KONIEC RZECZPOSPOLITEJ HAKÓW!

Autor Obywatelski

Instytut Ppobraneamięci Narodowej przygotowuje się do zakrojonej na szeroką skalę akcji w domach byłych funkcjonariuszy komunistycznej bezpieki – dowiedziała się „Warszawska Gazeta”. Jej celem będzie odzyskanie dokumentów, które bezpieczniacy zabrali ze sobą jako polisy na dostatnie życie w III RP.Pion śledczy IPN przygotowuje się do przeprowadzenia w całym kraju akcji, której celem będzie przeszukanie mieszkań byłych funkcjonariuszy resortu spraw wewnętrznych, mogących być depozytariuszami dokumentów archiwalnych po byłej SB. Pierwotnie miała ona objąć jedynie 21 wysokich funkcjonariuszy komunistycznej tajnej policji, głównie spośród byłego kierownictwa resortu MSW. Byli wśród nich m.in. generałowie Władysław Pożoga (wiceszef MSW), Henryk Dankowski (pierwszy zastępca ministra), Adam Krzysztoporski (wiceminister), Zdzisław Sarewicz (szef wywiadu) czy Józef Sasin (szef Departamentu IV MSW). Jednak w ostatnich tygodniach lista ta została mocno poszerzona i będzie obejmowała także szefów wojewódzkich i powiatowych struktur SB, a także tych funkcjonariuszy, którzy kierowali pionami zwalczającymi opozycję (III) i Kościół (IV). W akcji wezmą udział prokuratorzy ze wszystkich Oddziałowych Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, czyli pionu śledczego Instytutu. Są już przygotowane listy osób, których mieszkania i domy mają zostać niebawem przeszukane. IPN zakłada, że w wyniku tej akcji mogą odnaleźć się dokumenty, których brakuje w archiwach Instytutu, a które rzucą nowe światło na działalność wielu osób publicznych w czasach PRL-u. Prokuratorzy pionu śledczego IPN-u będą mieli za zadanie przeprowadzić wszelkie czynności urzędowe, jakie będą wiązały się z tą akcją oraz dokonać zabezpieczenia tych dokumentów, jeśli te zostaną faktycznie ujawnione w domach byłych funkcjonariuszy. Spośród umieszczonych na liście IPN-u funkcjonariuszy byłej SB wielu już nie żyje, jednak Instytut zakłada, że depozytariuszami przechowywanych przez nich dokumentów archiwalnych, nie zawsze świadomymi, mogą być teraz ich rodziny i bliscy. Jak się nieoficjalnie mówi w IPN-ie, będzie to największa akcja, jaką pion śledczy Instytutu przeprowadzi od początku jego istnienia. Nie wiadomo, czy akcja zostanie zorganizowana przed wakacjami, czy już po. Jak ustaliliśmy, przy poszukiwaniach niektórych dokumentów pracowników IPN-u wspierają funkcjonariusze ABW.
Kiszczak otworzył puszkę Pandory
Wszystko zaczęło się 16 lutego br., gdy w domu Marii Kiszczak – wdowy po byłym szefie MSW gen. Czesławie Kiszczaku, który był głównym konstruktorem politycznego kompromisu komunistycznej władzy z solidarnościową opozycją, prokurator IPN zabezpieczył archiwalne dokumenty. Z mocy prawa podlegały one przekazaniu do Instytutu. Czynności te zostały wówczas przeprowadzone w ramach wszczętego w 2015 r. śledztwa w sprawie ukrycia przez osobę nieuprawnioną dokumentów podlegających przekazaniu do IPN-u, za co grozi kara od 6 miesięcy do 8 lat więzienia. Zanim jeszcze doszło do czynności przeszukania w mieszkaniu wdowy po generale Kiszczaku, ona sama zgłosiła się do IPN-u, oferując sprzedaż dokumentów za 90 tys. zł. W wyniku tamtego przeszukania IPN przejął sześć pakietów dokumentów archiwalnych. Wśród nich znalazły się również te, które dotyczyły współpracy z SB byłego przywódcy Solidarności i prezydenta RP Lecha Wałęsy. Sprawa dokumentów TW „Bolka”, bo takim pseudonimem SB oznaczyła osobę Lecha Wałęsy, była na tyle doniosła, że IPN już wtedy zaczął myśleć o przeprowadzeniu kolejnych takich przeszukań w mieszkaniach byłych wysokich funkcjonariuszy resortu spraw wewnętrznych. Podejrzenia te potwierdziło w marcu przeszukanie mieszkania żony byłego pierwszego sekretarza KC PZPR i politycznego patrona gen. Czesława Kiszczak – gen. Wojciecha Jaruzelskiego, który zmarł w 2014 r. W domu wdowy po gen. Jaruzelskim prokuratorzy IPN-u ujawnili aż 17 pakietów dokumentów archiwalnych. Na razie nie wiem, jakiego rodzaju dokumenty się w tych pakietach znajdowały, ponieważ pełnomocnik rodziny Jaruzelskich zaskarżył postanowienie prokuratorów IPN-u w tej sprawie do sądu. Instytut nie może więc ich jeszcze oficjalnie opublikować. Jednak jak wynika z nieoficjalnych informacji, jakie w ubiegłym tygodniu dotarły z IPN-u do mediów, wśród zabezpieczonych dokumentów są również te, które zniknęły z teczki personalnej Jaruzelskiego jako oficera Ludowego Wojska Polskiego (LWP). Na razie nie wiemy jeszcze, czego dotyczą dokumenty z pozostałych pakietów przejętych w domu Jaruzelskiego. Jak się nieoficjalnie mówi w IPN-ie, mogą znajdować się wśród nich także te, które go szczególnie kompromitowały, jak np. jego wnioski awansowe za walkę z antykomunistycznym podziemiem czy też dokumenty dotyczące jego współpracy z komunistyczną Informacją Wojskową. Na ich opublikowanie przez IPN będziemy musieli jednak jeszcze poczekać.
W poszukiwaniu dokumentów
Artykuł 25 ustawy o IPN-ie mówi, że przekazaniu do archiwum Instytutu podlegają dokumenty, zbiory danych, rejestry i kartoteki wytworzone oraz zgromadzone przez organy bezpieczeństwa państwa, organy więziennictwa, sądy i prokuratury oraz organy bezpieczeństwa III Rzeszy Niemieckiej i Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. Właśnie ten zapis jest podstawą dla działań prokuratorów IPN-u, którzy mają przeprowadzić akcję przeszukania domów i mieszkań byłych esbeków w całej Polsce. Szkoda tylko, że akcja IPN-u nie obejmie również żołnierzy wojskowych służb specjalnych z czasów PRL-u (Wojskowej Służby Wewnętrznej, Zarządu II Sztabu Generalnego), a także byłych prokuratorów i sędziów, którzy w czasach PRL-u byli na pierwszym froncie walki z opozycją i Kościołem. Oni również są bowiem depozytariuszami wielu archiwalnych dokumentów, niezwykle cennych dla poznani historii tamtych czasów i jej bohaterów. W każdym razie ich sposób działania nie różnił się wiele od tego, jaki mieli esbecy.
Potrzeba było 27 lat po demontażu systemu komunistycznego i 25 lat po pierwszych wolnych wyborach, by władza postanowiła położyć kres „republice haków”, jaką była III RP. Prominenci komunistycznego systemu weszli bowiem do demokracji z polisą na sukces, jaką były dowody kompromitujące niektórych opozycjonistów, a także kolegów z formacji. Owe haki stanowiły gwarancję, że nie będzie prawdziwego rozliczenia z systemem komunistycznym i jego beneficjentami.

warszawska gazeta

Komentarze są zamknięte