Sądownictwo hamulcowym „dobrej zmiany”

Redaktor

Paweł Czyż2 sierpnia karę dziesięciu miesięcy pozbawienia wolności rozpoczął Zygmunt Miernik. 5 czerwca 2013 roku brał on udział w proteście w Sądzie Okręgowym w Warszawie w sprawie o sygn. akt XVIII K 380/11, która dotyczyła ustalenia zdolności do udziału w procesie karnym gen. LWP i byłego szefa MSW PRL Czesława Kiszczaka.

Sędzia Anna Wielgolewska wbrew zasadzie jawności procesu karnego próbowała utajnić przed mediami i publicznością sprawę Kiszczaka – co stało się bezpośrednią przyczyną użycia tortu przez zgromadzonych działaczy opozycji czasów PRL jako wyrazu dezaprobaty dla takich praktyk.

28 marca 2011 roku siedmiu sędziów Sądu Najwyższego podjęło uchwałę – sygn. I KZP 26/11,

cyt.

1. W postępowaniu karnym jawne są posiedzenia, na których sąd „rozpoznaje lub rozstrzyga sprawę” w rozumieniu art. 42 § 2 ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. – Prawo o ustroju sądów powszechnych (Dz. U. Nr 98, poz. 1070 ze zm.).
2. Pojęcie „sprawa”, interpretowane przy uwzględnieniu treści art. 45 ust. 1 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, oznacza sprawę w zakresie głównego przedmiotu postępowania, a także kwestii incydentalnej, która związana jest z możliwą ingerencją w sferę podstawowych praw zagwarantowanych przepisami Konstytucji.
3. Wyłączenie jawności posiedzenia, na którym sąd rozpoznaje lub rozstrzyga sprawę, dopuszczalne jest jedynie w wypadku przewidzianym w ustawie (art. 42 § 3 u.s.p.)”.

Zatem SSO Anna Wielgolewska w sposób rażący naruszyła zakres swoich obowiązków, zasadę niezawisłości sędziowskiej i wykorzystując swoją funkcję zmierzała do utajnienia sprawy Kiszczaka w celu ochronienia komunistycznego dygnitarza od odpowiedzialności karnej. Poszanowanie i obrona tych wszystkich elementów niezawisłości są konstytucyjnym obowiązkiem wszystkich organów i osób stykających się z działalnością sądów, lecz także są konstytucyjnym obowiązkiem samego sędziego (1) . Naruszenie tego obowiązku przez sędziego może oznaczać sprzeniewierzenie się zasadzie niezawisłości sędziowskiej, a to jest równoznaczne z bardzo poważnym uchybieniem podstawowym zasadom funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości.

W 2011 r. senator I, II, III, IV, VI i VII kadencji, od 2011 sędzia Trybunału Stanu, mec. Piotr Łukasz Andrzejewski oceniał na łamach „Nowego Państwa” (2), że, cyt.

(…) sędziowie, którzy byli pod pręgierzem opinii publicznej (…), nie zostali poddani właściwej selekcji. Nie potwierdził się optymizm pierwszego prezesa Sądu Najwyższego Adama Strzembosza, że wymiar sprawiedliwości sam się oczyści. Okazało się, że w III RP kariery wielokrotnie porobili sędziowie, którzy zasłużyli się tym, że stosowali nielegalne prawo stanu wojennego, co wynika z orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego. Zważywszy na to, że założycielem III RP jest jej pierwszy prezydent gen. Wojciech Jaruzelski (…) – wydaje się, że dziś wiele orzeczeń i wielu sędziów temu aktowi założycielskiemu odpowiada. Mimo że mamy wielu naprawdę dobrych sędziów, którzy wydają wyroki odpowiednie dla państwa prawa. Niestety, ci, którzy sprzeniewierzyli się zasadzie niezawisłości i są niezawiśli od systemu prawa, nie są od sądzenia odsunięci (…) Praktycznie nie ma dzisiaj środków, by oddziaływać na sędziów. Za każdym razem, gdy w Senacie próbujemy przy sprawozdaniach z samorządu sędziowskiego czy Sądu Najwyższego mówić o takich sprawach, spotykamy się z zarzutem, że chcemy ograniczyć sędziowską niezawisłość. To taki czarodziejski parawan, za którym można wszystko. (…)”

Wyrok nakazowy MiernikW dniu 18 czerwca 2014 roku Sąd Rejonowy dla Warszawy – Woli w sprawie o sygn. IV K 773/13 w postępowaniu nakazowym wydał wyrok uznając Zygmunta Miernika za winnego naruszenia nietykalności cielesnej SSO Anny Wielgolewskiej i wymierzył mu karę ośmiu miesięcy ograniczenia wolności i obowiązku wykonywania kontrolowanej pracy na cele społeczne w wymiarze 20 godzin miesięcznie. Od tego wyroku odwołał się jedynie sam Zygmunt Miernik.

1 października 2015 roku w tej samej sprawie Zygmunt Miernik został skazany na dwa miesiące bezwzględnego więzienia przez SSR Joannę Dryll. Dwa dni później b. poseł KPN Adam Słomka na swoim blogu ujawnił szereg swoich wątpliwości co do realnej i faktycznej bezstronności SSR Joanny Dryll.

Nazwisko Dryll nie jest specjalnie popularne – pisze Adam Słomka – i stąd można szybko odnaleźć w XXI wieku wiele informacji o kilku pokoleniach rodziny Dryll. I tak, Witold Jerzy Dryll, urodzony w Warszawie 29 sierpnia 1918 r. był członkiem GL/AL, ZWM, PPR, a następnie PZPR. Od 17 marca 1953 do 29 sierpnia 1979 roku członek, a później sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PZPW w Warszawie. W 1977 r. podsekretarz stanu w Ministerstwie Energetyki i Energii Atomowej. Inny Dryll, urodzony w 1953 roku, to udziałowiec firmy energetycznej zajmującej się energią dla przemysłu i atomową, który chwali się w swoim CV, że w latach 1979 – 1989 był członkiem zespołu badań w Instytucie Badań Jądrowych w Świerku i współpracował z Instytutem Badań Jądrowych w Mińsku (ZSRR). Kim dla w/w jest sędzia Joanna Dryll, która zafundowała Zygmuntowi Miernikowi więzienie? Czy należy do tych Dryllów z urodzenia czy też weszła do tej rodziny przez małżeństwo? Może należy do innych Dryllów? A obaj w/w stanowią różne gałęzie Dryllów i to tylko zbieżność, a sędzia Dryll to jeszcze inna rodzina Dryll? Lider „NIEZŁOMNYCH Adam Słomka ujawnił więcej zastanawiających informacji, cyt. „(…) SSR Joanna Dryll jeszcze w maju 2012 roku nie miała ugruntowanej pozycji. Jak pisze Krajowa Rada Sądownictwa w swojej uchwale 173/2012 w sprawie objęcia stanowisk sędziego Sądu Rejonowego dla Warszawy – Woli (wówczas prokurator Prokuratury Rejonowej Warszawa – Wola), że ta nie wykazała się takimi osiągnięciami i przymiotami jak osoby rekomendowane przez KRS na wolne stanowiska sędziowskie. Ogólna ocena kwalifikacji obejmująca doświadczenie życiowe, opinie wizytacyjne i służbowe, wielkość uzyskanego poparcia sędziowskiego, a także oceny na dyplomie ukończenia studiów wyższych i egzaminie zawodowym nie są tak wyróżniające. Co spowodowało zmianę tej oceny i fakt, że prokurator Joanna Dryll dostała pracę w charakterze sędziego i od razu „wykazuje się” uwięzieniem Miernika i jego skazaniem za społecznie słuszny protest przeciwko bezkarności komunistycznego zbrodniarza? Czy nie „klepnęła” aktu oskarżenia wysmażonego przez byłych kolegów z Prokuratury Rejonowej Warszawa – Wola?”.

Od tego wyroku apelację wniósł Zygmunt Miernik i prokuratura. Tym razem Sąd Okręgowego w Warszawie w składzie SSO Piotr Kluz, SSO Ewa Leszczyńka – Furtak i SSO Agnieszka Komorowicz w dniu 20 kwietnia 2016 roku podwyższył karę dla Zygmunta Miernika do dziesięciu miesięcy więzienia. SSO Agnieszka Komorowicz uzasadniała to następująco, cyt.

(…) Tylko taka kara jest karą zasłużoną. (…) Oskarżony musi sobie wreszcie uświadomić, że popełnianie przestępstw nie popłaca i takie zachowanie musi spotkać się z adekwatną reakcja prawnokarną”.

Warto dodać, że to przed Sądem Okręgowym w Warszawie toczyły się procesy m.in. Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka. 1 sierpnia 2016 roku Zygmunt Miernik przekroczył bramę zakładu karnego w Wojkowicach. W uprzednim wywiadzie udzielonym portalowi wPolityce.pl Zygmunt Miernik stwierdził, cyt.

„Nie będę prosił o łaskę prezydenta, ponieważ czuję się niewinny. Protesty społeczne są dozwolone, z protestów nie jest wyłączony sąd. Sędziowie na siłę kneblują nam usta. Już w więzieniu prawdopodobnie ogłoszę strajk głodowy”.

Zatem między wyrokiem nakazowym wydanym w sprawie „tortowego protestu”, a wyrokiem jaki obecnie wykonuje Zygmunt Miernik mamy przepaść niewspółmierności kary oraz ewidentny przykład wendety środowiska sędziowskiego.

Podsumowując. Gdyby w Polsce postępowania karne były prowadzone w zgodzie z zasadami jawności oraz w zgodzie z art. 6 Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności w zakresie rozsądnego terminu w jakim sądownictwo powinno wydać ostateczny wyrok … to Zygmunt Miernik nie miałby powodu do protestu.

W II RP jako instytucja polskiego prawa procesowego istniała tzw. ława przysięgłych. Przewidywały tę instytucję Konstytucja tzw. „marcowa” w artykule 83, Kodeks postępowania karnego z 1928 r. oraz ustawa prawo o ustroju sądów powszechnych z tego samego roku. Na ziemiach dawnego zaboru austriackiego działały one na podstawie przepisów zaborczych. Tryb powoływania członków sądów przysięgłych w II RP różnił się znacznie od przyjętego w systemie prawa brytyjskiego. Mieli oni być wybierani przez organizacje społeczne i pełnić swoją funkcję kadencyjnie. Po II wojnie światowej nie wprowadzono w Polsce ławy przysięgłych. Jako czynnik społeczny orzekają w Polsce ławnicy, których rola w wymiarze sprawiedliwości jest zupełnie inna. Gdyby komunistyczni zbrodniarze byli sądzeni po nawiązaniu do ciągłości prawnej z II RP, a nadto przez „ławę przysięgłych” to można mieć pewność, że zamiast milionów złotych zmarnowanych na ich świadczenia emerytalne otrzymywać mogli trzy posiłki dziennie „za kartami”.

W czasie debaty dekomunizacyjnej w Sejmie RP III kadencji z 21 października 1999 r. były premier mec. Jan Olszewski oceniał, cyt.

(…) ustawa dekomunizacyjna jest ciągle Polsce potrzebna. Może nie taka. Nawet na pewno nie taka i nie w tej formie, w jakiej nam tutaj się ją dzisiaj proponuje. Ona powinna ulec daleko idącym przekształceniom, ale jest potrzebna. Myślę w szczególności, że jeżeli popatrzymy na to, co się w tej chwili dzieje z procesami sprawców najcięższych zbrodni okresu PRL, zbrodni w których przelana została krew polskich robotników w kopalni ˝Wujek˝, w Lubinie, na Wybrzeżu w 1970 r ., to wydaje się, że ta parodia wymiaru sprawiedliwości obrażająca zdrowy rozsądek i elementarne poczucie moralności publicznej, która się odbywa w naszych sądach, powinna też znaleźć jakieś rozwiązanie właśnie przy okazji uchwalania tej ustawy. Powinniśmy być może pójść tym tropem, jaki wskazywał odrzucony projekt KPN, który nie został przedstawiony Wysokiej Izbie, projekt odwołujący się do pomysłu utworzenia trybunału narodowego w tych sprawach. Sądzę, że do tej koncepcji trzeba i warto będzie wrócić”.

Zmowa „Okrągłego Stołu” doprowadziła do zakonserwowania wymiaru sprawiedliwości opartego o zbiór praw stanowionych w czasach PRL i uparte reformowanie prawa, które służyło de facto ochronie totalitarnych dygnitarzy. Trybunał narodowy jako specjalna emanacja przedwojennych „ław przysięgłych” dla zbrodniarzy z Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego był jedyną drogą dla skutecznego i szybkiego rozliczenia czasów PRL. Sama instytucja „ławy przysięgłych” stanowić mogła i nadal może panaceum na niejawne koligacje rodzinne i towarzyskie lub inne nieformalne układy wewnątrz wymiaru sprawiedliwości. Nikt rozsądny wchodzący w skład hipotetycznej ławy przysięgłych w sprawie Miernika nie uznałby za sprawiedliwe wysyłanie chorego na cukrzycę, pokrzywdzonego i represjonowanego w PRL na 10 miesięcy do zakładu karnego. Niestety „dobra zmiana” w sądownictwie rozbija się na szańcach obrony zasad wypracowanych przy „Okrągłym Stole” i lekceważeniu przez władze sądowniczą władzy wykonawczej i ustawodawczej. Pozostaje tylko zmiana obecnej Ustawy Zasadniczej i wprowadzenie w postępowaniach karnych ścisłej kontroli tak, aby odbudować minimalne zaufanie społeczne do Państwa Polskiego, które przez działania sądownictwa – z prezesem Trybunału Konstytucyjnego – jest w zasadzie zerowe.

Paweł Czyż
Niezależna Gazeta Obywatelska w Bielsku – Białej

(1) Zob. wyroki TK z: 24 czerwca 1998 r., K 3/98 i 14 kwietnia 1999 r., K 8/99 powołane w wyroku z 7 listopada 2013 r., K 31/12 (OTK ZU-A 2013, nr 8, poz. 121).

(2) Nowe Państwo (nr 7/2011)

***
Wyrażam zgodę na nieodpłatny przedruk lub wykorzystanie części za podaniem źródła.

Komentarze są zamknięte