Recenzja książki „Glinciszki i Dubinki. Zbrodnie wojenne na Wileńszczyźnie …”

Niezależna Gazeta Obywatelska4

Arkadiusz Karbowiak_640x480Tragiczne wydarzenia jakie się rozegrały w Glinciszkach i Dubinkach wiążą się nierozerwalnie z polsko-litewskim konfliktem, który miał miejsce podczas II wojny światowej. O ile jednak o zbrodni w Glinciszkach dokonanej przez 3 kompanię 258 litewskiego batalionu rezerwowego policji, można było przeczytać w niektórych publikacjach historycznych, o tyle o będącej reakcją na nią masakrze przeprowadzonej przez pododdziały V Brygady Wileńskiej Armii Krajowej w Dubinkach i innych miejscowościach albo nie pisano wcale, a jeśli już to w sposób dalece odbiegający od historycznej prawdy. Tak się złożyło, że aż do tej pory nikt z szacownego grona historyków nie podjął się zbadania tego trudnego tematu. Przełom nastąpił dopiero w czerwcu 2015 wraz u ukazaniem się na polskim rynku wydawniczym książki Pana dr Pawła Rokickiego wydanej wspólnie przez Instytut Pamięci Narodowej oraz Instytut Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk, których to instytucji autor jest pracownikiem. Sama praca poza tym, że jest wynikiem wieloletnich badań Pawła Rokickiego, stanowi pokłosie jego obronionej w Instytucie Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk w maju 2012 dysertacji doktorskiej. Książka nosząca tytuł „Glinciszki i Dubinki. Zbrodnie wojenne na Wileńszczyźnie w połowie 1944 roku i ich konsekwencje we współczesnych relacjach polsko-litewskich” złożona jest ze wstępu, trzech rozdziałów, zakończenia oraz bogatego aneksu zawierającego olbrzymi zbiór – zajmujących 1/3 publikacji – różnorodnych dokumentów polskich, litewskich i rosyjskich. Niezwykłe wrażenie robi niewątpliwie bibliografia. Widać z niej, że autor przeprowadził szeroką kwerendę tak w polskich, litewskich jak i rosyjskich archiwach. To co może ewentualnie budzić niedosyt to nieprzeprowadzenie badań w archiwach niemieckich. Najistotniejszym walorem pracy jest jej drobiazgowość. Autor szczegół po szczególe przedstawia czytelnikowi kolejne sekwencje zdarzeń, które doprowadziły do obu masakr. Ustalenia, które w tej materii udało mu się poczynić całkowicie przewartościowują stan naszej wiedzy w tym zakresie.

Glinciszki i Dubinki. Zbrodnie wojenne na WileńszczyźniePierwszy rozdział pracy nosi tytuł „Krew za krew” i stanowi szczegółową rekonstrukcję zbrodni do których doszło w Glinciszkach, Podbrzeziu, Dubinkach, Zajeziorcach, Ołkunach, Janiszkach, Gorszwianach. Autor rozpoczyna swą narrację od wkroczenia w godzinach rannych do majątku Glinciszki sześcioosobowego częściowo umundurowanego patrolu V Brygady Wileńskiej Armii Krajowej. Zamiarem partyzantów, co autor szczególnie podkreśla, było zwabienie w zasadzkę stacjonujących w budynkach szkolnych w pobliskim Podbrzeziu litewskich policjantów z 3 kompanii 258 rezerwowego batalionu policji. Po krótkim oczekiwaniu około godziny 5.00 20 czerwca 1944 r. na maszerujący szosą w kierunku Glinciszek 8-9 osobowy patrol policyjny spadła lawina ognia 1 kompanii szturmowej por. Wiktora Wiącka „Rakoczego” oraz 3 szwadronu wachm. Antoniego Rymszy „Maksa”. W wyniku ostrzału śmierć poniosło 4 policjantów, 2 kolejnych odniosło rany, a pozostałym udało się wycofać się do Podbrzezia. Stamtąd wyruszył do Glinciszek już znacznie liczniejszy, bo około 50 osobowy pododdział policji. Litwini nie zastali już partyzantów, tylko zwłoki swych zabitych kolegów. Ich widok zapewne wstrząsnął litewskim dowódcą kompanii porucznikiem Petrasem Polekauskasem, co spowodowało, że wydał on brzemienny w skutki rozkaz o egzekucji Polaków, których policjantom udało się zatrzymać w Glinciszkach i okolicy. Być może część z nich uratowałaby swe życie gdyby odpowiedziała na zadane przez porucznika pytanie o trasę odwrotu partyzanckiego oddziału. Uczynił to tylko w języku litewskim Władysław Klukowski, dzięki czemu wyłączono go z grona zakładników przeznaczonych do rozstrzelania. Ofiarami egzekucji dokonanej z broni palnej padło 39 osób. Aż 56% z nich stanowiły kobiety (11 osób w tym jedna w zaawansowanej ciąży) i dzieci (11 osób w wieku od 3 do 17 lat). Dalsze 15 % ofiar było osobami wiekowym, powyżej 60 roku życia. Najważniejszą postacią spośród 39 zgładzonych biorąc pod uwagę pełnioną funkcję był zamordowany w Podbrzeziu szef zarządu znacjonalizowanych gospodarstw rolnych w okręgu wileńskim Władysław Komar. Pojawił się on w Glinciszkach tuż po egzekucji i wyruszył w drogę powrotną do Wilna przez Podbrzezie, gdzie jego samochód został zatrzymany przez litewskich policjantów. W trakcie przesłuchania, gdy zorientował się, że ma być rozstrzelany, podjął próbę niestety nieudanej ucieczki. Postrzelony w nogę, tłuczony kolbami i kłuty bagnetami, został ostatecznie dobity przez jednego z policjantów. Zbrodnia w Glinciszkach, jak wskazuje autor nie spotkała się z aprobatą władz niemieckich, co nie dziwi biorąc pod uwagę to, że wspomniany Władysław Komar był urzędnikiem niemieckim. Dzień po masakrze na miejsce zbrodni przybyli Niemcy na rozkaz których, litewscy policjanci dokonali ekshumacji zamordowanych rozkopując miejsce ich pochówku. Zwłoki wydobyte z grobu przez bliskich ofiar pochowano na niemieckim cmentarzu z czasu I wojny. Władze okupacyjne aresztowały i postawiły przed sądem doraźnym SS i policji, 11 najbardziej zaangażowanych w zbrodnię policjantów. Niestety autorowi nie udało się ustalić nazwisk owych funkcjonariuszy, ale zweryfikował ostatecznie błędną jak się okazuje informację, o rzekomym ich straceniu. Na pewno do niego nie doszło, bowiem jak się dowiadujemy z książki głównemu winowajcy porucznikowi Petrasowi Polekauskasowi udało się przeżyć wojnę i osiedlić się w USA, gdzie ostatecznie zmarł w 1965 roku. Kolejny ważny fragment monografii stanowi rekonstrukcja zbrodni dokonanej na litewskiej ludności cywilnej w Dubinkach i kilku innych miejscowościach przez pododdziały 5 Brygady AK. Autor odważnie identyfikuje jej dowódcę rtm/mjr Zygmunta Szendzielarza „Łupaszkę” jako głównego odpowiedzialnego za popełnione zbrodnie. Odrzuca tym samym, sugestie części historyków – w tym piszącego te słowa – o rzekomym przekroczeniu przez jego podkomendnych wydanych rozkazów. Rokicki słusznie przypomina, że w oddziale panowała wysoka dyscyplina i wszelkie niezgodne z poleceniami dowódcy zachowania partyzantów były surowo karane. Ocenia zatem, że trakcie dwudniowej ekspedycji partyzanci nie działali na własną rękę, a wykonywali ściśle rozkazy swego przełożonego, co zresztą sami przyznawali w swych wspomnieniach. Wedle Rokickiego decyzja „Łupaszki” mogła wiązać się z poczuciem winy za przeprowadzoną w majątku akcję, która w rezultacie ściągnęła jego mieszkańców litewską ekspedycję egzekucyjną. Przy tej okazji tego wątku warto zwrócić uwagę na to, że autor zdecydowanie krytycznie odniósł się do fortelu zastosowanego przez akowców podczas napadu na Glinciszki, a polegającego na wystąpieniu partyzanckiego patrolu w półwojskowym umundurowaniu. Jego zdaniem takie zachowanie stanowiło naruszenie prawa wojennego obowiązującego wszystkich walczących uczestników zbrojnego konfliktu. To wszystko prawda tyle tylko, że członkowie oddziałów partyzanckich działających na terytoriach okupowanych, walczyli wedle ówczesnego prawa międzynarodowego nielegalnie niejako na własną odpowiedzialność ryzykując, iż w razie ujęcia przez siły okupacyjne poddani zostaną doraźnej procedurze karnej, której zastosowanie kończyło na ogół wyrokiem śmierci. Zapewne był to czynnik, który powodował, że partyzanci jako wyjęci z pod prawa nie stosowali się do wszystkich rygorów wojennego prawodawstwa, choć naturalnie autor ma rację, że powinni byli starać się go przestrzegać w jak największym stopniu.

Analizując zastosowane podczas akcji na pograniczu polsko-litewskim metody postępowania pododdziałów egzekucyjnych 5 Brygady AK porucznika Wiktora Więcka „Rakoczego” i wachmistrza Antoniego Rymszy „Maksa” można przypuszczać, że decyzję o formie akcji odwetowej „Łupaszka” podjął w stanie silnego wzburzenia emocjonalnego, bez konsultacji z komendantem okręgu. Jego impulsywność ujawniła się nie po raz pierwszy. Autor nie zwrócił na to uwagi, ale w przeszłości, także pod wpływem irytacji z powodu dużych strat poniesionych przez brygadę w bitwie pod Worzianami (20 zabitych partyzantów) rtm/mjr Z.Szendzielarz „Łupaszka” nakazał rozstrzelać wziętych do niewoli jeńców z 1 kompanii 868 Batalionu Strzelców Krajowych. Ale prawdą jest, że jeńców litewskich nigdy w ten sposób nie potraktowano nie mówiąc już o cywilach tej narodowości. Z drugiej strony Rokicki słusznie przypomina, że w przypadku Dubinek reakcja rotmistrza była wtórną wobec zbrodni dokonanej przez litewskich policjantów. Pytanie tylko dlaczego „Łupaszka” nie chciał wyrównać bezpośrednio rachunków funkcjonariuszami z 3 kompanii. Rokicki obala rozpowszechniony mit o rzekomej niemożności zaatakowania przez partyzantów sprawców masakry z Glinciszek z powodu ich rzekomego niemal natychmiastowego wycofania z Podbrzezia i zastąpienia inną jednostką. W rzeczywistości Litwini faktycznie opuścili miasteczko, ale dopiero po kilku dniach. Świadczy to jego zdaniem niezbicie o tym, że dowódca brygady po prostu zaniechał zaatakowania Litwinów. Zapewne kierował się chęcią ograniczenia ewentualnych strat, które były nie do uniknięcia w przypadku frontalnego ataku na policyjny posterunek. Policjanci mając świadomość popełnionej zbrodni raczej by się nie poddali wiedząc, że na ewentualną łaskawość zwycięzców liczyć by nie mogli. Biorąc te wszystkie aspekty pod uwagę, rtm/mjr „Łupaszka” postanowił, że celem ataku odwetowego będą mieszkający na pograniczu polsko-litewskim wraz z rodzinami litewscy osadnicy. Ponieważ nie wszyscy z zamordowanych podczas rajdu odwetowego Litwinów spełniali to kryterium, należy domniemywać, iż egzekutorzy mieli dużą swobodę w doborze dodatkowych ofiar. Wybór osób przeznaczonych do zgładzenia został dokonany na podstawie informacji do starczonych przez polską siatkę konspiracyjną. Nie było wśród nich, co udowadnia autor ponad wszelką wątpliwość, rodzin policjantów uczestniczących w zbrodni w Glinciszkach. Operacja odwetowa 5 Brygady AK rozpoczęła się 22 czerwca 1944 r. wieczorem a zainaugurowało je rozstrzelanie Kazysa Werikasa kierownika punktu skupu mleka, zatrzymanego przypadkowo i zabitego za przynależność do jak pisze autor miejscowej bojówki szaulisowskiej. To określenie przynależności organizacyjnej nie wydaje się wystarczająco precyzyjne. Litewski Związek Strzelców był strukturą istniejącą na Litwie w okresie przedwojennym. Latem 1944 roku K.Werikas mógł być raczej członkiem Vietiniai savisaugos būriai czyli miejscowej samoobrony pełniącej rolę litewskiej policji pomocniczej. 23 czerwca 1944 o godzinie 4.00 pododdziały AK wkroczyły do wsi Dubinki. Pojedyncze patrole wchodziły do wyznaczonych domów i przeprowadzały w nich lub gospodarczych obejściach egzekucje. W sumie zamordowano 27 osób (w tym dwie osoby polskiego pochodzenia) z których 5 to mężczyźni,9 kobiety a 13 ofiar stanowiły nieletnie dzieci w tym kilkumiesięczne i roczne. Te dwie ostatnie kategorie zabitych stanowiły 81 % ogółu zamordowanych. Autor przedstawiając przebieg zdarzeń jednocześnie zdemistyfikował panujące u polskich historyków przekonanie jakoby w Dubinkach doszło do zbrojnej walki z litewską policją a polegli cywile mieli być niejako przypadkowymi ofiarami owego starcia. Innym novum jest, to że Dubinki nie były jedyną miejscowością w której doszło do morderstw cywilów. Kolejnymi miejscami gdzie doszło do egzekucji były wsie Vymanciai, Reputany – zamordowano tam 12 osób, 2 starszych mężczyzn i 10 kobiet i dzieci, Zajeziorce – 2 osoby zamordowane kobieta z niespełna roczną córeczką, Ołkuny – 17 osób w tym 10 kobiet (jedna w zawansowanej ciąży) i dzieci, Gorszwiany – 4 osoby, Zabelina 1 osoba- mężczyzna, Orniany – 1 osoba-mężczyzna. Generalnie efektem działań odwetowych podjętych przez pododdziały 5 Brygady AK w dniach 22 -24 czerwca 1944 r. była śmierć 68 osób. 75 % stanowiły kobiety i dzieci, ale były wśród nich, także osoby związane z administracją litewską, naczelnik gminy, policjanci, kierownik szkoły. Akcja podkomendnych rtm/mjr „Łupaszki” nie była jedyną operacją odwetową przeprowadzoną wobec Litwinów. Kolejną tym razem na rozkaz komendanta okręgu AK ppłk. Aleksandra Krzyżanowskiego „Wilka” dokonały oddziały 2 Zgrupowania AK mjr. Mieczysława Potockiego „Węgielnego” w dniach 25 czerwca – 2 lipca 1944 r. Podczas jej trwania doszło do egzekucji 13 mężczyzn litewskiego pochodzenia. Podniosło to liczbę ofiar polskiego odwetu do 81 zabitych Litwinów (wśród zamordowanych było dwoje Polaków). W ramach odwetu 27 czerwca 1944 roku nad ranem pododdziały 4 Brygady AK „Narocz” dokonały próby zdobycia posterunku w Podbrzeziu w którym stacjonowała odpowiedzialna za mord w Glinciszkach litewska kompania policyjna. Z powodu zaciekłego oporu obrońców akcja się nie udała. Trudno nawet stwierdzić, kto był wówczas przeciwnikiem partyzantów. Czy byli to Litwini, czy może już ich następcy Niemcy z 6 kompanii II batalionu 16 policyjnego pułku policji.

Zarówno Glinciszki jak i Dubinki były najkrwawszymi epizodami polsko-litewskiej konfrontacji, które pogłębiły jej dalszą brutalizację. Przykładem takich zachowań wskazanych przez autora były egzekucja 7-9 jeńców litewskich wziętych do niewoli w pobliżu Kotłówki przez partyzantów 3 Brygady AK oraz pojedyncze egzekucje dokonywane na litewskich cywilach w trakcie walk o Wilno w lipcu 1944 r. Nie kwestionując przytoczonych faktów, błędem byłoby domniemywać, iż nigdy wcześniej do zbrodni na jeńcach litewskich nie dochodziło, choć z pewnością nie była to stała praktyka postępowania AK. Należy wspomnieć, iż partyzanci 3 Brygady AK dopuścili się takiego czynu w styczniu 1944 po bitwie pod Mikuliszkami. Podobnie postąpili partyzanci z 7 Brygady AK, którzy 12 maja 1944 w miejscowości Kiewliszki rozbroili 7 litewskich policjantów a następnie ich rozstrzelali. Nieco inny charakter miały egzekucje 10 żołnierzy LVR, 4 po bitwie pod Pawłowem a 6 po starciu pod Graużyszkami oraz rozstrzelanie 3 litewskich urzędników na drodze Oszmiana-Wilno. W pierwszym przypadku o ich przeprowadzeniu zadecydowały przestępstwa jakich dopuścili się żołnierze litewscy wobec ludności polskiej cywilnej w Pawłowie, Sieńkowszczyźnie i Adamowszczyźnie w drugim zaś fakt współpracy urzędników z Saugumą czyli litewską policją bezpieczeństwa.

W rozdziale drugim książki noszącym tytuł „Anatomia zbrodni” autor zawarł analizę stosunków narodowościowych panujących od końca XIX wieku do 1944 na pograniczu polsko-litewskim. Uwypuklił w nim przyczyny i źródła konfliktu jaki toczył się pomiędzy obiema społecznościami, ukazał proporcje etniczne wraz ze zmianami jakie w tej materii postępowały na przestrzeni kolejnych lat oraz przedstawił główne elementy stosowanej przez władze kowieńskie polityki lituanizacyjnej. Niezwykle ciekawe wydają się być ustalenia autora, odnoszące się do powstania czerwcowego a w szczególności walk powstańców z sowietami, a także poważnego ich zaangażowania w proces eksterminacji ludności żydowskiej latem 1941 roku. Rokicki wspomina także o zbrodniach dokonanych na Polakach przez litewskie formacje policyjne, choć jak słusznie zauważa były one wynikiem decyzji niemieckich władz okupacyjnych. Nie dotyczy to rzecz jasna zbrodni jakich się dopuściły oddziały Litewskich Drużyn Miejscowych – LVR czyli oddziałów generała Povilasa Plechaviciusa. Te obciążają sumienia wyłącznie litewskich oficerów.

Dogłębnym badaniom wypadało by poddać przypadek zabicia proboszcza z Jęczmieniszek księdza Ambrazavicjusa Jakavonisa rozstrzelanego przez partyzantów z 1 Brygady AK za współpracę agenturalną z litewską policją bezpieczeństwa. Co prawda autor jak można odnieść wrażenie z lektury tekstu uważa, sprawę za oczywistą jednak moim zdaniem tak nie jest. Jak do tej pory żadnemu historyków nie udało się dowieść księdzu żadnych zarzutów, które uzasadniały by wydany nań przez sąd polowy brygady wyrok śmierci. Opowieści kombatantów AK o wyciągnięciu mu z ust podczas najścia na plebanię, porwanej na drobne części kartki – donosu i złożeniem jej potem w całość raczej są delikatnie mówiąc mało wiarygodnie. Podobnie nieprzekonywująco brzmią informacje zabiciu go w związku z wskazywaniem policji ukrytych przez wysiedlonych Polaków sprzętów rolniczych. Pomijając już samą kwestię pozbawienia życia z tak błahego powodu, wydaje się, że stanowiły one pretekst maskujący rzeczywisty powód zabicia księdza, będącego zresztą w okresie międzywojennym obywatelem II RP. Wydaje się, że partyzanci po prostu go rozstrzelali za to, że był wieloletnim litewskim aktywistą narodowym. Podobnym przypadkiem zabójstwa o charakterze politycznym, ale dokonanym przez Litwinów było zabicie wywodzącego się z rodziny ziemiańskiej, obywatela przedwojennej Litwy, sportowego reprezentanta tego kraju, Władysława Komara. Wydaje się, że litewscy policjanci nie mieli wiedzy o jego przynależność do AK i raczej postanowili zlikwidować go jako Polaka zajmującego ważne stanowisko w administracji okupacyjnej. W ich oczach jego działania na Wileńszczyźnie uderzały w litewskie interesy i umacniały polskie wpływy na tym obszarze. Wypada tylko nadmienić, że członkostwo Władysława Komara w AK wyklucza go z grona stricte cywilnych ofiar egzekucji w Glinciszkach (faktycznie jak wspomniano zabito go w Podbrzeziu). Podobna sytuacja występuje w przypadku niektórych pozbawionych życia Litwinów. Do kategorii zabitych nie-cywilów należeli min. reprezentant władz, naczelnik gminy Janiszki powstaniec 1941 Rapolas Pleskis, Juozapas Mazelis – dezerter z LVR, Kazimieras Werikas – członek samoobrony litewskiej czyli policji pomocniczej, Edwardas Rinkievicius powstaniec z 1941 r.

Ostatni trzeci rozdział książki noszący tytuł „Rozdroża pamięci” poświęcony jest w dużym stopniu podejmowanym po upadku komunizmu tak w Polsce jak i Litwie próbom postawienia przed sądem i ukarania winnych obu zbrodni. Należy tu dodać, że tak wydarzenia w Glinciszkach jak i Dubinkach stanowią w oczach autora przypadki zbrodni wojennych. Rokicki dostrzegł równocześnie, że zarówno Polacy jak i Litwini wytworzyli odrębny kod pamięci charakteryzujący się zainteresowaniem tylko i wyłącznie zbrodniami popełnionym na swych rodakach, a usuwający jednocześnie w niepamięć zbrodnie jakich się oni dopuścili. Czym to skutkuję, pokazuje proces przywracania potomnym pamięci postaci rtm/mjr Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”. Autor wskazuje, że odbywa się on tylko i wyłącznie przez pryzmat heroicznych czynów, bez stosownej refleksji nad zbrodniami jakie zdarzyło mu się popełnić. Bez wątpienia słuszna to konstatacja. Zadaniem historyków przedstawianie prawdy o minionych wydarzeniach bez względu na to jak czasami jest ona trudna jest i bolesna. Nie chcąc się sprzeniewierzyć swemu posłannictwu historyk nie może uczestniczyć w procesie tworzenia narracji historycznej niezgodnej z prawdą a konstruowanej pod kątem politycznych zapotrzebowań. Ale historyk jest nie tylko rekonstruktorem, ale staje także przed koniecznością wydania ocen. I nie powinien się od tego obowiązku uchylać. Jak zatem ocenić człowieka, który popełnił zbrodnię w Dubinkach? Oczywiście za ten czyn należą się słowa mu słowa bezwzględnego potępienia. Ale rtm/mjr Z.Szendzielarz nie jest tylko sprawcą zbrodni w Dubinkach. Udział w niej nie może przesłonić jego ogromnych zasług. 5 Brygada AK pod dowództwem „Łupaszki” uczestniczyła w wielu zakończonych sukcesami starciach z jednostkami niemieckimi jak i litewskimi a także co stanowiło w moim przekonaniu najważniejsze osiągnięcie, z oddziałami bolszewickiej partyzantki, nie mówiąc już o późniejszych powojennych walkach toczonych w latach 1945-1947 z sowieckimi i komunistycznymi formacjami okupacyjnymi. Tacy ludzie jak „Łupaszka”, którzy złożyli swe życie na ołtarzu ojczyzny, zasługują na obecność w gronie wielkich bohaterów narodowych. Nie był on podobnie jak wielu innych „rycerzem bez skazy”, ale zwykłym człowiekiem z ułomnościami, przywarami, emocjami, impulsywnym charakterem. Ten konglomerat tych różnych często nakładających się na siebie elementów spowodował, że w jego biografii znalazły się obok bohaterskich, także mniej chwalebne karty. Major „Łupaszka” jak wspomniałem nie jest tu wyjątkiem. Swą krew dla Polski przelewali w okresie niemieckiej okupacji inni równie „mało kryształowi” ludzie jak podporucznik/ kapitan Romuald Rajs „Bury” główny inicjator egzekucji jeńców litewskich po bitwie pod Mikuliszkami, słynny pierwszy partyzant Rzeczpospolitej – major Henryk Dobrzański „Hubal” odpowiedzialny za egzekucję 8 jeńców niemieckich 1 X 1939 pod Wolą Chodkowską, kapitan Zenon Jachymek „Wiktor” dowódca oddziału AK który spacyfikował wieś Sahryń mordując 224 ukraińskich cywilów (z wyłączeniem kilkunastu członków siatki cywilnej OUN), kapral podchorąży Jan Ochman „Kozak” odpowiedzialny za śmierć 59 cywilnych Ukraińców zamordowanych w marcu 1944 roku w Smoligowie, porucznik potem major Franciszek Przysiężniak „Ojciec Jan” dowódca oddziału NOW-AK odpowiedzialnego za zamordowanie 10 ukraińskich nasiedleńców we wsi Bukowina w lipcu 1943 roku, porucznik Franciszek Krakiewicz „Góral” dowodzący pacyfikacją wsi Cieszyn w trakcie której zabito w niej 160 niemieckich osadników a sporą ich część poza „czarnymi” czyli członkami niemieckiej samoobrony stanowiły kobiety i dzieci, kapitan Stanisław Karolkiewicz „Szczęsny” z Uderzeniowych Batalionów Kadrowych dowódca oddziału, który przeprowadził rajd odwetowy na Mittenheide i Krummenheide podczas którego doszło do zabicia 70 Niemców w tym również kobiet i dzieci, porucznik Kazimierz Olchowik „Zawisza” organizator dokonanej w sierpniu 1944 masakry kilkudziesięciu żydowskich uciekinierów z fabryki niemieckiej w Skarżysku-Kamiennej. Nawet komendant główny AK generał Tadeusz Komorowski „Bór” wydał zbrodniczy nie mieszący się w granicach prawa wojennego rozkaz „wycinania w pień”, całych nasiedlonych niemieckich wsi na Zamojszczyźnie. Bynajmniej nie jest to zamknięta lista. Jakkolwiek długa by ona nie była musimy mieć świadomość, że niektórzy z naszych bohaterów z okresu II wojny nie posiadają „krystalicznie czystych” biografii. Czy zatem przestają być bohaterami? Z pewnością nie. Bez wątpienia należy im się pamięć i szacunek. II wojna światowa należała do najbrutalniejszych konfliktów w nowożytnych dziejach. Wojna partyzancka tocząca się w jej ramach z natury rzeczy bezwzględna, ową brutalność dodatkowo zwielokrotniła. Jej uczestnicy widząc wokół siebie morze niewinnie przelewanej krwi, tracili wiarę w dawne wartości i zasady jakie ich ukształtowały. Zwykły odruch zemsty brał często górę nad rozsądkiem i opanowaniem. Żaden z narodów nie był odporny na zainfekowanie okrucieństwem tak w czasie II wojny jak i po niej podczas setek innych konfliktów mających miejsce na naszym globie. Wszędzie tam tak jak w Polsce bohaterstwo i poświęcenie mieszało się często ze zbrodnią i okrucieństwem. Nigdy nie było narodów bohaterów i narodów zbrodniarzy. W każdej społeczności byli jedni i drudzy, często występujący w jednej osobie, a różnica dotyczyła skali popełnionych zbrodni. Na szczęście w czasie ostatniej wojny nie należeliśmy do narodów przodujących w tej dziedzinie. Ale nie oznacza to, że żadne przewiny nas nie dotyczą. Mając tego świadomość nie warto żyć z przesadnym poczuciem wyższości i wskazywać innym narodom pryncypialnie, kto może a kto nie może być ich narodowym bohaterem. My sami również my nie dajmy ich sobie wybierać. Istotne to by ich zbrodnicze występki stały się również przedmiotem refleksji tak jak i ich bohaterskie czyny. I jako zaproszenie do dyskusji na ten temat traktuję książkę dr Pawła Rokickiego z pewnością jedną z najlepszych prac jakie ukazały się ostatnio na polskim rynku wydawniczym.

autor: Arkadiusz Karbowiak

  1. Eleonora
    | ID: fd863cd7 | #1

    Dobrze, że czytelnicy NGO mogą poczytać coś ” odbrązawiającego” AK i NSZ.
    Co byśmy zrobili bez pana Karbowiaka, który usilnie wmawia nam, że Bandera nie może być odpowiedzialny za mordy na Polakach
    Czy teraz litewskie szowinistyczne bojówki nazywane są ” ekspedycją egzekucyjną” podczas gdy Łupaszka zwykłym mordercą….

    „Autor odważnie identyfikuje jej dowódcę rtm/mjr Zygmunta Szendzielarza „Łupaszkę” jako głównego odpowiedzialnego za popełnione zbrodnie. ”

    Może pan Karbowiak opisze czytelnikom jak wyglądała ta ekspedycja egzekucyjna w litewskim wydaniu?!

    „Litwini nie zastali już partyzantów, tylko zwłoki swych zabitych kolegów. Ich widok zapewne wstrząsnął litewskim dowódcą kompanii porucznikiem Petrasem Polekauskasem co spowodowało, że wydał on brzemienny w skutki rozkaz o egzekucji Polaków, których policjantom udało się zatrzymać w Glinciszkach i okolicy. Być może część z nich uratowałaby swe życie gdyby odpowiedziała na zadane przez porucznika pytanie o trasę odwrotu partyzanckiego oddziału. Uczynił to tylko w języku litewskim Władysław Klukowski(..)”

    ( oczywiście gdyby polscy chłopi znali język litewski, wszystko potoczyłoby się inaczej, prawda panie Karbowiak?!)
    Litwinie to ludzcy panowie w przeciwieństwie do bandytów z AK…

    Inni autorzy tak to zdarzenie opisują:

    10-osobowy patrol wpadł w polską zasadzkę i stracił czterech zabitych. Litwini postanowili się zemścić. Nie odważyli się jednak zaatakować silnego zgrupowania partyzantów, wybrali łatwiejszy cel.

    „Kilka godzin po polskiej akcji do Glinciszek wkroczył oddział 258. batalionu litewskiego pod dowództwem por. Polekauskasa. We wsi przebywali w tym czasie głównie kobiety, dzieci i starcy, większość mężczyzn była w pracy. Rozpoczęła się rzeź. Mieszkańców spędzono w jedno miejsce i rozstrzeliwano partiami. Nie oszczędzano dzieci. Kiedy po pierwszej salwie Litwinów okazało się, że maleńka, zaledwie trzyletnia Terenia Bałandówna wciąż daje oznaki życia, zbrodniarze dobili ją strzałem w głowę. W sumie rozstrzelano 39 osób, w tym dziewięcioro dzieci w wieku od 3 do 15 lat i dwie ciężarne kobiety. Ciała pomordowanych wrzucono w nieładzie do płytkiego dołu wykopanego nieopodal głównej drogi.”

    Pisze pan , właściwie opluwa człowieka
    „Zbrodnia w Glinciszkach, jak wskazuje autor nie spotkała się z aprobatą władz niemieckich, co nie dziwi biorąc pod uwagę to, że wspomniany Władysław Komar był urzędnikiem niemieckim”

    A nie wie pan Karbowiak, że Komar jednocześnie współpracował z AK!?
    Żałosne….

    Panie Karbowiak, dzięki takim jak m.inn pan
    – przepraszaliśmy żydów za Jedwabne
    – przepraszalismy braci Ukraińców za Przebaraże, gdzie polska samoobrona wspólnie z partyzantką rosyjską dali łupnia mordercom z UPA. Oni tylko przyszli po niewinnych cywilów, a czekała ich jatka….
    Za co dzisiaj stawiają im, upowcom pomniki ” Ku czci poległym”

    https://i1.wp.com/mysl-polska.pl/gif/upa%2023.jpg

    – przepraszać będziemy Niemców za wyzwolenie Danzing i Breslau!

    Podobno był pan współinicjatorem budowy opolskiego pomnika Żołnierzy Wyklętych?
    Myślę, że tablice, które ostatnio odpadły, zrobiły to ze wstydu….
    Za pana.

  2. Kominiarz
    | ID: 68aa9bee | #2

    No pięknie….. I ten facet ma czelność przemawiać pod pomnikiem Żołnierzy Wyklętych w dniu ich święta….?
    Nic dodać, nic ująć do wpisu Eleonory. Mało kiedy się zgadzam, ale w tym wypadku podpisuję się pod tym. Od Karbowiaka zawsze mi jakoś cuchnęło…..

  3. | ID: 2a799d2f | #3

    Eleonora :
    „Zbrodnia w Glinciszkach, jak wskazuje autor nie spotkała się z aprobatą władz niemieckich, co nie dziwi biorąc pod uwagę to, że wspomniany Władysław Komar był urzędnikiem niemieckim”
    A nie wie pan Karbowiak, że Komar jednocześnie współpracował z AK!?

    A Niemcy to wiedzieli? Nie będę pisał, żebyś pomyślała nim coś napiszesz, bo poklask dla zbrodniarza wojennego ewidentnie wskazuje, ze nie myślisz.

  4. Eleonora
    | ID: 7af742e5 | #4

    @Boruta

    Są dowody na to, że Komar współpracował z AK.
    Ciekawe, że takim jak m.iin ty, nie przeszkadza już Bandera, Szuchewycz czy dzielny Staufenberg ( niby antyhitlerowiec)
    A przeszkadzają żołnierze i współpracujący z AK czy NSZ….

Komentarze są zamknięte