Ślązacy, jakimi odeszli i jakimi wrócili?

Niezależna Gazeta Obywatelska29

W 1308 r. Rada Miejska w Legnicy (Księstwo Brzesko-Legnickie) podjęła uchwałę powołania uniwersytetu. Jan z Grodnikowa (późniejszy lekarz króla duńskiego) opracował pierwsze w Polsce komentarze do Arystotelesa. Stanowić miały one podstawę do nauczania filozofii. Inicjatywa nie została zrealizowana, nie mniej jednak sam pomysł świadczył o potrzebie ówcześnie mieszkającej tam ludności polskiej.

Kolejnym wydarzeniem na Śląsku było powołanie przez śląskich Odrowążów zakonu dominikanów. Swoją działalność oparli oni na rodzimych zakonach – można ją określić jako oddolną pracę nad zjednoczeniem wszystkich ziem polskich. W tamtym czasie myśl zjednoczeniowa silniejsza była na Śląsku niż w Krakowie. Na Śląsku głównymi propagatorami tej idei byli książęta śląscy: Henryk Brodaty i jego syn – Henryk Pobożny. Myśl ta nie zniknęła i w późniejszym okresie. Na przykład Władysław Opolczyk, fundator klasztoru paulinów na Jasnej Górze był ojcem chrzestnym Władysława Jagiełły. Potem walczył o tron krakowski. (Warto zauważyć, że w kilkaset lat później rozegra się podobna walka pomiędzy Korfantym, a Piłsudskim).

Wokół Uniwersytetu Jagiellońskiego

Już w 1400 r. Uniwersytet Krakowski skupił wokół siebie najwybitniejszych Ślązaków: Fryderyka Krzeszowica z Brzegu, Jana z Kluczborga, Erazma z Nissy. Pierwszy z nich dostąpił godności rektorskiej i dał początek kierunkowi moralno-prawniczemu. Do jego uczniów należeli europejskiej sławy teologowie: Mikołaj Kozłowski, Benedykt Hesse i głośny pisarz, cysters Jakub z Pradaża. Jakub Z Kluczborga wsławił się mową na cześć zwycięstwa Jagiełły pod Grunwaldem.

W drugiej połowie XV w. godność rektora piastowało wielu innych Ślązaków: Wawrzyniec z Raciborza, Jan Elgot z Lgoty (dwukrotnie), Grzegorz z Mysłowic, Bernard Mikisz. Jana Elgota biskup krakowski Zbigniew Oleśnicki posłał na sobór w Bazylei, Bernardowi Mikiszowi Kazimierz Jagiellończyk powierzył wychowanie swojego krewniaka Janusza Holszańskiego. Z późniejszym królem Czech i Węgier – królewiczem Władysławem nawiązał stosunki inny Polak śląski, Mikołaj z Nissy. Kolejnym Ślązakiem, który miał kontakt z dworem królewskim był Jan Stanko, przyrodnik i lekarz Jana Długosza.

Koniec XV w. i początek XVI stanowi kulminacyjny punkt migracji studentów śląskich do Krakowa. W tamtym czasie następuje rozkwit nauk matematyczno-przyrodniczych i literatury klasycznej. Przedstawicielem pierwszej był Wojciech z Brudzewa, drugiej Włoch – Filip Kallimach i Niemiec Konrad Celtes. Uczniem Celtesa był z kolei inny Niemiec – Wawrzyniec Korwinus, przyjaciel Kopernika. Drugim po Krakowie ośrodkiem kultury i sztuki na tamtym terenie była Nysa. Przygotowywała ona młodzież śląską na studia w Krakowie. W ciągu XV w. 58 Nysan zdobyło na UJ stopnie naukowe. Pod koniec średniowiecza w 42 śląskich miastach działały 43 szkoły.

W pierwszych 30 latach uniwersytetu na 4254 studentów, z Śląska pochodziło 479. W przeciągu wieków XV i XVI było ich ok. 4000, czyli 10-14 proc. ogółu studiujących. Kraków w latach 1485-1525 odegrał bezkonkurencyjną role w dziejach renesansu śląskiego, dostarczając wykształconych nauczycieli dla całego szkolnictwa od Legnicy i słynnej szkoły humanistycznej w Złotoryi po Nysę, Opole i Racibórz. Przez cały XV i pocz. XVI w. uczelnia zasilała niemal w całości szeregi inteligencji na Śląsku, zarówno duchowej, jak i świeckiej. Niekorzystny przełom w tym względzie nastąpił po rozłamie w Kościele katolickim. Śląsk podzielił się na Dolny – protestancki i Górny – katolicki. Ilość studentów ze Śląska w Krakowie zmalała. Silny nadal pozostał ośrodek w Nysie. Od końca XV w. młodzież katolicka kierowała się na studia w Rzymie.

Echa konfliktu polsko-śląskiego

Jan Długosz (1415-1480) gorący rzecznik odzyskania Śląska, napisał: „…żadnego ludu i kraju umysły nie pałają taką niechęcią ku Polakom, jak Ślązaków, którzy zwyczajem odstępców bardziej niż obcy znienawidzili powodzenie własnego plemienia i języka”. Przyczyn takiego stanu mogło być wiele – wcześniej i później. Konstatacja ta jest zastanawiająca. Później Ślązakom utrzymującym stały kontakt handlowy i nie tylko, trudno było wytłumaczyć, dlaczego tak potężne państwo nie może odzyskać Śląska – tak ważnej dla niego dzielnicy (zemsta w tym względzie miała przyjść niebawem ze strony Prus).

Tymczasem historia tej polskiej dzielnicy tak się potoczyła, że Śląsk stał się dzielnicą „przetargową”. Cesarze austriaccy potrzebując pieniędzy, handlowali poszczególnymi księstwami. W czasie wojny trzydziestoletniej Francuzi namawiali Władysława IV do odzyskania Śląska. W 1645 r. Ferdynand III za 700.000 czerwonych złotych zastawia mu dwa księstwa na Śląsku: Opolskie i Raciborskie. Jan Kazimierz objąwszy później te ziemie, zamiast je zatrzymać, przepisał żonie Marii Ludwice, a ta w 1666 r. odsprzedała je ponownie cesarzowi austriackiemu. Z punktu widzenia Ślązaków nie mogło to budzić zachwytu. Pomimo to Jerzy Szenajch w 1604 r. założył elitarny uniwersytet (kalwiński) dla młodzieży szlacheckiej w Bytomiu Odrzańskim (poprzedniczka Szkoły Rycerskiej S. A. Poniatowskiego?). Przetrwała do 1628 r., jej wychowankami było wielu Polaków. W Bytomiu Odrzańskim i Brzegu pojawi się termin „Corpus Regni Poloniae” (Ciało Królestwa Polskiego). W tej doktrynie język ojczysty i narodowość stanowiły sakrum. Na Śląsku wytworzył się też mechanizm przeciwko germanizacji.

W XVII w. Śląsk podupadł intelektualnie, ale wierzono, że w górach sudeckich śpi wojsko św. Jadwigi, które kiedyś zbudzi się tylko po to, by Śląsk przyłączyć do Polski. Po 1742 r. był już najbardziej upośledzoną dzielnica Prus. Pastor Pohle w broszurze pt. „Der Oberschlesier Verteidigt gegen Seine Widaracher” pisze: „Odmawiali nam nie tylko rozumu, ale nawet ludzkiej postaci, uważali nas za ledwie pół-ludzi, niewychowanych, pijaków, leniwców […]. Proponowali nam dla poprawienia rasy brać dziewczyny dolnośląskie”.

Rewolucja francuska, naczelnik w sukmanie, polskie powstanie, wśród Ślązaków budziły zawsze ożywienie. Od przełomu wieku XIX i XX zaczęli czytać polskie gazety. Pokolenie następne nie czekało na wojsko św. Jadwigi, samo chwyciło za broń – trzykrotnie: 1919, 1920, 1921 r.

Ci, dziś powiedzielibyśmy, Europejczycy za Kazimierza Wielkiego i jeszcze za Zygmunta Starego, po 600 latach wrócili do Polski, jako obywatele „drugiej kategorii”. Wrócili wciąż „piastowscy” do Polski „postjagiellońskiej” i pozaborowej, myślącej już nieco innymi kategoriami. Rozczarowań było wiele (podobnie jak dziś po komunistycznym zaciemnieniu). Wiele pozostało do wyjaśnienia, wiele do rozwiązania… Choćby problem volkslisty, na którą bp Adamski, po uzgodnieniu z Rządem londyńskim i Watykanem, zalecał wpisywać się, ale z zachowaniem czystości polskiego serca. Po zakończeniu II wojny światowej potępiono wszystkich w czambuł. Pozostał żal.

Cała Europa Środkowo-Wschodnia jest nadal obszarem, gdzie nie zostały rozwiązane, nawarstwione przez wieki problemy. Podczas II wojny 150 tys. Ślązaków zdezerterowało z Wehrmachtu, 90 tys. walczyło w II Korpusie gen. Andersa, a 40 tys. wróciło do Polski od wschodu, z Berlingiem. [Dokładniejsze dane opracował prof. Zygmunt Woźniczka]

Artykuł opublikowano w Naszym Dzienniku z 20.04.1998 r.

Ps. To, co opublikowałem 14 lat temu, i dziś opatruję dodatkowymi komentarzami, to nie dlatego, aby „wsadzać komuś palec w oko”, drażnić, ale po to, aby wzbudzić refleksję – ten tak bardzo dziś deficytowy towar na polskim rynku intelektualnym. Konflikt polsko-śląski, jak wierzyć Długoszowi, ciągnie się bardzo długo i dziś już chyba nikt nie bardzo wie o co chodzi. Pozostały hasła, pod które podciąga się wszystko. Swojego czasu głośno było o „kompleksie odwróconych pleców”, który miał dowodzić brak zainteresowania Polaków Śląskiem. Często przywoływany jest tu Kazimierz Wielki, który miał zrzec się Śląska, czy Piłsudski, który podobno Śląska nie doceniał, i inne argumentów. Ale zarówno jeden, jak i drugi przed oczami mieli utratę lub odzyskanie państwowości: Kazimierz miałby wojnę na dwa fronty z Krzyżakami i Czechami pod rządami Luksemburczyka, a więc był w kleszczach okrążenia niemieckiego; Piłsudski musiał rozsunąć dwie granice: niemiecką i rosyjską, miał więc ograniczone pole działania, a najważniejszy nie był wówczas Śląsk, lecz powołanie Państwa Polskiego, do którego Śląsk mógł się przyłączyć. Śląsk za Kazimierza Wielkiego był na tyle silny, że mógł sam wystąpić przeciwko Czechom i zatrzymać ich, jak to zrobił Bolko Świdnicki. Bolko został niestety sam. Książęta piastowscy po koronacji Władysława Jagiełły mogli zgłosić swój akces do nowego państwa Jagiellonów, ba, mogli to zrobić za Kazimierza Jagiellończyka, za Zygmunta Starego, a nawet za Władysława IV. Nic takiego się nie nastąpiło. Śląsk przeszedł by doświadczenie jagiellońskie, które dawało zupełnie inną perspektywę, niż doświadczenie austriacko-pruskie. To zupełnie inny świat, którego Śląsk nie rozumie. Dopiero Wiosna Ludów przyniosła przełom, który zakończył się trzema powstaniami. A Piłsudski tak się nie interesował Śląskiem, że dał 500 najlepszych oficerów i pieniądze. Warto więc zauważyć, że na Śląsku refleksja potrzeby powrotu do macierzy musiała brnąc przez ok. 500 lat.

Ta wizja oczywiście nie będzie się podobała Ślązakom niemieckim, dla których nieistotne jest, że ich dzieci w Niemczech zatracają gwarę śląską, ba, zatracają to wszystko, co śląski kod kulturowy zarejestrował przez swoje lata poniewierki. Trudno w takim kontekście mówić o patriotyzmie śląskim. Kompleks odwróconych pleców jest więc tym hasłem, które Polaków mieszkających poza Śląskiem zdumiewa, bo nie wiedzą o co chodzi. Ale strategicznie rzecz ujmując dziś, tak samo jak w 1919, 1920 i 1921 Polska nadal jest ważniejsza od Śląska, bo gdy jej zabraknie, zabraknie też miejsca dla samego Śląska. Polskość nie zniknie, tężeje i staje się silniejsza w chwilach zagrożenia i dramatu, śląskość bez polskości nie przetrwa. I nie pisze tego jakiś tam sobie autor, czy publicysta, lecz zależności te wyznaczyła historia. Inne prawo, którym posługuje się ta sama historia mówi, że kto bardziej dba o brzuch lub wygody, niż o głowę, ten gotuje piekło swoim dzieciom. Brutalne to, ale prawdziwe. Warto więc zastanowić się nie tylko nad dniem dzisiejszym, lecz i jutrzejszym.

Autor: Ryszard Surmacz

  1. UFFFF
    | ID: c3dc517d | #1

    Pajacowate gledzenie i przekrecanie, szkoda czasu, slów, sil i nerwów.

  2. silus
    | ID: 13c611a5 | #2

    Historia pokazała jak Książęta Śląscy(przynajmniej zdecydowana większość) mieli się ku Polsce, więc artykuł to daremne wybielanie Polskości Śląska!

  3. anon
    | ID: a9e80b2a | #3

    W przygniatającej większości Ślązacy nigdy nie chcieli wrócić do Polski, że się tak stało to tylko zasługa wujka Stalina.

  4. Genek
    | ID: 9c7f61e3 | #4

    Anon, a co zrobisz z Korfantym?

  5. svatopluk
    | ID: 7a8aa02b | #5

    Genek :
    Anon, a co zrobisz z Korfantym?

    a co zrobisz z wynikami plebiscytu?

  6. svatopluk
    | ID: 7a8aa02b | #6

    „W 1308 r. Rada Miejska w Legnicy (Księstwo Brzesko-Legnickie) podjęła uchwałę powołania uniwersytetu. Jan z Grodnikowa (późniejszy lekarz króla duńskiego) opracował pierwsze w Polsce komentarze do Arystotelesa. Stanowić miały one podstawę do nauczania filozofii. Inicjatywa nie została zrealizowana, nie mniej jednak sam pomysł świadczył o potrzebie ówcześnie mieszkającej tam ludności polskiej.”

    W XIV w. nie można chyba mówić o tożsamości narodowej (narodowości) w większości chłopskiego społeczeństwa. No chyba że autor ma ku temu dowody archiwalne.

  7. Pejter
    | ID: c6b6fd04 | #7

    anon :
    W przygniatającej większości Ślązacy nigdy nie chcieli wrócić do Polski, że się tak stało to tylko zasługa wujka Stalina.

    A nie „ujka” Adolfa? Czasami warto pomysleć nad przyczynami pewnych procesów.

  8. Jacek
    | ID: e9401903 | #8

    Gwara śląska składa się z języka staropolskiego i staroczeskiego. To wskazuje najlepiej na to kim są Ślązacy, po prostu Polakami, którzy długo nie mieli kontaktu z polską kulturą. Świetnie, też widać polskość Śląska na nazwach jakie ostatnio pojawiają się na drogach. Nie trzeba wielkiej inteligencji, by zauważyć, że są to nazwy o polskim pochodzeniu tylko zapisane tak, aby niemiecki urzędnik umiał je przeczytać w sposób zbliżony do wymowy miejscowej ludności.
    Dwieście lat niemieckiej administracji na tych terenach nie zdołało zrobić ze Ślązaków Niemców. Ciągle rozumieli oni kim są. Dopiero ostatnie pięćdziesiąt lat rządów komunistów mówiących po polsku (ale wrogich narodowi polskiemu) spowodowało ucieczkę Ślązaków od polskości pod skrzydła niemieckie. Swobodnie działajacy w Polsce agenci niemieccy wykorzystują to i pracują usilnie przygotwując kolejna piątą kolumnę. Bazują między innymi na braku wykształcenia i doświadczenia. Po krótszym lub dłuższym pobycie na terenie Niemiec każdy Ślązak zrozumie jak daleko mu do Niemca i jak blisko mu do Polaka. Zrozumie, że jest Polakiem. Tylko czasem, jeśli sprawy posunęły się za daleko, trudno się wycofać. Przyjemnie jest należeć do „rasy panów”.
    A przecież sprawa jest taka prosta. Wystarczy się chwilę zastanowić. Czy nawet za największe pieniądze warto zostać członkiem narodu mającego tak wiele na sumieniu? Czy nie lepiej jednak, być Polakiem?
    W dodatku nie macie specjalnie wielkiego wyboru. Nigdy nie opanujecie języka w takim stopniu, aby dowolny cieć nie nazwał Was obcokrajowcem, nigdy nie pozbędziecie się dziadków, ktorzy walczyli w powstaniach.
    Nie tylko Wasze dzieci, ale nawet i wnuki będą obywatelami czwartej czy piatej kategorii.
    Zdaję sobie sprawę, że to przykre dla tych, którzy nie odróżniają Polaka od komunisty, ale taka jest prawda: Ślązacy są po prostu takimi samymi Polakami jak Mazurzy, Małopolanie, czy Wielkopolanie, jak Górale czy Kaszubi. A Waszą Ojczyzną i Matką jest Polska.
    Gadanie, że narodowość to kwestia samoświadomości, poczucia, to zwykłe kłamstwo. Wymyślili je poszukiwacze taniego „mięsa armatniego” i taniej „siły roboczej”.
    Zapytajcie o te sprawy rodziców. Zapytajcie dziadków.

    I jeszcze coś. Nazwiska. Brzoza, Gonsior, Wrzód, Pudełko i tak dalej, to kolejne dowody na to kim jesteście. To kolejne dowody na polskość Śląska. Możecie je teraz sobie dowolnie zmieniać. W niemieckich komputerach będzie jednak na zawsze zapisane jak nazywaliście się kiedyś. Biurokrację mają oni naprawdę dobrą.

  9. svatopluk
    | ID: 29d125d9 | #9

    Co ma nazwisko do narodowości? Czy Władysław Anders (mimo niemieckich przodków) był Niemcem czy Polakiem?
    Cała ta wasza genetyka narodowa to jakaś pseudonauka.

    Ślązacy mogli się tak naprawdę dopiero wtedy odnieść do polskości gdy ją poznali. A więc po roku 1922 lub 1945.

  10. foxmann
    | ID: 273c13f1 | #10

    dokładnie tak jest jak mówi svatopluk. Można tylko dodać, że nazwy przy granicy duńskiej w Niemczech są bardzo duńskobrzmiące. Jest tam duża mniejszość duńska (uznana przez RFN!) i pomieszana ludność, przy francuskiej francusko itd. A dawne tereny wschodnie to po prostu germania slavica. Każdy się czuł kim chciał i tyle. Wyciągnie takich wniosków to naprawdę pseudonauka.

  11. | ID: 0380e81e | #11

    Do Svatopluka i Foxmanna. Panowie, musicie zrozumieć wreszcie, ze te czasy się już skończyły. Dziś już nie miejsca dla „tutejszych”. Mamy XXI wiek i właśnie on wymaga jasnych deklaracji – chcemy, czy nie. Takie czasy! Żadne państwo już sobie nie pozwoli na politykę dwuznaczności. To już było. Mamy obowiązki i mamy prawa – jedne z drugich wynikają. Skończyła się też Germania slavica. Bycie tutejszym, to deklaracja zgody na drugoplanowość. Trzeba wyjść z tej formuły.

  12. foxmann
    | ID: 273c13f1 | #12

    *Karol: Dlaczego „bycie tutejszym” to drugoplanowość. Może zechce Pan to powiedzieć np. mieszkańcom Tyrolu, Bawarii, Aalto Adige i innych tego typu regionów. Nikt nie ma zamiaru cofać kijem Wisły, bo i jest to nierozsądne, a także niemożliwe. Natomiast nie znoszę osobiście wpierania mi na siłę i uszcześliwiania mnie tzw. „polskością”, zwłaszcza przez pseudonarodowe środowiska (z których nota bene działacze często nieźle żyją na cudzy koszt) co nie oznacza, ze mój stosunek jest do tego wrogi czy negatywny. Po prostu chce być tym kim jestem i tyle. Czy to aż takie straszne. Forumowicz „Jacek” pisze jakieś głupoty i próbuje do tego wszystkiego dorabiać jakąś pseudonaukową teorię.
    Czy to aż takie karygodne, żeby mieć np. sąsiada Niemca w Polsce? Czy w Polsce każdy MUSI być Polakiem i to takiej opcji typu oszołomskiego?
    Pytania widać mnożą się jak króliki

  13. Karol
    | ID: b8104c94 | #13

    Foxmann, nikt Ci niczego nie narzuca, szczególnie w Polsce. Prywatnie możesz być kim chcesz. Rachunek jest prosty: jeżeli jesteś tutejszy, nie należysz do nikogo! I nikt się z Tobą nie będzie liczył. Tu nie ma podtekstów. Tak po prostu jest. „Tutejsi” są nieobecni. Tyrol jest na uboczu, tam mogą sobie pozwolić na więcej, bo nikt się nimi nie interesuje. W Polsce, pomiędzy Rosją a Niemcami, model tutejszego został skasowany – przez wydarzenia historyczne i geopolitykę. Tu obowiązuje jakby wyższy poziom.
    Ale powinieneś też zrozumieć, że II wojna jeszcze długo będzie wpływać na wzajemne stosunki miedzy Polakami a Niemcami. Jesteś porządnym człowiekiem, nikt nie będzie miał do Ciebie pretensji, ale musisz w tym wytrwać. Tutejszy sam siebie skazuje na drugoplanowość, bo ucieka od ważnych spraw i decyzji. Jeżeli tak chce żyć, jego sprawa. Ale taka postawa wymaga też konsekwencji. Nie może być amunicją w obcych rękach. „Jacek” ma dużo racji. Wypowiedział pewną oczywistość. Ale to nie oznacza (tak myślę), że chce Ci coś zabrać, albo w czymkolwiek ograniczyć. A tak swoją drogą, skąd u Ciebie takie podejrzenia, żyjesz w Polsce już chyba długo. Polaków powinieneś znać. Powodzenia

  14. svatopluk
    | ID: 29d125d9 | #14

    @Karol

    Raz piszesz że jest XXI wiek a później że II WŚ się jeszcze nie skończyła.
    Zdecyduj się w końcu:)

    Mi się wydaje że XXI wiek jest wiekiem obywateli których państwa szanują. I to niezależnie ich wyznania, mowy rodzinnej czy też tożsamości narodowej.

    Jeżeli Polska leży między Rosją i Niemcami i widzi w nich wrogów to ich dwóch nigdy nie pokona. A gdy nie możesz pokonać swego wroga to musisz się z nim zaprzyjaźnić. Albo z jednym albo z drugim. Inaczej nikt się z Tobą nie będzie liczył:)

  15. Karol
    | ID: b8104c94 | #15

    @ Svatopluk
    Sprzeczności nie ma. Moralnie II wojna się nie skończyła, jej skutki polityczne też trwają i będą trwały jeszcze długo. Nie skończyła się też w samych Niemczech (swoisty „renesans” Hitlera). A XXI, jak wiele wskazuje, będzie nie wiekiem obywateli, lecz państw. UE rozpada się na naszych oczach. Kto ją zagospodaruje, pokaże czas: Chiny, Stany, Rosja? Na pewno nie Niemcy. Co będzie potem, nikt jeszcze nie wie. Jak na tym tle plasuje się ktoś „tutejszy”? Czyli nikt.
    Koncepcja szacunku państwa dla obywateli była bardzo widoczna w I RP. Na Zachodzie jest odwrotnie, to obywatel ma szanować państwo. Czyli na Zachodzie obywatel był dla państwa, a w Polsce państwo dla obywatela. „Obywatelskość” państwa w Niemczech zaczęła się do Bismarcka, ale była ona taka przez palce. Bismarck nie znosił demokracji.
    Svatopluk nawet nie wiesz, że nosisz w sobie polską potrzebę stosunku państwa do obywatela, a deklarujesz się jako… no, tu już sam sobie dopowiedz. To sprzeczność, i dlatego ciężko się z Tobą rozmawia. Nie obraź się, ale nie jesteś w stanie zrozumieć wielu podstawowych rzeczy.

    Twoja propozycja zaprzyjaźnienia się z jednym z wrogów, jest nęcąca, ale owa przyjaźń konsumowana musiałaby być z naszej strony na kolanach. A kolan, Ty też nie lubisz. Być pośrodku pomiędzy największymi zbrodniarzami w dziejach, to sprawa, pardon, przesrana. I to jest chyba najbardziej adekwatne słowo. Pozdrawiam

  16. foxmann
    | ID: 204dda09 | #16

    „Rachunek jest prosty: jeżeli jesteś tutejszy, nie należysz do nikogo!” – „należeć” to ja mogę do swojej rodziny/żony, ale dla państwa zwłaszcza demokratycznego, gdzie politycy to zawodowi klakierzy to sorry, ale „nie należę” i nie chcę „należeć”. Jeśli myślisz, że w obecnym systemie o czymś „decydujesz” epatując na prawo i lewo swoją opcję narodową lub nawet poglądy na dany temat to niestety dość mocno się mylisz. System jest jeden obecnie socjalistyczny, etatystyczny i bylejaki. W tym wszystkim ja jako Ślązak przykładam znacznie ważniejszą wagę do wartości innych niż polityczne, bo nie mam na nie wielkiego wpływy, obojętnie czy sobie większego polskiego orła na piersi wymaluję czy mniejszego i czy będę doszukiwał się tzw. „polskości” w VI czy VII pokoleniu i innym wytykał, że nie chcą być Polakami.
    Po prostu byłaby to postawa bardzo naiwna i nieskuteczna. Toleruję innych i już.
    Stosunki polsko-niemieckie nie wiem czy są tak samo postrzegane przez stronę niemiecką, jak przez polską, ale to jakie kto ma na ten temat zdanie wydaje się kwestią dość indywidualną. Ja nie mam z nikim, ani z Niemcami, ani Rosjanami żadnego problemu. Jeśli są uczciwi wobec mnie prędzej się z nimi dogadam niż z pseudonarodowym Polakiem, który tylko dlatego mnie nie lubi, bo nie postrzegam jego „polskości” tak jak on by sobie tego życzył.

  17. | ID: 0380e81e | #17

    @Foxmann
    prywatnie mogę się z Tobą zgodzić, ale w tym rozpolitykowanym świecie takie wartości, jak rodzina – giną. To, czym będzie rodzina, decyduje państwo, a nawet już cywilizacja. Chcesz, czy nie siedzisz w nim po uszy. I nie masz wyboru. I tak jest w całej Europie. W domu możesz być u siebie (jak wyłączysz TV, radio itd), ale gdy wyjdziesz na ulicę, albo włączysz tV, natychmiast trafiasz w inny świat, którego już każdy ma dość. Ja też!

    Najnowszy przykład – Gliński. Ten facet już w pierwszym swoi wystąpieniu ustawił dziennikarzy, wprowadził pewien ład, kulturę bycia , słowa. I natychmiast zrobiło się lepiej na duszy. Powiesz zapewne, że to PiS. Machniesz ręką, ale gdy nie zauważysz takiej zmiany, nie zauważysz niczego… To tyle, co mogę. Powodzenia

  18. | ID: 7ef0dd34 | #18

    @P.Karol! Masz rację. Pan Gliński w pierwszym wystąpieniu okazał się właściwym politykiem. Trzeba Jemu zaufać.
    Wg mnie, to partie winny zniknąć ze sceny politycznej, a typować do rządzenia nami,znanych sprawdzonych,wykształconych ludzi, których mamy pod dostatkiem , wówczas głosowania będą miały sens.
    Zasłużył Naród na mądre Rządy.
    Mamy wielkie bogactwa naturalne,które winne gospodarkę zasilić.,bezrobocie zlikwidować,spowodować powrót 2 mln młodych,którzy wyjechali za chlebem a nade wszystko zapewnić Kobietom,które chcą mieć normalną Rodzinę – rodzenie dzieci, urlopy wychowawcze płatne a feministkami nie przejmować się.Feministki w potoku słów nadal będą mąciły – ale na szczęście jest ich garstka !
    Wierzę,że uzdrowi tą błędną politykę właśnie – Ten mężczyzna!
    Powodzenia życzę. Pozdrawiam.

  19. svatopluk
    | ID: 11f6b234 | #19

    Karol :
    @ Svatopluk
    Sprzeczności nie ma. Moralnie II wojna się nie skończyła, jej skutki polityczne też trwają i będą trwały jeszcze długo. Nie skończyła się też w samych Niemczech (swoisty „renesans” Hitlera). A XXI, jak wiele wskazuje, będzie nie wiekiem obywateli, lecz państw. UE rozpada się na naszych oczach. Kto ją zagospodaruje, pokaże czas: Chiny, Stany, Rosja? Na pewno nie Niemcy. Co będzie potem, nikt jeszcze nie wie. Jak na tym tle plasuje się ktoś „tutejszy”? Czyli nikt.
    Koncepcja szacunku państwa dla obywateli była bardzo widoczna w I RP. Na Zachodzie jest odwrotnie, to obywatel ma szanować państwo. Czyli na Zachodzie obywatel był dla państwa, a w Polsce państwo dla obywatela. „Obywatelskość” państwa w Niemczech zaczęła się do Bismarcka, ale była ona taka przez palce. Bismarck nie znosił demokracji.
    Svatopluk nawet nie wiesz, że nosisz w sobie polską potrzebę stosunku państwa do obywatela, a deklarujesz się jako… no, tu już sam sobie dopowiedz. To sprzeczność, i dlatego ciężko się z Tobą rozmawia. Nie obraź się, ale nie jesteś w stanie zrozumieć wielu podstawowych rzeczy.
    Twoja propozycja zaprzyjaźnienia się z jednym z wrogów, jest nęcąca, ale owa przyjaźń konsumowana musiałaby być z naszej strony na kolanach. A kolan, Ty też nie lubisz. Być pośrodku pomiędzy największymi zbrodniarzami w dziejach, to sprawa, pardon, przesrana. I to jest chyba najbardziej adekwatne słowo. Pozdrawiam

    Dla mnie i dla większości pokolenia wnuków II WŚ się skończyła. Nie tylko prawnie.
    Może wyjaśnisz bliżej ten renesans Hitlera w dzisiejszych Niemczech?

    Dla ciebie nic nie znacząca tutejszość jest dla mnie stabilizatorem i kotwicą w dzisiejszych czasach globalizacji. To tutaj żyli od wieków moi przodkowie i to tutaj leża ich kości. Ale mylisz się gdy się tobie wydaje że to jedyna płaszczyzna mojej tożsamości. Europę uważam za swoją „wielką ojczyznę”. Zwiedziłem większość państw tego subkontynentu i widzę że posiadamy wspólna cywilizację która nas łączy. Dlatego uważam też że pogłoski o rychłej śmierci UE są przedwczesne.

    A tak na chłopski rozum. Wolisz być osamotnionym gospodarzem czy częścią większej osady? Wolisz mieć swój głos na spotkaniu wszystkich gospodarzy czy być chłopem pańszczyźnianym dalekiego pana zza oceanu?

    Racja. Rola Niemiec jest coraz słabsza. Jak wszystkich państw europejskich.
    Ale według mnie to Rosja ma dosłownie jeszcze paliwa na 20-30 lat. I jeżeli nie zacznie się reformować to czeka ją deja vu z roku 1991. A i Chiny mają swoje problemy. Już za kilka lat zacznie się kurczyć ich potencjał siły roboczej. A za 20 lat społeczeństwo chińskie będzie się starzec o wiele szybciej od europejskiego.

  20. Karol
    | ID: 7d079130 | #20

    Svatopluk, ja, osobiście akceptuję Twoją tutejszość i akceptuje ją wielu Polaków, którzy mają jakieś pojęcie o Śląsku czy Kaszubach, ale usiłuję Ci wytłumaczyć, że obydwaj jesteśmy w rzeczywistości, która narzuca nam inne konieczności, niż chcemy. Koniec, to tyle. Tutejszość zamyka w małej perspektywie.

    To, że jeździłeś po Europie i czujesz się Europejczykiem, to dobrze, ale ta Twoja identyfikacja działa tylko w jedna stronę. Europa Polaków (38 mln) ma gdzieś, a co dopiero Ślązaków. Ale Twoja europejskość ma też pewien niuans: ma bronić Cię przed polskością. Poczucie europejskości podtrzymuje Twoje poczucie wyższości w stosunku do Polaków. I to jest element, który nas dzieli i ogranicza wzajemne zrozumienie . Europa nie będzie się zajmowała Ślązakami, lecz węglem i kopalinami które Śląsk posiada. Europę nie obchodzi Wasza identyfikacja z zasobami Śląska, ich obchodzą bogactwa, które można stamtąd wywieźć lub zablokować. Tak, że poczucie tutejszości w gminie jest piękne, ale w województwie już zaściankowe, w kraju niewidoczne, a w Europie budzące zdziwienie i zniecierpliwienie. To chciałem powiedzieć i nie ma to związku z tym, co myślę lub czuję. Taka jest rzeczywistość.

    Wielkość Ślązaków polegała na tym, że czując regionalnie potrafili działać i myśleć globalnie. To właśnie Hlond desygnował Wyszyńskiego na swojego następcę, to Skworc ostatnio upomniał się o polskość Śląska. Itd I tu też nie ma sprzeczności. W domu czuję się sobą, ale już poza nim jestem świadomym obywatelem.

    II wojna skończyła się dla Ciebie, bo nie przeżyłeś tego co poza Śląskiem przeżyli Polacy, nie doznałeś tych skutków, jakie przyniosła. Tak naprawdę ona nie skończyła się nawet prawnie. Niemcy nadal nie mogą pogodzić się z utratą granicy. Teraz to jest mniej widoczne bo zajęci są czymś innym, ale wcześniej…

    Na temat Rosji i Chin masz rację, ale z nimi jest tak, jak z grubym i chudym. Zanim grupy umrze z głodu, chudego już nie będzie. Siła w tym, aby trzymać się razem, a nie kombinować.

    Svatopluk…, i tak Cię nie przekonam, ale przynajmniej pomyśl. Dzięki za dialog. Bądź zdrów.

  21. svatopluk
    | ID: 11f6b234 | #21

    @Karol

    Wydaje mi się że jako Polak masz kompleksy względem Europy. Może się mylę.
    Ja ich nie mam. Również względem polskości. Chociaż znam Ślązaków którzy je mają.

    W Europie widzisz hegemona lub lewiatana. Ja ją widzę inaczej. To dla mnie wspólny interes, wartości i historia. I ma duży plus. Nie posiada żadnej większości.

    Rzeczywistość jest taka że rola państw narodowych maleje. Moim zdaniem nie znikną one ale czy wierzysz naprawdę w znaczącą rolę państwa mniejszego od kilkunastu prowincji chińskich lub indyjskich? Można się obrazić na rzeczywistość ale co to pomoże?

    p.s. abp Skworc niczego nie broni tylko chce narzucić swoją wizje której nie ma nawet w Ewangelii. Jakoś nie mogę sobie wyobrazić takiej wypowiedzi w diecezji opolskiej.

  22. Jacek
    | ID: a8811c3c | #22

    Panowie! Przede wszystkim dlaczego jak Wam się coś mówi to się „narzuca”. Ja po prostu z Wami dyskutuję.
    Szczerze mówiąc wiele Wam zazdroszczę. Moi rodzice urodzili się na kresach. Niemcy zaczęli wojnę i w konsekwencji Stalin zajął Kresy. Musieli uciekać. Ja się urodziłem tu. Tak jak i Wy, ale prawo sąsiedniego kraju powoduje, że jestem innym Ślązakiem niż Wy. Nie mam prawa zostać Niemcem. Jestem gorszy.
    Na szczęście niezbyt mnie to martwi. Ale nie podoba mi się to, że obcy rząd dzieli obywateli mojego kraju. Poczytajcie sobie o Tutsi i Hutu. Jak niewinnie się ten podział zaczął i jak strasznie się skończył. Czy tego chcecie dla tej ziemi? Czy już mam uciekać przed Wami? Czy powiecie kiedy?
    Piszesz, że znasz Europę i podoba Ci się Unia, bo taka demokratyczna. Coś chyba nie bardzo się orientujesz.
    Stan prawny po wejściu w życie traktatu lizbońskiego jest taki sam jak gdyby Niemcy wygrały II W.Ś. Hitler też chciał jednej wielkiej rodziny europejskich narodów pod niemieckim przywództwem. Taka właśnie jest obecna Unia. Kolejne „regulacje prawne” tylko to niemieckie kierownictwo umacniają. Jedyne z czego można się cieszyć to fakt iż osiągnięto to, bez przelewu krwi. Podobnie bez przelewu krwi, a dzięki takim jak Wy, Śląsk zostanie do Niemiec przyłączony. Tylko jak się Polacy zorientują co się święci to może dojść do drugiej Jugosławii.
    Już dawno europejczycy się zorientowali co Niemcy planują. Znajomy miał okazję jeździć po europie autami z rejestracją polską i niemiecką. Na wakacje z rejestracją niemiecką pojechał tylko raz.
    Inny znajomy, którego matka była rodowitą Niemką i niewiele tylko potrafiła po polsku powiedzieć, opowiadał mi, że po kilkunastu latach pracy w niemieckiej operze i tak został przez spotkanego przypadkowo człowieka rozpoznany jako obcy.
    Póki nie macie jeszcze jakichś poważniejszych zobowiązań wobec Niemiec radzę się zastanowić.
    Nie jest też prawdą wzajemna miłość członków UE. Sporą częścią poszczególnych traktatów są wyjątki jakie sobie poszczególne państwa wywalczyły. Najlepsi są w tym oczywiście Niemcy. Świetnym przykładem takiego ustalenia jest fakt, iż we wszystkich krajach prawo unijne jest ponad prawem danego kraju. Tylko na terenie Niemiec prawo Unii może być stosowane jeśli nie jest sprzeczne z prawem niemieckim. Za takie traktowanie Unii mam do Niemców wielki szacunek i uznanie. Za brak tych umiejętności i odwagi gotów jestem skopać tyłki politykom innych krajów nie wyłączając mojego. Widzicie więc, że mam powody, aby Wam zazdrościć. Lecz z drugiej strony nie wszystkiego.
    Poczytajcie sobie Konecznego tekstów o Cywilizacjach. Potem sami się nad sobą zastanówcie do, której tak naprawdę należycie.

  23. | ID: f7ffc93f | #23

    @ p.Jacek! Trudna ta historia.Trudno to wszystko,co opisujesz zrozumieć.
    Wierzę, masz prawo dyskutować i fakty przedkładać.
    Co do UE, Niemiec – masz rację! pozdrawiam

  24. svatopluk
    | ID: 43cb8147 | #24

    @Jacek

    „Niemcy zaczęli wojnę i w konsekwencji Stalin zajął Kresy.”
    A Paktu Ribbentrop-Mołotow nie było?

    Nie twierdziłem że UE jest bardzo demokratyczna. Ale UE nie jest państwem i funkcjonuje na trochę innych zasadach. Chętnie widział bym jednak więcej demokracji w jej strukturach. Ale to oznacza utratę części suwerenności jej członków. Czy na to się godzicie?

    Nie wydaje mi się by Niemcy mogły narzucać reszcie członków swoją wizję. Nie posiadają aż takiej siły głosów. Ostatnio Monti, Hollande i Rajoy to udowodnili.
    Niemiecki Trybunał Federalny wydawał niejednokrotnie orzeczenia ws. integracji europejskiej lecz nigdy jej nie blokował. A gdy było trzeba to większość parlamentarna przegłosowała odpowiednie poprawki. Integracja europejska została zapisana w niemieckiej Ustawie Podstawowej (konstytucji).

    Też używam 2 paszportów. Zależy od sytuacji.
    Ale śląskość jest mi bliższa od niemieckości. Chociaż ta druga (jak i polskość) stanowi jej nieodłączną część.

  25. NSA
    | ID: 0380e81e | #25

    Ciekawy artykuł. Oby więcej takich.

  26. pr
    | ID: 0380e81e | #26

    Do diabła z tym wszystkim!

  27. TSadz
    | ID: 0380e81e | #27

    Do diabła z tym wszystkim!

  28. | ID: 0805c524 | #28

    @ P.pr @ P. TSadz !.
    ..Kto raz z diabłem płynął, musi go zawsze wozić..
    ..O diabłach lepiej nie mówić,nawet nie wspominać, bo jak się o nich mówi to one zaraz zlatują się w to miejsce.
    Znam Śląsk, mieszkańców, byłych studentów – to wspaniali ludzie, a , że historia Polski w tym Śląska jest wielowątkowa, to musimy wątki w całość spleść.

  29. foxmann
    | ID: a464a189 | #29

    *Karol: Piszesz jak typowy człowiek, manipulowany przez media, dla którego wystąpienie jakiegoś gościa, wyreżyserowane przez pijarowców traktujesz niemalże jako prawdziwą rzeczywistość. Oczywiście, że to PiS i sam ten fakt nie wzbudza u mnie przynajmniej najmniejszego zaufania. Nie pokazali niczego lepszego od tego co mamy w tej chwili. Opieranie swoich osądów na tym co widzi się w mediach jest już samo w sobie kuriozalne. Za czasów monarchii polityka nie była sprawą „ludu”. Monarcha robił swoje i już. Teraz są media i ludziom się coś wydaje, m.in. to, że „uczestniczą w życiu publicznym”.

Komentarze są zamknięte