Janusz Michniewicz: – Jeżeli Polska się nie odetnie od PRL-owskiej spuścizny, to my nigdy nie będziemy wolni

Autor Obywatelski

Dzisiaj publikujemy drugą część rozmowy z Januszem Michniewiczem, działaczem opolskiej „Solidarności”. Tej sierpniowej. Nasz rozmówca przywołuje z niepamięci wiele nazwisk, o których nikt w Opolu nie pamięta.

W.S: – Oprócz tych co Pan wymienił w pierwszej części rozmowy, są jeszcze ludzie opolskiej Solidarności , którzy są jakby zapomnieni?
J.M: – Świętej pamięci Karol Smoczkiewicz, który był także żołnierzem AK, który został skazany po wojnie na wieloletnie więzienie. Tadeusz Zieliński – aktor opolskiego teatru im. Kochanowskiego, moja małżonka świętej pamięci Grażyna Michniewicz, z którą ukrywaliśmy późniejszego posła Jałowieckiego. Dalej Adam Szaran – rzemieślnik, Tadeusz Przewłocki, też już dziś nieżyjący. Dalej doktor Leszek Pisarski, małżeństwo lekarzy Andrzej i Jolanta Jastrzębscy. To są ludzie którzy wtedy pomagali, a dzisiaj o nich w ogóle się nie mówi w Opolu.
W.S: – Mówił mi Pan, że opolskie media nie bardzo chcą, mówiąc kolokwialnie, wpuszczać pana na antenę. Dlaczego?
J.M: – Wie pan, próbowałem wiele razy. Jedna pani redaktor, nie będę wymieniał nazwiska tej pani, starała się żebym 13 grudnia miał możliwość wystąpienia w TVP3 Opole. Jednak to nie wypaliło, z uwagi na redaktora, który ten program nadzoruje. Byłem też w Nowej Trybunie Opolskiej. Ich to jednak nie interesuje, bo dla nich jedyną osobą uznawaną z tamtych lat jest obecny KOD-owiec Roman Kirstein.
W.S: Jak przebiegała Pańska kariera zawodowa?
J.M: – Skończyłem technikum a później zacząłem pracę na budowach, jako majster budowy a później kierownik budowy. I jako kierownik budowy w szpitalu wojewódzkim zacząłem działać w Solidarności. Kilka razy byłem delegatem na tzw. krajówki…
W.S: – Wcześniej jednak siedział Pan w więzieniu, które opuścił Pan 13 grudnia 1982 roku?
J.M: – Siedziałem. Do więzienia, na ulicę Sądową w Opolu przychodził doktor Bedyński. To on dał mi wskazówki, jak mam zachorować i na co. Sąd zadecydował, że mam być zbadany przez biegłego neurologa. Trafiłem, dzięki Bogu na doktora Mazura, zapomniałem imienia. On był ordynatorem neurologii i jednocześnie biegłym sądowym, zresztą także żołnierzem AK. I to właśnie on wyciągnął mnie z więzienia. Było to 13 grudnia 1982 roku. Zaraz po wyjściu z więzienia poszedłem do opolskiej katedry na mszę. A tam, patrzę, siedzą funkcjonariusze UB, którzy mnie zwijali. Jak mnie zobaczyli to zbaranieli i wyszli.
W.S: – To wszystko piękna historia. Co dzisiaj robi Janusz Michniewicz?
J.M: – Dzisiaj co ja robię? Noo, sam pan widzi, chodzę w pancerzu, jestem po operacji kręgosłupa, bo mam złamane dwa kręgi. Jestem zarejestrowany jako osoba bezrobotna, bo w tej sytuacji żaden pracodawca mnie nie przyjmie do pracy. No i cóż mogę więcej powiedzieć….
W.S: – Mówił mi Pan o tym, że starał się Pan o rentę specjalną przyznawaną przez premier Beatę Szydło?
J.M: – Tak. Wystąpiłem o przyznanie renty specjalnej, ale zrezygnowałem z tego.
W.S: – Dlaczego?
J.M: – Wie pan, ja już nie mam siły. Ja nie potrafię zrozumieć jednej rzeczy, że jest jeden artykuł, o tym rozmawiałem z jedną panią prawnik, który mówi, że renty przyznaje pani premier. Ja dostałem do załatwienia dziesiątki spraw, dziesiątki dokumentów, które według pani z sekretariatu pani premier Szydło muszę wykonać. Między innymi muszę opisać wszystko to, co robiłem, za co zostałem skazany, a przecież te wszystkie dokumenty są w kancelarii pani premier. Ja miałem ściągnąć ze wszystkich więzień, w których siedziałem, zaświadczenia, że tam siedziałem. Przecież to wszystko jest w dokumentacji, którą pani premier już posiada.
W.S: – Przeraża Pana cała procedura?
J.M: – Zaświadczenia z urzędów pracy, zaświadczenia z pomocy społecznej, zaświadczenia, zaświadczenia, zaświadczenia. Ja po prostu nie mam siły. Miałem także opisać co ja robiłem po wyjściu z więzienia, po osiemdziesiątym roku. My z Januszem Całką już żeśmy wtedy działali. Drukowali gazetki, ja też je kolportowałem. Bronek Palik mi je dostarczał, do punktu kontaktowego w kościele studenckim. No działałem do osiemdziesiątego dziewiątego roku. Około sześciu lat. Pamiętam była nawet akcja przeciwko mnie, miała kryptonim „Burza”. Skończyła się w 1986 czy 87 roku. Ponad trzy lata byłem bez pracy po wyjściu z więzienia.
W.S: – Jak pana słucham, to mam wrażenie, że dzisiejsi politycy opolscy, po prostu boją się Pańskiej wiedzy, bo doskonale pamięta pan chociażby nazwiska z tamtych lat?
J.M: – Ja panu powiem. Moim zdaniem, to co się działo przez ostatnie lata w Opolu, to wina zdrady przy „okrągłym stole”. Tam po prostu Wałęsa sprzedał nas. I uważam, że ci którzy wtedy szli z nim na zdjęciach, tak samo się przyłożyli do tego, że teraz mamy jak mamy. Sprawy związane z wymiarem sprawiedliwości. To jest pokłosie po „okrągłym stole”. Tak, są młodzi sędziowie, tylko, że ci sędziowie zawodu uczyli się od sędziów, którzy tkwili w systemie postkomunistycznym.
W.S: – Są skażeni tym systemem?
J.M: – Tak, dokładnie są skażeni. Ja jestem zawiedziony, zresztą napisałem list do prezydenta, że zaufanie można stracić tylko raz.
W.S: – Rozumiem, że jest Pan zawiedziony, tym że zawetował dwie ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa i o Sądzie Najwyższym?
J.M: – Nie można rozmawiać ani ulegać ludziom, którzy w grudniu przeprowadzili pucz, bo przecież wcześniej była zarejestrowana demonstracja pod sejmem. To dowód na to, że wszystko było precyzyjnie przygotowane. A jeżeli chodzi o dziennikarzy, to był tylko pretekst
W.S: – Wie pan, ja też mam wrażenie, że „ktoś” po prostu wykorzystuje tych biednych ludzi, którzy przychodzą pod sejm i krzyczą, że rząd im się nie podoba.
J.M: – Są wykorzystywani. Im się nie tłumaczy merytorycznie o co chodzi. Tutaj nie ma co tłumaczyć, że jest w Polsce źle. Bo nie jest. Najbardziej śmiać mi się chce, jak Schetyna, Petru, mówią o demokracji, o wolności, że to jest zabierane. To nie jest zabierane, bo przecież mogą wychodzić na ulicę, mogą krzyczeć. Za czasów komuny strzelano do górników czy robotników na Wybrzeżu. To było dawno. Ale na przykład na ostatnich marszach niepodległości, był spokój, nikt nie strzelał. Bojówki komunistyczne próbowały zakłócić spokój, ale nie udało im się. Najbardziej mnie boli, że część tłumu jednak uległa nawoływaniom. Ludzie zrozumieli, że ważna jest gospodarka, ważne są wszystkie sprawy socjalne, które zostały zrobione dla społeczeństwa. Ważne jest też to że po raz pierwszy po upadku rządu Kaczyńskiego, jest realizowany program rządu dla ludzi.
W.S: – Ale paliwo w Opolu podrożało?
J.M: – Pani premier widzi, że jeżeli ludzie są niezadowoleni, to potrafi się z tego wycofać. Ona słucha społeczeństwa. A Petru, Schetyna, chociaż bardziej Schetyna, do niego nie dotarło, że wybory były w październiku, blisko dwa lata temu. Nie dociera do niego fakt, iż ludzie powiedzieli STOP „państwu teoretycznemu”
W.S:- Czyli, środowisko Platformy Obywatelskiej nie potrafi pogodzić się z porażką wyborczą…
J.M: – Taaak. „Żeby było, jak było” Z nagrań „u Sowy”, tak naprawdę dowiedzieliśmy się, jak to wszystko funkcjonowało. Że Polski po prostu nie ma, nie istnieje. Ni będę dalej mówił, bo musiałbym kląć. Wracając do sądów, to uważam że 600 lub 700 sędziów w Polsce jest jeszcze skażonych stanem wojennym. Pisałem o tym do pani poseł z Prawa i Sprawiedliwości z Opola. Nie dostałem żadnej odpowiedzi. Sędziów takich należałoby przenieść w stan spoczynku, bo to są ludzie skażeni systemem komunistycznym, który ciągle jest obecny w Polsce. No bo jeżeli w Sądzie najwyższym są sędziowie którzy, orzekali w stanie wojennym a w KRSie siedzi sędzia Godyń, który najwyższe odznaczenie otrzymał od KRS, chyba tylko za to, że kilkanaście wyroków wydał na działaczy Solidarności. No to proszę sobie zadać pytanie: W jakim my państwie żyjemy? Mój świętej pamięci tato powiedział mi kiedyś, było to po 1990 roku, powiedział Janusz, myśmy nie wygrali, bo dopóki nie wytnie się w pień postkomunę, odetnie się korzeni z PRL-em, jeżeli Polska się nie odetnie od PRL-owskiej spuścizny, to my nigdy nie będziemy wolni. Jeszcze nie jesteśmy wolni, chociaż była na to wielka szansa. Sądownictwo to nie jest ostatni bastion komuny w Polsce.
W.S: – I na dodatek Bruksela?
J.M: – Wie pan, jak wczoraj słuchałem tego Timmermansa, to się w człowieku przewraca. Zresztą Die Welt napisał, żeby Merkel nie mieszała się w sprawy Polski, tylko żeby szła w takim kierunku, by Donald Tusk stał się kandydatem na prezydenta Polski w kolejnej kadencji. Boże kochany, o czym to świadczy? Niemcy po prostu mieszają się w wewnętrzne sprawy Polski. Nie można tego tolerować. Przecież jesteśmy wolnym, dumnym narodem i liczę na to, że Polacy sobie na to nie pozwolą.
W.S: – Mówi Pan, że jesteśmy dumnym narodem. Ale jesteśmy też narodem biednym?
J.M: – Powolutku idziemy do przodu. Wierzę w ten rząd, że poprawi on naszą sytuację.
W.S: – A wracając do Pańskiej poprzedniej wypowiedzi dotyczącej dokonań obecnego rządu. Ja również mam wrażenie, że dopiero ten parlament zaczął uchwalać prawo dla zwykłych ludzi
J.M: – Tak, tak dokładnie.
W.S: – Przykładem tego może być 500 plus?
J.M: – Ta ustawa jest bardzo dobra, nawet dla gospodarki. Nie podważa tego nawet Platforma Obywatelska. Pani minister Rafalska zrobiła wielką rzecz.
W.S: – Dzięki tej ustawie dowiedzieliśmy się także, ile tak naprawdę jest biedy w Polsce? Wcześniej się o tym nie mówiło.
J.M: – To był tzw. pijar Tuska, polityka ciepłej wody w kranie. Ja jestem tylko ciekawy jednej rzeczy. 220 miliardów, jak powiedział wicepremier Morawiecki, zostało wyprowadzonych z Polski, poprzez tzw, karuzele watowskie. Proszę zauważyć, że w tym roku, po raz pierwszy od 1991 roku, mamy nadwyżkę budżetową w kwocie około 6 mld złotych. Dobrze powiedziała pani premier w Sejmie: Wystarczyło nie kraść. No i nasuwa się pytanie: gdzie są te pieniądze? Przecież mieliśmy być drugą Grecją? Pani Kopacz, pan Schetyna zapowiadali, że będzie apokalipsa, że nasz system monetarny się zawali. A jednak się nie zawalił.
W.S: – Bezrobocie. W Polsce już go chyba nie ma?
J.M: – No właśnie, nie ma. Nawet TVN to potwierdza. Mówią o tym także agencje reatingowe, że się rozwijamy, ale jednocześnie nie pamiętają, że zostawili po sobie 900 mld długów, że okradli Polaków na 150 mld z tzw. OFE. Klepnął tę decyzję towarzysz Rzepliński.
W.S: – Mówił mi Pan także o zawiadomieniu do Prokuratury. Czego ono dotyczyło?
J.M: – Związane było z nielegalną okupacją Sejmu, jak również nawoływaniem do buntu wojskowych, policji sądów, prokuratur. Opolska prokuratura nie chciała się tym zająć, poszło to do Warszawy, ponieważ tam został popełniony czyn. Sprawa została jednak przekierowane z powrotem do Opola. W piątek byłem przesłuchiwany w tej sprawie. Ciekawe w całej sprawie jest to, że wczoraj dostałem pismo z Prokuratury Rejonowej, że na polecenie Prokuratury Krajowej, wystąpiła do opolskiej prokuratury z zaleceniem przesłania całej dokumentacji dotyczącej tej sprawy.
W.S: – Czyli wynika z tego, że sprawa nie została „zamieciona pod dywan”?
J.M: – Nie została. Mam nadzieję, że mimo prawdopodobnego umorzenia sprawy, bo nie wierzę, że nasz opolski prokurator prowadzący śledztwo będzie miał odwagę oskarżyć kogokolwiek. A ewidentne przestępstwo widziała cała Polska. Jeżeli sprawa zostanie umorzona, to ja na pewno odwołam się od tego z powiadomieniem ministerstwa sprawiedliwości. Na zakończenie naszego spotkania powiem o jeszcze jednej rzeczy. Wielokrotnie próbowałem i prosiłem pełnomocnika ds. kombatantów w opolu pana Janusza Wójcika o to, abym mógł w muzeum, 13 grudnia, powiedzieć parę słów o tych ludziach, o których się nie pamięta.
W.S: – I co?
J.M: – Okazuje się że nie pozwoli mi na zabranie głosu.
W.S: – Jak Pan myśli dlaczego?
J.M: – On mi odpowiedział w ten sposób. Zebrania związkowe mogę sobie robić poza muzeum. A tutaj jest marszałek i inna polityka, więc tam prawdy nie można było za bardzo powiedzieć.

 

 

 

 

 

 

Rozmawiał: Wiktor Sobierajski

Komentarze są zamknięte