Śląski reportaż obrazkowy

Niezależna Gazeta Obywatelska1

Na Śląsku Opolskim często bywało tak, że jedną ziemię orało kilkanaście pokoleń tej samej rodziny. Księgę tej ziemi zapisano w kilku językach. Ale pług był zawsze ten sam i mowa ta sama. Nic tam nie przychodziło łatwo. Przekleństwem była pańszczyzna. Pracowano tam dłużej i mniej za pracę płacono. Uwłaszczenie na Śląsku torowało sobie drogę przez dwa pokolenia. Przemiany świadomościowe na wsi śląskiej zaczęły się w okresie Wiosny Ludów, ale otwarcie wsi na świat nastąpiło dopiero po wojnie prusko-francuskiej (1870-71).

Na przełomie XIX i XX w. bogatych chłopów w Poznańskiem było 10 proc., na Górnym Śląsku – 1 procent. Od połowy XIX w. nastąpił rozkwit handlu i rzemiosła. Wyjeżdżano do pobliskich miast i w głąb Niemiec. Ci, którzy wyjeżdżali podejmowali pracę w fabrykach i różnych zakładach pracy.

Od XIX w. nie rozdrabniano gospodarstw. Dziedzicem był najstarszy syn. Rytm życia wyznaczała codzienna praca na roli. Bogaty gospodarz w hierarchii społecznej wsi zajmował najwyższe miejsce. Bogactwo nie-gospodarzy miało mniejsze znaczenie.

Wieś śląska stawała się coraz bogatsza. Pojawiły się maszyny, nawozy sztuczne, meliorowano grunty. Ci, którzy znaleźli zatrudnienie w przemyśle, również się dorabiali. Na tym tle zrodziła się rywalizacja.

Tajemnica niemieckości

Pracujący poza wsią komornicy i zagrodnicy, ale także młodsi synowie gospodarzy zaczęli z czasem przyjmować wzorce niemieckie. Swoje pozycje wzmacniali w miarę wzrostu zamożności. Rywalizacja musiała więc przerodzić się w pewnego rodzaju antagonizm. Gbur [bogaty chłop na Śląsku – R.S.] stojący dotąd na straży obyczajów, teraz zmuszony został do szczególnej ich obrony. W momencie, gdy ziemia zaczęła tracić na wartości, zaczęła maleć również pozycja gospodarza.

Nowe warunki sprzyjały tworzeniu się nowego proletariatu. Więzi rodzinne były nadal utrzymywane, ale Ślązak stawał się coraz bardziej dwukulturowy. Tę dwukulturowość miały pogłębić jeszcze powstania śląskie i plebiscyt.

Rodło i „Pięć Prawd Polaków”

W dwa dni po wyborach w III Rzeszy, 08.11.1932 r. odbyła się narada Związku Polaków w Niemczech (ZPwN). Trzeci punkt uchwały brzmiał: „Należy wreszcie zrealizować uchwałę Rady Naczelnej ZPwN z 1924 r. o potrzebie oryginalnego symbolu narodowego – znaku polskości”.

„Stefan Murek – pisał Edmund Osmańczyk – kierownik Biura Dzielnicy Pierwszej (Śląsk), zafascynował wszystkich pomysłem uczynienia symbolu z naszej wiernej rzeki narodu polskiego – Wisły. Nasz plastyk Janka Kłopocka podchwyciła to natychmiast i zrobiła szkic. Wiedzieliśmy, że czegoś brakuje. Dr Jan Kaczmarek (kierownik naczelny Centralnego Biura) zaproponował Kraków, jako kolebkę kultury polskiej. Janka najpierw narysowała kółko, ale zaraz zmieniła je na prostokątną stylizację zarówno Krakowa jak i samej Wisły. Kreska była biała, dała czerwone tło i znak stał się biało-czerwony. W sposób dumny podkreślał naszą odwieczną odrębność, właśnie w Prusach, w państwie drapieżnego czarnego orła z głowa skierowaną zawsze na wschód. Genialnie proste rozwiązanie.

„Pozostała sprawa nazwy nowego polskiego znaku. Zlecono to mnie [E. Osmańczykowi – R.S.], 19-letniemu poecie, redaktorowi „Młodego Polaka”. Zaproponowałem <znak rodowy>, <znak Polaków>, <herb rodowy>, <rodnica>.

– Herb ma sens szlachecki, nie ludowy – zaoponowano.

– To może po prostu godło – powiedział ktoś z kolei.

– Godło ma sens państwowy – sprzeciwiał się Jan Kaczmarek.

– A może rodło… – zaproponowałem nieśmiało…”

Stanisław Wasylewski w „Na Śląsku Opolskim” napisał: „Nowy wyraz […] zadziwił ludzi swoim doskonale brzmiącym antycznym dźwiękiem. Byli tacy, którzy studia urządzali po słownikach, aby koniecznie znaleźć jego genealogię i stare znaczenie. Tymczasem żadnego rodła nigdy nie było”.

Słowo „rodło”, jak się okazało miało wyraz transcendentny. Po blisko 600 latach, za jego sprawą spetryfikowana dotąd kultura śląska ożyła ponownie. Rodło stało się symbolem odnalezienia własnej tożsamości.

W marcu 1938 r. w Berlinie [!] ZPwN na pierwszym Wielkim Kongresie uchwalił 5 prawd Polaków:

PRAWDA PIERWSZA – Jesteśmy Polakami!

PRAWDA DRUGA – Wiara ojców naszych jest wiarą naszych dzieci!

PRAWDA TRZECIA- Polak Polakowi bratem!

PRAWDA CZWARTA- Co dzień Polak narodowi służy!

PRAWDA PIĄTA – Polska Matką naszą. Nie wolno mówić o Matce źle!

Dziś, choć przedstawiciele mniejszości niemieckiej na Śląsku opolskim, wbrew tradycji, w dość pokrętny wykorzystują na użytek własny doświadczenia ZPwN, to ostateczny ich sens i wartość pozostały niewzruszone.

Tajemnica swoich i nie swoich

Dystans kulturowy miedzy wiejską społecznością śląską a nieliczną warstwą inteligencji (przybyłej częściowo z zewnątrz) mieszkającej i pracującej na wsi, był tak duży, że jako „nie swoi” funkcjonowali zupełnie w innym świecie. Te dwa światy, pomimo fizycznej bliskości, były wobec siebie hermetyczne i nieprzenikalne. Okazuje się, że można było żyć w państwie pruskim nie mając z nim kontaktu.

Tak było w Prusach, i tak jest w dużej mierze na Śląsku Opolskim dziś w stosunku do Polski. Od momentu upowszechnienia anten satelitarnych, dystans ten u niektórych jeszcze się pogłębił.

Jestem Ślązakiem!, skąd ten upór?

Polskość Ślązaka nie jest polskością ideologiczną, lecz obyczajową – pisał prof. S. Ossowski. – jej elementy pielęgnowane były nie jako wyraz łączności z narodem polskim, lecz jako składnik miejscowego folkloru. Określenia „Polok” funkcjonowało w odniesieniu do przybyszów z Polski i miało wydźwięk przymiotnikowy: „Wielki Polok”, „Mniejszy Polok”. Oznaczało to stopień identyfikacji z narodem polskim. Ale też można było być mniejszym lub większym Niemcem. Określenie „Wielki Polok” dla polskiego Ślązaka było powodem do dumy, dla Niemca wyrazem pogardy. Określenia przymiotnikowe dzieliły w pewnym sensie wieś, ale nie były widoczne na zewnątrz. Po 1990 r. pojęcia te ożyły ponownie i nie straciły na aktualności.

„Kurdowie” Europy Środkowej

Każdemu co innego mówią. Z każdym chcą bobrze żyć. Naiwni i uczciwi – jeśli wierzą, to bezgranicznie, jeżeli nie – to totalnie.

W 1945 r. bardzo religijnie usposobiona ludność śląską „przywitał” komunista. Dziś jadą do Niemiec, ale tam na nich nikt nie czeka. Mieszkając w Niemczech wielu z nich do kościoła niemieckiego nie pójdzie, do polskiego się boi. Błądzą, szukają wsparcia, aż trafią na ofertę Związku Wypędzonych (BdV). Tam krótko: dajemy wam pieniądze i tożsamość, ale będziecie robić to, co wam każemy. Są tacy, którzy należą do BdV i Związku Polaków. Nie wszyscy idą tym szlakiem, ale wszyscy tęsknią. Bardzo tęsknią. Jakże łatwo takim wmówić, że Śląsk musi wrócić do Niemiec.

Prof. Franciszek Marek z Uniwersytetu Opolskiego pisze: „Cechy zniewolenia widoczne u Ślązaków mają swoje historyczne uwarunkowania. Znieważani przez Niemców na przestrzeni kilkuset lat, zatracili oni zdolność do prawidłowej oceny swojego położenia, a często także do samoobrony”.

 

Miejsce Ślązaków w strukturze społecznej

Wśród mężczyzn ludności rodzimej wykształcenie podstawowe ma 85 procent, średnie – 12 proc. i wyższe – 3,3 proc. Wśród ludności napływowej podstawowe i zawodowe – 58 proc., średnie – 30 proc., wyższe – 12 proc. Miejsce Ślązaków w strukturze społecznej z czasów pruskich i obecnych nie uległo zmianie.

Artykuł ukazał się w „Naszym Dzienniku” 14-15.02.1998 r.

Ps. Nadchodzi czas prawdy. W całej Polsce Polacy, ale też i ci Ślązacy, którzy czują się Ślązakami niemieckimi lub nawet śląskimi, będą musieli się na coś zdecydować. Narodowość nie jest opcją – to było wiadomo od początku, choć czas zabawy stwarzał pewne złudzenia. Czas prawdy odziera ludzi ze złudzeń (czasem w sposób brutalny), wymaga jasnych deklaracji i jednoznacznych wyborów. W tym względzie nie ma lepszej nauczycielki, jak historia. No ale, taka postawa nie jest popularna ani na Śląsku, ani – zwłaszcza ostatnio – w Polsce. Polacy będą musieli się zdecydować, czy chcą mieć państwo polskie, czy chcą mieć Polskę, czy też stać się bezwolnym narzędziem w obcych rękach; Ślązacy natomiast czy chcą być tylko syci i mieszkać w Niemczech będąc Polakami pozbawionymi państwa (co to znaczy, doskonale wiedzą), czy też mniej syci i posiadać wolność własnego rozwoju? Druga opcja wymaga współdziałania w kierunku budowy wspólnego państwa. Obyczajowość polska na Śląsku jest wystarczającym dowodem ich tożsamości. Przepraszam, ale Ślązacy będą wykorzystywani politycznie dotąd, dopóki tej prawdy nie zrozumieją. Im wcześniej, tym lepiej dla nich samych… W tym miejscu chcę serdecznie pozdrowić Pana Profesora Franciszka Antoniego Marka z Gogolina.

Autor: Ryszard Surmacz

  1. svatopluk
    | ID: 942d3a89 | #1

    „ale też i ci Ślązacy, którzy czują się Ślązakami niemieckimi lub nawet śląskimi, będą musieli się na coś zdecydować… – … Obyczajowość polska na Śląsku jest wystarczającym dowodem ich tożsamości.”

    to w końcu mają ten wybór czy nie?

Komentarze są zamknięte