Język symboli

Niezależna Gazeta Obywatelska1

Czasami dobrze jest pohołdować elementom tak zwanej kultury masowej. (Och cóż za górnolotne zdanie dobre na początek!) Zwłaszcza jeśli człowiek stara się na co dzień uciekać od masówy jak najdalej Bibliofile, melomani i smakosze szczerą niechęcią pałający do McDonaldsa, choćby nie wiem jak bardzo nie chcieli czasem ulegają temu krzykliwemu urokowi. A cóż dopiero mówić o ludziach, którzy za melomanów i bibliofili się nie uważają J Jesteśmy wystawieni na różne bodźce nieomal przez dwadzieścia cztery godziny na dobę a trudno przez cały czas filtrować informacje. Mamy do czynienia z olbrzymią różnorodnością obrazów, symboli i kodów.

Mnie ta różnorodność dopadła przy okazji kupna ostatniej drewnianej szkatułki z rzeźbioną i malowaną heksą na wieczku. Taką typową niemiecką wiedźmą na miotle, która stała się symbolem chociażby Gór Świętokrzyskich. Dlaczego dałam się uwieść niedyskretnemu urokowi masówki? Zakodował mi się symbol.

Tak zwana kultura masowa jest w dużej mierze obrazkowa. Opiera się na prostych, zwięzłych piktogramach o zrozumiałym dla szerokiego grona odbiorców przekazie. Jej siłą jest powtarzalność i przewidywalność. Nie przypadkowo ikona popkultury, rozpowszechniona przez Andy’ego Warchola Marilyn Monroe, jest powielona na sitodruku. Jej twarz z zawsze tym samym uśmiechem, jej sylwetka w słynnej, rozwianej, białej sukience, czeka na nas na kubkach, koszulkach i okładkach zeszytów. Utrwalona w milionach kopii stała się rozpoznawalnym a przez to swojskim kodem. To samo z dobrotliwą twarzą pułkownika Sandersa, uśmiechającą się z każdego opakowania frytek KFC. Człowiek widzi coś setki i tysiące razy, więc obraz koduje mu się jako symbol, jako zwrot w uniwersalnym języku pozwalającym mu komunikować się z innymi ludźmi. Taka symboliczna komunikacja niewerbalna unifikuje nas i zapewne w pewnym stopniu jednoczy. Czyni dziećmi jednej kultury. Głupotą byłoby próbować od niej uciec.

Odwagą jest szukać sposobów porozumienia i środków wyrazu, poza znanym jej zasobem. Motorem napędowym tej odwagi jest przekonanie, że nie każdy te same emocje przeżywa tak samo głęboko. Istnieją ludzie, którzy dla określenia swego miejsca w świecie potrzebują bardziej wyrafinowanej strawy duchowej.

Można próbować, ale każda próba posłużenia się nieznanym, obcym kodem naraża człowieka na niebezpieczeństwo niezrozumienia przez innych członków społeczności. Prędzej, czy później, symbole do nas wracają. Jak choćby zakodowany w zbiorowej pamięci wieki temu obraz czarownicy lecącej na sabat, na tle księżyca. Wyobrażenie pochodzące zapewne z siedemnastowiecznych traktatów alchemicznych a może nawet z dokumentów Świętej Inkwizycji, zostało przez artystę plastyka wyrzeźbione na drewnianej szkatułce. Czy zdawał sobie sprawę skąd pochodzi ten symbol? Zapomniałam zapytać. Jestem skłonna założyć, że posłużył się po prostu zrozumiałym dla wszystkich wizerunkiem heksy.

Szkatułka jest piękna. Starannie wykonana i wiernie oddająca wiedźmę. Piękna, bo mocno przystająca do zakodowanego w zbiorowej pamięci wyobrażenia. Popkulturowy piktogram kojarzący się z tajemniczością i czarami, daleki jest być może od brylantów ludzkiej myśli, ale też wcale nie odbiera im blasku. Zapełnia po prostu inną niszę. Ot taki sobie, na wskroś romantyczny symbol Gór Świętokrzyskich i wszystkiego, co związane z reliktami starej wiary, odpowiadający na inne zapotrzebowanie niż tak zwana kultura wysoka. I właśnie taka, piękna, dynamiczna heksa, będzie mi na co dzień przypominała o jednym z korzeni europejskiego drzewa.

 

Autor: Maria

  1. Gosia
    | ID: 323f6d77 | #1

    Znając „reżyserów” od manipulacji świadomością bardzo chętnie i skwapliwie wykorzystują te słabości. Ja staram się być czujna. Dzieci chronić, aby zbytnio nie płynęły z prądem, ale trochę pod prąd. To jedyne wyjście. Jeżeli np. ktoś wmawia mi, po raz tysięczny, że moje dziecko straci na byciu w domu poniżej 7 roku życia, co jest oczywistym absurdem, ja właśnie zostawiam je w domu. Teraz niestety ta granica wiekowa PRZYMUSOWO się obniża. Często opłaca się zrobić całkiem odwrotnie, niż przekonują.
    Jest wręcz 99 % pewności, że jest odwrotnie niż podają w main-strimie. To samo na giełdzie. Tylko wtajemniczony wie, co będzie zwyżkowało. Zresztą coraz wiecej ludzi, nie tylko w Polsce widzi, że są robieni w wielkiego balona. Zamiast ulegać masówce trzeba czasem myśleć. Wyłączyć TV i myśleć.

Komentarze są zamknięte