Zwyciężeni lecz niepokonani

Niezależna Gazeta Obywatelska1

Walki trwały do 23 sierpnia 1919 r., lecz w obliczu znacznej przewagi Niemców i braku sprawnej koordynacji działań insurgentów, Alfons Zgrzebniok musiał 26 sierpnia wydać rozkaz zakończenia działań bojowych. W odpowiedzi na polską notę  dyplomatyczną wysłaną do Koalicji, z prośbą o interwencję, Rada Ambasadorów postanowiła wysłać na Górny Śląsk Komisję Sojuszniczą. Jej zadaniem była mediacja w sprawie zaprzestania walk zbrojnych oraz  „przygotowanie Górnego Śląska do wkroczenia wojsk sojuszniczych, które miały czuwać nad przeprowadzeniem plebiscytu”. W skład Komisji Sojuszniczej dla Górnego Śląska, która 24 sierpnia 1919r. przybyła na Śląsk wchodzili gen. Charles Joseph Dupontpłk. Anson Conger Goodyear z armii Amerykańskiej, ppłk  Titbury z armii angielskiej, mjr Vaccary z armii włoskiej oraz kpt. Poupart z armii francuskiej.  Od chwili pojawienia się Komisji na Śląsku, ustały bestialskie i w zasadzie jawne mordy Polaków, nawet w biały dzień na ulicach. W więzieniach Niemcy nadal katowali i mordowali bezbronnych Powstańców i osoby podejrzane o pomoc Polakom w przygotowaniu powstania. Komisja objeżdżała przepełnione więzienia i Niemcy musieli się hamować. Commission Interalliée pour la Haute – Silésie, była powołaną ad hoc międzysojuszniczą misją wojskową, nie miała związku z późniejszymi władzami alianckimi na Górnym Śląsku. Komisja przedstawiła w swoim wniosku zapis, że „dla normalizacji stosunków na Śląsku należy jak najszybciej doprowadzić do rokowań polsko-niemieckich, ogłoszenia amnestii i powrotu uchodźców do domów.

Obozy uchodźców

Dla pomieszczenia uchodźców – powstańców  urządzono 6 obozów, i to w Sosnowcu, Grodźcu, Szczakowej, Oświęcimiu, Jaworznie i Zawierciu. Obozy te były wielką bolączką dla władz polskich, zmuszonych ustawicznie wpływać uspokajająco na uchodźców, którzy ustawicznie domagali się broni i którzy gwałtem rwali się do walki z Niemcami.” – relacjonuje Jan Ludyga Laskowski w swojej książce „Zarys Historii Trzech Powstań Śląskich”. Obozy dla uchodźców pękały w szwach.  Znajdowało się w nich przeszło 22 tysiące osób. Nie tylko powstańcy ale też ich rodziny. Dzięki wprost niezwykłej ofiarności mieszkańców Zagłębia zorganizowano aprowizację. Polacy przeprowadzali zbiórki pieniężne, dostarczano z okolicznych wiosek darmową, żywność. Zaopatrywano również w odzież a szpitale w środki opatrunkowe. Były w obozach jednak chwile zwątpienia. Powstańcy nie mogli zrozumieć dlaczego Rząd Paderewskiego nie odważył się na pomoc militarną i  dlaczego nie chciała tego zrobić Ententa. Byli jednak szczęśliwi, że pokazali światu, że są Polakami i chcą żyć w Polsce. Czuli się  kontynuatorami tradycji polskich, bohaterskich powstań 1930, 1963 r.

„Patrzyliśmy w stronę Śląska, który był w rękach dzierżawców siedzących mocno na śląskiej ziemi i ani myślących ustąpić, jeżeli sami nie uwolnimy naszej ziemi. Broni nie było, bo tylko nielicznym udało się przejść z bronią. Nawał uchodźców stawał się dla Polski problemem utrzymania wielu tysięcy przybyszów. Wszyscy pragnęli otrzymać broń i ruszyć na Śląsk, aby wyprzeć wojsko. Polacy rwali się do takiego czynu, razem z powstańcami, aby tylko było broni pod dostatkiem. Czas się dłużył i władze zadbały o ulokowanie powstańców w pomieszczeniach, a nam z Lipin przypadły koszary w Szczakowej.” – wspominał Filip Copik.

Niemcy wykorzystywali rozgoryczenie powstańców. Zaczęły padać propozycje autonomii dla Górnego Śląska czyli odgrzano stare pomysły z końca XIX w., które pochodziły ze środowisk niemieckich fabrykantów i pruskich junkrów, przerażonych socjalizmem, rozwijającym się szybko w Niemczech. „Nadsyłali oni do obozów uchodźców różnych płatnych agitatorów i renegatów ( wspomnieć chociażby takiego Pronobisa Alojzego, późniejszego przywódcę autonomistów Górnego Śląska) celem powiększenia niezadowolenia i szczucia na Polskę.” –  relacjonuje w swojej książce Jan Ludyga – Laskowski z Bytomia.

Śledztwo Sojuszniczej Komisji

Propaganda niemiecka próbowała zrobić z powstańców bandytów. Nawet poważne dzienniki podawały szokujące wiadomości o tym, jakoby powstańcy okrutnie znęcali się nad jeńcami, wziętymi do niewoli. „Pod nagłówkiem: „Polnische Greuelteten” podały następującą wiadomość: „ Z rybnickiego obwodu, objętego powstaniem, dochodzą nas wiadomości o zwierzęcych zbrodniach polskich. Piszą nam: Powstańcy nie zadowalają się samem rozstrzelaniem żołnierzy „Grenzschutzu”, lecz pastwili się nad zwłokami i objawiali nad niemi swą wściekłość. Wziętych żołnierzy  do niewoli, żywcem krzyżowano i ciężko okaleczono”. Cała powyższa wiadomość nie zawierała ani słowa prawdy. Po przybyciu na Górny Śląsk komisji Ententy, landrat rybnicki (starosta) wiadomość tę musiał odwołać.” – przykład ten podaje Jerzy Grzegorzek w swojej książce „Pierwsze Powstanie Śląskie 1919r.”

Trzeba pamiętać, że zgodnie  z niemieckim prawem, powstanie było zamachem stanu i sądy niemieckie mogły wydawać bardzo surowe wyroki. Dopiero interwencja Rady Najwyższej w Paryżu w sprawie amnestii zmusiła Niemców do ustępstw.

Członkowie Komisji Sojuszniczej zbierali relacje świadków, dokumentację fotograficzną i medyczną – dowody bestialstwa Niemców. Jeździli osobiście w teren i sami na własne oczy przekonywali się o tym jak okrutnie postępowali Niemcy i jak potwornie kłamali w swoich przekazach medialnych. Tak więc manipulacja w mediach nie jest zjawiskiem ostatnich lat. Biuro Informacyjne dla Komisji Koalicyjnej w Katowicach mieściło się przy ul. Jana. Pod kierunkiem red. Edwarda Rybarza i Stanisława Kobylińskiego pracowało pełną parą. Spisano kilka tysięcy protokołów o bestialstwie żołnierzy niemieckich. Do dyspozycji były jedynie 3 maszyny do pisania. Generał Dupont zawiózł do Paryża swoje sprawozdanie oparte na bogatej dokumentacji.

Byli też tacy, którzy wcześniej dezorganizowali prace POW G. Śl. i za wszelką cenę nie chcieli dopuścić do walk a przed Komisją Sojuszniczą uzurpowali sobie prawo bycia jedynymi i prawowitymi przedstawicielami Ślązaków.

„Dziwna rzecz, że na Górnym Śląsku nawet w tak krytycznej chwili, w jakiej znajdował się lud górnośląski, różne jednostki w dalszym ciągu chorowały na manję wielkości, roszcząc sobie pretensje do samodzielnego zeznawania o okrucieństwach niemieckich przed komisją koalicyjną. Kiedy w pewnej miejscowości zjawił się razu pewnego przed koalicją pewien młody, ogólnie znany, dobry Polak z teczką  pod pachą, w której mieściły się liczne ważne dowody o zbrodniach niemieckich, oświadczyła mu jakaś partja, która chciała wysunąć swoje zasługi na pierwsze miejsce, iż tylko im wolno przedkładać materjał a nie poszczególnym osobom. Zebrany materjał  atoli chcieli zużytkować, lecz ów młody człowiek zabrał go ze sobą i przedłożył na innem miejscu, gdzie go komisja przyjęła na audiencji i to bez pośrednictwa tak zwanych „inteligentów kawiarnianych”! Czy tego rodzaju krnąbrność owych inteligentów ma także być zasługą wobec Polski? O powstaniu, to nawet  panowie ci słyszeć nie chcieli, a kiedy takowe wybuchło, to chcieli się stać bohaterami i zbierać owacje dla siebie.” – czytamy w relacji bezpośredniego obserwatora  w „Księdze Pamiątkowej Powstań i Plebiscytu na Śląsku”. Kiedyś takie szemrane towarzystwo nazywano ”inteligencją kawiarnianą” a teraz ich rolę przejęły autorytety moralne. Bezczelność, degrengolada i zgnilizna te same.

1 października 1919r. na skutek nacisków Rady Najwyższej na rząd niemiecki podpisano w Berlinie układ polsko – niemiecki. Amnestia objęła jedynie uczestników powstania i ich rodziny. Niemcy nie objęli nią przywódców.

W oczekiwaniu na powrót

W obozach dla uchodźców wydawano trzy razy w tygodniu czasopismo „Powstaniec”. Pomiędzy 7 a 23 października ukazało się 21 numerów.

„Nudziliśmy się w koszarach i czekali na boskie zmiłowanie, aż nareszcie doszła do nas wiadomość, że władze polskie wyżebrały nasz powrót na Śląsk. Abyśmy zbyt długo nie wrócili, ubrano nas  w szaroniebieskie mundury i z maciejówką na głowie, ruszyliśmy grupami na punkt, gdzie przyjmowali nas Niemcy niezbyt uprzejmie. Notowali i spisywali personalia i pozwolili udać się do domu z uwagą, aby nam się nie uroiła jakaś awantura, bo w przeciwnym razie nie możemy liczyć na podobne względy.

Gdyśmy szli po śląskiej ziemi zajmowała nas myśl, że w przyszłości lepiej zorganizujemy powstanie, abyśmy nie potrzebowali uciekać i szukać pomocy u naszych za miedzą, którzy się borykają z własną biedą. Byliśmy przecież pokoleniem, które obdarzone było twardymi łbami, jak twardy orzech, który zawsze chowa zdrowe jądro. Niemcy się strasznie przeliczyli mniemając, że z  ich łaski mogliśmy powrócić na własną ziemię, że za to będziemy wdzięczni i siedzieć w kąciku i trzęś się przez ich potęgę.

Już po paru dniach, konspiracja szła na pełnych obrotach. Zdobywaliśmy coraz to więcej zwolenników i gromadzili broń.”  – zanotował w swych wspomnieniach Filip Copik z Lipin.

Fabryka bojowców ruszyła

Po wybuchu powstania czasowo została zawieszona działalność POW G. Śl.. W listopadzie 1919 r. Naczelne Dowództwo Wojska Polskiego przekazało Departamentowi Informacyjnemu Ministerstwa Spraw Wojskowych, wszelkie kompetencje związane ze sprawami śląskimi. Po ratyfikacji, 31 lipca 1919r przez Sejm RP, traktatu wersalskiego, w którym zapisano warunki plebiscytu, kontakty Polski ze Śląskiem były stałe, zarówno na niwie politycznej jak i wojskowej. Do sekcji plebiscytowej, która ukonstytuowała się z Radzie Ministrów  oddelegowano kpt. dra Karola Polakiewicza – szefa Sekcji Plebiscytowej Departamentu Informacyjnego, później Oddziału II Sztabu Ministerstwa Spraw Wojskowych. Sekcję Plebiscytową podzielono na trzy wydziały: Wydział „A” do spraw Śląska Cieszyńskiego, Wydział „B” – Górnego Śląska i „C” – Warmii i Mazur.

Zanim Wydział Plebiscytowy B zaczął działać, zmieniło się nastawienie polityczne polskiego rządu w stosunku do Śląska. Zmienił się też premier. Ignacego Paderewskiego zastąpił Leopold Skulski, chociaż endek to przyjazny Józefowi Piłsudskiemu, działacz Sokoli. Dużą rolę też w zmianie nastawienia miał wybuch i przebieg  powstania oraz determinacja Ślązaków.  Departament Informacyjny Ministerstwa Spraw Wojskowych zlecił Alfonsowi Zgrzebniokowi odbudowę POW na Górnym Śląsku. POW G. Śl. wznowiła swoją działalność na naradzie 5 grudnia 1919r..

W tym czasie dawni towarzysze broni Józefa Piłsudskiego z Tadeuszem Szturm de Sztremem na czele, uruchomili w Warszawie konspiracyjną fabrykę materiałów wybuchowych. W grudniu 1919r. „z taśmy schodziły” pierwsze bomby i petardy przygotowywane przez braci Edmunda, Izydora i Juliana Grobelnych, doświadczonych bojowców z łódzkiego PPS. Pomagali im Edmund Rogoziński i Henryk Rutkowski. Powołano nawet specjalną spółkę, która zajmowała się sprowadzaniem tak cennej produkcji do Sosnowca. W spółce handlowej Henryka Rotowskiego zatrudnieni byli oficerowie Oddziału II Sztabu Ministerstwa Spraw Wojskowych.

 „Proces produkcji petard był prosty. W tutki papierowe zawijano melinit. Wiercono otwory drewnianym patykiem, wkładano w nie spłonki detonujące zakończone króciutkim lontem wraz z pęczkiem przewiązanych sznurkiem zapałek. Zapłon następował od pudełka zapałek.”  – taki przepis podała w swojej książce „Polskie Działania specjalne na Górnym Śląsku 1919,1929,1921”, Zyta Zarzycka.

Fabryka mieściła się początkowo w Warszawie, w mieszkaniu Stanisława Siedleckiego – bojowca rewolucji 1905, wznieconej na rozkaz Piłsudskiego, podczas wojny rosyjsko- japońskiej. Dopiero w czerwcu 1920 udało się przenieść fabrykę Szturm de Sztrema do Sosnowca. „Inicjatywa zastosowania „działań specjalnych” na Górnym Śląsku w czasie I powstania wyszła z dwóch ośrodków: wojskowego, jakim było Biuro Informacyjno-Wywiadowcze Naczelnego  Dowództwa Wojska Polskiego, i politycznego, jakim był Centralny Komitet Wykonawczy PPS. Znając zaś powiązania kpt. Kazimierza Kierzkowskiego (Szef Sztabu I Powst. Śl. – przyp. red.) z zagłębiowskim ruchem niepodległościowym i rolę, jaką w nim odegrał, oraz jego ożywione kontakty z tamtejszymi działaczami partyjnymi, można uznać, że to właśnie on był współautorem poczynań Tomasza Arciszewskiego. O tej współpracy najdobitniej świadczy dostarczanie przez Biuro Wywiadowcze materiału technicznego do wytwórni prowadzonej przez Szturm de Sztrema.” – napisała Zyta Zarzycka w swojej książce.

Bohaterom cześć

Lata 1918-1921,  to czas, w którym jedni oddawali życie, przelewali krew, harowali, oddawali swe majątki dla Ojczyzny, a inni czekali, aż mocarstwa coś Polsce dadzą, aż skapnie z pańskiego stołu jałmużna, dla Polski jak to nazwał niedawno Władysław Bartoszewski –  „panny brzydkiej – bez posagu”. Historia przyznała rację prawdziwym bohaterom i co z tego, jeśli teraz jest ona zakłamywana. Wkład towarzyszy broni Piłsudskiego,  w pomoc Ślązakom w wyzwoleniu Śląska jest zamilczany. Faworyzuje się tych, którzy dołożyli wszelkich starań by Śląsk nie walczył. Nie mówi się o Ślązakach, bohaterach. Nie mają swoich ulic ci, którzy polegli w walce – oddali swe życie za powrót  Śląska do Polski.

Nie jest powszechnie znanym fakt, że w Częstochowie już 20 sierpnia powstał Komitet Niesienia Pomocy dla G. Śl. z A. Bandtke-Stężyńskim – prezydentem miasta jako przewodniczącym. W Poznaniu 21 sierpnia 1919r. zorganizował się samorzutnie Komitet Pomocy dla Górnego Śląska. Hr. Maciej Mielżyński udał się osobiście na Górny Śląsk 24 sierpnia. Komitet zebrał w ciągu kilku dni 7 mln. marek niemieckich, z czego 3 mln. wydano na zakup towarów wysłanych transportem kolejowym -30 wagonów z żywnością, bronią, amunicją, mundurami i lekarstwami. Reszta przeznaczona została na pomoc uchodźcom. Co robił wtedy W. Korfanty nie wiadomo. 23 sierpnia 1919r. w Warszawie przy ul. Wspólnej 35, rozpoczął działalność Komitet Zjednoczenia Śląska z Rzeczpospolitą Polską  oraz nieco później Komitet Obrony Śląska. Podobne komitety powstawały w wielu miastach Polski. Cały kraj był pod wielkim wrażeniem determinacji Ślązaków. W Warszawie 29.08.1919 r. odbyły się cztery manifestacje poparcia dla Ślązaków, w których wzięło udział kilkaset tysięcy osób. Ta największa na Placu Teatralnym zgromadziła ok.100 tys. osób. Ślązacy poczuli wielkie wsparcie całego Narodu Polskiego. O tym podręczniki do historii milczą. Nie uczy się tego młodzież na zajęciach edukacji regionalnej. Ślązacy nie znają swej historii. Ruch Autonomii Śląska na tym bazuje.

 Do początków listopada 1919r.  Ślązacy, z wyjątkiem przywódców powstania, czyli członków sztabu, komendantów powiatowych i dowódców, wrócili do domów, na Śląsk. Nie wszyscy trafili do swoich miejscowości. Niektórzy z obawy przed niemiecką zemstą zatrzymywali się u krewnych.

Zaczęły się przygotowania do Plebiscytu i … kolejnego powstania.

Autor: Jadwiga Chmielowska, artykuł ukazał się na łamach „Gazety Śląskiej” z 9 grudnia 2011 r.

  1. svatopluk
    | ID: 3dd229d9 | #1

    Następny odcinek sanacyjnej bajki o wydarzeniach na GŚ po I WŚ.
    Oczywiście w kolorach czarno-białych i autoryzacją wojewody Grażyńskiego.

Komentarze są zamknięte