Preludium do „krwawej niedzieli”. 70. rocznica zamordowania kpt. Zygmunta Rumla

Redaktor1

Marcin ŻukowskiCzerwony zbrodniarz, Stalin, miał być autorem słów: „Jedna śmierć to tragedia, milion – to statystyka”. W tym roku przypada 70. rocznica największych zbrodniczych mordów popełnionych przez szowinistów ukraińskich na mieszkańcach Kresów południowo-wschodnich II Rzeczypospolitej. Najczęściej o tych wydarzeniach mówi się „zbrodnia wołyńska” lub „rzeź wołyńska”.

To prawda, Wołyń był areną największej liczby masakr, które rozpoczęły się od zbrodni w Parośli w lutym 1943 r., ale nie można zapominać, że później akty ludobójczego terroru rozniosły się na ziemie innych województw, tj. tarnopolskiego, lwowskiego, stanisławowskiego oraz części lubelskiego i poleskiego. Wśród zamordowanych byli głównie Polacy, ale również: Żydzi, Ormianie, Niemcy, Czesi oraz Ukraińcy z rodzin „mieszanych” lub nie godzący się na popełniane zbrodnie. Historycy podają liczbę ofiar wahającą się od 100 do 200 tys., ale gdzie w tej statystyce jest miejsce na zadumę nad „pojedynczą tragedią”?

Jedną z ofiar kresowej zbrodni był młody człowiek – Zygmunt Rumel ps. „Krzysztof Poręba” – polonista, działacz społeczny, oficer WP w stopniu kapitana, poeta zwany obecnie „Baczyńskim Kresów”. Był wielkim orędownikiem pokojowej koegzystencji Polaków i Ukraińców, potępiał wszelkie przejawy dyskryminacji na tle narodowościowym.

Jarosław Iwaszkiewicz wspominał młodego poetę pisząc:

Był to jeden z diamentów, którym strzelano do wroga. Diament ten mógł zabłysnąć pierwszorzędnym blaskiem.

Rumel urodził się w Piotrogrodzie w 1915 r. Po wojnie polsko-bolszewickiej jego rodzice przenieśli się na Wołyń, gdzie Zygmunt spędził swoje dzieciństwo. Mieszkał w Krzemieńcu, w dworku należącym niegdyś do rodziny Juliusza Słowackiego. Ukończył słynne Liceum krzemienieckie, a następnie studiował filologię polską na Uniwersytecie Warszawskim. Był zaangażowany w działalność społeczną Wołynia. Działał w Wołyńskim Związku Młodzieży Wiejskiej. Uczestniczył w pracach Uniwersytetu Ludowego w Różynie. Dużo pisał, a jego artykuły dotyczyły tematów społecznych i historycznych. Przewodniczył komitetowi redakcyjnemu dodatku do „Życia Krzemienieckiego” – miesięcznika „Droga Pracy”. Publikował też w piśmie dwujęzycznym „Młoda Wieś – Mołode Seło”.

W kampanii wrześniowej walczył jako podporucznik artylerii. Trafił do niewoli sowieckiej, z której szybko udało mu się wydostać. Jeszcze w 1939 r. zaangażował się w prace tajnej organizacji założonej przez ludowców, której działalność nakierowano antysowiecko. W niedługim czasie organizacja Rumla została podporządkowana strukturze Związku Walki Zbrojnej.

Na początku 1940 r. NKWD rozbiło kierownictwo wołyńskiego ZWZ. W tym czasie Rumel był kurierem ZWZ między Wołyniem a Warszawą. Będąc zagrożony aresztowaniem, ukrył się w stolicy, gdzie odnowił kontakty z ludowcami. Pracował w zakonspirowanej drukarni Komendy Głównej Batalionów Chłopskich, a w prowadzonym na Ochocie, wraz z żoną i bratem, sklepie z naczyniami kuchennymi miał zakonspirowany punkt kontaktowy.

zygmunt rumel_polskiekresy.pl_Pod koniec 1941 r. został emisariuszem Batalionów Chłopskich na Wołyń, na początku 1943 r. komendantem VIII Wołyńskiego Okręgu Batalionów Chłopskich. W tym czasie nasilały się akty terroru wymierzonego przez Ukraińców w Polaków mieszkających na Wołyniu. W lipcu 1943 r. Rumel dostał od Kazimierza Banacha, pełnomocnika Rządu Rzeczypospolitej Polskiej i szefa sztabu Komendy Głównej Batalionów Chłopskich, polecenie zorganizowania rozmów z miejscowym dowództwem Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) na Wołyniu, celem których miało być zahamowanie ludobójstwa i uzgodnienie wspólnej walki przeciwko Niemcom. Chcąc pokazać dobrą wolę i wiarę w zrozumienie Ukraińców na rozmowy udał się bez zbrojnej obstawy. 10 lipca 1943 r. trafił do kwatery lokalnego dowództwa SB OUN. Towarzyszyli mu Krzysztof Markiewicz ps. „Czort” (przedstawicielem Okręgu Wołyńskiego AK) oraz woźnica Witold Dobrowolski . Rozmowy nie przyniosły oczekiwanych efektów. Wszyscy zostali aresztowani i zabici, jak podają przekazy rodzinne, przez rozerwanie końmi.

11 lipca 1943 r. nastąpiło apogeum planowego ludobójstwa na ludności polskiej Wołynia. Dzień ten przeszedł do historii jako „krwawa niedziela”, gdyż dokonano ataku na ok. 100 miejscowości zamieszkałych przez Polaków. Ludność nierzadko była bestialsko mordowana w kościołach, podczas Mszy Świętych.

Cytując za ojcem ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego,

Kresowian zabito dwukrotnie – raz przez ciosy siekierą, drugi raz przez przemilczenie. A ta śmierć przez przemilczenie jest jeszcze bardziej okrutna od śmierci fizycznej.

Gdy podczas lipcowych, upalnych dni będziemy korzystać z uroków lata, pamiętajmy o kpt. Zygmuncie Rumlu i setkach tysięcy innych, którym 70 lat temu przyszło przedwcześnie spocząć w ukochanej ziemi wołyńskiej.

Marcin Żukowski

Tekst ukazał się w 7. wydaniu specjalnym NGO.

  1. Piotr Rubas
    | ID: beb14b3c | #1

    Pamiętajmy także o „naszym” Santo Subito, który będąc z wizytą na Ukrainie w roku 2001 we Lwowie wyniósł na ołtarze kilkudziesięciu księży grekokatolickich, z których większość jak np. Jozafat Kocyłowski czy Nikita Budka brali aktywny udział we wspieraniu ruchu banderowskiego (Kocyłowski święcił sztandary SS-Galizien, która bestialsko mordowała Żydów oraz Polaków na początku okupacji niemieckiej a później wspierał ruch OUN-UPA). ŻADEN z polskich księży nie doczekał się choćby wspomnienia z ust JP2, nie mówiąc już o beatyfikacji. HAŃBA!!!!

Komentarze są zamknięte