Ryszard Surmacz: Zbudowanie dobrego państwa wymaga dużo większego zaangażowania od nas wszystkich

Niezależna Gazeta Obywatelska1

W „wRyszard SurmaczSieci” (19-25.08.13) ukazały się dwa ważne artykuły: Grzegorza Górnego „Jak to zrobił Orbán” i Michała Karnowskiego „Budapeszt nad Wisłą”. Pierwszy opisuje sukces węgierski, drugi, co trzeba zrobić, aby podobny sukces osiągnąć w Polsce. Obydwa, choć mają dwóch rożnych autorów, są jedną całością, która wymaga jednak pewnych uzupełnień. Mam nadzieję, że dwaj w/w Autorzy, tego co napiszę, nie potraktują, jako polemiki.

Glossa do artykułu Grzegorza Górnego

Grzegorz Górny powołując się na wywiad Orbána dla „Frankfurter Allgemeine Zeitung”  przywołuje wypowiedź, w której podkreśla, że „kluczowe miejsce w jego polityce zajmują religia, naród rodzina”. To bardzo ważne stwierdzenie, ale warto podkreślić, że gdyby nie było państwa węgierskiego, prawdopodobnie nie pojawiłby się Viktor Orbán i na pewno nie mógłby zaistnieć jego sukces. Oczywiście, zdawałoby się, że państwo jest w sposób oczywisty w tle, ale mimo to nie może ujść uwadze, że jest ono notorycznie pomijane przez wielu katolickich i narodowych publicystów, a także myślicieli. Na przykład prof. Marek Chodakiewicz w swojej świetnej książce pt. „O prawicy i lewicy” pisze: „za wyznacznik prawicowości przyjęliśmy pięć zharmonizowanych z sobą i wzajemnie uzupełniających się wartości: wiarę, rodzinę, tradycję, własność prywatną i wolność jednostki” (s. 34). Nic na temat państwa, ba, odwołanie się do państwa Autor przypisuje lewicy. No cóż, te wartości muszę mieć jakąś kotwicę i obronę. Bez oparcia w państwie, po prostu nie przeżyją. Nasi dziadkowie znają to z autopsji. Przekładając na „nasze” należałoby rozumieć, że o odrodzenie Państwa Polskiego przez 123 lata niewoli walczyła wyłącznie lewica, oraz że prawicy było ono obojętne lub niepotrzebne. Zapłaciliśmy zbyt wysoką cenę za odzyskanie swojego państwa, aby lekką ręką zgodzić się na taki zapis i taką praktykę.

Wracając do czasów obecnych, także naród musi mieć swoje państwo – tak samo zresztą, jak każda rodzina swój dom i swoją własność. Naród (i jego obywatele) oraz państwo, to dwa nierozłączne elementy tej samej układanki. Rodzina musi mieć swój dom, a rodzina rodzin, musi mieć swój dom-domów, czyli państwo.Zrozumiał (nie wiem, czy Węgrzy stawiali takie rozróżnienia) to Orbán i odwołał się do takiego modelu, który Polacy znakomicie rozumieją. Idąc dalej tym tokiem myślenia, zrozumiał również, że patriotyzm, to nie jakieś tam fanaberie, lecz bardzo konkretne poczucie odpowiedzialności za dobro wspólne oparte na zdrowym rozsądku. Natomiast istota węgierskiego sukcesu tkwi w wiarygodności jego rządu. Mamy tu do czynienia ze swoistym sprzężeniem zwrotnym: naród dał swój mandat rządowi, a rząd państwo węgierskie zwrócił w kierunku swoich obywateli i zapisał to w konstytucji. Reformy są tego pokłosiem. Zdziwienie może budzić tylko reakcja struktur UE, ponieważ rozumowanie Orbána nie jest niczym nowym, jest zgodne z zasadami naszej cywilizacji.

Polityka prorodzinna oczywiście powinna należeć do priorytetów każdego poważnego rządu. Jeżeli mamy do czynienia z polityką antyrodzinną – naród, a więc ci wszyscy, którzy na dobre i złe identyfikują się z doświadczeniem historycznym (w tym wypadku polskim), powinni być bardziej wyczuleni na zagrożenie własne, niż przeciętny obywatel i w konsekwencji taką władzę przywołać do porządku. To naród, a nie rząd jest konstytucyjnym suwerenem, chyba, że własną Konstytucję będziemy traktować w sposób polityczny, jak w PRL-u. Władza wykonawcza powinna pilnować porządku prawnego, ale tak rozumiany naród ma obowiązek pilnować ładu moralnego i kulturowego. Ale takie jednak będzie państwo, jacy są jego obywatele, i ani trochę inne. Te obowiązki są jak trybiki w sprawnej maszynie.

Rodzina musi też mieć odpowiednie zabezpieczenie materialne i edukacyjne, ponieważ państwu i wszystkim jego obywatelom potrzebna jest odpowiednia populacja z dobrym wykształceniem. To oczywiste. Ale rodzina w dzisiejszym świecie dominacji technologii nad kulturą, musi zostać odpowiednio ukierunkowana humanistycznie, powinna też mieć postawione określone warunki. To kwestia polityki zwłaszcza historycznej. Górny podaje, że na Węgrzech zasiłki cofane są tym dzieciom, które w półroczu opuściły 50 procent lekcji lub tym, którzy nie sprzątają wokół siebie. Problemy mamy więc podobne. Jeżeli bowiem szkoły i uczelnie nie przygotują na odpowiednim poziomie swoich absolwentów, to nawet najlepsza reforma zostanie w przyszłości zmarnowana. Szkolnictwo to problem państwa, jego elit i jego przyszłości. To samo dotyczy mediów.

W drugim przypadku (sprzątanie), jeżeli ktoś nie zdaje sobie sprawy jak istotny to warunek, niech wejdzie na pierwszą lepszą polską klatkę schodową… Tu trzeba jednak dokonać pewnego zróżnicowania bo problem zrozumie tylko ten, kto czuje odpowiedzialność za dobro wspólne (w pojęciu greckim). Nie zrozumie go ten, kto zamknął się w czterech ścianach i myśli, że tam zrealizuje swoje poczucie piękna, wokół pozostawiając dosłownie – chlew. A przed II wojną było diametralnie inaczej. Jeszcze dziś można zobaczyć, jak starsi ludzie odrzucają na pobocze gałęzie lub kamienie z ulicy czy chodnika. Pokolenie PRL-u uważa to już za dyshonor. Aby więc zrozumieć pojecie „dobra wspólnego” należy je podzielić na materialne i duchowe. Dobro wspólne w sensie materialnym jest bliższe państwu, duchowe natomiast narodowi. Podział jest oczywiście sztuczny, ale na jego przykładzie lepiej widać, do jakiego stopnia jest on bezsensowny.

Pozostała jeszcze religia, która jest niezwykle ważnym elementem życia każdej zbiorowości. Ma ona jednak duży związek z kondycją Kościoła. Świat został tak ułożony, że każda religia musi być zinstytucjonalizowana, musi mieć swojego boga i swoją hierarchię oraz własny kodeks. Wszystko jest więc naczyniem połączonym, w którym jedno wynika z drugiego. Państwo w tej układance jest określoną całością i ośrodkiem, bez którego wszystko zaczyna się rozłazić i psuć. Przykładów w naszej historii mamy wystarczająca ilość.

 

Glossa do artykułu Michała Karnowskiego

Bardzo trzeźwy i ważny artykuł. Jest mi on o tyle bliski, że wielokrotnie pisałem w podobnym tonie (również w swojej ostatniej książce: „Wyrównać przechył. Kulturowy program dla Polski”). Treść swojego uzupełnienia przedstawię w punktach:

  1. Żaden polski rząd nie pozyska ani poparcia społecznego, ani sukcesów jeżeli nie włączy demokratycznych mechanizmów i nie przygotuje swój naród do współsprawowania władzy i współodpowiedzialności. Demokracja, to nie zabawka, lecz bardzo wymagający system, w którym na plan pierwszy wysuwa się gruntowne wykształcenie, dobre zrozumienie i solidarne działanie na rzecz obrony własnej tożsamości i szanowania cudzej. Funkcja przedstawiciela państwa (radny, poseł, senator) to nie etat dla byle kogo, lecz misja, która podlega ścisłej kontroli państwa i ludzi dobrze wykształconych. Każde obniżenie poziomu wykształcenia destabilizuje demokrację, a jeżeli ten proces jest stały, dochodzi do jej patologizacji.
  2. Żadna gabinetowa władza nie będzie w stanie wprowadzić skutecznych reform. Każda władza działająca wbrew interesowi państwa i narodu prędzej, czy później musi przegrać. Jeżeli władza chce odnieść sukces, musi udrożnić przepływ energii społecznej i przekonać wyborców (społeczeństwo) o swojej dobrej woli i odpowiedzialności za ich los i swój kraj… To niby tak oczywiste, a ciągle niewykonalne.
  3. Przeżywamy czas, który PiS zbliża do punktu „zero”, a więc przejęcia władzy. Tu zasługi PO są wręcz niebywałe, tak działa demoralizacja. Ale, z pełną życzliwością, PiS powinien przyjąć do wiadomości kilka niby oczywistych rzeczy: 1. aktualne wydarzenia w Polsce pokazują, że przewrót majowy z 1926 r. był nieuchronny, wymagał bowiem tego interes państwa; natomiast dziś o przewrocie majowym nie może być mowy, ze względów geopolitycznych i politycznych, 2. że jedną z przyczyn wcześniejszych klęsk PiS-u był brak uporządkowania w strukturach terenowych, 3. że będzie miał do czynienia z „krajobrazem po bitwie” i bez jasnego odwołania się do społeczeństwa, właściwych kadr i transparentności władzy, sam pozbawi się poparcia społecznego i przegra w takim samym stylu, jak PO.
  4. O sile frontu anypisowskiego, o którym pisze Michał Karnowski zadecyduje obudzona świadomość społeczna i jej zdolność do obrony. Czynnikiem decydującym będzie wiarygodność nowego rządu i oparcie społeczne, na które można się powoływać w każdej rozmowie dyplomatycznej. Tu Orbán jest znakomitym przykładem.
  5. Powołanie i zbudowanie dziennika na dobrym poziomie o charakterze ogólnopaństwowym porównywalnym z największymi dziennikami w Europie. Powinien pełnić rolę opiniotwórczą, odporną na wszelkie pomówienia i kalumnie, a także zdolnym do kreowania nowego kierunku cywilizacyjnego. Jego istnienie narzuci właściwą retorykę, podniesie poziom polskiego dziennikarstwa i samego przekazu. Dziennik powinien stronic od sensacji i zawierać silny dział reportażu, jako łącznika pomiędzy społeczeństwem, a władzą. Nie zrobiono tego wcześniej, trzeba to zrobić dziś. To sprawa wagi państwowej. Pontyfikat Jana Pawła II zwalnia nas z wszelkich kompleksów.
  6. Zbudowanie rynku literatury prawicowej, wyrównującego dysproporcje w zestawieniu z rynkiem lewicowym. Prawica (termin ten nie jest pojęciem ścisłym) musi mieć postawione jasne i określone zadania. Musi tez mieć swoje kryteria weryfikacji oraz system nagród i kar. Nie stać nas bowiem na tracenie ludzi, którzy z braku „punktu zaczepienia” brną tam, gdzie płacą lub chichoczą, często zatracając samych siebie. Bierność o zgoda na taki odpływ talentów jest samobójstwem kulturowym. Termin ten zupełnie niesłusznie jest terminem obojętnym, nie wywołującym żadnych skojarzeń. To przykre, ale fakt ten jest kwestią ułomności szkoły. Skutki widać go wszędzie – wręcz biją po oczach.

Podsumowanie

Tu swoje słowa skieruję do Czytelników. Zbudowanie dobrego państwa i jego struktur na odpowiednim poziomie kompetencji i wrażliwości wymaga dużo więcej szerszego zaangażowania od nas wszystkich, niż przeciętnie sądzimy. Dlatego, że nie tylko zmiana ustroju, ale również przesunięcie granic państwa wymaga nowej strategii gospodarczej i politycznej, nowych sojuszy i filozofii działania. Polacy na ogół do końca nie zdają sobie sprawy z klęski, jaka ponieśliśmy w II wojnie światowej. Po 1945 r. zmieniło się wszystko: władza, ustrój, granice, elity, uwarunkowania polityczne i kulturowe, geopolityka, szkoła, historia, literatura, technika, technologia i zmienili się ludzie. Z państwa niepodległego o wspaniałych perspektywach rozwoju staliśmy się państwem podległym, bez perspektyw – dla wszystkich. Ze społeczeństwa wolnego, którego cechowała niepodległość myślenia, staliśmy się społeczeństwem zniewolonym, którego cechuje niewolniczy sposób myślenia. Jak II RP, w ciągu 20 lat, potrafiła niemal z niczego zbudować państwo, to III RP, w ciągu bardzo podobnego czasu, doprowadziła je do kompletnej ruiny. Dlaczego ojciec budował niepodległość a potem ginął w jej obronie, a Sym i wnuk, odrzuca to wszystko, zapiera się, i z pasją niszczy własne dziedzictwo, które miało stanowić podstawę jego niezależności i miarę wielkości? I to jest pytanie strategiczne, na które trzeba odpowiedzieć.

Z tego wszystkiego należy jednak jakość wyjść. Zła passa dla Polski nie trwa 70, lecz trwa już niemal 300 lat, z wyjątkiem 20-lecia międzywojennego. W tym czasie spraw do załatwienia narosło bardzo dużo. No, wypada zdać sobie sprawę, że bez ich uporządkowania, będziemy bez końca dreptać w miejscu i toczyć bezsensowne polemiki. W jaki sposób wyjść z tego węzła gordyjskiego podałem w swojej ostatniej książce pt.: „Wyrównać przechył. Kulturowy program dla Polski”. Wymieniłem w niej osiem dziedzin, bez rozpracowania których nie zrobimy kroku do przodu. Należą do nich: państwo i poczucie państwa, stosunek chłop-pan, tradycyjna polska inteligencja, powstania narodowe, polska anomalia, determinizm jagielloński i piastowski, synteza historyczna i partyjna, ziemie odzyskane i Śląsk. Opracowanie tych dziedzin dopiero pokaże nam grunt, na którym stoimy.

Autor: Ryszard Surmacz

Artykuł ukazał się wpolityce.pl

  1. Irena
    | ID: 97ff6b34 | #1

    Trzy grosze i trzy krople krwi kazdy musi oddać , aby odzyskać Polskę – powiedział pan Janusz Sanocki Samo sie nie zrobi.Nie krytyka,tylko praca. Miły Autor ma racje. Swietne podsumowanie A problemów, przed którymi stoimy to istny wezeł gordyjski – jakże trafne.A odzyskanie 52% naszych Ziem – czy to jest mozliwe? Póki co,piszcie madrzy ,nasi naukowcy i „nawracajcie” na tory ku wolności.A młodziez,. mamy rezolutna,wykształconą i oddaną Polsce. Dziękuję .A Pańskie ksiązki, czytam po kilka razy. Dobrze, ze na te pozycje trafiłam Niewatpliwie wzbogaciłam wiedzę..Pozdrawiam.Miłej niedzieli.

Komentarze są zamknięte