24 lata fałszu. Apologeci „ludzi honoru” świętujcie sobie sami 4 czerwca!

Redaktor7

ADAM SUPERDziś mijają 24 lata od wyborów 4 czerwca 1989 roku. Wyborów, które są obecnie przez „media mętnego nurtu” kreowane sprzecznie z faktami jako „pierwsze wolne wybory”. Tuż przed „świętem 4 czerwca” uniewinniono I sekretarza Stanisława Kanię, a tuż po de facto uniewinni się (wyłączy z procesu) zapewne Czesława Kiszczaka – mentora  tych „wolnych wyborów”.

9 czerwca odbędę spotkanie z Polakami w Cork (Irlandia). Spoza prezydenckiej inicjatywy rocznego fetowania wyborów kontraktowych zastanowimy się tam nad tym, jak tysiące naszych Rodaków wyrzuconych na emigrację odbiera fraternizację części opozycji czasów PRL z postkomunistami. Ocenimy efekty „transformacji” …

Spora część środowisk „opozycji okrągłostołowej” nie zauważa, że jakiekolwiek świętowanie tej rocznicy nadyma wiatr w żagle dla apologetów „ludzi honoru” red. Adama Michnika. Tak, jak rząd Tadeusza Mazowieckiego (przez blisko dekadę posła na Sejm PRL) ze zbrodniarzami komunistycznymi Czesławem Kiszczakiem i Florianem Siwickim nie był demokratyczny …. tak wybory z 4 czerwca 1989 roku nadzorowane przez operację MSW PRL pod kryptonimem „URNA” … nic wspólnego z demokracją nie miały. Chyba … że preferujemy wzorce putinowsko-białoruskie!?

W styczniu 1989 r. – w przeddzień „Okrągłego Stołu” – zginęli dwaj księża związani z opozycją: w Warszawie ks. Stefan Niedzielak, a pod Białymstokiem ks. Stanisław Suchowolec. Kolejny, ks. Sylwester Zych, zginął w lipcu 1989 r. W tym czasie w więzieniach PRL są przetrzymywani więźniowie polityczni, np. niedawno zmarły dziennikarz i sowietolog Józef Szaniawski. Funkcjonariusze MSW PRL masowo niszczą akta osobowe agentów i przygotowują się do nowych ról w strukturach III RP (policja, sądownictwo, prokuratura czy biznes). Komuniści korzystając ze środków finansowych udostępnianych przez Komunistyczną Partię Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich przygotowują transformację komunistycznej Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w „socjaldemokrację”. Co tu świętować?

Żaden komunistyczny zbrodniarz z WRON czy sługus Kremla z KC PZPR nie poniósł nawet symbolicznej kary za straconą dekadę lat 80-tych. Za zabitych z Wybrzeża czy KWK „Wujek” i ofiary innych zrywów niepodległościowych.
Jaruzelski „w nagrodę” został wybrany głosem posła opozycji z „dogadanego sejmu PRL X kadencji” na funkcję prezydenta PRL. „Zbrodniarzo-prezydent” nominował dziesiątki sędziów panujących nad warszawskim sądownictwem dotkniętym hańbą procesu WRON czy Kociołka – czym zapewnił sobie miano jedynego dyktatora XX wieku, który nie poniósł żadnej odpowiedzialności. To ci dyspozycyjni sędziowie przez ponad dekadę prowadzą proces lustracyjny Leszka Moczulskiego (następna odsłona 29 czerwca br.  … po orzeczeniu Europejskiego Trybunału Praw Człowieka), który jako jedyny lider opozycji czasów PRL został „agentem” wynagrodzonym 7-letnim pobytem w więzieniu. Żaden polityk postPZPRowski nie został równocześnie uznany za „kłamcę lustracyjnego” … ani Józef Oleksy, ani Jerzy Jaskiernia, ani Włodzimierz Cimoszewicz i tak można mnożyć. Ciekawe czyje akta palono w 1989 roku, gdy niektórzy cieszyli się z koncesji „35%”?  Można uznać, że na 100% nie były to  akta „płotek”!

Wiem, że część moich kolegów z opozycji czasów PRL piastujących mandaty posłów i senatorów wybranych w wyborach 1989 roku ma moralny problem. Jak bowiem skrytykować swój udział w zmowie komuny i środowiska miłośników „ludzi honoru”. Czy dla przykładu prezes Jarosław Kaczyński mógł przewidzieć w 1989 roku i roku następnym, że popierany w wyborach prezydenckich również przez Porozumienie Centrum Lech Wałęsa będzie forował Mieczysława Wachowskiego i będzie miał po latach wielkie problemy ze sprawami lustracji wspartej naukowymi pozycjami publikowanymi na bazie materiałów IPN? Nie mógł tego przewidzieć. Nie ma potrzeby żeby przepraszać za to, że ktoś dał się ponieść rzekomej „transformacji”. Jednak efekty 4 czerwca 1989 roku widać do dziś na każdym kroku. W jakiejś części wspólnie „zatrute owoce” tego dnia przełykamy do dziś i widzimy to podobnie w PiS, KPN-OP czy Prawicy RP.

Niedawno publicznie zaproponowałem, aby ustanowić dzień 27 października „Dniem Demokracji”. Apeluję do patriotycznych działaczy z PiS po PSL, aby upamiętnić wybory do Sejmu RP I kadencji i tym odciąć się od spuścizny Okrągłego Stołu oraz Magdalenki. 4 czerwca pozostawmy tym, którzy patrzą dalej na postkomunistów przez pryzmat „ludzi honoru”. Ich dzisiejszy wybór i ich feta !

Adam Słomka
Przewodniczący KPN-Obóz Patriotyczny,
Poseł na Sejm RP I,II,III kadencji (1991-2001)

  1. Prawy
    | ID: 0f6f2546 | #1

    http://niepoprawni.pl/blog/1586/nocna-zmiana-20latpo-szacunekpanie-janie

    KPN i Słomka głosowali za odwołaniem Rządu Olszewskiego

  2. z Niemodlina
    | ID: 079dff8e | #2

    @Prawy

    Tutaj główna wina leży po stronie Leszka Moczulskiego, pan Adam Słomka był wówczas młodym człowiekiem i zapewne mało doświadczonym politykiem, wielce prawdopodobne, że nie znał agenturalnej przeszłości Moczulskiego, który w latach 70-tych był TW SB o kryptonimie „Lech”. Stąd paniczny strach ówczesnego lidera KPN przed lustracją.

  3. Eleonora
    | ID: 3409879a | #3

    Odnośnie preferowania wzorców putinowsko- białoruskich:)
    Jak można zdefiniować obalenie prawowitego rządu Olszewskiego, panie Słomka?
    Był pan ZA, a nawet Przeciw.
    Oto pańskie złotouste przemówienie panie demokrato:

    http://orka2.sejm.gov.pl/Debata1.nsf/9a905bcb553

    1 kadencja, 17 posiedzenie, 1 dzień (04.06.1992)
    Wniosek prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej o natychmiastowe odwołanie Jana Olszewskiego ze stanowiska prezesa Rady Ministrów.

    Poseł Adam Słomka:

    Panie Prezydencie! Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Mam przyjemność po raz pierwszy przemawiać przed tą Izbą w imieniu mojego klubu (Głos z sali: Cisza, cisza.), być może ostatni (Wesołość na sali), jeżeli ten Sejm niebawem się rozwiąże.

    Chcę w imieniu Konfederacji Polski Niepodległej powiedzieć, że mamy oczywiście stosunek krytyczny do tego rządu w sprawach politycznych, bo przecież nie jest to rząd przełomu; na pewno w sprawach gospodarczych, bo przecież od początku nie zgadzaliśmy się na ten projekt budżetu. Nie zgadzamy się w wielu rzeczach, ale nie chciałbym tutaj o tym mówić.

    Chcę powiedzieć, że klub Konfederacji Polski Niepodległej będzie głosował za odwołaniem rządu przede wszystkim z powodów moralnych. (Wesołość na sali, oklaski)

    Wysoka Izbo! W ciągu ostatnich kilku dni miały miejsce fakty, które są zupełnie bulwersujące i to właśnie przede wszystkim z powodów moralnych. W trakcie rozmów wtorkowych o poszerzeniu koalicji rządowej – zaproszono właśnie Konfederację do tych rozmów – minister spraw wewnętrznych poprosił członka władz najwyższych KPN, członka delegacji, która prowadziła te rozmowy, i na osobności poinformował go, iż przywódca Konfederacji jest agentem Służby Bezpieczeństwa, wywierając w ten sposób presję na przebieg rozmów. (Głos z sali: To jest prawda.) Chcę również poinformować, że dzisiaj udostępniono mnie oraz posłowi Michałowi Janiszewskiemu wszystkie te dokumenty, które miały rzekomo świadczyć o współpracy Leszka Moczulskiego ze Służbą Bezpieczeństwa – 600 stron maszynopisu i rękopisu – w siedzibie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i chcę powiedzieć, iż nie ma tam niczego, co by w najmniejszym stopniu dawało podstawę do twierdzenia, że Leszek Moczulski był współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa. Panowie z rządu, mieliście pełną świadomość tego faktu i jest rzeczą obrzydliwą moralnie, iż podejmowaliście przez ostatnich kilkadziesiąt godzin próby wyłączenia przewodniczącego KPN z życia politycznego, uzyskania głosów KPN poprzez zmianę władz statutowych, że robiliście rzeczy nie tylko politycznie obrzydliwe, ale moralnie niegodziwe.(Głos z sali: Hańba.) I z tych powodów, mimo iż przecież reprezentujecie centroprawicę, formację nam zbliżoną… (Wesołość na sali) Tak, taka jest prawda. Jeszcze dzisiaj do godziny 20 czułem na pewno większą przyjaźń do was, niźli do tamtej strony sali, ale po tym, co zobaczyłem… (Wesołość na sali) Ale po tym, co zobaczyłem, (Oklaski) muszę powiedzieć, iż komuniści w stanie wojennym nie posuwali się do tak obrzydliwych metod, do jakich się tutaj posunięto. (Oklaski) (Głos z sali: To jest skandal.)

    W związku z tym Klub Parlamentarny Konfederacji Polski Niepodległej będzie głosował za dymisją rządu, za odwołaniem premiera i za tym, aby pociągnąć do odpowiedzialności karnej i cywilnej w stosownym trybie osoby odpowiedzialne za taką manipulację, gdzie piękną ideę rozliczenia przeszłości współpracowników SB użyto do celów koniunkturalnych. Mamy tylko nadzieję, że ta sprawa nie została przez was zaprzepaszczona i będzie sensownie dokończona. (Długotrwałe oklaski)

  4. BP KPN-OP
    | ID: f8fe15b4 | #4

    Komentatorom od NOCNEJ ZMIANY POLECAMY tekst Rafała A. Ziemkiewicza,pt. „Irytująca legenda marnego rządu”, link:

    http://www.videofact.com/irytujaca_legenda.html

    Irytująca legenda marnego rządu

    by Rafał A. Ziemkiewicz

    Uchwała lustracyjna, zaproponowana w maju 1992 roku przez prezesa mającej wówczas trzech posłów Unii Polityki Realnej i przyjęta przez zaskoczenie dzięki nieobecności na sali większości posłów lewicy i Unii Demokratycznej, wydaje się dziś, po 15 latach, największym prezentem, jaki mógł Jan Olszewski otrzymać od historii.

    Co prawda, jak wiadomo od jego byłych współpracowników, Olszewski od samego początku deklarował, że przeprowadzenie lustracji to jedno z kluczowych i najpilniejszych zadań jego gabinetu, ale ilekroć pojawiały się konkretne propozycje, odkładał je na bliżej nieokreśloną przyszłość.

    Mówi to wszystko o osobowości najbardziej kontrowersyjnego premiera III RP – jeśli tak podchodził do sprawy priorytetowej, na cóż mogły liczyć te, które zaliczał do mniej pilnych?

    Prawdziwa przyczyna upadku

    Popularna do dziś na prawicy legenda głosi, że gabinet Olszewskiego obalony został wskutek obronnej reakcji zagrożonej w swych interesach agentury, którą chciał ujawnić. Jak widać, może i chciał, ale nic by w tym kierunku nie zrobił, gdyby nie został postawiony przed faktem dokonanym (chyba że przyjąć tezę, jakoby Korwin-Mikke był inspirowany przez Macierewicza, ale nic jej nie potwierdza).

    Nie mówilibyśmy dziś o liście Macierewicza, „nocy teczek” czy „nocnej zmianie”, co najwyżej o premierze, który zmarnował wszystkie szanse, bo nie był w stanie się zdecydować na żaden z możliwych wariantów.

    Rząd, który był pierwszym gabinetem wolnej Polski pochodzącym z w pełni demokratycznych wyborów, nigdy nie miał za sobą parlamentarnej większości. Wotum zaufania otrzymał dzięki jednorazowemu poparciu PSL, ale dokooptowanie partii Pawlaka do koalicji nie było możliwe, ponieważ uczestniczyły w niej konkurencyjne PSL-owskie ugrupowania postsolidarnościowe.

    Wejście do rządu KPN Olszewski odrzucił, ponieważ warunkiem było oddanie Ministerstwa Obrony Leszkowi Moczulskiemu, a ten nie cieszył się jego zaufaniem, między innymi dlatego, że umieszczony był na tajnej wówczas (lecz premierowi przekazanej) liście agentów SB, zwanej listą Milczanowskiego. Porozumienie z Unią Demokratyczną i Kongresem Liberalno-Demokratycznym także nie wchodziło w grę, ponieważ Olszewski się nie godził na pozostawienie wpływu na gospodarkę Leszkowi Balcerowiczowi.

    Na tym tle zaognieniu uległ konflikt Olszewskiego z Kaczyńskim, który nad takim sojuszem usilnie pracował na zapleczu, perswadując premierowi, że i tak nie kontroluje resortów, którymi UD i KLD były zainteresowane. Osiągnął tyle, że Olszewski podjął kilkumiesięczne rozmowy, dziś już wiemy, że tylko dla odwleczenia sprawy.

    Nie chciał, nie mógł, nie potrafił

    Konflikt z prezesem Porozumienia Centrum, któremu skądinąd zawdzięczał premierostwo, mógł, teoretycznie, zbliżyć Olszewskiego do Wałęsy. Ten ostatni mimocałej dzielącej ich niechęci był gotów do podjęcia gry; dał temu wyraz w sławnej rozmowie z Macierewiczem, pouczając go publicznie, że oczekuje po nim wykonania uchwały lustracyjnej „w sposób odpowiedzialny”.

    Wydaje się oczywiste, że Wałęsa czekał, na co zdecyduje się rząd – czy lista agentów uderzy w UD, czy w KPN – i zamierzał odpowiednio do tego reagować. Tego, że lista uderzy we wszystkich, Wałęsa, ani w ogóle nikt, nie brał pod uwagę.

    A można to było przewidzieć, obserwując półroczny upór Olszewskiego, aby nie wybrać żadnej z realnie istniejących możliwości działania. Owa „koalicja strachu” i połączenie sił obrońców agentury z różnych stron (choć nie wolno zapominać, że znaleźli się wśród nich także ludzie kierujący się znacznie szlachetniejszymi pobudkami), tak ważne dla legendy, były więc dziełem samego rządu.

    Olszewski miał czas na to, żeby do jej powstania nie dopuścić, żeby „rozegrać” jej późniejszych uczestników i postawić ich po różnych stronach barykady.

    Miał możliwość wykreowania linii podziału na scenie politycznej i realną szansę, by zrealizować znaczną część postulatów programowych centroprawicy, która – jeśli zsumować wyniki – uzyskała przecież w wyborach poparcie większości społeczeństwa. Niestety, Jan Olszewski bardziej nadawał się na pomnik Ostatniego Prawego Polaka niż na polityka.

    Dobra zła legenda

    Nie zaprzeczę, że legenda „nocnej zmiany” miała w ostatnim 15-leciu swój wymiar pozytywny. Noc 4 czerwca stanowiła swoisty test prawdy – zresztą nie tylko dla polityków, także np. dla mediów.

    To, co wtedy zobaczyli Polacy, było pierwszą szczeliną w uładzonym wizerunku III RP jako wielkiego narodowego sukcesu, w cukierkowym micie pojednania „ludzi z różnych stron historycznego podziału” i „specyficznie polskiej syntezy orientacji niegdyś konkurencyjnych”.

    Szczeliną, która z czasem urosła na tyle, aż zdumione społeczeństwo zajrzało przez nią za kulisy Rywinlandu, dostrzegło oligarchię kolesiów i niekończące się afery. Mimo wszystko zawsze reagowałem na krzewienie tej legendy z irytacją.

    Stała się ona na długie lata celebrowaniem prawicowego nieudacznictwa, ogólnej niemożności wszystkiego i tak typowej po tej stronie sceny politycznej nieumiejętności sensownego współdziałania.

    Ostatecznie przecież ciągnący się latami proces „jednoczenia centroprawicy” nie przyniósł niczego poza kompromitacją.

    To, że u władzy pojawili się ludzie, którzy nie uważają Adama Michnika i Bronisława Geremka za swoich mentorów, zawdzięczamy poddaniu skłóconego prawicowego drobiazgu hegemonii najpierw Krzaklewskiego, a potem Kaczyńskiego.

    Ta kilkunastoletnia prawicowa niemożność odbiła się na Polsce – w chwilach decydujących po prostu zabrakło jej głosu polityków realizujących inne wartości od uznawanych za jedynie słuszne przez salon.

    To, że dopiero dziś, po tylu latach, podejmujemy rozliczenia, które należało przeprowadzić natychmiast po odzyskaniu wolności, w istotnym stopniu wynika też z błędów popełnionych przez Jana Olszewskiego.

    Fakt, że potem został on tak malowniczo obalony, iż można było świętować kolejne rocznice tego wydarzenia, nie zmienia ogólnego bilansu jego rządu.

  5. Eleonora
    | ID: 3409879a | #5

    @BP KPN-OP

    Muszę zgodzić się z panem w jednym punkcie:

    „Rząd, który był pierwszym gabinetem wolnej Polski pochodzącym z w pełni demokratycznych wyborów, nigdy nie miał za sobą parlamentarnej większości. ”

    Nie widzi pan sprzeczności?
    Oto pan Adam S. opozycjonista pisze odezwy by nie świętować dnia 4 czerwca a późniejszy październik?
    Bo w tym dniu odbyły się wolne wybory, które wyłoniły rząd Olszewskiego… który zresztą sami obalili….
    Gdzie tu logika?!

  6. Czytacz
    | ID: 16f0fd96 | #6

    Przecież p. Słomka już od wielu lat żyje we własnym świecie i z własnymi przekonaniami i zachowaniami. Kiedyś mówiło się, ze tam gdzie kończy się logika zaczyna się wojsko, teraz można sparafrazować te stwierdzenie do Słomki.

  7. fb Złoto dla zuchwałych
Komentarze są zamknięte