Więcej „socjalizmu” = mniej „wolnego rynku”? To mit

JKG

Zwolennicy wolnorynkowego kapitalizmu lubią powoływać się na Indeks Wolności Gospodarczej. Sugerują, że im wyższa pozycja kraju na tej liście, tym mniej w nim „socjalizmu”. To fałszywy obraz rzeczywistości.

Twórcy rankingu „Index of Economic Freedom” na poświęconej mu stronie internetowej piszą, że wolność gospodarcza to „podstawowe prawo każdego człowieka do kontroli swojej pracy i własności”. W wolnym społeczeństwie, powiadają, każda jednostka może „pracować, produkować, konsumować i inwestować” w sposób, jaki jej się podoba.

Państwo powinno jedynie zajmować się zabezpieczaniem praw własności i nie robić nic więcej. Typem idealnym jest więc w tym badaniu utopijnie wolnorynkowa gospodarka, w którą państwo nie powinno ingerować w ogóle, pozostawiając ludzi samymi sobie.

Diabeł tkwi w szczegółach. Indeks Wolności Gospodarczej jest rankingiem, na który składa się dwanaście różnych „wolności” (freedoms).  Pogrupowane są one w cztery kategorie:

  1. rządy prawa (Rule of Law)
  2. wielkość aparatu państwa (Government Size)
  3. wydajność regulacyjna (Regulatory Efficiency)
  4. otwartość rynków (Open Markets)

O jakości rządów prawa świadczą w badaniu wyznaczniki takie jak prawa własności, efektywność sądów i rzetelność władzy. Prawa własności mierzone są stopniem wolności w rozporządzaniu posiadanymi przez siebie dobrami i ich nienaruszalnością w oparciu o przejrzyste przepisy prawa. Efektywność sądów oraz sprawiedliwość wyroków to kolejny wyznacznik warunek rządów prawa zawarty w Indeksie.

Trzeci wyznacznik, czyli rzetelność organów państwa, ma potężny wpływ gospodarkę. Jeżeli obywatele nie mają zaufania do instytucji państwa, to wpływa to negatywnie na ich decyzje inwestycyjne. Obawiając się nieprzewidywalnego postępowania aparatu władzy i prawdopodobnej utraty środków, ludzie nie są skorzy do podejmowania ryzyka i finansowania nowych przedsięwzięć. Na rzetelność składają się: przejrzystość działań rządu, zaufanie do polityków i poziom korupcji.

Wielkość aparatu państwa szacowana jest w tym badaniu trzema parametrami: poziomem opodatkowania, wydatkami rządu i „zdrowiem fiskalnym”. Poziom opodatkowania mierzy się tu na trzy sposoby: największą stawką podatku dochodowego nakładaną na osoby prywatne, jak i osoby prawne (firmy) oraz całkowitym poziomem opodatkowania społeczeństwa w stosunku do PKB. Wydatki rządu to, jak sama nazwa wskazuje, wydatki państwa na różne zadania realizowane przez rząd, ale także koszty działalności administracji państwowej. Zdrowie fiskalne mierzy się z kolei poziomem deficytu budżetowego i ogólnym zadłużeniem kraju.

Wydajność regulacyjną ocenia się na podstawie trzech wskaźników: wolności biznesowej, wolności pracy i wolności monetarnej. Wolność biznesowa oznacza łatwość w otwieraniu, prowadzeniu i zamykaniu interesu. Wolność pracy to według twórców Indeksu łatwość, z jaką pracodawca może zatrudniać i zwalniać pracownika. Wolność monetarna to inaczej wolność od inflacji i rządowej kontroli cen.

Ostatnia kategoria, otwartość rynków, dotyczy wolności handlu, wolności inwestycyjnej i wolności finansowej. Wolność handlowa to wolność od opłat za import lub eksport, wolność inwestycyjna to wolność od restrykcji związanych z przepływem kapitału wewnątrz kraju, jak i poza jego granice, a wolność finansowa to niezależność banków i systemu finansowego od rządu.

Jak widać, Indeks Wolności Gospodarczej jest nieco bardziej skomplikowanym narzędziem niż mogłoby się wydawać. Byłby jeszcze bardziej zagmatwany, gdybyśmy wgłębili się w metodologię poszczególnych pomniejszych wyznaczników wolności gospodarczej. Niemniej, dotychczasowy opis wystarczy, by udowodnić, że Indeks nie nadaje się do upraszczających rozróżnień pomiędzy wolnym rynkiem a socjalizmem.

W debacie publicznej można usłyszeć slogany, że ingerencja państwa w gospodarkę to socjalizm, komunizm, a nawet faszyzm, że podatki dochodowe to ograniczanie wolnego rynku, że zwiększona redystrybucja środków budżetowych to praktyka rodem ze Związku Sowieckiego, że zwiększanie środków na programy socjalne (np. typu 500+) to powrót do PRL-u.

Tymczasem trochę bardziej pogłębiona analiza danych dotyczących gospodarek różnych krajów pokazuje, że ideologiczne zaślepienie zwolenników liberalizmu gospodarczego nie za wiele wspólnego z rzeczywistością. Świat nie jest czarno-biały. Porównajmy zatem Polskę do innych krajów, najlepiej do krajów z północy Europy, bo to one najczęściej oskarżane są o „socjalizm” przez zwolennikom liberalnej polityki gospodarczej.

I tak Polska, która w rankingu zajmuje 45. pozycję, została wyprzedzona przez postępowe w kwestiach ekonomicznych i społecznych: Danię (miejsce 18.), Szwecję (19.), Finlandię (23.) i Norwegię (24.). Wszystkie te kraje są określone w rankingu jako w przeważające mierze wolnorynkowe (mostly free). Polska natomiast jest według rankingu umiarkowanie wolnorynkowa (moderately free).

Podatki

Weźmiemy pod uwagę tylko najwyższe stawki podatkowe, gdyż Indeks Wolności Gospodarczej bierze pod uwagę właśnie tylko najwyższe stawki podatków dochodowych. Pod tym względem Polska wypada o wiele lepiej niż kraje skandynawskie i podobnie jak Finlandia. Najwyższa stawka podatku dochodowego od osób fizycznych nad Wisłą to 32%. W Danii jest to stawka 56%, w Szwecji 57%, w Finlandii 31%, a w Norwegii 47,8%.

Warto dodać, że choć Finlandia, mając podobną wysokość najwyższej stawki podatku dochodowego, ma większą progresję. Finowie mogą znaleźć się w czterech progach podatkowych (6,5%, 17,5%, 21,5% i 32%), Polacy natomiast w dwóch – 18% i wspomnianym 32%. W praktyce obowiązuje u nas jednak podatek liniowy, gdyż najwyższą stawkę płaci marginalna liczba podatników.

Jeżeli mówimy natomiast o podatkach nałożonych na firmy, to Polska wypada w tej kwestii najlepiej, ale stawki podatkowe są w przypadku osób prawnych bardziej zbliżone niż w przypadku osób fizycznych. Największa stawka podatku dla firm w Polsce to 19%, w Finlandii 20%, w Szwecji 22%, w Danii 23,5%, w Norwegii 25%.

Podatki a PKB

Gdybyśmy porównali stosunek wielkości podatków do PKB kraju, to okazałoby się, że Polska jest w tym zestawieniu najbardziej zbliżona do ideału państwa liberalnego. Podatki stanowią u nas, w zaokrągleniu, 32% PKB. W Danii jest to z kolei aż 51%, w Szwecji 43%, w Finlandii 44%, a w Norwegii 39%.

Polska podobnie odstaje w kategorii wydatków rządów w stosunku do PKB. Nasz rząd przeznacza 42% wartości PKB na sfinansowanie wszystkich zadań i samej działalności. Rząd duński wydaje natomiast 56%, szwedzki 51%, fiński 58%, a norweski 45%.

Wydatki socjalne

W kontekście wydatków na cele socjalne w stosunku do PKB Polska również wypada gorzej od krajów Północy. Nasz rząd przeznacza na transfery socjalne, zwolnienia podatkowe oraz różne dobra i usługi 20% wartości Produktu Krajowego Brutto. Rząd duński blisko 29%, szwedzki 27%, fiński prawie 31%, a norweski 25%.

Nierówności społeczne

Na koniec ostatnia kategoria porównawcza – współczynnik Giniego. W ekonomii służy on do badania nierówności dochodowych w skali całego społeczeństwa. Im wyższa jego wartość, tym większe są nierówności dochodów gospodarstw domowych. Współczynnik ten bazuje na Krzywej Lorenza badającej udział gospodarstw domowych w dochodzie całkowitym.

W Danii współczynnik Giniego wynosi 0,256, w Szwecji 0,274, w Finlandii i Norwegii po 0,257. W Polsce mamy do czynienia z większymi nierównościami dochodowymi. Współczynnik Giniego dla naszego społeczeństwa to 0,298.

Wnioski

Jak więc widać, Indeks Wolności Gospodarczej nie pokazuje, gdzie jest więcej „wolnego rynku, a gdzie „socjalizmu”. Okazuje się, że można być państwem prowadzącym bardziej intensywne działania na rzecz równości społecznej, powszechnego dobrobytu i bezpieczeństwa, a jednocześnie być względnie bardziej wolnorynkowym.

Tym, co w dużej mierze decyduje o liberalności państwa, wynika z kultury prawnej i jakości instytucji. Kraje, w których bardziej szanuje się prawa jednostki do własności, gdzie państwo jest wydajniejsze,  są niższy poziom korupcji i wyższy poziom zaufania do instytucji, nie ma zbędnych przepisów regulujących gospodarkę, gdzie biurokracja działa w społecznym interesie, będą z góry lepiej sytuowane niż te o niższym standardzie cywilizacyjnym.

Dlatego za każdym razem, gdy słyszymy w mediach o raporcie fundacji Heritage i dyskusjach ekspertów na jego temat, miejmy na uwadze, że nie odtwarza on wiernie rzeczywistości, gdyż nie odzwierciedla on poziomu „socjalistyczności” danego kraju.

 

Jakub Górka

 

Linki:

Ranking wolności gospodarczej „Index of Economic Freedom”

OECD Data – baza danych społeczno-gospodarczych

Komentarze są zamknięte