Gra w prezesa. Kto i dlaczego powinien rządzić telewizją publiczną

Autor Obywatelski

Nadchodzi k2-items-cache-55a4b1dc02dc4df8b8ce3bbec9c356d0_lnsp_157decydująca faza walki o fotel prezesa TVP. Kandydatów jest 20, ale niewielu z nich nadaje się do objęcia schedy po Jacku Kurskim – obecnym prezesie TVP. A jeszcze mniej ma na to realne szanse.
W ubiegłym tygodniu (15 września) upłynął termin składania ofert w konkursie na nowego szefa TVP. Jak poinformował Krzysztof Czabański – szef rady Mediów Narodowych (RMN), która z chwilą swojego powołania przejęła od ministra skarbu kompetencje powoływania i odwoływania władz mediów publicznych – wpłynęło 20 ofert do konkursu na nowego szefa TVP. Mają one zostać sprawdzone pod względem formalnym na kolejnym posiedzeniu RMN, które odbędzie się we wtorek (20 września). Według Czabańskiego sprawdzane będzie wykształcenia kandydatów oraz ich dotychczasowa droga zawodowa. Dopiero po tym rada ma ostatecznie zadecydować, kto zostanie dopuszczony do ostatniej fazy tego konkursu, czyli wysłuchania kandydatów na nowego prezesa TVP. W trakcie tego ostatniego etapu kandydaci będą pytani przez członków RMN m.in. o ich wizje funkcjonowania telewizji publicznej. Wynik tego konkursu według Czabańskiego ma zostać ogłoszony nie później niż do 15 października br. Wraz z ogłoszeniem wyniku konkursu zgodnie z uchwałą RMN z 2 sierpnia br. ma również zostać odwołany obecny prezes TVP Jacek Kurski. Krótko mówiąc, walka o szefowanie publicznej telewizji wchodzi w decydującą fazę.
Zasady walki
Trzeba więc zadać najważniejsze pytanie związane z wyborem nowego prezesa TVP: kto i dlaczego powinien nim zostać? Nie wszystkie ze wspomnianych dwudziestu osób, które złożyły swoje oferty w konkursie, mają jednak szansę na to, aby skutecznie powalczyć o fotel prezesa TVP. Jak to jest w większości tego typu konkursów w naszym kraju, nie wszyscy kandydaci mają równe szanse. Liczy się przede wszystkim polityczne poparcie, na jakie kandydaci mogą liczyć. Patrząc na obsadę personalną RMN, która rozstrzygnie ten konkurs, PiS ma w niej strategiczną przewagę. W pięcioosobowej radzie partia Jarosława Kaczyńskiego ma trzech swoich członków, którymi są: wspomniany Krzysztof Czabański oraz posłanki Elżbieta Kruk i Joanna Lichocka. Wybiorą zatem kogoś, kto od dawna może liczyć na poparcie PiS-u. Takimi kandydatami, poza obecnym prezesem, są: Małgorzata Raczyńska, Agnieszka Romaszewska-Guzy, Piotr Barełowski oraz Krzysztof Skowroński. Spróbujmy zatem przyjrzeć się wymienionym kandydatom pod kątem ich kwalifikacji do tego stanowiska.
Spore szanse w tym konkursie ma Małgorzata Raczyńska. Na początku sierpnia, gdy RMN odwołała Jacka Kurskiego, zanim nie nastąpiła polityczna kontroofensywa zwolenników obecnego prezesa TVP, to właśnie ona miała go zastąpić. Jest postacią w branży telewizyjnej znaną, albowiem była już dyrektorem programu pierwszego TVP, w czasach gdy kierował nią Bronisław Wildstein (lata 2006–2007). Raczyńska już na początku swojego urzędowania w TVP weszła w ostry konflikt z prezesem Wildsteinem i po jakimś czasie rejterowała na wielomiesięczne zwolnienie lekarskie, aby nie dostać od niego wypowiedzenia. Co do jej doświadczeń zawodowych, to nawet w kręgach dziennikarskich sympatyzujących z PiS-em można usłyszeć, że są mizerne i sprowadzają się do jej własnej autokreacji. Raczyńska jest konfliktowa, czego dowodem była nie tylko wojna z Wildsteinem, ale notoryczne konflikty podczas urzędowania na Woronicza. Politycznie Raczyńska ma chyba najsilniejszą pozycję, ponieważ od wielu lata blisko przyjaźniła się z rodziną szefa PiS-u Jarosława Kaczyńskiego (a dokładniej z jego nieżyjącą matką) i z tej racji może liczyć na jego akceptację. Wsparcie polityczne może jednak nie wystarczyć, bo dość powszechnie zarzuca się jej wspomniane niskie kwalifikacje merytoryczne. Dość powiedzieć, że gdy pojawiała się w internecie informacja, że zastąpi Jacka Kurskiego, prawicowi publicyści nie przebierali w słowach. Jeśli nowym prezesem TVP zostanie istotnie Małgorzata Raczyńska – będzie to fatalny wybór – przekonywał publicysta tygodnika „Do Rzeczy” Piotr Semka.
A wtórowała mu aplikująca obecnie na to stanowisko Agnieszka Romaszewska-Guzy – córka zmarłego senatora PiS-u, znanego działacza KOR-u i opozycjonisty Zbigniewa Romaszewskiego. Romaszewska jest obecnie wiceprezesem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich (SDP) oraz szefuje Biełsatowi – kanałowi telewizji satelitarnej nadawanej w języku białoruskim. Romaszewska z telewizją publiczną była związana od lat 90., pełniąc w niej m.in. funkcje reportera krajowego, wydawcy, wiceszefa wiadomości TVP. Ze względu na zasługi ojca ona również może liczyć na silne wsparcie w PiS-ie. Ale także w jej wypadku w grę wchodzą słabe umiejętności menadżerskie i „zakręcenie” wschodnie, które nie pozwala jej „ogarnąć” zarówno wielu spraw krajowych, jak i międzynarodowych. Konstatując: kandydatura Romaszewskiej jest nie na te czasy i wyzwania, jakie stoją dzisiaj przed naszą telewizją. Trzeci jest Piotr Barełkowski, najbardziej doświadczony spośród liczących się kandydatów, ponieważ z telewizjami związany jest od prawie ćwierćwieku. Pracował m.in. dla właściciela Polsatu Zygmunta Solorza, współpracował z Lwem Rywinem, tworzył programy dla telewizji publicznej, gdy szefem jednej z anten był Rafał Grupiński. Zaskoczył wszystkich, gdy trzy lata temu zajął się razem z szefem „GP” Tomaszem Sakiewiczem i Bronisławem Wildsteinem tworzeniem TV Republika, która miała być wówczas taką prawicową alternatywą dla zawłaszczonej przez koalicję PO–PSL (z gościnnym udziałem SLD) TVP. Ale po jakimś czasie Barełkowski popadł w poważny konflikt z Sakiewiczem i jego teściem Ryszardem Gitisem i sam zrezygnował z szefowania TV Republika, postanawiając iść własną zawodową drogą. Niektórzy z branży mówią nawet, że Barełkowski zawsze zabierał się za zbyt wiele projektów i tak naprawdę żadnego sam nigdy nie dokończył. Być może to tłumaczy fakt, że Barełkowski w swojej karierze zawodowej pływał w tak wielu „barszczach”, ale w żadnym niezbyt długo. Politycznie Barełkowski nie może liczyć na takie poparcie, jak wymienione wcześniej kandydatki. Reasumując: ma duże doświadczenie, ale brakuje mu spektakularnych sukcesów. A poza tym nie ma specjalnie szans na akceptację obecnej władzy.
Czwarty kandydat na nowego szefa TVP ze wspomnianej grupy liczących się to Krzysztof Skowroński, obecny szef Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i twórca internetowego Radia Wnet, takiej trochę niszowej rozgłośni, ale dla ludzi inteligentnych (nie mylić z tymi, którzy posiadają dyplomy). Jest jednocześnie najmłodszy w tym gronie i nie jest kandydatem z typowego „partyjnego worka”, chociaż nie ukrywa swoich politycznych sympatii do prezesa PiS-u. Skowroński to jeden z najbardziej cenionych dziennikarzy radiowo-telewizyjnych, ma także spory dorobek prasowy. Jego programy zawsze były na wysokim poziomie merytorycznym i potrafiły zainteresować widza czy słuchacza nie tylko tanią sensacją. Skowroński potrafi słuchać. Jest też koncyliacyjny, ale rozróżnia granice kompromisu, co może mieć dzisiaj kluczowe znaczenie w zarządzaniu telewizją publiczną. Jego kandydatura może być kompromisem, jeżeli walczące o władze frakacje związane z PiS-em nie będą w stanie dojść do porozumienia.

Słabości konkursu
Jak już wspomnieliśmy, to członkowie RMN z nadania PiS-u wybiorą nowego szefa TVP. Ale w tym wyborze kryje się jeszcze jedno niebezpieczeństwo. Dwoje spośród trzech nominatów partii Jarosława Kaczyńskiego, jacy zasiadają w RMN, wyraźnie sympatyzuje ze środowiskiem „Gazety Polskiej”. Są to prezes rady Krzysztof Czabański, który w przeszłości otrzymywał od niej nagrody, oraz Joanna Lichocka – do niedawna jeszcze dziennikarka tego tygodnika. Tak naprawdę to oni zdecydują o wyborze nowego prezesa TVP. Hamować ich będzie osobiście zapewne Jarosław Kaczyński. Tak się stało w wypadku ostatniej próby dokonania swoistego zamachu stanu (bo jak inaczej nazwać niespodziewane odwoływanie szefa spółki – na dwa miesiące przed rozstrzygnięciem konkursu?). Obiektywnie, jeżeli pozory rzetelności konkursu mają być zachowane, to przesłuchania kandydatów powinny być jawne. Wówczas oprócz komisji konkursowej ludzie będą mogli wyrobić sobie zdanie o kompetencjach tych, którzy w ich imieniu mają rządzić publiczną telewizją.

Leszek Pietrzak, www.warszawskagazeta.pl

oprac W.S

Komentarze są zamknięte