W nocy 23 na 24 stycznia 1945 oddziały sowieckie wkroczyły do Opola. Arkadiusz Karbowiak o Tragedii Górnośląskiej

Niezależna Gazeta Obywatelska24

Arkadiusz Karbowiak_640x480Zbrodnia jest zbrodnią – z Arkadiuszem Karbowiakiem, pasjonatem historii, byłym wiceprezydentem Opola rozmawia Tomasz Kwiatek

W nocy 23 na 24 stycznia oddziały sowieckie wkroczyły do Opola, zajmując jego prawobrzeżną część. Jak wyglądała obrona Opola w styczniu 1945 roku i czy miasto było do walki właściwie przygotowane?

Zgodnie z wytycznymi Hitlera, Opole – podobnie, jak i Wrocław – miało zostać zamienione na twierdzę. A twierdze miały być elementami rozbudowanego systemu obrony stanowiącego zespół naczyń połączonych. Rolę obronną wyznaczono także mniejszym ośrodkom miejskim zwanym punktami oporu. Głębokość systemu obrony miast-twierdz wykraczała kilkadziesiąt kilometrów poza same ich granice. Na tym obszarze przystąpiono do budowy szeregu umocnień. Twierdze miały być gotowe do prowadzenia obrony okrężnej. Komendantem Festung Oppeln został wyznaczony pułkownik Friedrich Albrecht von Pfeil, pochodzący ze starej śląskiej arystokratycznej rodziny. Pomimo szumnych zapewnień i deklaracji pułkownik von Pfeil nie otrzymał stosownych sił i środków potrzebnych do obrony miasta. Brakowało przede wszystkim broni pancernej oraz odpowiedniej liczby żołnierzy. Dowódcy twierdzy nie przydzielono żadnej większej doświadczonej jednostki frontowej, choć początkowo mówiono o konieczności usytuowania w mieście trzech dywizji piechoty. Garnizon Festung Oppeln składał się w dużej mierze z jednostek Volksstrumu, którego kilka batalionów zajęło pozycje obronne w mieście. Wspierały je: jednostka artylerii, batalion obrony terytorialnej, batalion do zadań specjalnych Luftwaffe, 800-osobowy batalion Wehrmachtu – złożony z żołnierzy z rozbitych oddziałów, jednostka żandarmerii, batalion opolskiej policji, batalion sapersko-inżynieryjny, kilka dział przeciwpancernych, plus, co najbardziej wątpliwe, 500-osobowy oddział policji granatowej lub Schuma złożony z Polaków. Te siły broniły Opola w styczniu 1945 r. W sumie ich liczebność mogła wynosić 4000-6000 ludzi. Starcie tych jednostek z nacierającymi oddziałami sowieckimi, składającymi się z dwóch korpusów pancernych z 3 Armii Pancernej Gwardii oraz dwóch gwardyjskich korpusów piechoty, nie pozostawiało złudzeń co do jego wyniku.

Czy to ów brak złudzeń skłonił do samobójstwa komendanta twierdzy Opole, pułkownika Pfeila?

Zapewne tak. 21 stycznia 1945 r. do Opola przybyli: minister uzbrojenia Albert Speer oraz feldmarszałek Ferdinand Schörner. Ten ostatni w trakcie spotkania skrytykował komendanta twierdzy Opole za brak odpowiednich przygotowań do obrony miasta. Pfeil zwrócił wówczas uwagę, iż pomimo zapewnień nie otrzymał stosownych sił. W związku z ich brakiem nie był w stanie podjąć skutecznej obrony miasta. Dlatego, kiedy otrzymał od Schörnera rozkaz walki do ostatniego żołnierza, wiedząc, że nie jest w stanie go wykonać, wybrał wyjście honorowe i w nocy z 21 na 22 stycznia popełnił samobójstwo. Rozkaz o obronie miasta do ostatniego żołnierza został potem odwołany.

Kto został wyznaczony następcą Pfeila?

Pułkownik Lothar Berger. Pełnił on swoją funkcję do 2 lutego 1945 r.

Obrona prawobrzeżnej części miasta nie trwała długo?

Miasto zaatakowano z trzech stron. Przewaga sowiecka była przygniatająca, więc atakujący szybko poradzili sobie z obrońcami. Ci zaś zostali pozbawieni kilku dział artyleryjskich, które zostały wycofane na lewobrzeżną część miasta i również musieli się tam wycofać. Jeszcze w czasie, gdy część sił obronnych znajdowała się na prawym brzegu Odry, wysadzone zostały dwa mosty znajdujące się dzisiaj w ciągu ulic Piastowskiej i Nysy Łużyckiej, co na pewno nie ułatwiło odwrotu na lewy brzeg rzeki. Walki w mieście były słabe i trwały pomiędzy 23 a 24 stycznia. Drugiego dnia około godziny 4 rano prawobrzeżna część Opola znajdowała się już w rękach sowieckich. Niemieckie oddziały wycofały się na lewobrzeżną cześć miasta.

Jak długo tam się znajdowały?

Do 19 marca 1945 r. Zaodrza, Półwsi i Szczepanowic broniła grupa majora Mathhiasa Wensauera, która opuściła swoje pozycje w lewobrzeżnej części Opola i przebiła się do swoich sił głównych.

Co stało się z ludnością cywilną znajdującą się w mieście? Do stycznia 1945 r. nie zetknęła się bezpośrednio z tragedią II wojny światowej…

Nie do końca. 18 grudnia 1944 r. w ramach operacji „Frantic” nad Opolem pojawiły się amerykańskie bombowce i dokonały nalotu na wyznaczone cele: mosty na Odrze i fabrykę Ofamy, wtedy produkującą części do czołgów. Niestety, bomby trafiły w jeden z hoteli, gdzie trwała uroczystość weselna. Zginęło tam 40 osób. Bomby spadły też w różnych częściach miasta, zabijając w sumie 104 osoby, w tym kilkudziesięciu polskich robotników przymusowych. To był pierwszy tragiczny kontakt ludności Opola z grozą wojny. 17 stycznia 1945 r. zaczęła się chaotyczna ewakuacja ludności cywilnej. Miasto opuściło wówczas prawie 60 000 jego mieszkańców. Część uciekała na piechotę, a część transportem kolejowym. W Opolu pozostało 200-300 osób, które nie były w stanie wziąć udziału w podróży.

Dlaczego tak późno podjęto decyzje o ewakuacji?

Zadecydowała o tym nieodpowiedzialność lokalnego kierownictwa politycznego NSDAP. Opóźniali oni ewakuację do ostatniej chwili, a kiedy wkroczenie Sowietów wydawało się być nieuchronne, dopiero wówczas wydawali zgodę, powiększając tym samym przyfrontowy chaos, nie mówiąc o ofiarach śmiertelnych, jakie padały w konsekwencji ich zarządzeń. Kolumny uchodźców, przemieszczające się w trudnych atmosferycznych warunkach przy niskich temperaturach, atakowane były przez sowieckie lotnictwo i oddziały pancerne, które je dosłownie masakrowały.

Graf_v_Pfeil [expolis.de]Wkraczające do Opola oddziały sowieckie zetknęły się w wielu miejscach z ludnością cywilną. Jak te zetknięcie wyglądało?

W wielu przypadkach dla ludności cywilnej tragicznie. W Pokoju sowieccy sołdaci zabili 118 cywilnych mieszkańców, w Kup – dalsze 60, w Dobrzeniu Wielkim – 50 osób, w Czarnowąsach – 70 osób (a według innych danych – 150), w Zakrzowie – 111 osób, w Boguszycach – 200 osób (według innych danych – 300), Zimnicach Wielkich – 64, w Rogowie – ok. 30, w Leśnicy – 63 wychowanków zakładu sierot; w Opolu, w jednym z domów ulokowanych koło cmentarza na ulicy Lompy, w piwnicy zamordowano 25-28 osób. Naturalnie ofiarami zbrodni padali nie tylko Niemcy, ale także ludność polskojęzyczna. Najbardziej znanym przypadkiem jest fakt zamordowania przez sowietów znanego działacza serbołużyckiego, prześladowanego przez gestapo Jana Skali. Byli powstańcy śląscy również znajdowali się wśród zamordowanych na terenach Górnego Śląska. Tam liczby ofiar były większe niż we wsiach Opolszczyzny. Aż 380 zamordowano w Miechowicach, ponad 800 w samych Gliwicach, około 70 w Przyszowicach, a 120 w Bojkowie. Makabryczną skalę przybrały gwałty na kobietach. W Nysie zgwałcono i zamordowano 27 zakonnic. Oblicza się, że ofiarą gwałtów na obszarze byłej Rzeszy Niemieckiej padło około 2 000 000 kobiet.

Ale gwałty były niejako tragicznym standardem zachowania żołnierzy Armii Czerwonej…

To prawda. Dochodziło do nich w wielu krajach, do których wkraczała Armia Czerwona. Ale w wypadku Niemiec to, co szokuje, to skala – zarówno zbrodni, jak i gwałtów. Nie ma ona żadnego porównania, może poza gwałtami dokonanymi na Węgrzech oraz orgią gwałtów, jakiej dokonali żołnierze marokańskiego i algierskiego pochodzenia służący we Francuskim Korpusie Ekspedycyjnym we Włoszech.

Dlaczego Twoim zdaniem dochodziło do tych zbrodni? Z zemsty?

Motyw zemsty jest wytłumaczalny w odniesieniu do zwykłego żołnierza, którego rodzina padła ofiarą zbrodni niemieckich. Ale przecież na takie zachowanie istniało przyzwolenie. Co więcej, za pomocą propagandy – w postaci płomiennych tekstów Ili Erenburga – zachęcano do ich popełnienia.

Jednak zbrodnie niemieckie popełnione na terenach ZSRR w latach 1941-1944 były makabryczne, więc może jednak motyw zemsty odgrywał zasadniczą rolę?

Myślę, że w kontekście tego pytania warto przyjrzeć się zachowaniu sowieckich żołnierzy w 1941 r. A może należałoby prześledzić ich zachowania w czasie toczonych konfliktów zbrojnych w ogóle? Jeżeli przypomnimy sobie zbrodnie, jakie popełniali w czasie wojny polsko-bolszewickiej, to wypada zastanowić się, czy aby na pewno motyw zemsty w tej armii jest reakcją na zbrodnie strony przeciwnej, czy czasami nie są to zbrodnie popełniane niejako na zamówienie przywódców komunistycznego państwa, uznających, iż są one wyrazem realizacji idei rewolucyjnej, polegającej na likwidacji przedstawicieli klas posiadających. Kiedy mówimy o brutalności Niemców w trakcie konfliktu niemiecko-sowieckiego, to należy wspomnieć, że nierzadko była ona reakcją na masowe zbrodnie NKWD, z którymi zetknęli się żołnierze Wehrmachtu choćby w lwowskich Brygidkach czy podwileńskich Prowiniszkach, nie mówiąc już o egzekucjach niemieckich jeńców, na ogół w 1941 r. bezpardonowo rozstrzeliwanych. Żeby nie być gołosłownym, przypomnę, że 1 lipca 1941 r. w miejscowości Broniki Sowieci zamordowali 180 niemieckich jeńców, których przed śmiercią okrutnie torturowano. W grudniu 1941 r. w Teodozji sowieccy marynarze zdobyli szpital, w którym znajdowali się ranni niemieccy jeńcy, z których 120-160 powyrzucali z okien na zewnątrz budynku szpitala. Tych, którzy przeżyli, pozakuwali bagnetami lub dobili z broni palnej. W innym przypadku, w lutym 1943 r. w miejscowości Griszino, Sowieci zamordowali około 500 jeńców niemieckich, włoskich, rumuńskich, węgierskich i ukraińskich cywilów. Przywołuję te epizody, by wskazać, że zbrodnie były nieodłącznym elementem postępowania żołnierzy Armii Czerwonej od początku wojny niemiecko-sowieckiej, a tak naprawdę od momentu, gdy owa armia powstała, czyli od lutego 1918 roku. Na koniec może warto przytoczyć hipotezę rosyjskiego historyka Marka Sołonina, który zasugerował, że zbrodnie sowieckie popełnione na terenach należących do III Rzeszy podyktowane były chęcią wystraszenia niemieckiej ludności cywilnej i zmuszenia jej do ucieczki z obszarów, które miały zostać przyznane po wojnie ZSRR i komunistycznej Polsce.

Poza wspomnianymi zbrodniami Sowieci na terenach Opolszczyzny, ale także Dolnego i Górnego Śląska, dokonali wielu zniszczeń, paląc wiele miast i dewastując je.

Wiele zniszczeń dokonanych zostało już po zakończeniu walk, kompletnie bezsensownie. Przyczyną ich nie były konieczności militarne, ale przemożna chęć niszczenia i dewastacji. Spalono też częściowo Kietrz, Wołczyn, Stary Ujazd, Pokój. Prawie tysiąc budynków uległo zniszczeniu w Opolu, co stanowiło 25% substancji mieszkaniowej. Z tego większość w wyniku podpaleń dokonanych przez Sowietów po zakończeniu walk… Po pierwszej fali zniszczeń Sowieci rozpoczęli, na masową skalę, demontaż wszelkich urządzeń przemysłowych, które wywożono do ZSRR. Całe obszary, które potem znalazły się we władaniu polskiej komunistycznej administracji, zostały ogołocone z wszelkiej infrastruktury. Z Opola wywieziono urządzenia z cementowni oraz browaru.

A deportacje?

Jadwiga_Brzoza_Opole_ZakrzowZaczęły się zaraz po zajęciu Śląska, już w lutym 1945 r. Sowieci na ich przeprowadzenie uzyskali swoisty certyfikat od mocarstw zachodnich, które zgodziły się na wykorzystywanie niemieckiej siły roboczej do odbudowania zniszczonych przez Niemców obszarów ZSRR. Początkowo zastosowano zasadę dobrowolności, ale kiedy ta przyniosła niewielkie rezultaty, rozpoczęto polowanie na ludzi. Otaczając kwartały zabudowy mieszkaniowej i dokonując masowych zatrzymań. Szczególne „wzięcie” mieli górnośląscy górnicy, których całe zmiany wywożono do ZSRR. Deportacje miały miejsce także na Opolszczyźnie, a transporty odchodziły głównie z Nysy, Brzegu i Niemodlina. Szacuje się, że z terenów Górnego Śląska deportowano około 25 000 ludzi – zarówno Niemców, jak i Polaków.

Jak wyglądał status niemieckojęzycznej ludności, która pozostała na przyłączonych do komunistycznej Polski obszarach Śląska?

Śląsk pokrył się siecią obozów koncentracyjnych (internowania) zakładanych przez NKWD. Umieszczano w nich cywili i to zarówno polskiego, jak i niemieckiego pochodzenia. Warunki bytowania były tam tragiczne. Śmiertelność na ogół wysoka. Strażnicy bez oporów mordowali przebywających w nich więźniów. Najbardziej jaskrawym przykładem zbrodni było funkcjonowanie obozu NKWD w Toszku. Zginęło w nim około 3600 osób. Do tworzenia obozów wykorzystywano pomieszczenia dawnych niemieckich obozów koncentracyjnych. Tak było m.in. w Oświęcimiu, gdzie rozpoczął swe funkcjonowanie obóz NKWD. Na przełomie wiosny i lata 1945 roku następowało przejmowanie władzy od sowieckich komendantur wojskowych. Przechodziła ona w ręce struktur organizowanych przez PKWN, a potem TRJN, a więc sowieckich agentur, które usadowiły się w Polsce w latach 1944-1945. Początkowo na dziko, a potem już ze stygmatem międzynarodowej aprobaty, polskie władze komunistyczne rozpoczęły wysiedlanie niemieckiej ludności cywilnej. Temu procesowi towarzyszyło przejmowanie mienia tak ruchomego, jak i nieruchomego. Ponieważ wysiedlenia przeprowadzano powoli, a jednocześnie następował proces przyjazdu na te ziemie Polaków z kresów wschodnich, władze komunistyczne utworzyły dla Niemców obozy internowania. W nich mieli oczekiwać na wysiedlenie.

Obóz w Łambinowicach był takim obozem?

Tak, powstał w połowie 1945 r. Warunki w nim panujące oraz zbrodnie popełnione przez strażników, na czele z pierwszym komendantem obozu Czesławem Gęborskim, spowodowały, iż śmierć w nim poniosło około 1500 więźniów z ponad 5000, którzy w nim przybywali. Podobnym obozem, z nieco wyższym stopniem śmiertelności, był podlegający UB obóz „Zgoda” w Świętochłowicach. Jego komendantem był funkcjonariusz UB żydowskiego pochodzenia, Salomon Morel. Śmierć w nim poniosło prawie 1900 osób. Największa śmiertelność miała miejsce w ulokowanym w Wielkopolsce obozie w Potulicach, gdzie zginęło 3500 więźniów. W Opolu obóz taki mieścił się na ul. Kropidły.

Kto w tych obozach przebywał? Byli tam sami cywile czy też jeńcy wojenni?

W Oświęcimiu przebywali przez pewien czas jeńcy wojenni. Był to częściowo obóz tranzytowy dla jeńców wywożonych do ZSRR. Jeżeli chodzi o obozy typu Łambinowice czy Świętochłowice, to przybywali w nich cywile ale także osoby, które w okresie rządów niemieckich służyły w SS, SA, Hitlerjugend czy NSDAP, a więc partyjnych i paramilitarnych formacjach narodowo-socjalistycznych.

Przez ostatnie kilka lat u nas, na Opolszczyźnie, toczyła się dyskusja dotycząca kwestii upamiętnienia tzw. Tragedii Górnośląskiej. Istnieje obawa, czy nie spowoduje to zrelatywizowania zbrodni popełnionych przez Niemców na Polakach. Wielu polityków twierdzi, że nie powinno się przypominać o zbrodniach popełnionych na Niemcach, skoro po pierwsze oni rozpoczęli wojnę, a po drugie – prowadzili ją w sposób bezwzględny i brutalny…

Moim zdaniem zbrodnia jest zbrodnią – bez względu na to, przez kogo została popełniona. Nie ma znaczenia, kto popełnił ją pierwszy, a kto drugi. Wojna jest elementem polityki, tak było, jest i będzie. I nic nie jest w stanie tego zmienić. Kto ją zaczyna, nie staje się z automatu zbrodniarzem. Ale na wojnie obowiązują zasady i kto je łamie, musi ponieść odpowiedzialność. Owa odpowiedzialność dotyczyć musi winnych przestępstw, a nie wybranych na chybił trafił cywilów. Na ich celowe mordowanie nie może być zgody nigdy, w żadnych okolicznościach. Można rozumieć chęć zemsty szeregowych żołnierzy, którzy w wyniku działań okupantów potracili rodziny, ale rozumieć nie oznacza aprobować, a tym bardziej rozgrzeszać akceptujących owe zachowania dowódców czy przywódców państwowych. Tragedia Górnośląska na trwale powinna zaistnieć w kalendarzu rocznic, o których powinniśmy pamiętać. Dobrze, by po długich latach swoistej amnezji udało się te tragiczne wydarzenia pamięci mieszkańców tego regionu przywrócić. Jeśli chodzi o relatywizację zbrodni, to w czasie ostatniej wojny nie było narodów posiadających immunitet niewinności i stygmat zbrodniczości. Każda z nacji miała na swym koncie zbrodnicze wyczyny. Zasadniczą różnicą była kwestia skali. W skali zbrodniczych dokonań nikt ani Niemcom, ani Sowietom nie jest w stanie dorównać. Dlatego te sugestie mówiące o niebezpieczeństwie ich relatywizacji nie są dla mnie zbytnio zrozumiałe. Trudno oczekiwać, abyśmy dla jakiegoś pseudonarodowego interesu pewne zbrodnie „chowali pod dywan”. Z taką kreatywną historią już mieliśmy do czynienia w latach 1945-1989 i, moim zdaniem, już wystarczy. Najważniejsza jest prawda. Jeżeli na niej będziemy się opierać, to o jakiekolwiek relatywizacji nie będzie mowy.

Tak, ale mimo wszystko pojawiają się sformułowania o polskich obozach koncentracyjnych, fałszujące prawdę historyczną.

Jeśli owe sformułowania dotyczą obozów utworzonych po wojnie przez komunistów, to ja osobiście jestem zwolennikiem dodania do przymiotnika „polskie” kolejnego przymiotnika „komunistyczne”, natomiast do słowa „koncentracyjne” dodaję wyraz „internowania”. Obozy koncentracyjne bowiem utożsamiane są z obozami zagłady, a tych, jak wiadomo, komuniści nie tworzyli. Ale utworzone przez nich obozy dla ludności pochodzenia niemieckiego, w których dopuszczano się zbrodni, były faktem.

W przestrzeni tworzącej się administracji komunistycznej funkcjonowało jednak spore grono ludzi, którzy komunistami nie byli, a jednak ich decyzje często boleśnie godziły w ludność niemiecką. Czy nie uważasz, że jako naród ponosimy pewną odpowiedzialność za dokonane wysiedlenia czy popełnione zbrodnie?

Ja mogę wziąć na siebie odpowiedzialność za zbrodnie popełnioną, dajmy na to, przez oddział zbrojnego podziemia antykomunistycznego dowodzony przez por. Franciszka Olszówkę „Otto”, który dokonał mordu na 13-osobowej rodzinie niemieckiej w październiku 1945 r. Pomimo że ów czyn potępiam, to biorę – jako członek narodowej wspólnoty – za nią współodpowiedzialność, bowiem kapitan Tadeusz Tyrakowski „Kordzik” z Wielkopolskiej Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Warta”, który wydał rozkaz dokonania egzekucji, walcząc o wolną i niepodległą Polskę, w obrębie owej narodowej wspólnoty funkcjonował.

Ale komuniści byli renegatami i poza językiem oraz pochodzeniem nic mnie z nimi nie łączy, działali bowiem na szkodę polskich interesów narodowych. Prawdą jest, że w administracji komunistycznej, przynajmniej w początkowym okresie, funkcjonowali ludzie, którzy z komunistami nie mieli nic wspólnego. Ale wszelka ich działalność odbywała się pod patronatem nie Rządu RP na Uchodźstwie, ale władz komunistycznych. Gdyby brutalne posunięcia administracji, milicji czy UB średniego lub niższego szczebla skierowane przeciw ludności niemieckiej były postrzegane negatywnie przez komunistów, nastąpiłaby stosowna reakcja w postaci wytycznych zmieniających dotychczasowe postępowanie. Ale do żadnej zmiany polityki wobec Niemców nie Jedynka dwunastego NGOdoszło ani w kwestii warunków panujących w obozach, ani w kwestii warunków, w jakich odbywały się przesiedlenia ludności niemieckiej. Uważam, że ani rząd polski, ani środowiska niepodległościowe nie ponoszą odpowiedzialności za politykę, jaką wobec Niemców stosowali sowieccy agenci spod znaku PPR. Inną kwestią jest to, czy w sprawie wysiedleń Rząd RP mógł – gdyby powrócił do władzy – podjąć jakąś inną decyzję. Moim zdaniem raczej nie. Istniała konieczność ich przeprowadzenia w celu osiedlenia na ziemiach zachodnich polskiej ludności z kresów wschodnich. Stąd podjęcie wysiedleń było nieodzowne. To, co zapewne byłoby przedmiotem modyfikacji, to kwestia skali oraz metod postępowania, a także tzw. polityki polonizacyjnej.

Dziękuję za rozmowę.

Wywiad ukazał się w styczniowym wydaniu NGO nr 12 (I-II 2014)

  1. Pejter
    | ID: d6736c6d | #1

    Tradycyjnie klarowna postawa p. Karbowiaka. Oby więcej takich.

  2. svatopluk
    | ID: 875f6d43 | #2

    Brak hipokryzji będzie stałym bywalcom tej strony w niesmak.

  3. niko12
    | ID: 6b67015d | #3

    No nie wierze! Ten portal pierwszy raz umieszcza publikacje, w korej nie wypowiada sie przeciw Slazakom!! Jestem zdziwiony…

  4. kominiarz
    | ID: 6d5e23db | #4

    @niko12
    Bo ten portal nie jest przeciw Ślązakom, tylko przeciw sprzedajnym qrwom PAŃSTWA POLSKIEGO, a to jest zasadnicza różnica.

  5. Irena
    | ID: 4fd6cf5a | #5

    @niko12 Witaj. mylisz sie. Ma racje @ kominiarz,którego witam i pozdrawiam.

  6. svatopluk
    | ID: 75af54d3 | #6

    kominiarz :@niko12 Bo ten portal nie jest przeciw Ślązakom, tylko przeciw sprzedajnym qrwom PAŃSTWA POLSKIEGO, a to jest zasadnicza różnica.

    Zapewne powiesz to samo o twoim pradziadku poddanym cesarza Austrii i króla Węgier, władcą Galicji (?)

  7. Anonim
    | ID: 05b37492 | #7

    @svatopluk

    @Pejter

    Skoro akceptujecie ten wywiad w każdym jego aspekcie tak więc rozumiecie też i przyjmujecie do wiadomości, że to nie Polacy są winni zbrodni jakie dokonały się na Górnym Śląsku tuż po zakończeniu II wojny światowej a całą odpowiedzialność za to bierze komunistyczny system narzucony Polsce przez Sowietów. Dziękuję za zrozumienie tej kwestii.

  8. kominiarz
    | ID: 6d5e23db | #8

    @svatopluk
    Jeśli patrzysz przez pryzmat swojego pradziadka, który być może był sługusem, donosicielem i sprzedawczykiem Wilhelma II ,to muszę cię rozczarować. Pomimo, że mojemu pradziadowi przyszło żyć zniewolonym pod zaborem austriackiego chama i żołdaka, to nie zapomniał co to znaczy Bóg Honor i Ojczyzna. Zawsze pamiętał kim jest i że Polska jest jest jego Ojczyzną, a kiedy przyszedł czas, to służąc w legionach Piłsudskiego, oddał życie za Jej wolność. Tak wyglądali wtedy w Rabce nasi dzielni chłopcy górale pod wodzą Wielkiego Marszałka.
    http://2.bp.blogspot.com/-b6T6mq1zjOY/TB5h7eWLHfI/AAAAAAAAHvY/qh1HztNf5hE/s1600/11.jpg
    Z pewnością i w twoim regionie oprócz sprzedajnych świń nie brakowało dzielnych chłopców Ślązaków walczących o polskość. Tyle,że takiemu jak ty z pewnością jest to obce uczucie i nieznane.

  9. svatopluk
    | ID: 6ad3429d | #9

    @kominiarz

    Za wysokie progi byś cokolwiek zrozumiał. Dlatego nikt z tobą nie dyskutuje.
    Jedyne co potrafisz to obrzucić kontrahenta własnymi odchodami hipokryzji.
    Na nikim nie robi to wrażenia. Jedynie pani Irenka się podnieci.
    Może masz taki zwyczaj godowy. Wśród naczelnych należy on jednak do rzadkości.

  10. svatopluk
    | ID: 6ad3429d | #10

    Anonim :@svatopluk @Pejter Skoro akceptujecie ten wywiad w każdym jego aspekcie tak więc rozumiecie też i przyjmujecie do wiadomości, że to nie Polacy są winni zbrodni jakie dokonały się na Górnym Śląsku tuż po zakończeniu II wojny światowej a całą odpowiedzialność za to bierze komunistyczny system narzucony Polsce przez Sowietów. Dziękuję za zrozumienie tej kwestii.

    Przez pierwsze miesiące faktycznie obozy podlegały NKWD. Zostały później przeję te przez UB. Czy to sowiecy wymyślili karanie za „przęstępstwa przeciwko polskości”?

  11. Anonim
    | ID: 05b37492 | #11

    @svatopluk
    Mój pradziadek też był CK żołnierzem i jakoś nie traktuję tego jako punkt najwyższego honoru. Potem też był w Armii Polskiej, więc darujcie sobie takie podłe docinki, bo tu „kominiarz” ma rację. A po twoim ostatnim komentarzu widać, że ci mendo już nerwy puszczają.

  12. Eleonora
    | ID: e159b0bf | #12

    „Czy to sowiecy wymyślili karanie za „przęstępstwa przeciwko polskości”?”

    Oczywiście, że sovieci tego nie wymyslili.
    Inaczej nazywa się to zdradą stanu i znane było już w starozytności.
    pan tego nie wie?

  13. Anonim
    | ID: 05b37492 | #13

    @svatopluk
    Czyli jednak nie akceptujecie tego wywiadu w całości.

  14. kominiarz
    | ID: 6d5e23db | #14

    @Anonim
    No rzeczywiście niemieckiej mendzie nerwy już puszczają, bo zaplatał się w swoim szelmostwie -:)
    Tak jak zauważyłeś – wielu zacnych Polaków walczyło w armiach zaborców. Tyle, ze jak przyszedł czas, to stanęli do walki o Polskę, bo nie zapomnieli kim są. Jak było na Śląsku, to wszyscy wiemy i nie ma tutaj potrzeby tego powtarzać. Do dzisiaj zresztą tak jest, co widać po postach sprzedawczyków.

  15. svatopluk
    | ID: d55f9479 | #15

    Mój dziadek do 1945 nie był obywatelem polskim. Więc jaka zdrada?

    Wasz problem to przenoszenie polskiego (Kongresówka i Galicja) schematu na Górny Śląsk który miał bardzo odmienną historię i osąd tylko według waszych subiektywnych racji.
    Nie lubie gdy gość lub sąsiad chce uporządkować mój dom według własnego gustu!

  16. Anonim
    | ID: 05b37492 | #16

    @svatopluk
    Odpowiedź zatem jest do bólu prosta – dla nas nie jest to już Górny Śląsk, nigdy nie był i nie będzie. W polskiej mentalności to ludzie tworzą tożsamość nie miejsce i jeżeli większość z nich obecnie mieszkających na Śląsku jest potomkami ludzi z Galicji i Kongresówki to nie kontynuują tradycji dawnego Górnego Śląska. I nic z tym nie zrobicie i nie próbujcie nawet próbować. Parafrazując nowiutkiego klasyka mogę wam tylko powiedzieć : Sorry ale taką mamy historię.

  17. kominiarz
    | ID: 6d5e23db | #17

    @svatopluk
    A ja nie lubię i nie toleruję jak w moim domu jakim jest Polska jakaś sprzedajna dziwka panoszy się wespół z niemieckim warcholstwem.
    Nie wnikam czy twój dziadek przed 1945 rokiem był czystym Niemcem, czy zniemczonym ,albo sprzedajnym Ślązakiem którego jeden z niemieckich kanclerzy „nawrócił na właściwą drogę” i niewiele mnie to obchodzi, bo z wami i tak do ładu nie dojdzie. Z tym, że jeśli nie był Niemcem, a z rodu śląskiego pod zaborami obcego mocarstwa, to masz rację – nie była to zdrada po 1945 , ale znacznie wcześniej -:)
    Prawdą jest również, że wielu Polaków zapomniało kim są i zaprzedali się przez lata niewoli. Dla jednych język niemiecki zawsze był narzuconym i znienawidzonym plugastwem, a dla sprzedajnych szmat stał się językiem serca. Nie mówię tutaj o prawdziwie niemieckich rodzinach, bo i tacy tutaj byli i są – z tym, ze jako goście i tak ich należy traktować :)) Miło, kulturalnie i grzecznie, ale…. -:)

  18. Pejter
    | ID: 21dc776f | #18

    I znowu taniec na grobach, a wystarczy ze zrozumieniem przeczytać wywiad…

  19. svatopluk
    | ID: b247b151 | #19

    @Pejter

    Im polska szkoła myśleć nie kazała :)

  20. svatopluk
    | ID: b247b151 | #20

    @Anonim

    To jest nadal Górny Śląsk. Na pewni inny jak 100 lat temu ale póty Ślązacy z dziada pradziada to znaczący odsetek mieszkańców regionu póki dziedzictwo jego jest żywe. I to was wszystkich patriotów od siedmiu boleści boli.

  21. | ID: 69130080 | #21

    Uwazam ze prawda lezy posrodku gdyz wojna deprawuje ludzi i z czlowieka robi sie oprawca.Trzeba przerwac dyskusje i wreszcie pozytywnie patrzec w pszyszlosc bo tylko w zgodzie i w wzajemnym zaufaniu mozna wpolny dom budowac.Ewa.M.

  22. svatopluk
    | ID: ec75083a | #22

    @Ewa M.

    I we wzajemnym szacunku.

  23. anonim
    | ID: 36bb1ce9 | #23

    Z kominiarskim debilem jest to jednak niemożliwe, po prostu dno społeczne polskiej skrajnej prawicy.

  24. kominiarz
    | ID: 6d5e23db | #24

    @anonim
    Dzięki za komplement. Z ust niemieckiego chama, ale zawsze to coś -:)

Komentarze są zamknięte