Będą wcześniejsze wybory samorządowe! Obecnie trwa rozliczenie prezydentów?

Autor Obywatelski

Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz

Po roku sprawowania władzy Prawo i Sprawiedliwość cieszy się nadal poparciem prawie 40 proc. Polaków. Jednak partia Jarosława Kaczyńskiego nie może skutecznie realizować swojej polityki, ponieważ większość samorządów kontroluje Platforma Obywatelska. PiS przygotowuje się teraz, aby odbić lokalne władze.

Kłopot w tym, że kolejne wybory odbędą się dopiero w 2018 r. Chyba że okaże się, iż skala nieprawidłowości jest tak duża i wcześniejsze wybory są po prostu niezbędne. Pretekstów jest aż nadto, na dodatek uczciwość liczenia głosów w 2014 r. stoi pod dużym znakiem zapytania. Przypomnijmy, że wyniki różniły się o prawie 7 pkt. procentowych od wyników sondażu sprzed lokali wyborczych, a notujący symboliczne poparcie w sondażach PSL dostał aż 23 proc. głosów. Jak dowiedziała się „Warszawska Gazeta”, projekt odpowiedniej ustawy o nowym samorządzie ma trafić do Sejmu w najbliższych tygodniach i może być uchwalony po Nowym Roku.
Kłopoty prezydentów miast

W ubiegłym tygodniu po raz kolejny wróciła sprawa funkcjonowania samorządów w naszym kraju. Stało się to za sprawą urzędującej prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej (PO), która usłyszała prokuratorskie zarzuty. Prowadząca sprawę Prokuratura Okręgowa w Gorzowie Wielkopolskim zarzuciła jej wyłudzenie kredytu i poświadczenie nieprawdy we wniosku o kredyt bankowy swojego życiowego partnera Włodzimierza G. W pierwszym wypadku chodziło o to, że poświadczając nieprawdę, pomogła Włodzimierzowi G. uzyskać w 2008 r. kredyt bankowy w wysokości 200 tys. zł, który został przez niego zaciągnięty na zakup mieszkania w Łodzi. Tym samym według prokuratury Zdanowska działała na szkodę banku, który takowego kredytu udzielił Włodzimierzowi G. W drugim wypadku chodziło o zaciągnięcie przez Zdanowską w 2009 r. kredytu bankowego w wysokości 500 tys. zł, który miał jej posłużyć do sfinansowania zakupu od wspomnianego Włodzimierza G. działki budowlanej w Łodzi. W tym wypadku zadaniem gorzowskiej prokuratury doszło do przedłożenia w banku aktu notarialnego poświadczającego nieprawdę. Zdanowska miała w nim złożyć nieprawdziwe oświadczenie o tym, że zapłaciła wcześniej Włodzimierzowi G. część ceny za tę działkę w wysokości 150 tys. zł. To pomogło jej w uzyskaniu kredytu, ale było działaniem na szkodę banku, który go udzielił. Zdanowskiej grozi kara do pięciu lat pozbawienia wolności. Prezydent Łodzi uznała postawione jej zarzuty za całkowicie bezzasadne i potraktowała je jako zemstę ze strony rządzącego PiS-u.
Hanna Zdanowska nie jest jedynym prezydentem polskich miast, który ma obecnie kłopoty z prawem. Dwa tygodnie temu głośno zrobiło się również wokół prezydenta Lublina Krzysztofa Żuka (PO), któremu CBA zarzuciło złamanie prawa. Chodziło o to, że od 2013 do 2016 r. Żuk, będąc prezydentem Lublina, był jednocześnie członkiem rady nadzorczej państwowej spółki PZU Życie, a także członkiem rady nadzorczej spółki budującej Gazoport w Świnoujściu. CBA uznało, że jest to ewidentne naruszenie ustawy antykorupcyjnej i zawnioskowało do Rady Miejskiej Lublina o wygaszenia mandatu Żuka. Ta jednak minimalną większością głosów koalicji radnych PO i Klubu Wspólny Lublin uchwaliła, że nie ma ku temu żadnych podstaw.
Od dawna kłopoty ma również urzędujący prezydent Gdańska Paweł Adamowicz (PO), o czym już pisaliśmy na naszych łamach. Chodzi o nieprawdziwe informacje, jakie Adamowicz umieszczał w swoich oświadczeniach majątkowych w ostatnich latach. W 2013 r. CBA, badając jego oświadczenia, uznała, że doszło do przestępstwa i złożyła zawiadomienie do prokuratury. W marcu br. Sąd Rejonowy Gdańsk Południe, który rozpatrywał sprawę, wprawdzie przyznał rację prokuraturze, uznając, że Adamowicz rzeczywiście podawał nieprawdziwe informacje w swoich oświadczeniach majątkowych, ale umorzył postępowanie. Prowadząca sprawę Adamowicza Prokuratura Apelacyjna w Poznaniu złożyła apelację od tego wyroku i sprawa niejako wróciła od nowa. Są jednak opinie, że w kwestii oświadczeń majątkowych prezydenta Gdańska należałoby przeprowadzić ponowne śledztwo. Przypomnijmy jeszcze raz. Prezydent Gdańska jest właścicielem 35 kont bankowych, a jego córki tylko w ciągu jednego roku otrzymały od dziadków ze strony żony Adamowicza 400 tys. zł w formie przelewów na jedno z tych kont. To samo w sobie może wzbudzić śmiech milionów Polaków. Adamowicz był niedawno organizatorem gdańskich obchodów 30. rocznicy powstania Trybunału Konstytucyjnego, która to uroczystość była prawdziwą demonstracją antypisowskiej opozycji.
Jednak kłopoty z prawem gdańskiego prezydenta są niczym w porównaniu z sytuacją, w jakiej znalazła się po ujawnieniu afery reprywatyzacyjnej w Warszawie prezydent tego miasta Hanna Gronkiewicz-Waltz. To miliony złotych, jakie straciło miasto, korupcja miejskich urzędników, którzy współdziałali w procederze bezprawnego przejmowania warszawskich kamienic i osobista odpowiedzialność prezydent Warszawy za te patologie. Mało tego, Gronkiewicz sama stała się symbolem wszystkich patologii, jakie wiązały się z tym procederem, głównie z racji ciemnych interesów swojego męża, który bezprawnie odzyskał pożydowską kamienicę w centrum Warszawy, zarabiając na niej ciężkie miliony. Jest już pewne, że Hanna Gronkiewicz-Waltz wcześniej czy później usłyszy prokuratorskie zarzuty, będzie musiała stanąć przed sądem i zapewne nie uniknie kary.
Wielka obława na oszustów

Ale nie tylko prezydenci miast mają dzisiaj kłopoty z prawem. Będę je mieli niebawem wojewódzcy samorządowcy. W czerwcu br. CBA rozpoczęło szeroką kontrolę 16 urzędów marszałkowskich. Skrupulatnie bada wydatkowanie środków unijnych z programów regionalnych. Agenci CBA bacznie „przyglądają się” również wszystkim osobom, które były odpowiedzialne za podejmowanie decyzji w instytucjach uczestniczących we wdrażaniu programu regionalnego, począwszy od etapu podjęcia decyzji o dofinansowaniu projektu, a kończąc na zbadaniu procesu weryfikacji wniosku o płatność przyznanych środków. CBA bada również przestrzeganie przez urzędy marszałkowskie przepisów dotyczących zamówień publicznych. Już dzisiaj wiadomo, że w większości kontrolowanych urzędów marszałkowskich będą osoby, w sprawie których zostaną złożone doniesienia do prokuratury. We wrześniu br. lubelska prokuratura po doniesieniu CBA wszczęła m.in. śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez marszałka województwa lubelskiego Sławomira Sosnowskiego (PSL). Kilka dni temu CBA skierowało zawiadomienie do Prokuratury Regionalnej w Poznaniu w sprawie wicemarszałka województwa wielkopolskiego Krzysztofa Grabowskiego, co miało mieć związek z bezprawnym wyłudzaniem unijnych funduszy. Niebawem trafią do prokuratury kolejne takie wnioski.
Cel: wcześniejsze wybory

Za kilka miesięcy może dojść do sytuacji, że spora część wysokich urzędników naszych samorządów będzie miała postawione zarzuty prokuratorskie. Powstaną wówczas wątpliwości odnośnie ich dalszego funkcjonowania, jako że sytuacja, w której prezydenci dużych miast czy szefowie samorządów województw mają zarzuty karne i pracują dalej, jest trudna do wyobrażenia. PiS nie wyklucza zatem, że konieczne będzie wówczas przeprowadzenie przyspieszonych wyborów samorządowych. Od kilku miesięcy trwają prace nad znowelizowaniem ustawy o samorządzie terytorialnym. Projekt opiniowało już wielu profesorów prawa, specjalizujących się w prawie samorządowym. Politycy PiS sugerują, że projekt może już na początku przyszłego roku trafić pod obrady Sejmu i zostać przegłosowany. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy od jednej z osób, które opiniowały projekt, są tam również regulacje, które będą stwarzały podstawę do przeprowadzenie wcześniejszych wyborów w ramach poszczególnych jednostek samorządowych. Ale jest również zapis, który będzie pozwalał na przeprowadzenie ich w przyspieszonym trybie w całym kraju. Gdyby tak się stało, PiS miałby szansę na umocnienie swojej pozycji i skuteczniejszą realizację swoich wyborczych obietnic, jakie w czasie zeszłorocznej kampanii złożył Polakom. Rząd Beaty Szydło ma pełną świadomość, że jego polityka socjalna jest obecnie sabotowana na poziomie samorządów, o czym można się było przekonać, śledząc dystrybucję pieniędzy z programu 500+ w poszczególnych województwach. Z konsekwencji takiej sytuacji zdaje sobie również sprawę Jarosław Kaczyński. Jednak dla prezesa PiS równie ważne są wielkie miasta, które pod rządami prezydentów z PO zamieniły się w prawdziwe bastiony opozycji. A poza tym dla Jarosława Kaczyńskiego sytuacja, w której jego partia, mając prawie 40-procentowe poparcie, współrządzi jedynie w dwu z 16 województw, jest nie do zaakceptowania.

Dr Leszek Pietrzak
Tekst ukazał się na łamach tygodnika Warszawska Gazeta

oprac. W.S

Komentarze są zamknięte