Fiasko endeckiej dyplomacji

Niezależna Gazeta Obywatelska

Już trzy dni po Plebiscycie 23 marca pod presją Korfantego MSWoj. gen. Kazimierz Sosnkowski skierował pismo do dowódcy Okręgu Generalnego gen. Raszewskiego w sprawie niedopuszczenia do wystąpień zbrojnych na Górnym Śląsku. Mowa jest w nim o prowokacjach niemieckich, które mogą nastąpić by pokrzyżować plany przyłączenia Śląska do Polski. Generał był przekonany, że takie rozruchy mogłyby „stanowić poważne niebezpieczeństwo polityczne w rozstrzygającej chwili. Interwencja rządu u komisji Alianckiej nastąpi niezwłocznie. Przypominam zdanie komisarza Korfantego, iż woli 200 trupów niepomszczonych po stronie Polski aniżeli przedwczesny wybuch z jego politycznymi skutkami.

Tajna organizacja wojskowa może wystąpić w formie zwartej jedynie na wskutek żądania gen. Le Ronda. Wbić to dobrze w głowę płk. Chrobokowi i zabronić mu wszelkich fantastycznych planów operacyjnych prowadzących za Odrę. Nawet w wypadku, gdy będzie mogło nastąpić ujawnienie organizacji jako takiej i jej zwarte wystąpienie , co przypominam, iż stać się może jedynie na skutek zewnętrznej napaści Niemców i zadanie gen. Le Ronda; nawet w tym wypadku wystąpienie organizacji musi być lokalne i ograniczyć się do obrony terenów z większością polską.” Dalej w tym samym liście buzy koncepcje Chroboka utworzenia oddziałów zbrojnych Ślązaków na terytorium Polski. Ślązacy chcieli się bić nie chcieli czekać. Pierwsze i drugie powstanie wybuchło spontanicznie. Na ich czele stali Ślązacy: Zgrzebniok, Fojtis, Ludyga Laskowski. Teraz tez szefem DOP był Chrobok. Teraz ideologowie RAŚ-u usiłują wmówić, że Ślązacy nie chcieli walczyć a przyszli Polacy i zrobili Powstanie. Było dokładnie odwrotnie To Ślązacy chcieli się bić. Brakowało im oficerów, sztabowców, saperów i o nich prosili Polskę. Po raz kolejny trzeba tu przypomnieć, ze Piłsudski obiecał Ślązakom, ze gdy będą chcieli walczyć da im to co ma najlepszego. Obóz belwederski po cichu i w konspiracji posyłał bojowców PPS, była ich jedynie garstka. Kilku też przybyło Poznaniaków – saperów. Sosnkowski pisze wprost: Ściąganie gorętszego elementu poza granicę i organizowanie go w wojsko poza Górnym Śląskiem nie uważam za wskazane, gdyż ukryć się nie da, zaś jak Panu Generałowi wiadomo, wszelkie działanie na zewnątrz jest możliwe w wypadku zbrojnego napadu niemieckiego z zewnątrz i spowodowanego tym zadania aliantów o udzielenie im przez Polaków zbrojnej pomocy.”

Na koniec Sosnkowski dopisał ręcznie, ze prosi o podziękowanie Chrobokowi za to że „zdołał niezmiernie szybko opanować sytuację i nie dopuścić do samorzutnych wystąpień.”

Tymczasem Wawelberg robił swoje. Pewnym chrztem bojowym dla jego destruktorów było spalenie baraków zbudowanych przez Niemców dla przyjezdnych na plebiscyt emigrantów. Istniało podejrzenie, że gdyby plebiscyt i decyzja Ententy była niepomyślna dla Niemców to baraki te byłyby koszarami dla wszelakiej maści organizacji paramilitarnych i zdemobilizowanych oddziałów Reichswehry. Tam gdzie dominował żywioł polski ze spaleniem nie było żadnych problemów. Tam gdzie dominowali Niemcy to wkroczyli do akcji ludzie Wawelberga. W nocy z 8 na 9 marca spłonęły baraki w Starym Popielowie Dobrzeniu Wlk. i Głogówku.

Dzięki obecności bojowców PPS w Referacie Destrukcji bardzo szczegółowo opracowywano nie tylko plany akcji ale i drogi odwrotu.

Tymczasem w „Paryżu radzono”. Francji zależało na maksymalnym osłabieniu Niemiec. Proponowała oddać Polsce tę część Górnego Śląska gdzie dominowali Polacy. Była to zgodne z tzw. linia Korfantego. 22 marca 1921r. Korfanty ogłosił projekt w formie odezwy. Wyznaczona przez niego granica zyskała nazwę linii Korfantego. Wytyczała ona obszar pomiędzy granicą z Czechosłowacją z południu ( Bogumił) następnie wzdłuż Odry, aż do miejscowości Zimnice Wlk., po czym odchylała się w kierunku północno – wschodnim wzdłuż zachodniej granicy powiatu Wielkie Strzelce ( obecnie Strzelce opolskie) a następnie przez Kołonowskie – Zębowice –Leśna- Wachowice – Bodzanowice biegła do granicy państwowej z Rzeczpospolitą. Nie był to cały obszar plebiscytowy a jedynie cześć, ta gdzie Polacy mieli plebiscytowa większość. Wielka Brytania i Włochy miały stanowisko zupełnie odmienne. Niemcy stanowiły pokaźny rynek zbytu dla towarów angielskich, przemysłowcy niemieccy zdążyli już nawiązać kontakty biznesowe w Wielkiej Brytanii. Włosi i Anglicy bali się tez wzrostu znaczenia Francji na arenie międzynarodowej. Chcieli wiec móc ja szachować Niemcami. Nie minęło 19 lat a Niemcy bombardowały Londyn. Europejscy politycy mogli być z siebie i swojej długofalowej polityki dumni. Przedstawiciele Wielkiej Brytanii i Włoch w osobach płka Harolda F,P. Percivala oraz gen. Armando de Marinisa proponowali przyznać Polsce powiaty pszczyński i rybnicki wraz z niewielkimi skrawkami katowickiego. W ręce niemieckie miał więc trafić niemal cały Okręg Przemysłowy. Ostateczną decyzje miała podjąć Rada Ambasadorów Ligi Narodów. Oczywiście po obu stronach polskiej i Niemieckiej trwały przygotowania dla walki zbrojnej. W zależności kto będzie poszkodowany ten rozpocznie walkę.

W obozie polskim nadal nie było jednomyślności. Koła polityczne, których głównym reprezentantem był komisarz Korfanty, ciągle jeszcze łudziły się, że decyzje dyplomatyczne okażą się pomyślne dla Polski. Koła wojskowe zaś wychodziły z założenia, iż najskuteczniejszą forma walki o powrót Śląska do macierzy będzie czyn zbrojny, który – kierując się zasadą, że o powodzeniu powstania decyduje element zaskoczenia przeciwnika – podjąć należy wcześniej niż zapadną ostateczne postanowienia dyplomacji.” – napisała Zyta Zarzycka w Polskie działania specjalne na G. Śl. 1919 -1921 s. 110.

Pod koniec kwietnia śląska organizacja bojowa liczyła 40 tys. zaprzysiężonych członków. Około 2/3 były to odziały bojowe a 1/3 w instytucjach i służbach na tyłach. Po odwołaniu płka Pawła Chroboka na czele DOP stanął ppłk Maciej Mielżyński ( „Nowina- Doliwa”).

22 kwietnia 1921r. ukazał się nowy wariant planu operacyjnego. Nowa wersja wprowadzała warianty zaczepne. Działania powstańcze podzielono na trzy etapy.

Etap I – opanowanie okręgu przemysłowego i powiaty pszczyński i rybnicki. Miała to być baza operacyjna dla całego powstania

Etap II – dotarcie oddziałów do linii Korfantego. Dojście do odry w górnym jej biegu aż do Gogolina. Następnie osiągnięcie linii Kolonowskie – Bodzanowice. Oparcie się o Odrę.

Etap III Opanowanie Opola. W związku z tym zmieniono zadania dla Oddziałów Puszczyńskiego („Wawelberga”). Miał on opanować dworzec Proszowice na przedmieściu Opola.

24 kwietnia odbyło się zebranie w Bytomiu na które Korfanty zaprosił najbliższych współpracowników i dowódcę Obrony Plebiscytu. „Po zapoznaniu się z założeniami planu operacyjnego Korfanty, pomimo niechętnego stosunku do działań zbrojnych, konkludował, ze w zaistniałej sytuacji są one nieuniknione.” – napisała w swej pracy Zyta Zarzycka s. 113

Ppłk Mielżyński już nazajutrz meldował się w Warszawie by przedstawić władzom wojskowym plan operacyjny powstania. Gen. K. Sosnkowski wydał dyspozycje, „iż w wypadku rozpoczęcia strajku generalnego w okręgu przemysłowym, który miał poprzedzić wystąpienie zbrojne na obszarze plebiscytowym, cała śląska organizacja bojowa ma zostać podporządkowana Wojciechowi Korfantemu. Ppłk Mielżyńskiemu pozostawiono natomiast decyzje w sprawach ściśle wojskowych. Tym samym najwyższe polskie czynniki wojskowe w wypadku zbrojnego powstania stawiały władze polityczna górnośląskiego obszaru plebiscytowego ponad jego zwierzchnictwem wojskowym.” – podaje Zyta Zarzycka s. 113

Ta decyzja miała w przyszłości katastrofalne skutki.

Mielżyński zaraz po powrocie na Śląsk rozkazał broń z magazynów przekazać bezpośrednio oddziałom. Na naradzie DOP 28 kwietnia podjęto decyzje o wybuchu powstania w nocy z 2 na 3 maja 1921r. W spotkaniu w Głównym Inspektoracie DOP w Bytomiu uczestniczyli M. Mielżyński, R. Abraham, K. Grzesik, W Przedpełski i M. Grażyński.

Warto tu podkreślić, ze obecny na naradzie wysłannik MSWojs. Mjr Roman Abraham wniósł sprzeciw. „ Wskazywał na konieczność zdania się na łaskę i niełaskę czynników międzynarodowych, w których ręku leżał los górnego Śląska. Temu oportunistycznemu stanowisku sprzeciwił się stanowczo M. Grażyński, szef wydziału organizacyjnego DOP, zdając sprawę ze stanu daleko posuniętych przygotowań do rozpoczęcia ruchu zbrojnego.” – napisał J. Ludyga – Laskowski w swej książce Zarys Historii Trzech Powstań Śląskich s. 225 Ślązacy nie chcieli już więcej słuchać tego typu mądrych rad. Wiedzieli, że zrobili największy błąd, że nie wywołali powstania w pierwszych miesiącach 1919r., gdy Niemcy były słabe i zrewoltowane. Tym razem nie ulegli żadnym naciskom nawet premiera Witosa ani generałów Sosnkowskiego i Sikorskiego. Argumenty wciąż aż do znudzenia powtarzane wcześniej przez Korfantego a teraz powtarzane przez najwyższe władze polski o „nieobliczalnych skutkach na forum międzynarodowym”, okazały się niewystarczające. Ślązacy chcieli się bić i coraz bardziej żałowali, że tyle lat słuchali Korfantego.

Atmosfera na Śląsku gęstniała. W nocy z 29 na 30 kwietnia gen H. Le Rond – Przewodniczący Międzysojuszniczej Komisji Rządzącej i plebiscytowej przekazał Danielowi Kęszyckiemu poufną informację o tym ze 5 maja Rada Ambasadorów poweźmie decyzje ws. Śląska. Konsul Generalny Daniel Kęszycki przekazał poufna informację, ze decyzja Rady Ambasadorów będzie niepomyślna dla Polski natychmiast Stanisławowi Niegolewskiemu w Czarnym Lesie i jeszcze tej samej nocy z 29 na 30 kwietnia dostał ją przez kuriera Korfanty. Wiadomo było już że zwycięży projekt angielsko włoski

30 kwietnia spotkali się szefowie polskich związków zawodowych i dowódczy organizacji zbrojnych oraz Jozef Rymer, Wiktor Piecha, Konstanty Wolny, Józef Biniszkiewicz, Michał Grajek, Alojzy Kot. Uchwalono, ze strajk generalny rozpocznie się nazajutrz. 1 maja 1921 r. stanęły wszystkie nieomal wszystkie fabryki i kopalnie. Gazety Śląskie opublikowały „uchwałę niemieckiej finansjery mówiącą o zniszczeniu okręgu przemysłowego w wypadku oddania go Polsce”. Te uchwałę już dużo wcześniej uzyskał polski wywiad Komitetu Plebiscytowego. Jakże kojarzy się ona z wypowiedziami Jerzego Gorzelika szefa RAŚ o Śląsku w polskich rękach i małpie, która dostała zegarek. Obrzydliwe powtarzanie niemieckiej propagandy.

Wszyscy śląscy dowódcy byli zdecydowani rozpocząć powstanie. Nie widzieli innej możliwości. Nie godzili się na przeciąganie terminu. Tymczasem zdominowany przez endecję rząd nawet po otrzymaniu informacji, o dacie powstania usiłował powstrzymać jego wybuch. „W dniu 2 maja 1921 r. rząd polski na tajnym posiedzeniu podjął uchwałę polecającą Korfantemu użycie wszelkich środków celem niedopuszczenia do wszczęcia ruchu zbrojnego. Postanowiono tez odwołać ppłka Mielżyńskiego.” Napisał Bolesław Woszczyński w komentarzach do książki J. Ludygi Laskowskiego s.225.

W tym czasie realizowana była w Polsce polityka endecka. Najlepszy dowód to Traktat Ryski. Dmowski wciąż liczył, że Rosja się szybko odrodzi i myśl federacyjna Piłsudskiego będzie przeszkodą w przyszłej koalicji z Rosją przeciwko Niemcom. Dmowski chciał wcielić ziemie białoruskie wprost do Polski. Zrezygnował też z włączenia do Polski Mińska, który oferowali bolszewicy. Tę decyzję – negatywna dla interesu Polski przeforsował Stanisław Grabski. Do dziś Białorusini maja do nas Polaków żal. Dmowski chciał państwa jednonarodowego i nie chciał zbyt dużo mniejszości. Polska tym samym złamała traktat z Ukraińską Republiką Ludową (Symon Petlura) z wiosny 1920r. Dmowski obawiał się, że niepodległa Ukraina sprzymierzy się z Niemcami. Nie widział zagrożenia w Moskwie i jej imperialnej polityce. Warto tu wspomnieć, że państwa Ententy, też nie chciały niepodległej Ukrainy. Trudno dziś zrozumieć tak wielką uległość Endecji w stosunku do mocarstw zachodnich. Nie wyobrażali sobie być może, ze wskrzeszone państwo polskie może prowadzić samodzielną politykę zgodna z jego interesami.

Jak już wspomniałam termin wybuchu powstania był ustalony na godz. 3 w nocy z 2 na 3 maja. Tymczasem Korfanty powołując się na Warszawę, żądał „opóźnienia wybuchu powstania o jeden tydzień . Celem uzyskania dokładnych wiadomości z Londynu. Ppłk. Mielżyński zameldował początkowo, ze dał rozkaz powstrzymujący powstanie. Po południu 1 maja złożył jednak raport, ze opóźnienie ze względu na już rozpoczęte przygotowania i na nastrój mas okazało się niemożliwe. Powoływał przy tym na otrzymany rozkaz podporządkowania się komisarzowi Korfantemu. Ta niezdecydowana sytuacja przeciągnęła się do wieczora 1 maja 1921r., co mogło doprowadzić do ogólnego zamieszania, gdyż jedne oddziały mogły zacząć, inne zaś opóźnić wybuch. Kpt. Grzesik zgasił gotowość wzięcia na siebie odpowiedzialności i wydania rozkazów o godz. 22.” – wspomina J. Ludyga Laskowski w swojej książce s. 227. Trzeba pamiętać, że już od rana 1 maja trwał strajk. Wbrew temu co twierdzi dziś RAŚ, że Polacy przyjechali na Śląsk i wzniecali powstania, to właśnie rodowici Ślązacy rwali się do walki. Jednym z najbardziej stanowczych był właśnie Karol Grzesik pochodzący z Siedlisk w powiecie raciborskim. Rodowitymi Ślązakami byli zarówno szefowie oddziałów jak i dowódcy i szefostwo sztabów powstańczych jak Zgrzebniok i Ludyga – Laskowski, Fojtis. Można przyjąć, że Polacy – oficerowie byli doradcami, szkoleniowcami. Niemcy w zasadzie niedopuszczalni Ślązaków do stopni oficerskich i na studia. Polacy mieli być tania siła roboczą w przemyśle, którego właścicielami byli Niemcy.

O nastrojach panujących na zebraniach w kierownictwie DPO pisze również Wanda Musialik w swojej książce „Michał Tadeusz Grażyński” s. 49.- „ Nieakceptowanie przez zebranych motywów, jakie kierowały postępowaniem Korfantego, determinowały ich przekonanie o nieuchronności powstania. K. Grzesik na wewnętrznej odprawie w biurze operacyjnym w imieniu dowództwa GO „Wschód” postawił S. Rostworowskiego i R Grocholskiego, B. Sikorskiego, W. Przedpełskiego i M Chmielewskiego przed koniecznością decyzji: jeśli Korfanty odwoła ruch zbrojny, to on ze swoją grupą rozpocznie go na swoją odpowiedzialność. Postawieni przed groźbą wywołania walki wbrew stanowisku władz politycznych, postanowili wesprzeć M. Mielżyńskiego, który w tym czasie próbował przekonać komisarza o dostatecznym przygotowaniu swych podwładnych do prowadzenia walki.” Trudno na tym etapie określić, czy to władze partyjne Narodowej Demokracji (ND) wpływały na decyzje Korfantego, czy wprost przeciwnie, Korfanty przekazując np. informacje o niedostatecznym przygotowaniu powstańców do walki – liczebność i uzbrojenie, był powodem takiego a nie innego nastawienia zdominowanego przez ND Rządu RP. Trzeba pamiętać, że argument ten był podnoszony przez Korfantego przed I i II powstaniem. Odwoływał on dwukrotnie w ostatniej chwili, po wydaniu już rozkazów I powstanie, które i tak wybuchło spontanicznie i związku z tym miało mniejsze szanse na powodzenie. Teraz Korfanty twierdził, że na pewno z 40 tyś zaprzysiężonych bojowców zgłosi się mnie niż połowa. Twierdzono nawet, że „Ilość 50 000 zorganizowanych członków była wielkością pozorną, bowiem wliczono w nią ok. 3000 uzbrojonych kolejarzy oraz 16.000 straży obywatelskiej i fabrycznej.” – cytuje zdanie S. Rostworowskiego W. Musialik w swej książce na s. 48-49 i dalej podaje przypuszczenia i rozterki, że „Przy ogólnym zapale liczba ta mogła wzrosnąć w dwójnasób, lecz w razie początkowego niepowodzenia, należało się liczyć z jej spadkiem do połowy, a nawet jednej piątej początkowych szacunków.(…) Zamiast wydania rozkazu spodziewanego lada moment przez wojskowych, komisarz przystąpił do ponownej drobiazgowej analizy możliwości DOP oraz istniejącej sytuacji” .

Korfanty jak widać został zmuszony do podpisania rozkazu. Był on od 30 kwietnia jedynym, który mógł to zrobić. Dowódcę Mielżyńskiego pozbawiono takiej możliwości. Widać wyraźnie, ze gdyby Korfanty rozkazu nie podpisał i tak by ono wybuchło. Władze wojskowe były absolutnie przekonane o konieczności podjęcia walki.

Szef Sztabu DOP S. Rostworowski tak relacjonuje podpisanie 2 maja decyzji wybuchu III powstania: „ Komisarz Korfanty, jako dyktator w powstaniu, zawahał się jeszcze. Nie wierzył w powodzenie walki zbrojnej z Niemcami, ufał nadal, ze w drodze dyplomatycznej nadejdzie lepsze rozstrzygniecie, pragnął wybuch powstania opóźnić. Wobec nadchodzącej daty 5 maja – było niepodobieństwem. Zresztą podniecenie umysłów, wywołane strajkiem, doprowadziły na pewno do lokalnych wybuchów (…). Szef sztabu po krótkiej naradzie z szefem oddziału operacyjnego udał się do pokoju komisarza Korfantego, który konferował z Nowiną – Doliwą ( Mielżyński – przyp. red) i zameldował, że w myśl wytycznych, pogotowie mobilizacyjne jest już posunięte tak daleko, ze o ile rozkaz nie będzie natychmiast wykonany – to rozpocznie się chaotyczna walka, z góry skazana na przegraną. Komisarz Korfanty, po chwili namysłu, rozkaz powstania podpisał (2 maja o godz. 11). Przygotowani gońcy rozwieźli natychmiast umówione hasło do dowódców grup. Wawelberg otrzymał je ustnie. Kości zostały rzucone.” – S. Rostworowski, Tajna organizacja wojskowa obrony plebiscytu na Górnym Śląsku, w r. 1921 s. 435 -436.

Przeciwnikiem polskich oddziałów bojowych były niemieckie konspiracyjne siły. Nazywano je Samoobroną Górnego Śląska (Kampforganisation Oberschlesien – KOOS) Powstały one już w latach 1919-1920. Powstały z inspiracji Reichswery. Ich szefostwo było najpierw w Berlinie a później we Wrocławiu. Obok miejscowych Niemców Górnośląskich w odziałach tych byli zdemobilizowani oficerowie i podoficerowie Reichswehry. Już w sierpniu 1919r. na długo przed powołaniem KOOS przybyła na Górny Slask Marinebrigade ( brygada morska) pod dowództwem Wilfrieda von Loewenfelda. Byli oni doświadczeni w pacyfikacji protestów robotniczych i niedawnej rewolucji w Berlinie. Choć część tej brygady wycofano do Wrocławia to jednak pozostali utworzyli pod dowództwem chor. Karla Guido Hauensteina („Heinz”) „Spezialpolizei – Rollkommando”. Była to organizacja czysto terrorystyczna. Wstępowali do niej członkowie korpusu ochotniczego Gerharda Rossbacha i podkomendni mjr. J. Bischoffa z bałtyckiej żelaznej dywizji. Oddziały te formowano we Wrocławiu, Legnicy, Nysie i Brzegu, po przeszkoleniu były przerzucane na teren plebiscytowy. Zatrudniali się w majątkach ziemskich i fabrykach. „Rollkommando” nazywano na Śląsku Mordkommando. Ich specjalność to skrytobójstwa, zamachy bombowe. Ofiarami ich byli polscy działacze. Mordowali oni też Niemców, których uznali za zdrajców.

Po II powstaniu i likwidacji Siecherheitspolizei por Karl Bergerhoff z części członków policji stworzył „Schwarz Adler” (Czarnego Orła), legalny Związek Strzelecki. To właśnie ta organizacja napadała na polskie komitety plebiscytowe. Niemieckie działania terrorystyczne nasiliły się późną jesienią 1920r i trwały do wybuchu III Powstania. Co ciekawe Niemcy nie stosowali działań dywersyjnych o charakterze wojskowym.

Pomimo teoretycznej równości obydwu stron, zagwarantowanych traktatem Wersalskim, Niemcy nadal uważali się za jedynych władców tego regionu. Żadna granica państwowa nie oddzielała Górnego Śląska od Niemiec. Usankcjonowanie prawem przyłączenie tej ziemi do Republiki Weimarskiej wydawało się być tylko kwestia czasu. W zamysłach sfer militarystycznych i junkiersko – przemysłowych wola przynależności do polskości najuboższych klas miejscowej ludności nie była brana pod uwagę, zwłaszcza. Ze w rekach niemieckich znajdował się cały przemysł, latyfundia ziemskie oraz administracja średniego i niższego szczebla. Przeciwko komu miano więc planować akcje dywersyjne?. Wolno zatem sądzić, iż problem działań dywersyjnych nie był brany pod uwagę w planach operacyjnych Selbstschutzu . W konkluzji stwierdzić wypada, że działalność specjalnego przeznaczenia, którą zastosowali Niemcy na górnośląskim obszarze Plebiscytowym w okresie poprzedzającym III powstanie, skoncentrowała się przede wszystkim na terrorze. Polacy natomiast wprowadzili znacznie bogatsze i elastyczniejsze formy działań specjalnych.” – napisała Zyta Zarzycka w swojej książce s. 116

Gwałtowne protesty polskiego rządu by odwołać powstanie nie odniosły żadnego skutku. Ślązacy postanowili walczyć!

Do broni!

(pieśń Powstańcza Grupy Wschód – przyp. red)

(Na melodię Marsylianki)

Chcą sprzedać kraj nasz dyplomaci-

Hej! ludu śląski chwyć za broń!

Za tę krzywdę wam dziś zapłaci

Nasza robotnicza dłoń.

Tajemne targi i narady

Swym czynem zwali śląski huf,

Nam dziś nie trzeba pięknych słów-

Nie będziem wdawać się w układy!

Za wolny polski Śląsk

Na krwawy idziem bój,

Na bój na bój niech wróg nasz drży!

Zwyciężyć musim my!

„Mądre” wyroki zagranicy

Przekreślim mocną wola swą,

Nikt nie wydrze nam dziś granicy,

Którą zdobędziem własną krwią!

Ni pięci ziemi nie oddamy,

Chciwemu Krzyżakowi tu!

A walkę do ostatka tchu,

Dziś Tobie, Polsko przysięgamy!

Za wolny polski Śląsk

Na krwawy idziem bój,

Na bój, na bój, niech wróg nasz drży

Zwyciężyć musimy my!

Autor: Jadwiga Chmielowska, opublikowane w Gazecie Śląskiej z 10 lutego 2012 r.

Komentarze są zamknięte