„Brodacze” z Aresztu Śledczego w Opolu

Autor Obywatelski6

areszt 2Syn naszego czytelnika trafił do aresztu 1-go kwietnia br., i nie jest to żart prima aprilisowy. Do aresztu śledczego w Opolu przy ulicy Sądowej 4. Po kilku dniach nasz czytelnik postanowił odwiedzić syna, bowiem ten został „zawinięty”, tak jak stał. Z ulicy. Nikt ze służby więziennej nie poinformował rodziców za co syn trafił do aresztu. Później okazało się, że za grzywnę 500 zł. Ale nie to jest najistotniejsze w tym artykule.

O tym jednak matka „zawiniętego” dowiedziała się dopiero 6. kwietnia i tegoż dnia przekazała mu bieliznę osobistą. Bielizna nie trafiła do osadzonego natychmiast, jak mówi regulamin, tylko pięć dni później, po interwencjach naszego czytelnika, który jest ojcem osadzonego. Istotnym jest fakt, że rodzice Michała są rozwiedzeni, co powoduje, że wspólne odwiedziny syna są raczej niemożliwe.

6. kwietnia rano odwiedziła Michała matka a popołudniu ojciec. Nie było problemów z wejściem na teren aresztu. 13 kwietnia nasz czytelnik ponownie chciał odwiedzić syna, ale tym razem zaczęły się kłopoty.

– Zaczęło się od tego, że jak tylko zadzwoniłem na bramie więzienia, aby wziąć przepustkę, to czekałem chyba z 10 minut, bez reakcji służby więziennej. Zadzwoniłem drugi raz, czekałem kolejne 5 minut. Wiem, że tuż za drzwiami jest biurko i być może strażnik nie słyszał dzwonka, więc zacząłem pukać w drzwi. Minęło kolejne pięć minut, aż wreszcie otworzył drzwi strażnik z brodą o numerze identyfikacyjnym SW 189-142. Przywitał mnie wymownym: – Proszę mi nie walić po drzwiach. Ja odpowiedziałem spokojnie, że dzwoniłem, ale nikt nie podchodził do drzwi i stąd pomyślałem, że dzwonek jest uszkodzony i zacząłem pukać. Dał mi przepustkę, aby ją wypełnić. Dodam, że wypełniałem ją na więziennym murze, bo przed wejściem do aresztu nie ma nawet półki, aby na niej wypełnić druk przepustki. Wypisałem przepustkę i po kolejnych 5 minutach strażnik znowu uchylił „wizjer”, przez który podałem mu przepustkę. – Proszę iść na poczekalnię – poinstruował mnie strażnik. Poczekalnia jest 50 metrów dalej, usytuowana jest w zupełnie innym budynku, w którym mieści się między innymi przychodnia.  – W poczekalni spędziłem kolejne 20 minut, które myślałem że jest potrzebne do weryfikacji tego, czy mogę odwiedzić syna czy nie. W pewnym momencie zadzwonił telefon, że możemy przyjść. Strażnik poprosił mnie o dokument tożsamości, o pozostawienie telefonu komórkowego (do dyżurki), zegarka portfela i wszystko co w kieszeniach, do szafki. Zapytałem strażnika czy ktoś pilnuje tych szafek. W odpowiedzi usłyszałem, że mam kluczyk i że biorę go ze sobą do sali widzeń. Nie miałem pewności czy nie ma drugiego kluczyka. Powiedziałem strażnikowi, że zegarek jest droższy niż niektórzy miesięcznie zarabiają. – To proszę do rewizji. Paski do kontroli – zagrzmiał w tym momencie strażnik.   – Po wymianie zdań z brodatym strażnikiem, została wydana mi przepustka i zostałem wpuszczony do sali widzeń. Po kolejnych 20 minutach podeszła strażniczka i poinformowała mnie, że widzenia nie będzie, bo był telefon z bramy, że syn już miał widzenie. Tydzień wcześniej nie było problemów ze strażnikami. Zaczęto mnie wypraszać. Powiedziałem im, że złożę skargę na działalność strażników. Poprosiłem o podanie adresu oraz numerów telefonu do instytucji, której podlega areszt śledczy. – Proszę sobie wszystko spisać na bramie. A numer służbowy? „To se” proszę zapamiętać mój numer służbowy. Dla nas to lepiej, jak się na nas skarżą – usłyszałem z ust strażnika na do widzenia. – Dodam że wszystko to zrobił z bezczelnym uśmiecham na twarzy. Zostałem wyprowadzony z terenu więzienia pod eskortą strażnika – zakończył swą opowieść pan Arkadiusz. (nazwisko znane redakcji – dop.aut.)

No cóż. Zdaje się, że strażnikowi „brodaczowi” pomyliły się role. Na nasz gust pomylił także odwiedzającego pana Arkadiusza z osadzonym Arkadiuszem, chociaż Arkadiusz nigdy osadzonym nie był. Według nas to spora różnica.

Staraliśmy się wyjaśnić sytuację w Areszcie Śledczym w Opolu. Gdy zadzwoniliśmy pierwszy raz przywitał nas komunikat, że nie udziela się informacji na temat osadzonych przez telefon, a miły i sympatyczny głos skierował nas do osoby odpowiedzialnej za skargi i prośby (???), mimo iż prosiłem o połączenie z dyrekcją więzienia. Gdy zadzwoniłem drugi raz połączono mnie z osobą, która zajmuje się skargami i wnioskami…osadzonych(???). Dlaczego? Nie wiem. – Proszę zwrócić się z oficjalnym pismem do dyrektora aresztu (ppłk, Roman Proch – dop.aut), lub do Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Opolu, który mieści się w Opolu przy ulicy Sądowej 2 – usłyszałem w odpowiedzi od pani SW 189-128.

Z dalszej rozmowy wynika jeszcze jeden fakt. To chyba nie jest tak, jak sugerował strażnik „brodacz”, że jak się ktoś poskarży do Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej , to oznacza, że strażnicy dobrze pracują i są chwaleni przez swoich przełożonych. Na koniec jedna dobra rada dla dyrekcji aresztu. Na pewno „brodaczom” z SW przydałyby się zajęcia z savoir vivre i rozmowa wychowawcza a pani sekretarce podstawowe szkolenie w zakresie słuchania co się do niej mówi i podejmowania decyzji z kim połączyć rozmowę.

Wierzymy, że nie wszyscy strażnicy służby więziennej są tak nieokrzesani, że mylą się im się role odwiedzających z osadzonymi.

Tekst i foto:
Wiktor Sobierajski

  1. :-:-:-:
    | ID: 9e7e492e | #1

    Rodzice rowiedzeni. Syna „zawineli” z ulicy – no tak zaproszenia nie wysłali. Skoro tyle tatuś zarabia i ubliża innym to czemu nie zapłacił za syna? Byloby mi wstyd publikować taką historię na miejscu tatusia – bogaty, dobrze usytuowany. Brodacz? Cóż za ekstrawagancja słowna w opisywaniu ludzi.

  2. miła pani
    | ID: e654fd9e | #2

    Standardowa sytuacja – syn niewinny, biedny bo wszyscy się nad nim pastwia. Prawa się nie szanuje to trzeba swoje odpokutowac! A Pan co taki troskliwy o syna nagle? Trzeba było sprzedać zegarek i zapłacić grzywnę to by leżał na zloconej kanapie a nie na więziennej pryczy!

  3. Anonim
    | ID: c476c7fe | #3

    Wielkie żale aż do gazetki poleciał miły Pan się pożalić. Nikogo nie bronie choć nie raz miałem niewątpliwą przyjemność mieć do czynienia z ludźmi wykonującymi ten niewdzięczny zawód i nigdy nie usłyszałem złego słowa, zawsze traktowali petentów z uśmiechem i kulturą lecz wnioskując z opisu sytuacji którą poszkodowany „delikwent” przedstawił i pewnie ładnie zmienił fakty na swoją niekorzyść treść komentarza nasuwa się sama – jak jesteś chamem to tak musisz być traktowany inaczej nie zrozumiesz. Swoją drogą pewnie ten komentarz zostanie usunięty lecz o czym świadczy fakt umieszczenia takiego artykułu bez wysłuchania drugiej ze stron. W takim razie jutro wymyśle swój scenariusz i opisze jak to mnie strasznie potraktowano w innym urzędzie państwowym. Pozdrawiam pseudo redaktorze.

  4. stały czytelnik innej gazety
    | ID: c476c7fe | #4

    Wielkie żale aż do gazetki poleciał miły Pan się pożalić. Nikogo nie bronie choć nie raz miałem niewątpliwą przyjemność mieć do czynienia z ludźmi wykonującymi ten niewdzięczny zawód i nigdy nie usłyszałem złego słowa, zawsze traktowali petentów z uśmiechem i kulturą lecz wnioskując z opisu sytuacji którą poszkodowany „delikwent” przedstawił i pewnie ładnie zmienił fakty na swoją niekorzyść treść komentarza nasuwa się sama – jak jesteś chamem to tak musisz być traktowany inaczej nie zrozumiesz. Swoją drogą pewnie ten komentarz zostanie usunięty lecz o czym świadczy fakt umieszczenia takiego artykułu bez wysłuchania drugiej ze stron. W takim razie jutro wymyśle swój scenariusz i opisze jak to mnie strasznie potraktowano w innym urzędzie państwowym. Pozdrawiam pseudo redaktorze.

  5. Z-ALA
    | ID: 844c83ff | #5

    TATUŚ MYŚLI, ŻE MA TROCHĘ WIĘCEJ KASY TO MOŻE PONIEWIERAĆ INNYCH, A SAM BĘDZIE TRAKTOWANY JAK LORD !!! MOŻE ZAMIAST CHODZIĆ I SIĘ UŻALAĆ TO ZA WYCHOWANIE SYNKA BY SIĘ ZABRAŁ.
    ŻAL ŚCISKA, ŻE KTOŚ PUBLIKUJE TAKIE ARTYKUŁY I ZAJMUJE SIĘ TAKIMI GŁUPOTAMI. WSTYD !!! CHYBA KOMUŚ SIĘ ZAPOMNIAŁO, ŻE ARESZT TO NIE BAR SZYBKIEJ OBSŁUGI.

  6. zniespaczony
    | ID: cfc05159 | #6

    Gazeta wszystko wydrukuje jeśli tylko cytuje innych…. nawet jeśli to największa bzdura bo przecież ona tylko cytuje więc gazeta nie odpowiada za słowa innych a poczytność gazety wzrośnie. Zapoznajcie się z warunkami i przepisami a dopiero potem puszczajcie te wypociny.

Komentarze są zamknięte