Czy warto odrzucać zagranicę?

Niezależna Gazeta Obywatelska1

Dzisiejszym rozważaniom poddamy nurt ideowy, dążący do oddzielenia się od zagranicy. Wielu grupom patriotycznym i katolickim próbuje się wmówić, że dążą do alienacji naszego kraju z kręgów narodów zagranicznych. Często pada zarzut, że zbyt mocno próbują oni chronić naród, tradycję i kulturę przed najazdem kultur zachodnich, lub wschodnich. Rozważania będą krótkie. Naród to coś innego od Państwa. To wie każdy, kto nie wie, ten się dowiedział. Wedle Konstytucji, w naszym kraju ma prawo działać każda idea, pod warunkiem – a o tym zapominają niektórzy- że chronią owe idee kultury, tradycji i ducha narodu. W tym rozumowaniu, nie tylko należy pojmować jedynie płaskich deklaracji Komoruskiego, iż „nie wolno dawać monopolu na patriotyzm” lecz właśnie pojmować patriotyzm w pewien określony sposób, jako chęć służenia Polsce jako: tradycji, kulturze, religii i duchowi. Jak powiedział Roman Dmowski w Publikacji „Kościół, Naród i państwo” z 1928 roku:

Katolicyzm nie jest dodatkiem do polskości, zabarwieniem jej na pewien sposób, ale tkwi w jej istocie, w znacznym stopniu stanowi jej istotę. Usiłowanie oddzielenia u nas katolicyzmu od polskości, oderwania narodu od religii i Kościoła, jest niszczeniem samej istoty narodu.”

Warto zdać sobie sprawę, że nie wszystkie nurty, pomimo średnio świeckiego charakteru państwa, mają rację bytu. Przykładowo, niekonstytucyjnym jest ruch, który dąży do usuwania religii ze szkół. Nie mają prawa tak mówić, choć zarazem Konstytucja pozwala na ekspresję swoich przekonań. Ale – i to właśnie sedno całej sprawy – nie mają prawa owe ekspresje niszczyć narodu, TRADYCJI, czy Kultury. Ma to podstawę prawną do walki z paradami pederastów, lub komuchów. Nie tylko nie musimy się zgadzać na to, ale wręcz nie możemy się na to zgodzić. Ruchy te bowiem podkopują podstawową komórkę kulturotwórczą – rodzinę – a co za tym idzie, ich marsze są próbą redefinicji pojęć zawartych w kulturze Polski. Co zaś za tym idzie, nie wolno w Polsce promować rzeczy niezgodnych z duchem kultury. Jak to się ma do zagranicznych wpływów? Otóż należy zdać sobie sprawę, iż nie każda rzecz z zagranicy jest zła – a przez pojęcia „zła” rozumiem „podkopująca fundamentalne fakty kultury narodu Polskiego”.

Przykładowo: warto sprowadzać naukowców z zagranicy, ale nie tylko jednych nurtów ideowych, ale i innych. Należy sprowadzać do Polski dobre rozwiązania np.: z Ameryki w sprawie nawadniania pól, lecz nie wolno nam kopiować ich jak na kalce. Kopiuj – wklej. Należy bezwzględnie odrzucać te projekty, które tam odniosły negatywny skutek. Winniśmy uczyć się na błędach narodów innych. Jeśli więc ktoś z waszych przyjaciół – drodzy narodowcy – jest wielbicielem Ameryki, tedy nie warto z góry mówić, że sprzedaje swój kraj. Wykorzystaj wiedzę tego człowieka, do wyciągania z Ameryki nowych rozwiązań. Wyciskajmy z innych jak najwięcej dobrego, a bezwzględnie odrzucajmy pestki i miejsca zgniłe w tym owocu.

Autor: Maciek Kałek, NGO Głubczyce 

  1. Jakiataki OGLman
    | ID: 1efba91b | #1

    Nie będę się odnosił do tekstu tylko do tytułu. „Czy warto odrzucać zagranicę?” Stary moim zdaniem to nie tak!Twoje pytanie w świetle tekstu z Dziennika jest bezzasadne ( http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/407718,tusk-w-menu-szczytu-unii-polska-bez-mozliwosci-weta.html ) . To zagranica nas odrzuciła i to kilka dni po pierwszym maja 2004 r. Tekst w Dzienniku to kolejny dowód na moją tezę.
    Zastanowienia wymaga pytanie CO MY TAM JESZCZE ROBIMY?

Komentarze są zamknięte