muszyński. Problem polega na tym, iż my też ich słabo rozumiemy. Czy rozumiemy jaki to ciężar być następcą Apostołów? Nie możemy patrzeć się tylko na Papieża, ponieważ Biskupi to książęta Kościoła, jego artystokracja. Dlatego oni pierwsi są obiektem ataku zła i zewnetrznego i duchowego, i tego w postaci manipulacji.
    Zgadzam się że w polskim Kościele jest to, co Pani nazwała zamieszaniem. Ale nie tak znów wiele. Dzięki Pani właśnie dowiedziałem się jak można się zgłosić do Krucjaty za Ojczyznę. Wypełniła Pani ważne zadanie komunikacyjne. Ja osobiście jestem zbudowany tym listem. Nawet jeśli nasi braca z Teresina, tzn. Ks. Małkowski ze swoimi sympatykami, zostali w ten sposób odstawieni na bok, wypełnili wolę Bożą, Krucjata została oficjalnie ogłoszona przez Krad. Nycza. To jest coś na co ja sam nie liczyłem. Wypełnić wolę Bożą to znaczy, wykonać zadanie i zostać w nagrodę „spalonym na stosie,” albo „ekskomunikowanym,” odsądzonym od czci i wiary, osądzonym i skazanym wraz z bandytami, tak jak nasz Zbawiciel. Nikomu oczywiście tego nie życzę. Ale jak wiek wiekiem tak się dokonywały wielkie dzieła, zwłaszcza w Kościele.
    Nie możemy ulegać panice jeśli są takie wypowiedzi jak ta Abp Muszyńskiego. To nie jest jeszcze zamieszanie w Kościele. Abp Muszynski jest jeden wobec całego episkopatu, jego zdanie podzieli ledwie kilku jeszcze hierarchów. Nie mylmy mrówki za słonia. Poza tym on nie wie co mówi. Bo jest wyobcowanym intelektualistą, co nie odbiera mu wcale godności i charyzmatu apostolskiego. Św. Piotr też popełnił jeden przynajmniej błąd w ocenie moralnej, też był zbyt pobłażliwy wobec własnego zachowania, mam na myśli spożywanie obiaty z poganami, ze szkodą dla innych chrześcijan. Są w Polsce teologowie i duchowni którzy nie rozumieją znaczenia nauczania Prymasa Tysiąclecia. Ale z tym jest podobnie jak z Intronizacją. Ci, którzy je propagują, np. Radio Maryja, osiągną cel kiedy inni przyjmą naukę Prymasa Wyszyńskiego jako swoją, a oni zostaną „wykopsani” z głównego obiegu czy z kręgu zaszczytów. Dlaczego? Bo tak się doskonali dzieło Boże. Dzieło Boże nie polega tylko na osiągnięci celu. Jego cele są wieloraki, również jest nim uświęcenie samego działacza przez białe czy krwawe męczeństwo. Od razu Pani mówię że się do tego nie nadaję. Ale podziwiam tych którzy idą tą drogą. Studiuję historię Bł. Ks Sopoćki, który w zasadzie sam zrealizował po śmierci swojej penitentki s. Faustyny zadanie doprowadzenia do uznania i ogłoszenia kultu Miłosierdzia Bożego. Jego postawa wobec Biskupów którzy przyjmowali go bardzo nieżyczliwie daje dużo do myślenia. Mówi ona, że Biskupom wolno być sceptycznymi wobec nowych dzieł. Wolno im być advocatus diaboli, ponieważ na nich spoczywa odpowiedzialność za ludzi słabej wiary i słabo wykształconych w kwestiach teologicznych. To tak jak z matką, która bada każdy pokarm zanim da swoim dzieciom. Abp Muszyński być może za bardzo czuje się odpowiedzialny za tzw. środowisko Tygodnika Powszechnego. Ja bym to towarzystwo najchętniej rozpędził. Ale staram się go zrozumieć, bo przecież jeszcze w latach 90-tych Tygodnik to było coś. Trzeba naprawdę wielkiego wysiłku żeby oderwać się od tych przywiązań.
    Pozdrawiam i dziekuję. W. Grzybowski

Komentarze są zamknięte