Ryszard Surmacz: Wyprawa po refleksje

Niezależna Gazeta Obywatelska3

Jakąż tajemnicę kryje w sobie ten dziwaczny twór architektoniczno-polityczny: mury obronne na wysokość 25 m, od Adriatyku pojedyncze, od strony lądu podwójne dochodzące do 6 m szerokości? Co to za miasto-państwo, któro w swoim czasie posiadało drugą po Wenecji flotę handlową na Adriatyku, a tylko kilka okrętów wojennych i niewielką gwardię na lądzie? Posiadało natomiast szkołę dyplomatyczną i dużo wysokiej klasy dyplomatów. Nie było sprzymierzeńcem żadnych potęg, lecz ich podopiecznym. Zawsze komuś podlegało, a nigdy – jak mówią przewodnicy – nie było zdobyte? Co to za miasto, które w okresie wojny miało kilkakrotnie większe obroty niż w czasach pokoju, a jego kupcy byli najbardziej uprzywilejowani w świecie chrześcijańskim? Co to za elita, która żyła z handlu i kupiectwa a swoje idee odnosiła do kultury rycerskiej? Co to za elity i co to za miasto, które dla utrzymania wolności było zdolne poświęcić wszystko złoto tego świata? Co to za miasto, które pozostawiło za sobą takie refleksje?

Na murach Pałacu Rektorów (rektor, odpowiednik comesa, doży) widnieje następująca sentencja:

„Zapomnijcie o sprawach prywatnych, myślcie tylko o publicznych”

Na Twierdzy:

„Wolności nie sprzedaje się za żadne złoto świata”

Jest też trzecia sentencja:

„Nasze odważniki nie dadzą się oszukać, i nie oszukują. Gdy ważę towar, ze mną to samo czyni Bóg”

Na głównym placu stoi kolumna z kamienną figurą trzymająca miecz rycerza Rolanda. Na jej kamiennym cokole wyryto linię długości 51,2 cm – to długość łokcia prawej ręki Rolanda i jednocześnie wzorzec dubrownickiego łokcia. Każdy mógł tu przyjść i sprawdzić uczciwość sprzedawcy. Jeżeli kupujący został oszukany, kupiec w tym samym miejscu stawał pod pręgierzem.

Tym pięknym i historycznie niezwykle ciekawym miastem jest Dubrownik.

Knajping

To, co napisano wyżej, należy do przeszłości. Przez wiele wieków miasto utrzymywało się z handlu i własnej myśli, dziś żyje z turystyki. I wszyscy są zadowoleni, kucharze i turyści, złodzieje i rajcowie, kioskarze i żeglarze, naturyści i nudyści. Nawet przewodniki uwierzyły w głęboką wiedzę turystów, a turyści udają, że ją mają… Jednym słowem podniebienie zastępuje myślenie. Najbardziej wytrawni podróżują sami, często pomiędzy knajpami… (Ostatnio słyszałem o jakichś pieczątkach, punktach i nagrodach- co prawda w Polsce, ale dziś nie ma to znaczenia). A Dubrownik ze swoją tajemnicą wciąż pozostaje anonimowy i nieodkryty.

 Powróćmy do źródeł

Dubrownik założony został w VII w. (Ragusinum, Ragusa); pierwsze biskupstwo powstało w 925 r., arcybiskupstwo w 1022 r. Od XI w. miasto zaczęło się slawizować (napływ Bośniaków, Serbów). W połowie XIV w. Słowianie uzyskali przewagę. Dubrownik podlegał kolejno: Chorwacji, Wenecji, Serbii i Bizancjum. Wraz z upadkiem Konstantynopola (IV wyprawa krzyżowa -1204 r.), Dubrownik ponownie dostał się pod panowanie Wenecji. Trwało ono do 1358 r. W tym czasie stał się republiką morską, zdołał skodyfikować prawo i opracować swój pierwszy statut. Obywatele (nie jako kasta) uzyskali prawo do współrządzenia miastem. Uzyskano zapis, że do Małej Rady wolno było wybierać ludzi urodzonych wyłącznie w Dubrowniku, i tylko na okres jednego roku. Mała Rada wybierała Wielką Radę. W ten sposób zdołano odsunąć od rządzenia niechcianych. W 1332 r. sporządzono spis rodzin, których godność pozwalała na zasiadanie w Wielkiej Radzie, a od 1348 r. przestaje ona być organem wybieralnym. W taki oto sposób powstaje demokracja arystokratyczna z kilkunastoma rodzinami na czele. One sformułują rację stanu, którą w nieprawdopodobnie konsekwentny sposób będą realizować do końca republiki, a więc do 1808 r. (czasy napoleońskie). Kilkanaście dubrownickich rodzin będzie tworzyć temu miastu-państwu historię, kulturę i ideologię. I tego dorobku nie można oceniać z marksistowskiego punktu widzenia.

Po zwycięskiej wojnie Węgier z Wenecją w 1356 r. Dubrownik ma do wyboru: podlegać nadal Wenecji lub Węgrom. Zadecydował rachunek kupiecki: kto da więcej, żądając mniej. Rywalizację wygrał król Węgier Ludwika I. Porozumienie podpisano w Wyszehradzie  (1358). Król i jego następcy wegiersko-chorwaccy zadowalali się daniną i modłami za ich pomyślność a Dubrownik coraz bardziej stawał się niezależnym państwem. Niezależność ta wymagała jednak specjalnego zabezpieczenia ze względu na ekspansję turecką. Kolejne ich zwycięstwa: na Kosowym Polu w 1389 r. (przegrywają Serbowie i Bośniacy) pod Nikopolem w 1396 r. (wojska chrześcijańskie). Gdy natomiast Dalmacja w 1409 r. dostaje się pod panowanie Wenecji, głównego wroga Dubrownika, Senat miasta chce uprzedzić handel własną ojczyzną i zaczyna oglądać się na Turcję. W 1442 płaci już pierwsze zaporowe haracze, które od 1458 r. zaczynają przechodzić w regularne.

W tym samym czasie Dubrownik rozwija się kulturalnie, pojawią się biblioteki publiczne, księgozbiory. Niepodległość zaczyna zapuszczać swoje korzenie i przybierać własne specyficzne kształtu. W 1455 r. wydany zostanie zakaz pełnienia funkcji państwowych analfabetom. Humanizm przestaje być towarem importowym. Ale decydującą rolę w tym względzie odegra pokolenie urodzonych w latach 50-60-ych XV w.

W 1459 r. pod panowanie Turcji wchodzi Serbia, w 1463, Bośnia, 1482 Hercegowina, a pod sam koniec Czarnogóra, z wyjątkiem niedostępnych obszarów.

W 1526 r. Węgry ponoszą klęskę pod Mohaczem, a Dubrownik dość łagodnie przechodzi pod zwierzchność turecką. Turcy mieli bardzo skromne mieszczaństwo, chętnie korzystali więc z pośrednictwa dubrownickiego. Pozwolili Dubrownikowi zachować niezależność. Procentowało to zwłaszcza w okresie wojen. Wolność Dubrownika zadowalała bowiem wszystkich – handel bez przeszkód mógł kwitnąć między Turcją i światem chrześcijańskim. Gdy Hiszpania opanowała południowe Włochy, Dubrownik natychmiast podjął z nią handel. Miał on też poparcie w Watykanie, wraz ze swymi koloniami był w tamtym czasie jedyną niezależna katolicką wyspą na Bałkanach. Z tego też względu Watykan wiele im wybaczał.

Jednak nadmiar szczęścia nie zawsze okazuje się korzystny. Wojna świata chrześcijańskiego z Turcją pod wodzą weneckiego admirała Andrea Dorii (1538), po raz pierwszy postawiła Dubrownik w trudnej sytuacji. Z jednej strony okręty dubrownickiej floty zabierała  hiszpańska armada, a z drugiej tych samych okrętów żądali Turcy. Dubrownik przeżywał ciężkie chwile, była to bowiem wojna dwóch cywilizacji. Natomiast obrót towarowy Dubrownika wzrastał w niebywałym tempie.

Mimo to okres turecki przygotował Dubrownik do przyszłej klęski. Najbardziej liberalna „cywilizacja” kupiecka w ramach cywilizacji łacińskiej nie dała się jednak pogodzić z cywilizacją, którą przynosili z sobą Turcy. Interesy były diametralnie sprzeczne. Kończyła się też epoka, do której pasowała formuła polityczna wypracowana przez dubrownicki patrycjat. Coraz trudniej było zapanować nad utrzymaniem logicznego porządku. Słabła siła państwa tureckiego. Dubrownik, jego kolonie i narody bałkańskie szły w kierunku wojny domowej. Nie mógł tego zatrzymać nawet Kościół, w którym panował nie mniejszy rozgardiasz.

Próba rozwiązania konfliktu przyszła niespodziewanie ze strony zakonu jezuitów. Pierwsza czasowa ich rezydencja w Dubrowniku powstała w 1604 r., na stałe dopiero w 1658 r. i trwała aż do likwidacji zakonu. Senat dubrownicki przyjął ich z rezerwą i nieufnością. Wynikała ona ze specyfiki tego miasta. Joanna Rapacka, autorka niezwykle ciekawej książki pt.: Rzeczpospolita Dubrownicka, z której wiele korzystam pisze: „Ideologia Kościoła wojującego przedstawiała niebezpieczeństwo dla tego tradycją uświęconego stanu rzeczy nie tylko przez swój kosmopolityzm, przez przekładanie interesów religii nad interesy państwa, lecz również przez utożsamianie interesów religii z interesami słowiańszczyzny […] i koncepcją uniwersalnego patriotyzmu słowiańskiego”. Wówczas jeszcze nie „wiedziano jak pogodzić służbę dla małej republiki z obowiązkiem służby dla wielkiej Słowiańszczyzny”. Republika po raz pierwszy stanęła więc przed nową, szerszą ideą. I było to dla niej zadanie ze specjalna  klauzulą: być albo nie być!

Perypetie „małej ojczyzny”

„Dzieje zachowania wolności dubrownickiej nie są efektowne – lawirowanie pomiędzy sprzecznościami i interesami silniejszych od siebie, krzątanina dyplomatyczna, pieniądze. Ich dramatyzm jest trudny do uchwycenia” (Rapacka). Patrycjusze w swoim posiadaniu łączą własność ziemską (w dość licznych własnych koloniach) z kapitałem. Są bogaci, ale zawsze skromni i niezwykle konsekwentni. Gdy Hiszpania konfiskowała im okręty, kapitanowie otrzymali rozkaz ucieczki i niebrania udziału w potyczkach z Turkami; gdy byli zmuszani opuścić pokład, musieli zabrać z sobą sztandar św. Błażeja. Gdy od Wenecji i Turków otrzymali zakaz pośrednictwa handlu, obydwa rozkazy lojalnie ogłosili wszem i wobec, ale praktyka była zupełnie inna.

Gdy Dubrownik w latach 30-ych XVII w. stał się ośrodkiem szpiegowskim, gdzie profesor gimnazjum pracował dla Wenecjan, arcybiskup dla Francji, a rektor Marin Zamanja (jeden z „ojców Republiki”) dla króla Hiszpanii, Senat miasta-państwa wydaje się panować nad sytuacją, a system administracyjny okazuje się całkiem wydolny. Przykładem niech będzie sposób potraktowania samego Zamanji przez swoich. Dopóki jego „współpraca” w Hiszpania była korzystna dla Dubrownika, dotąd jego agenturalność była tolerowana. Ale, gdy Turcy zwrócili się do władz miejskich z prośbą o wydalenie Hiszpana Zamanji, Rada odpowiedziała, że takiego Hiszpana w mieście nie ma, ale jest obywatel o takim nazwisku. Jednocześnie napisali list do króla Hiszpanii z prośbą o zwolnienie go z funkcji państwowych, bo jest już zdemaskowany przez Turków. Gdy Karol V nie zgodził się, Zamanje nagle poraziła apopleksja. To tylko jeden z wielu przykładów.

Ten wciąż niebezpieczny balans nad przepaścią dyplomatów dubrownickich doprowadził ich do takiego standardu, który z punktu widzenia moralności, jeszcze dziś jest trudny do przyjęcia. Była to więc zasada: „że jedno poselstwo składa gratulacje zwycięzcom, a drugie solidaryzuje się z poszkodowanymi”. Z tego założenia wypływały oczywiście kolejne… Gdyby w tym nie kryła się tragiczna, i chyba już do końca desperacka myśl obrony swojej niezależności, działanie takie należałoby zaliczyć do patologii. Dubrownik jednak w swoich dokonaniach był wyjątkowy i niepowtarzalny. Rapacka puentuje następująco: „Znalezienie postaci całkowicie jednoznacznej i w pełni działalnością swą wyrażającej dubrownicką rację stanu przyszłoby z dużo większym trudem. Poszukiwanie takie pozbawione byłoby zresztą sensu. Struktura aparatu państwowego, zabezpieczająca system demokracji arystokratycznej, nie tylko przekreślała możliwość skupienia większej władzy w ręku jednostek, lecz uniemożliwiała jednocześnie odciśniecie piętna na dziejach miasta przez jakąkolwiek indywidualność. Konsekwencja polityki dubrownickiej nie stanowiła odzwierciedlenia jednomyślności politycznej i bezinteresowności wszystkich obywateli, lecz była jedynie wypadkową poglądów rozmaitych i częstokroć sprzecznych, a o tym, że okazywała się ona w zasadzie nie omylna, decydował niezawodny instynkt państwowy warstwy rządzącej”. Warto podkreślić instynkt państwowy.

Tak skonstruowana ideologia i wynikający z niej schemat politycznego działania, wymagał spełnienia kilku warunków jednocześnie: odpowiednio wykształconych elit, niepodległości republiki i swobody politycznej. Gdy ich zabrakło, wszystko musiało się zawalić. Owa „mała ojczyzna” przestawała istnieć, a jej bogactwa zaległy w sejfach pierwszego zdobywcy. Czas „małych ojczyzn” się skończył bezpowrotnie.

Szersza perspektywa

Antyturecka i prosłowiańska propozycja jezuicka przyciągała do siebie Chorwatów. Jednym z najwybitniejszych był Chorwat Bartol Kašić (jezuita) autor gramatyki języka chorwackiego i przekładu Biblii w dialekcie bośniacko-hercegowińskim. Wygłaszał on kazania w języku narodowym. Kolejnym Ivan Gundulić, który po zwycięstwie Polski pod Chocimiem zobaczył w Polsce wyzwolicielkę Słowian południowych spod niewoli tureckiej. Był zubożałym patrycjuszem, ale jego utwory stały się zaczynem dla mającego powstać w latach 30-40-ych XIX w. iliryzmu, czyli chorwackiego ruchu odrodzeniowego, który dążył do zjednoczenia południowych Słowian. Byli też inni o podobnym kierunku myślenia. Rapacka pisze, że potęga I RP była nadzieją na przetrwanie Republiki Dubrownickiej. „W ten sposób patrycjat dubrownicki spotkał się z polska szlachtą”. Na Bałkanach była to jednak bardzo burzliwa i grzeszna epoka. W Dubrowniku dzieła dopełniło trzęsienie ziemi w 1667 r. oraz wojny napoleońskie, które zakończyły świetność Republiki. W 1815 r. traktatem wiedeńskim dostała się ona pod panowanie austriackie.

Zakończenie

Zmagania dubrownickiej dyplomacji są nam zupełnie obce w uwarunkowaniach PRL-owskich, o wiele bardziej zrozumiałe stają się w okresie niepodległej II RP, ale najwięcej wyniesiemy nauk, gdy przyłożymy je do uwarunkowań I RP. Polskie doświadczenia kulturowe i polityczne są bardzo bogate, ale dubrownickie mogą je jeszcze znacznie wzbogacić. Pomocne w tym względzie może być dobrze zachowane dubrownickie archiwum. I z tego miejsca chciałbym bardzo zachęcić Polaków do studiowania dziejów Dubrownika.

Polska, w jakim by nie była położeniu geograficznym, politycznym czy ekonomicznym, swoją dyplomację zawsze musi tak prowadzić jakby była I RP. Pomiędzy Rosja a Niemcami nie ma innego wyboru. W Dubrowniku mamy oczywiście do czynienia z zupełnie innym światem, nie mniej jednak był to świat wielkiej polityki. Republika Dubrownicka musiała upaść, bo od czasu odkrycia Ameryki, Morze Śródziemne przestało pełnić centrum świata. Podobnie było z I RP. Michał Bobrzyński zauważył podobną prawidłowość: upadek I RP zaczął się po odkryciu Ameryki i zmianie szlaków prowadzących przez Polskę. Polska nie była jednak miastem-państwem.

Ostatnio dość często czyta się o kulturach peryferyjnych. Nie ma kultur peryferyjnych, co najwyżej mogą istnieć polityczne obszary peryferyjne, które mają mniejsze znaczenie w obecnej praktyce politycznej. Skoro jednak z Europy Środkowej wyszły dwie ostatnie wojny światowe, to owa nasza peryferyjność staje się rzeczą czysto umowną lub wręcz dyskryminacyjną. Ważne jest to, co jest w archiwach, ważne to, co kryje kultura narodowa, ale najważniejsze to, czego i jak uczą w szkołach państwowych. Najważniejszy jest więc przekaz informacji z zakresu własnych dziejów. Bez dobrej i wielowątkowej znajomości własnych dziejów, mamy szansę podzielić los Dubrownika i stać się kraina jakichś tam zabytków i dobrego jedzenia.

Wiele Polek mieszka na obszarze dawnej Jugosławii, może one, znające język i kulturę miejscową, zainteresowałyby się przybliżeniem – dla obu stron, wzajemnych relacji kulturowych i wzbogaciły w tym względzie obydwie kultury? Mogą to zrobić z pobudek czysto inteligenckich (odpowiedzialność za swoją ojczyznę) lub ramach budowania archipelagu polskości prof. Zybertowicza. Rzecz godna zastanowienia.

Na koniec chciałbym podziękować dwóm paniom przewodniczkom: Pani Bożenie Velković i Pani Reginie z Dubrownika za wskazówki i ciekawe informacje. Pragnąłby też zwrócić szczególną uwagę na książkę Joanny Rapackiej, Rzeczpospolita Dubrownicka, Warszawa 1977, która pomimo swojej niewielkiej objętości, zdołała opisać więcej niż niejedna duża księga.

Autor: Ryszard Surmacz

Fot. Tomasz Kwiatek

Ryszard Surmacz (1950), historyk, przez 11 lat był dziennikarzem reportażystą w kilku polskich czasopismach. Na tematy śląskie publikował także w „Kulturze” paryskiej, za którą otrzymał nagrodę POLCUL-u. Autor pięciu książek (szósta w przygotowaniu). Obecnie, pracownik IPN O/Lublin.  Mieszka w Lublinie, lubi NGO i postanowił na naszych łamach publikować swoje teksty, za co serdecznie dziękujemy!

 

 

  1. | ID: c5c0c361 | #1

    Kolejny,po Grecji artykuł zachęcający do zwiedzenia !! piękne,cudowne zdjęcia!dzięki !!!

  2. czytelnik
    | ID: 31b4396d | #2

    Byłem w Dubrowniku kilka lat temu, cudowne miejsce, polecam zobaczyć. I była jedna lodziarnia blisko rynku, gdzie dla Polaków dawali gałkę lodów gratis!

  3. Piotr Rubas
    | ID: b868c49e | #3

    Ivan Gundulic opisal zwyciestwo Polakow pod Chocimiem 1621 r. w poemacie „Osman”

Komentarze są zamknięte