Licencja na bezkarność

Autor Obywatelski1

Paweł Kukiz ocenił, że są39cbec347225b2c21c5ceb40381af16c_Ldownictwo w Polsce działa jak mafia. To, co się dzieje w Siedlcach, jest przykładem, że tego rodzaju skrajne
opinie są wywołane działaniami osób z wymiaru sprawiedliwości.
Były adwokat Janusz P., mimo wykluczenia z palestry, prowadzi działalność prawniczą i występował przed sądami jako pełnomocnik stron, faktycznie wypełniając rolę adwokata przy akceptacji tamtejszych sądów. Janusz P. to współpracownik mecenasa Jakuba Sokólskiego, syna prezesa Sądu Okręgowego w Siedlcach Mirosława Sokólskiego. Prywatne kontakty Sokólskich z prokuratorem okręgowym w Siedlcach Robertem Więckiewiczem nie są tajemnicą. Ofiarą powiązań siedleckich padł pacjent, który nie może doczekać się sprawiedliwości. Prokurator Robert Więckiewicz odmówił objęcia nadzorem śledztwa w sprawie błędu medycznego, w którym nie powołano biegłych ani nie zabezpieczono oryginałów dokumentacji. W rozmowie z pacjentem Mirosław Sokólski sugerował, że oryginalną dokumentację lekarz już „wyczyścił” z komputera.
Siła niemocy
Oskarżany o popełnienie błędu medycznego lekarz wynajął jako pełnomocnika Janusza P. Ten z kolei przyjął taktykę obrony klienta przez oczernianie skarżącego się na złe leczenie. Z kolei prokuratura i sądy prowadzące sprawę błędu okazywały się bezradne. Dokumentację medyczną fałszowano i ukrywano latami. W dokumentacji znajdującej się w archiwum szpitala są inne dane o leczeniu niż dostał pacjent w kartach wypisowych, a w leczeniu prywatnym jest wpisana wizyta, która się nie odbyła. W roku 2013 Sąd Rejonowy w Siedlcach zażądał dokumentacji od urologa. Do dziś dokumentacja to nie wpłynęła. Nawet pacjent nie miał do niej dostępu przez ponad trzy lata, od września 2011 r. do grudnia 2014. W sprawie dostępu pacjenta do dokumentów chciał mediować obecny marszałek Senatu Stanisława Karczewski. Lekarz jednak nie wyraził na to zgody. Zamiast tego lekarz wraz ze swoim prawnikiem rozpowszechniali informacje, że poszkodowany jest symulantem i że ma dostęp do wszystkich dokumentów z leczenia. Na dodatek pacjent miał rzekomo wysyłać lekarzowi paczki z niebezpieczną zawartością. Wszystko to kłamstwa. Poszkodowany jest nieuleczalnie chory.
Recydywista etyczny
Były adwokat Janusz P. to postać barwna. Można by nawet powiedzieć, że jest „recydywistą etycznym”. Skazywany 11 razy w wyrokach sądów dyscyplinarnych. Nałożono na niego ok. 50 tys. zł kar dyscyplinarnych, których nie zapłacił. Rada Adwokacka w Siedlcach była zadziwiająco nieskuteczna w egzekucji kar finansowych. Zaliczył także kilka spraw karnych, choć z zarzutów z reguły uwalniały go sędzia Małgorzata Semeniuk i sędzia Agnieszka Otulak-Centkowska. Według tej pierwszej mógł stronę postępowania zniesławiać, bo bronił interesów lekarza. Według opinii drugiej mógł innych ludzi wyzywać od kanalii i szuj, gdyż bronił się w ten sposób własnego dobrego imienia.
Kilka tygodni temu miarka się przebrała. Za zniesławianie jednej z ofiar Janusz P. został prawomocnie skazany. W międzyczasie skutecznie usunięto go z zawodu adwokata. Janusz P. nie dał za wygraną i złożył skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego, a ten ją odrzucił.
Janusz P. był skazywany od kilkunastu lat. Powstaje pytanie, kto dopuścił do jego wieloletniej działalności sprzecznej z prawem? Kto był dla niego „parasolem ochronnym”? Na bezkarnych pomówieniach i zniesławieniu ludzi zarabiał pieniądze, a jego klienci unikali odpowiedzialności prawnej. Karnie usunięty z adwokatury Janusz P. nadal używa tytułu adwokata i występuje jako pełnomocnik. Od zarzutu przywłaszczenia tytułu adwokackiego, jaki postawiła mu siedlecka Rada Adwokacka, uwolniła Janusza P. sędzia Małgorzata Semeniuk. Sędziowie siedleccy nadal pozwalają mu prowadzić działalność prawniczą, a starania o zakazanie mu jej prowadzenia są nieskuteczne. WNIOSEK o to odrzucił sędzia Wojciech Michalak z Sądu Rejonowego w Siedlcach.
Janusz P. znieważał nie tylko przeciwników procesowych swoich klientów, ale także sędziego Bogdana Górskiego z Sądu Okręgowego w Siedlcach. Sędzia ten żalił się, że Janusz P. znieważa go bezkarnie. Robił to niemal latami, od kiedy sędzia Górski konsekwentnie prowadził sprawę dotyczącą Janusza P. Chodziło o możliwe przywłaszczenie mienia przez adwokata, który także dopuścił się podrabiania podpisu klientki. O zdarzeniach tych wiedzieli wiceprezes sądu i jednocześnie przewodnicząca II Wydziału Karnego Sądu Okręgowego w Siedlcach Grażyna Jaszczuk (wobec tej sędzi toczy się postępowanie dyscyplinarne w sprawie związanej ze skazanym adwokatem) i prezes tego sądu Mirosław Sokólski. Oboje wyłączeni byli z orzekania w sprawach dotyczących Janusza P. Dlaczego piszemy, że oboje wiedzieli o znieważaniu ich kolegi? Ponieważ sprawa na pewno musiała trafić do przewodniczącej wydziału, a prezes Sokólski znał ją przynajmniej z urzędu.
W trybie dostępu do informacji publicznej jedna z osób próbowała ustalić, czy prezes sądu Mirosław Sokólski przekazał organom prokuratorskim dokument sporządzony przez sędziego Górskiego, zawierający informację o znieważaniu go przez skazanego Janusza P. Skierowała ona do prezesa Sokólskiego i prokuratora okręgowego w Siedlcach Roberta Więckiewicza następujące pytanie: Czy prezes Sądu Okręgowego w Siedlcach Mirosław Sokólski przekazał Prokuratorowi Okręgowemu w Siedlcach Robertowi Więckiewiczowi pismo sędziego Sądu Okręgowego w Siedlcach Bogdana Górskiego ze sprawy II Ka 169/16 o zniesławianiu i znieważaniu tego sędziego przez skazanego Janusza P., usuniętego karnie z zawodu adwokata, współpracującego z mecenasem Jakubem Sokólskim, synem wymienionego Mirosława Sokólskiego? Prezes Sokólski odmówił udzielenia informacji, powołując się na… ochronę prywatności sędziego Górskiego, a prokurator Więckiewicz przesłał zastanawiające wyjaśnienie: W odpowiedzi na Pana WNIOSEK z 17 maja 2016 r. o udostępnienie informacji publicznej, informuję, że do Prokuratury Okręgowej w Siedlcach nie wpłynęło – spełniające kryteria przedstawione w tymże wniosku – zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa znieważenia funkcjonariusza publicznego w osobie sędziego Sądu Okręgowego w Siedlcach.
Dlaczego prezes Mirosław Sokólski, będąc jako organ sądu w posiadaniu danych o przestępstwie, nie przekazał ich prokuraturze? Wpływały przecież skargi od Janusza P. i jako prezes wiedział o znieważaniu „z urzędu”. Czyżby chronił przestępcę przed odpowiedzialnością karną? Prokurator Jarosław Wardak potwierdził, że do Prokuratury Rejonowej w Siedlcach do dnia dzisiejszego nie wpłynęło pismo Prezesa Sądu Okręgowego w Siedlcach, przy którym przekazywałby on pismo Sędziego Sądu Okręgowego w Siedlcach Bogdana Górskiego ze sprawy II Ka 169/16 o zniesławieniu i znieważeniu tego sędziego przez Janusza P.
Ciekawostką w tej sprawie jest, że Jakub Sokólski, syn prezesa sądu Mirosława Sokólskiego, był związany zawodowo ze skazanym Januszem P. Ustaliła to jedna z ofiar, wnioskując na tej podstawie o wyłączenie sędziego Mirosława Sokólskiego ze spraw dotyczących Janusza P. właśnie z powodu powiązań jego syna. Sam prezes Sokólski nie chciał udostępnić tej informacji publicznej kolejnej ofierze Janusza P. Później jednak nadeszła informacja z Sądu Apelacyjnego w Lublinie od prezesa Krzysztofa Szewczaka, że Sąd Apelacyjny wyłączył prezesa Sokólskiego ze sprawy dotyczącej Janusza P. właśnie z powodu powiązań syna. Chociaż sam prezes Sokólski nie widział powodu do podejmowania takiej decyzji. Sędziowie Sądu Apelacyjnego nie dali jednak wiary prezesowi Sokólskiemu, że powiązania jego syna Jakuba Sokólskiego z karanym Januszem P. nie wpłyną na obiektywność i bezstronność sędziego Sokólskiego i odgórnie odsunęli go od sprawy.

Warszawski sąd demaskuje kłamstwa
Jedna z ofiar Janusza P., Jarosław Kozak, pozwał go o ochronę dóbr osobistych. Oszczerstwa i kłamstwa rozpowszechnione przez adwokata lekarza były oczywiste także dla Sądu Okręgowego w Warszawie. Przeprosiny, do których sąd zmusił Janusza P. robią wrażenie swoją treścią i skalą kłamstw adwokata. Przepraszam Pana Jarosława Kozaka z Siedlec za stwierdzenia odnoszące się do Jego stanu zdrowia; za pomówienie Go o symulowanie wielu schorzeń w szpitalu, astmy i jakoby był chory na parafrenię i schizofrenię. Przepraszam także za nieprawdziwe dane o Nim dotyczące posiadania rzekomo wszystkich dokumentów z leczenia, pomawianie Jarosława Kozaka o uciekanie przed badaniami lekarzy psychiatrów oraz inne obraźliwe sformułowania i stwierdzenia Jego dotyczące, których to pomówień i obraźliwych stwierdzeń dopuściłem się jako pełnomocnik Adama Marcheluka w piśmie do PZU S.A. w Warszawie z dnia 16 maja 2013 roku. Janusz P.
Dokładnie w tym samym czasie Kozak złożył też prywatny akt oskarżenia. Sąd Okręgowy w Warszawie już ustalił stan faktyczny i wydał wyrok z oceną prawną. W Siedlcach sprawa karna trwa nadal. Prowadzi ją sędzia Daniel Kędzia, który pozwał naszą gazetę i autora nieniejszego tekstu o 50 tys. zł z powodu rzekomego naruszenia dóbr osobistych w artykule dotyczącym właśnie tego procesu karnego.

Parasol ochronny

Bohater naszych artykułów, Jarosław Kozak, ofiara błędu medycznego, nie wie, kiedy i jakie prawo obowiązuje w Siedlcach. Zrobił ciekawy eksperyment i sam napisał do Sokólskiego parę pytań o łapówki. Sokólski z miejsca wysłał je prokuratorowi Więckiewiczowi, stwierdzając, że pismo znieważa SSO Sokólskiego, czyli jego samego. Ale dlaczego prezes Sokólski wcześniej nie wysłał pisma sędziego Górskiego o potwierdzonym znieważaniu go przez skazanego Janusza P.? Czy można to uznać za wybiórcze pilnowanie sprawiedliwości przez prezesa Sokólskiego, ojca Jakuba Sokólskiego, kolegi kancelaryjnego skazanego Janusza P.?
Minister Sprawiedliwości Zbigniew Ziobro powinien przeanalizować zaistniały stan rzeczy w siedleckim wymiarze sprawiedliwości, by wskazać, czy i kto stworzył parasol ochronny nad byłym adwokatem.
Janusz P. w jednym z pism skierowanych do Sądu Okręgowego w Siedlcach wyraził się o swej ofierze, że trzeba jej „mordę obić”. Nikt nie zareagował. Inna osoba dostała anonim, że „zdechnie na torach”. Ani organa ściągania, ani prokuratura pod zwierzchnictwem prokuratora Więckiewicza nie stwierdziły przestępstwa. Nie szukały nawet sprawców.
Wszystkie zamieszczone w tekście informacje próbowaliśmy weryfikować u prezesa Mirosława Sokólskiego. Nie odpowiedział na żadne pytanie.

Paweł Miter Gazeta Finansowa

  1. onek
    | ID: 0b68c56f | #1

    Sąd Rejonowy dla Warszawy Pragi-Północ Sygn. akt I Co 221/15 Sąd
    Rejonowy dla Warszawy Pragi Północ sygn.akt Co I 1365/12
    jest to przyklad dwoch spraw ze ewidentnie cos jest nie hallo ,tzn. w
    jednym przypadku Co 221/15 sad robi przybicie gdzie dluznik ma
    jeszcze czas na zlozenie zazalenia od postanowienie o wylaczeniu
    sedziego ,osoba ktorej sad sprzedal lokal nie wplacila pieniedzy
    wogole a sad ten sam ustanowil ja zarzadca nieruchomosci , wyglada na
    to ze sad czeka az ta osoba co kupila w ramach licytacji ten lokal
    sprzeda go i wtedy moze odda pieniadze . W tej sprawie komornik tez
    mial byc wylaczony nic nie skutkowalo wszystko sad
    olewal i tylko usmiechal sie do komornika- zenada!!!!druga sprawa
    Co I 1365/12 dluznik dowiaduje sie o prawomocnym przybiciu przez
    przypadek a miedzy czasie mial okradzione skrzynki pocztowe co
    zglosil na policjie , pisal skargi na dostawcow korespondecji ….a
    sad co odpisuje ze mogl sie chodzic i dowiadywac -zenada !!!! jak sie
    mogl chodzic dowiadywac jak nie wiedzial !!!!! malo tego wychodzi w
    trakcie ze osoba co wygrala licytacje jest prawdopodobnie inwalida i
    ledwo jej starcza na leki – wielka jedna mafia Panie
    Ministrze temu sie Pan przyjzy co sie dzieje w Sadzie Rejonowym bo
    ja to napisale z grubsza a tam wiecej jest ciekawych rzeczy.do tego na dluznika sa groby karalne na kartkach kradzieze licznikow ,odlanczanie ogrzewania i cieplej wody a policja wszystko umaza

Komentarze są zamknięte