„Pilecki to niezwykły bohater, który mógłby być wzorem do naśladowania dla Polaków, idolem dla młodzieży” – z Andrzejem Górskim, nauczycielem historii w Opolu, zaangażowanym w upamiętnienie Rotmistrza Pileckiego rozmawia Tomasz Kwiatek

Niezależna Gazeta Obywatelska3

Pilecki stał sięmodny. Kibice Śląska Wrocław ostatnio 3 maja przypomnieli pięknie jego postać na meczu. Dlaczego to była wyjątkowa osoba, bo umówmy się Polska historia ma ich dużo, ale czemu ta jest szczególna?

To prawda, że dzieje naszej Ojczyzny pełne są przykładów postaw całkowitego poświęcenia jej sprawom. Rotmistrza Pileckiego wyróżnia jednak szczególna odwaga, niezłomność i postawa moralna, które ukształtowały cały jego życiorys. Bezprzykładna decyzja Pileckiego o tym, by ochotniczo dostać się do „piekła XX wieku” – niemieckiego nazistowskiego obozu KL Auschwitz, czytelnie wskazuje, iż mamy do czynienia z jednostką niezwykłego formatu. Pilecki to niezwykły bohater, który mógłby być wzorem do naśladowania dla Polaków, idolem dla młodzieży.

Jak to możliwe, że taki człowiek pojawił się w Polskiej historii. Przypadek, czy coś zadziało?

Niewątpliwie wychowanie patriotyczne wyniesione z okresu dzieciństwa oraz okoliczności historyczne w jakich kształtował się charakter Pileckiego musiały mocno wpłynąć na jego dorosłe życie. Rotmistrz urodził się w 1901 r., jeszcze podczas trwania zaborów. Od wczesnych lat angażował się w życie konspiracyjne – należał do tajnego polskiego harcerstwa, był członkiem „Strzelca”. Kiedy zaś doszło do walk, które w 1918 r. przyniosły Polsce niepodległość on również brał w nich czynny udział. Najpierw bił się z krasnoarmiejcami jako członek Samoobrony Wileńskiej, później jako ułan uczestniczył w „buncie Żeligowskiego”. Walczył także w końcowej fazie Bitwy Warszawskiej 1920 r.

Czy polski ruch oporu rzeczywiście niewiele wiedział o tym, co Niemcy robią w obozie zagłady Auschwitz?

Informacje jakie otrzymywało polskie podziemie na temat funkcjonowania obozu w 1940 r. były mało precyzyjne i zdecydowanie niewystarczające. W obliczu coraz bardziej dotkliwego dla polskiego społeczeństwa funkcjonowania KL Auschwitz pojawiła się konieczność ustalenia możliwości uwolnienia umieszczonych tam więźniów, utworzenia konspiracyjnej organizacji wojskowej wewnątrz obozu i przesyłania wiarygodnych danych o zbrodniach popełnianych przez Niemców.

Kto był inspiratorem akcji wejścia Pileckiego do Auschwitz?

Mjr Jan Włodarkiewicz, który był szefem Pileckiego w ramach Tajnej Armii Polskiej – wspólnie stworzonej przez nich jeszcze w 1939 r. organizacji podziemnej. Włodarkiewicz przedstawił gen. Stefanowi Roweckiemu „Grotowi” kandydaturę Pileckiego jako jedyną osobę zdolną wykonać tak trudne zadanie.

Pilecki był więźniem nr 4859 w KL Auschwitz. Jak wyglądała jego droga do obozu koncentracyjnego?

19 września 1940 r. Rotmistrz celowo dołączył do jednej z łapanek organizowanych przez Niemców na Żoliborzu. Przebywał wówczas w mieszkaniu swojej szwagierki Eleonory Ostrowskiej. Odprowadzany przez niemieckiego żołnierza szepnął do niej słynne dziś słowa: „Zamelduj gdzie trzeba, że rozkaz wykonałem”. Wraz z innymi aresztowanymi w łapance, Pilecki trafił do koszar SS-Reiterregiment przy ul. Łazienkowskiej. Stamtąd, po dwóch nocach spędzonych na gołej ziemi, przewieziono go, wraz z pozostałymi na dworzec kolejowy, gdzie stały już przygotowane dla nich wagony towarowe. W nocy z 21 na 22 września 1940 r. Pilecki przybył do KL Auschwitz w ramach drugiego transportu warszawskiego. To co zastał w obozie opisał później następującymi słowami: -„Po przyjeździe do obozu w Oświęcimiu znalazłem się – tak jak zresztą wszyscy nowo przybywający do Oświęcimia – w warunkach, które uderzyły we wszystkie moje dotychczasowe pojęcia. W ciągu paru dni czułem się oszołomiony i jakby przerzucony na inną planetę. Wpędzenie nas w nocy kolbami esesmanów za druty – na teren oświetlony reflektorami – przebiegamy przez niesamowicie roześmianych «capów», porządkujących szeregi nasze drągami, wśród dzikich chichotów i żartów, dobijających chorych i słabych lub tego, kto miał nieostrożność powiedzieć, że był sędzią lub księdzem – zrobiło na mnie wrażenie, że zamknięto nas w zakładzie dla obłąkanych”.

Na czym polegała jego działalność konspiracyjną w obozie?

Początkowo budował ją w systemie istniejących równolegle obok siebie „piątek”, które nie wiedziały nic o istnieniu pozostałych i samodzielnie rozwijały się „w dół”. Była to forma zabezpieczenia się przed rozpracowaniem przez Niemców całej podziemnej siatki Pileckiego na wypadek gdyby gestapo wpadło na trop jednej z „piątek”. Oprócz ogólnego założenia obejmującego szereg działań na rzecz ratowania życia więźniów, główne zadania ZOW były następujące: podtrzymywanie na duchu więźniów, przekazywanie im wiadomości z zewnątrz, potajemne zdobywanie żywności i odzieży, przekazywanie informacji poza obozowe druty oraz przygotowanie własnych oddziałów do opanowania obozu podczas ewentualnego zaatakowania go z zewnątrz przez oddziały partyzanckie i desant. Wymienione cele realizowano na bardzo różne sposoby. Członków organizacji przesuwano do komand roboczych, w których praca była lekka, wykradano żywność z kuchni podczas odbierania posiłków dla chorych esesmanów… Organizacji Pileckiego udawało się nawet likwidować zbrodniarzy – wyjątkowo brutalnych kapo czy blokowych stanowiących dla więźniów szczególne niebezpieczeństwo. Dzięki kontroli obozowej skrzynki donosów udawało się ustalać tożsamość szpicli, na których niejednokrotnie wykonywano wyroki śmierci. Bardzo ważnym ogniwem siatki Pileckiego był szpital więźniarski. Dr Władysław Dering, który współpracował z Rotmistrzem, kierował izbą przyjęć czyli ambulatorium, w związku z czym miał duży wpływ na przyjmowanie chorych więźniów do szpitala obozowego. Przedłużano wiec pobyt w szpitalu chorych więźniów poprzez niszczenie starych kart chorobowych i zakładanie nowych. Wielu członków ZOW uratowano przed wywózką do innych obozów poprzez sztuczne wywoływanie objawów chorobowych za pomocą dożylnego wstrzykiwania specjalnie do tego celu przygotowanych preparatów białkowych. O dokonaniach Rotmistrza w obozie zagłady można by mówić bardzo długo. Wymienione formy działania jego tajnej siatki to zaledwie niewielki wycinek niezwykle trudnej i niebezpiecznej pracy konspiracyjnej jaką prowadził Pilecki podczas 947 dni spędzonych w KL Auschwitz.

Podobno Pilecki potrafił współpracować ponad podziałami politycznymi tworząc swoją organizację w obozie?

Jednym z zadań Pileckiego było scalenie istniejących w obozie organizacji konspiracyjnych. W grudniu 1941 r. Rotmistrz doprowadził do powstania komitetu politycznego, w skład którego weszli przywódcy kilku organizacji politycznych i grup wojskowych działających tajnie w obozie. Komitet był organem mającym dać wsparcie moralne dla ewentualnej akcji zbrojnej w obozie. Odzwierciedlał jedność działania wobec wroga. W jego skład weszli między innymi: prof. Roman Rybarski ze Stronnictwa Narodowego, Stanisław Dubois – działacz przedwojennej Polskiej Partii Socjalistycznej oraz Jan Mosdorf reprezentujący Obóz Narodowo-Radykalny. O utworzonym w obozie komitecie Pilecki wspominał: „Dopiero w Oświęcimiu w naszej pracy doczekałem się momentu, o którym mogło się kiedyś na wolności marzyć beznadziejnie. Oto dopiero w obliczu stosu trupów odrzucili nasi działacze polityczni wstrętne dla mnie zawsze marnowanie energii na partyjne zżeranie się wzajemne. W komórce politycznej naszej Organizacji (…) wszyscy bardzo przykładnie i zgodnie pracowali”. To kolejny fenomen Rotmistrza, który zawsze staram się podkreślać na lekcjach.

Jakie były losy sporządzonych przez Pileckiego meldunków i raportów z obozu?

Pierwszą wiadomość z KL Auschwitz Rotmistrz wysłał do Warszawy w październiku 1940 r. Kilka tygodni później meldunek ten dotarł do Komendanta Głównego ZWZ gen. „Grota”. Na jego rozkaz drogą kurierską trafił następnie do rządu polskiego w Wielkiej Brytanii, który wykorzystał go do działań informacyjno-propagandowych. Wkrótce więc dzięki meldunkowi Pileckiego świat mógł dowiedzieć się o bezprecedensowej machinie śmierci jaką stworzyli Niemcy. Po opuszczeniu obozu, jeszcze podczas trwania wojny, Rotmistrz sporządził dwa raporty ze swojego pobytu w KL Auschwitz. Najobszerniejszy powstał w 1945 r. we Włoszech i jest przechowywany w Archiwum Studium Polski Podziemnej w Londynie. Nie został on do końca rozszyfrowany, ponieważ zamiast nazwisk Pilecki podawał w nim wyłącznie liczby. Klucza do szyfru do dziś nie odnaleziono. Wszystkie stworzone przez Pileckiego raporty są unikalnym źródłem wiedzy na temat życia w obozie oraz działalności konspiracyjnej polskich więźniów KL Auschwitz.

W jaki sposób Pilecki opuścił obóz zagłady?

Uciekł z niego w sensacyjnym wręcz stylu. W marcu i kwietniu 1943 r. organizacja Pileckiego znajdowała się w coraz trudniejszej sytuacji. Rotmistrz mógł spodziewać się, iż obozowe gestapo wkrótce wpadnie na jego trop – postanowił więc opuścić KL Auschwitz. Razem z Pileckim w akcji w nocy z 26 na 27 kwietnia 1943 r. udział wzięli: Edward Ciesielski i Jan Redzej – pomysłodawca ucieczki przez przyobozową piekarnię. Niemalże na oczach esesmanów wyważyli drzwi budynku wcześniej odkręcając od nich zabezpieczającą sztabę. Uciekinierzy przecięli również kabel telefoniczny. Kiedy uciekali Pilecki naliczył, że padło za nimi 9 strzałów.

Wiemy, że Rotmistrz był także więźniem stalagu 344 Lamsdorf, czyli Łambinowic pod Opolem, jak do tego doszło?

Po ucieczce z obozu Auschwitz Pilecki kontynuował pracę konspiracyjną. Między innymi uczestniczył w budowaniu struktur „NIE” – kadrowej organizacji wojskowej, której zadaniem było kontynuowanie walki o niepodległość Polski po wkroczeniu wojsk sowieckich. Z powodu pełnienia weń odpowiedzialnej funkcji zabroniono mu wzięcia udziału w walkach jakie wybuchły 1 sierpnia 1944 r. w Warszawie. Pilecki nie przyjął tego do wiadomości i bił się w Powstaniu Warszawskim w ramach Zgrupowania „Chrobry II”. Po upadku powstańczego zrywu, jako jeniec, został umieszczony w Lamsdorf. Przebywał tam zaledwie dziesięć dni, po czym przerzucono go razem z innymi oficerami Zgrupowania „Chrobry II” do Oflagu VII A Murnau. Tam Pilecki doczekał się wyzwolenia z rąk amerykańskich żołnierzy.

Jak wyglądała jego działalność do pamiętnego 8 maja 1947 r.?

Dla Pileckiego i innych oficerów polskich przebywających na Zachodzie zaistniała na ziemiach polskich sytuacja uważana była za sowiecką okupację. Rotmistrz przeżywał wówczas wewnętrzną walkę, gdyż zgodnie ze złożoną w „NIE” przysięgą, jego obowiązkiem było pozostać w Kraju i tam kontynuować działalność niepodległościową. Pilecki nie zdawał sobie jednak sprawy, że w wyniku aresztowania przez Sowietów przywódców „NIE” – gen. Emila Fieldorfa i gen. Leopolda Okulickiego, organizacja ta utraciła przywódców i uległa samoczynnemu rozwiązaniu. Wciąż myśląc o powrocie do Polski w lipcu 1945 r. Rotmistrz wszedł w szeregi II Korpusu gen. Władysława Andersa we Włoszech. Wówczas plany polityczne gen. Andersa, liczącego na rychły wybuch wojny z ZSRR, zakładały utworzenie w Kraju własnego ośrodka oddziaływania na społeczeństwo. We wrześniu 1945 r. Rotmistrz odbył dwie rozmowy z generałem, który powiedział mu, że: „obecność pana w Kraju jest potrzebna”. Sieć wywiadowcza jaką Pilecki decydował się stworzyć miała zajmować się zbieraniem wszechstronnych informacji o zaistniałej w Polsce sytuacji polityczno-gospodarczej. W grudniu 1945 r. Rotmistrz wrócił do Warszawy posługując się zmienionym nazwiskiem: Roman Jezierski. W stolicy rozpoczął tworzenie tajnej siatki w oparciu o byłych więźniów KL Auschwitz oraz kolegów z TAP i AK. Organizacja ta angażowała niewielu członków, a jej działalność polegała jedynie na zbieraniu informacji o przebiegu komunizowania społeczeństwa polskiego i poszukiwaniu form przeciwstawiania się temu. Będąc przeciwnikiem budowanego w Polsce systemu, Pilecki nie podejmował żadnych kroków zmierzających do walki zbrojnej, a informacji przekazywanych na Zachód nigdy nie uważał za szpiegowskie – twierdził, że nie działał na rzecz obcego mocarstwa, lecz utrzymywał łączność z polskim ośrodkiem niepodległościowym. W czerwcu 1946 r. przybyła do Kraju emisariuszka II Korpusu – kpt. Jadwiga Mierzejewska, która przywiozła Pileckiemu rozkaz opuszczenia Polski. Rotmistrz odmówił twierdząc, że nie może znaleźć na swoje miejsce zastępcy. W kwietniu 1947 r. otrzymał zgodę na pozostanie w Polsce. W tym czasie był w zasadzie stale narażony na niebezpieczeństwo aresztowania przez funkcjonariuszy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego – mimo to nie wyjechał. Jego słowa brzmiały: „Ja zostanę, wszyscy nie mogą stąd wyjechać, ktoś musi tu trwać bez względu na konsekwencje”. 8 maja 1947 r. został aresztowany.

Umieszczono go w więzieniu na Mokotowie i rozpoczęto śledztwo, którego ukoronowaniem był pokazowy proces… O co go oskarżono?

O pełnienie funkcji „płatnego rezydenta wywiadu Andersa na Polskę”. O przebiegu procesu, który rozpoczął się 3 marca 1948 r., szeroko donosiły media. Na temat obozowej przeszłości Pileckiego milczano – groźny „szpieg” nie mógł przecież okazać się bohaterskim twórcą konspiracji w KL Auschwitz. Do dowodów rzeczowych w jego sprawie nie dołączono kopii dwóch skonfiskowanych raportów Rotmistrza o jego działalności w niemieckim obozie zagłady. Zdecydował o tym dyrektor departamentu śledczego MBP płk. Jozef Różański, który nadzorował śledztwo i faktycznie ferował wyroki. 15 marca 1948 r. Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie ogłosił wyrok: kara śmierci wraz z pozbawieniem praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na zawsze wraz z przepadkiem całego mienia.

Po wysłuchaniu wyroku śmierci Pilecki miał powiedzieć do swojej szwagierki następujące słowa: „Ja już żyć nie mogę, mnie wykończono, bo Oświęcim to była igraszka”…

Ta wypowiedź Witolda Pileckiego mrozi krew w żyłach. Daje wstrząsające wyobrażenie o okrucieństwie jakie było dziełem komunistycznego aparatu terroru stworzonego w powojennej Polsce. Okoliczności w jakich Rotmistrz był więziony i przesłuchiwany nie są do końca znane. Wiadomo jednak, że wielogodzinne „badanie” więźniów połączone ze znęcaniem się, biciem i torturami były częstą praktyką stosowaną w mokotowskim więzieniu, a oficerowie śledczy: Eugeniusz Chimczak i Stefan Alaborski zaangażowani w sprawę Pileckiego słynęli z bestialstwa wobec przesłuchiwanych osób. Córka Rotmistrza Zofia wspominała relację księdza Antoniego Czajkowskiego – mówił on, że kiedy widział Pileckiego na swoim procesie, ten nie był w stanie podnosić głowy, miał połamane obojczyki, a ręce zwisały mu bezwładnie wokół ciała. Żona Rotmistrza Maria Pilecka pamiętała, iż kiedy żegnała się z mężem po zakończeniu procesu, miał on zerwane u palców rąk paznokcie.

Czy dziś wiemy coś więcej o okolicznościach jego śmierci?

Witold Pilecki został zamordowany prawdopodobnie poprzez strzał w tył głowy 25 maja 1948 r. o godz. 21.30 w więzieniu mokotowskim. Najprawdopodobniej strzelał starszy sierżant Piotr Śmietański. Przed egzekucją odczytano Rotmistrzowi sentencję wyroku wraz z oświadczeniem, iż prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Bolesław Bierut z prawa łaski nie skorzystał. Trzeba bowiem zaznaczyć, że obrońca Pileckiego w procesie – mecenas Lech Buczkowski, on sam oraz jego żona Maria wystosowali do Bieruta pisma prosząc w nich o ułaskawienie. Miejsce pochówku Rotmistrza do dziś pozostaje zagadką. Prawdopodobnie jego prochy spoczywają w pobliżu kościoła św. Katarzyny na Służewie bądź w obrębie kwatery Ł, tzw. „Łączki” pod płotem Cmentarza Powązkowskiego. Były to miejsca w których bezimiennie chowano więźniów politycznych straconych na Mokotowie.

Wiem, że promujesz postać Witolda Pileckiego od kilku lat. Jak to się przejawia?

Przede wszystkim skupiam się na prowadzeniu wykładów i prelekcji dla młodzieży szkół średnich oraz studentów podczas, których staram się im w ciekawy sposób przybliżyć życiorys, osiągnięcia oraz wartości jakie przyświecały „Niezłomnemu XX wieku”. Ponadto w miarę możliwości angażuje się i wspieram różnorakie inicjatywy upamiętniające Witolda Pileckiego na Opolszczyźnie. Jedną z nich była pomoc w przygotowaniach do nadania Chorągwi Harcerzy Ziemi Opolskiej ZHR imienia rtm. Witolda Pileckiego. Prowadziłem wówczas dla harcerzy i ich środowiska szereg wykładów o tym niezwykłym człowieku.

Największy ślad to „Mechaniczniak” w Opolu, któremu patronuje Witold Pilecki. Jak do tego doszło?

Opolskie Koło Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, którego jestem członkiem, od dłuższego czasu zastanawiało się nad formą skutecznego przywrócenia świadomości mieszkańców Opola postaci Pileckiego. Kombatanci szybko doszli do wniosku, że nadanie szkole imienia Rotmistrza mogłoby być właściwą drogą do realizacji tego celu. Rzeczą jasną jest, iż patron danej placówki oświatowej winien wiązać zarówno kadrę pedagogiczną jak i uczącą się weń młodzież z reprezentowanymi przez niego wartościami. Zespół Szkół Mechanicznych był ostatnią placówką pozostającą w Opolu bez patrona. Dlatego też 27 stycznia 2009 r. opolscy AKowcy zwrócili się oficjalną drogą do dyrektora ZSM – pana Bogusława Januszko z prośbą o rozważenie możliwości nadania szkole imienia Rotmistrza Witolda Pileckiego. Wkrótce wniosek przedstawiono Radzie Pedagogicznej, Radzie Rodziców i Samorządowi Uczniowskiemu. Rozpoczęła się seria spotkań z uczniami, rodzicami i nauczycielami szkoły podczas, których wspólnie z panią Danutą Schetyną i innymi członkami opolskiego oddziału ŚZŻAK starałem się zapoznać społeczność „Mechaniczniaka” z sylwetką Pileckiego. Sprawa szybko nabrała rozpędu w efekcie czego szkoła zaakceptowała kandydaturę Rotmistrza i zaczęła przygotowywać się do przyjęcia jego imienia. Potem Radni Opola przyjęli uchwałę o nadaniu imienia i ostatecznie 25 maja 2010 r. Publiczne Technikum Nr 4 w ZSM w Opolu uroczyście otrzymało imię Rotmistrza Witolda Pileckiego. W holu głównym szkoły odsłonięto popiersie Rotmistrza wykonane przez artystę rzeźbiarza Roberta Suchańskiego.

Dziś, kiedy patriotyzm oraz postawy społecznej solidarności zdają się stawać coraz mniej popularne, przywracanie pamięci o takich ludziach jak Rotmistrz nabiera wyjątkowego znaczenia. Jak bardzo to co zrobił, całe jego życie jest ważne dla nas Polaków?

Trudno mi to oceniać. Myślę, że nad dokonaniami Pileckiego każdy powinien zastanowić się indywidualnie. Dla mnie są one świadectwem nadzwyczajnego poświęcenia dla Kraju i pozwalają mi uświadomić sobie jak wielką wartością jest wolność, skoro człowiek w jej imię gotów jest ponosić tak wielkie jak Rotmistrz ofiary.

Bardzo Ci dziękuję.

Komentarze są zamknięte